Czy Frosti Rege przekona polskie ulice do auto-tune’a?

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
frostirege.jpg

Możesz se wymyślać farmazony, ale ja tu robię trap - nawija warszawski MC na swoim ostatnim mixtape. A moje mordki z ośki słysząc auto-tune’owy zaśpiew ode mnie z okien po raz pierwszy nie marudzą, że czego ty ryju słuchasz, jakichś gimnazjalnych wyjców?

I oczywiście nie stało się to od razu, nie obyło się bez tłumaczenia i odsłuchu kilku tracków puszczonych na głośnomówiącym, ale niedawno chłopaki odpalili Pumę i podrygiwali tak, jakby pod nogami nie mieli warszawskiego asfaltu, ale (pod)paryski czy londyński. Nasze rodzime ulice wciąż jednak katują smyki i pianinka, wzorem z Sèvres prawilnego numeru nadal jest Un dernier jour sur terre La Cliqui, a na auto-tune’a podwórkowe szponty reagują alergią większą niż na zapach dopków w dopiero co odpalonym skręcie, który miał być przecież holandią. I choć amerykańskie blokowiska pełne są gangusów, którzy swoje osiedlowe akcje relacjonują dziś w formie melodii nie tylko rytmu, a z paluchów strzelają od kilku lat na potężnym reverbie, to u nas wciąż wszelkie efekty zapięte na wokal traktowane są z podobną nieufnością jak ten dziwny koleżka, co się rozpytuje od wczoraj po osiedlu, gdzie by mógł kupić coś do jarania. Na naszej scenie ostatnimi laty pojawiła się czereda różnej maści miejskich chartów, którym uliczne credibility nie przeszkadza korzystać z auto-tune’a. Ale żaden z nich nie miał wcześniej stempla prawilności, jakim do dziś jest dla wielu logo stołecznego Prosto.

Katalog warszawskiej oficyny nie pęcznieje ostatnimi czasy tak prędko, jak kiedyś, ale wciąż pozostaje dla wielu słuchaczy swoistą dezideratą tego, co po ciemnej stronie wypada, a co nie. To Prosto otworzyło naszym ulicznikom głowy na raggamuffin i bardziej połamane, elektroniczne bity, to Prosto kładło podwaliny pod rodzimy zryw podwórkowo-patriotyczny i podsycaną emocjami woltę na krajowych blokach, i to Prosto wyciągnęło pomocną dłoń do tak wielkich dziś postaci jak VNM, Solar z Białasem czy Kękę. 21 letni warszawski MC sygnujący swoje produkcje specyficzną ksywką Frosti Rege, podpisując kontrakt z Sokołem i spółką trafił więc na solidny fundament, a mury, które wzniósł na nim swoim debiutanckim legalem - wydanym dwa miesiące temu krążkiem Young Midas - również z tej krótkiej perspektywy czasu wydają się być trwałe i mocne. Promowana singlową, osiedlową skakaną Puma płyta jest bowiem najlepszą pozycją w jego zaskakująco długiej - biorąc poprawkę na staż - podziemnej dyskografii.

Najmłodszy MC w katalogu Prosto od początku bowiem miał swój własny sznyt i charakter, jednak dopiero w takich numerach jak Maryśka, Jak zawsze czy Winna jest bieda (to zresztą jedno z najlepszych wejść Malika w jego karierze) złapał idealny balans pomiędzy staroszkolnym wychowaniem a nowofalową ekspresją, między uchem do melodii i szorstką, surową formą tekstów, między hymnami dla ulic, a radiowymi (jeśli radio kojarzysz z @newonce.radio, nie tym, co się mieli w eterze) wręcz hitami. Szafując w Intrze follow-upami do klasyki stołecznego (i nie tylko) ulicznego (i nie tylko) rapu, Frosti spłaca kredyt zaciągnięty u MC’s, na których numerach się wychowywał. By potem przez resztę płyty lecieć już sobie po swojemu - na wrodzonym luzie, własnym językiem rozwodząc się na wiele klasycznych podwórkowych tematów, które nie pomieściły mu się - swoją drogą - na Midasie i posłowie do nich zawarł na drugiej części mixtape’u SP. ZOO. Mixtejpie, który w myśl zasady jesteś tak dobry jak twoja ostania płyta, jest jeszcze lepszy niż jego debiutancki longplay i pozwala z nadzieją patrzeć na kolejne dokonania warszawiaka. Bo z efektów potrafi on korzystać z umiarem, do bitów i zaśpiewów ma dryg, jakby skończył szkołę muzyczną (którą prawie że skończył, o czym opowiadał w niedawnym wywiadzie dla CGM-u). A że bywa niekiedy siermiężnie dosłowny jak… disco polo (które lubi i szanuje, o czym wspominał w tym samym wywiadzie) - to już jest część jego równie indywidualnego, jak charakternego szyku. A że to właśnie tej trudnej do precyzyjnego opisania, charakterystycznej bajery - którą Frosti ma nie tylko na siema - szukamy w rapie, to Young Midasa słuchamy od kilku tygodni z otwartymi oknami. A z nami cała ośka, która przekonuje się, że nie taki auto-tune straszny, jak go niektóre ulice malują.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.