Czy psychodeliki uratują Polskę? Mamy dla was fragment nowej książki Macieja Lorenca

okładka.jpg

Kojarzycie go z podcastu Psychodelicje, obecnego na łamach newonce. Teraz Maciej Lorenc, autor głośnego bestsellera "Czy psychodeliki uratują świat?", wraca z książką o polskiej scenie psychodelicznej.

Tekst powstał przy współpracy z wydawnictwem Krytyki Politycznej

To opowieść o naukowcach, lekarzach i aktywistach, którzy badają i testują potencjał substancji takich jak LSD, psylocybina czy MDMA – nie tylko w kontekście leczenia depresji, uzależnień i PTSD, ale też w szerszym wymiarze społecznym, kulturowym i politycznym. Lorenc pokazuje, jak psychodeliki wkraczają do polskiej debaty publicznej i naukowej. Przemierza historię badań prowadzonych w PRL, eksploruje współczesne inicjatywy akademickie, terapeutyczne i komercyjne, a także zadaje niewygodne pytania o granice wolności, medykalizację i zmianę świadomości.

okładka.jpg

Zresztą, co będziemy pisać – sprawdźcie fragment "Czy psychodeliki uratują Polskę?", książki, którą objęliśmy patronatem medialnym. Możecie ją kupować od 3 września, również za pośrednictwem księgarni Krytyki Politycznej.

Witkacy zażywał meskalinę zarówno w formie syntetycznej, wyprodukowanej przez firmę Merck (oznaczanej na obrazach jako „Mesk. Merck”), jak i pod postacią preparatów na bazie pejotlu (oznaczanych na obrazach jako „Peyotl”). W wyniku swoich eksperymentów doszedł do następujących wniosków: „(…) peyotl nazwałbym narkotykiem metafizycznym, dającym poczucie dziwności Istnienia, którego w stanie normalnym doznajemy niezmiernie rzadko – w chwilach samotności w górach, późno w nocy, w okresach wielkiego umysłowego przemęczenia, czasem na widok rzeczy bardzo pięknych lub przy słuchaniu muzyki (…) Coś zostaje po peyotlowym transie niezniszczalnego, coś wyższego stwarza w nas ten prąd widzeń, z których wszystkie prawie mają głębie ukrytego w nich symbolizmu rzeczy najwyższych, ostatecznych”.

Zaznaczał, że meskalina może pomagać w dotarciu do ukrytych pokładów psychiki, choć jej działanie bywa wymagające i nieprzyjemne. Po doświadczeniu z pejotlem Witkacy przez kilkanaście miesięcy unikał napojów alkoholowych i dostrzegał jego potencjał w leczeniu uzależnień, a swój wywód na jego temat zakończył nawołaniem: „Ocknijcie się, palacze i pijacy, i inni narkomani, póki czas! Precz z nikotyną, alkoholem i wszelkimi «białymi obłędami». Jeśli peyotl okaże się ogólną odtrutką na tamte wszystkie świństwa, to w takim i tylko takim razie: niech żyje peyotl!”. Warto zaznaczyć, że spostrzeżenia te przelał na papier dwie dekady przed tym, jak psychiatra Humphry Osmond i inni badacze po drugiej stronie Atlantyku zaczęli szerzej badać wpływ doświadczeń psychodelicznych pod kątem leczenia alkoholizmu, zwłaszcza tych wywołanych za pomocą LSD.

Substancję tę szwajcarska firma Sandoz w 1947 roku – kilka lat po odkryciu jej psychoaktywnych właściwości przez Alberta Hofmanna – wprowadziła na rynek pod nazwą handlową Delysid. Już rok później eksperymenty z jej użyciem zainicjowano w klinice psychiatrycznej Akademii Medycznej w Krakowie, a brał w nich udział między innymi młody lekarz Antoni Kępiński, który w późniejszym czasie stał się jednym z najbardziej znanych i wpływowych psychiatrów w historii Polskiej Republiki Ludowej (PRL). LSD przyjął kilka razy w różnych dawkach w grudniu 1948 roku pod obserwacją kolegów i koleżanek po fachu, sporządzając na bieżąco notatki dotyczące swoich wrażeń.

Po zażyciu tej substancji był „rozdrażniony i depresywny”, czuł ucisk w czaszce, doświadczał skołowania, miał trudności z wykonywaniem prostych czynności i widział błyski przed oczami. Pod wpływem najwyższej z przyjętych przez siebie dawek doznał

wyraźnych zmian w percepcji wzrokowej, które po zamknięciu przez niego oczu przybrały formę jaskrawych spiral i figur geometrycznych przypominających świecący neon. Czuł się rozbity wewnętrznie i miał problemy z podtrzymaniem rozmowy, czemu towarzyszył silny dyskomfort. W pewnym momencie naszedł go „zwierzęcy” strach przed śmiercią, a później obawa, że nigdy nie uda mu się wyjść z przygnębiającego stanu, w którym się znajdował. Po eksperymencie przez kilka dni odczuwał „psychiczne oczyszczenie”, ale doznawał również problemów z koncentracją i miał wrażenie, że „trochę zgłupiał”. Kępiński wraz z innymi psychiatrami z krakowskiej kliniki postanowili sprawdzić, czy LSD – w tamtym czasie całkowicie legalne – może znaleźć zastosowanie w pracy z pacjentami. Opierali się na założeniu, że za sprawą wywoływania farmakologicznej psychozy.

Tutaj znajdziecie wszystkie odcinki podcastu Psychodelicje Macieja Lorenca.

Tekst powstał przy współpracy z wydawnictwem Krytyki Politycznej

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.