Dlaczego Kanye West to najbardziej wpływowy artysta naszych czasów? Oto 9 powodów

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
kk-kopia.jpg

Nawet gdyby w naszą planetę miała jutro uderzyć asteroida, newsy z życia Westa i tak cieszyłyby się większym zainteresowaniem. Kanye doskonale wie, jak rozpalać tłumy. Z każdej sfery własnego życia potrafi zrobić medialne show, a kiedy organizuje odsłuch nowej płyty gdzieś w Wyoming, gwiazdy zabijają się, by tam być.

Dlaczego właściwie Wyoming, a nie Nowy Jork czy Los Angeles? Bo to Kanye – człowiek, który zawsze ustalał własne reguły gry.

W gitarocentrycznych zestawieniach najbardziej wpływowych muzyków wszechczasów, przygotowywanych przez media pokroju Rolling Stone’a, Yeezy’ego albo wcale nie ma, albo znajduje się gdzieś na szarym końcu, wyprzedzany przez takich wykonawców jak Wire, Buzzcocks czy The Replacements. Wpływ na to ma kilka czynników. Wielu dziennikarzy starszego pokolenia wciąż nie rozumie, jak wiodącym nurtem stał się w ostatnich latach hip-hop (zresztą w ogóle przy podobnych listach zupełnie pomijana jest historia najnowsza, tak jakby Ziemia przestała się kręcić w okolicach OK Computer Radiohead). Koncentrują się też wyłącznie na muzyce, tymczasem już tacy Beatlesi dokonali rewolucji i w sztuce, i obyczajowości, a David Bowie to jedna z największych inspiracji dla świata mody. Kanye jest wreszcie traktowany przez konserwatywne audytorium bardziej jako celebryta aniżeli muzyk, tymczasem w dobie internetu oba te zjawiska mocno się ze sobą zazębiają. Już w 2006 znana głównie z serwisów plotkarskich Paris Hilton nagrała popowy album, który - o dziwo - nie tylko nie wszyscy schlastali, ale część krytyków nawet doceniła. Dziś idziemy jeszcze o krok dalej, w końcu żyjemy w czasach, w których muzycznymi supergwiazdami zostają ludzie rozsławieni dzięki rzeczom, za jakie w cywilizowanym społeczeństwie idzie się za kratki; tak działo się choćby z Tekashim czy XXXTENTACION-em.

Od zakompleksionego studenta z Chicago, który, by opłacić czynsz za mieszkanie, sprzedawał swoje beaty lokalnym raperom za kilkaset dolarów, do człowieka z listy najważniejszych ludzi świata według magazynu Time. Jak to się stało, że Yeezy stał się taką ikoną popkultury?

1
1. Jest odpowiedzialny za modę na eleganckie sample z soulowej klasyki

To Jay Z zadecydował, że wykorzystywanie tego typu sampli stanie się znakiem rozpoznawczym Westa. Muzycy spotkali się w 2000 roku w nowojorskim Baseline Studios, gdzie Kanye - który wówczas ganiał po całym Nowym Jorku, wciskając swoją muzykę każdemu, kto tylko się napatoczył - chciał zaprezentować Beanie’emu Sigelowi siedem beatów swojego autorstwa. Nagle do studia wszedł Jay Z, przesłuchał materiał i zachwycił się od razu. Dwa dni później Yeezy spotkał się z biznesowym partnerem Hovy, Damonem Dashem, który potwierdził, że jego wspólnik nadal chce współpracować ze zdolnym małolatem. Jaya ujęło to, że w czasach mody na futurystyczne produkcje spod szyldu Timbalanda, nagle trafia się ktoś, kto tak otwarcie składa hołd klasyce, klejąc przy tym świeżo brzmiące beaty. Dlatego zaprosił Kanye’ego do współtworzenia kultowego dziś albumu The Blueprint, na którym Ye zaliczył swój pierwszy przebój - kawałek Izzo dotarł do 8. miejsca listy przebojów Billboardu.

Reszta? Reszta jest historią. Jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu West stał się rozchwytywanym graczem. A College Dropout zmieniło rapgrę. Na Yeezy’ego powoływali się m.in. J.Cole i Oddisee. Jestem jego wielkim fanem i bardzo chciałbym współpracować z Kanye’em, nie tylko przy jednym numerze, ale może i większym materiale - powiedział w 2010 roku Cole.

2
2. Rapował o czymś. I pociągnął za sobą innych

Pomimo rosnącej sławy producenta, Kanye przez cały czas chciał mówić do ludzi. Niestety przy każdej próbie zainteresowania swoim rapem wpływowych postaci z branży natrafiał na mur. Dla przedstawicieli dominującej wówczas w mainstreamie gangsterki West, grzeczny chłopak ze studencką przeszłością, był odszczepieńcem. Według nich miał po prostu robić dobre beaty i poza tym za bardzo się nie wychylać. Inni też dostrzegli w tym chwilowy kaprys uzdolnionego producenta. A jednak swoim uporem przekonał Damona Dasha. Nie miał wtedy za sobą żadnej historii, a nikt cię nie będzie słuchał, jeśli nie masz historii. Ale załatwiłem mu występ na Sundance, ludzie go olali, a on i tak domagał się uwagi, choć nie wydał jeszcze płyty. Zrozumiałem, że bardzo go za to szanuję - wspominał po latach Dash. Dlatego Roc-A-Fella zainwestowała 150 tysięcy dolarów w produkcję College Dropout.

Gdy w 2003 roku 50 Cent nawijał o tym, że: Shorty, it’s your birthday, we gonna party like it’s your birthday, Kanye w hitowym All Falls Down zastanawiał się nad hiperkonsumpcyjnym stylem życia czarnoskórych Amerykanów, tak jakby miało to być ich rekompensatą za lata życia w opresji. Jesus Walks to odważne pytanie o obecność religii w hip-hopie… ale już w Slow Jamz składał hołd wszystkim autorom klasycznych, soulowych ballad, które kolejne pokolenia Amerykanów traktowały jako idealny soundtrack do łóżkowych zabaw jeden na jeden. Dlatego inni poczuli, że Kanye West jest po prostu swój. Nie żaden nawiedzony mentor, a zwykły chłopak z sąsiedztwa, pełen obaw, sprzeczności i przemyśleń a propos współczesnego świata. Paradoksalnie, ten uchodzący dziś za szalonego artysta zapoczątkował trend na normalność w rapie. Nie byłoby Chance’a The Rappera, Childisha Gambino, Cuddera czy nawet Drake’a, gdyby nie teksty Westa. Moja osobowość bierze się z tego, że jestem zwykły. Pomyśl o tym, co przydarzyło ci się w zeszłym tygodniu, a ja na pewno zarapowałem o czymś podobnym na swoim albumie - mówił w jednym z wywiadów.

3
3. Jako pierwszy wprowadził do hip-hopu stadionowy rozmach

Jesienią 2006 Kanye supportował U2 na dziewięciu australijskich koncertach podczas trasy Vertigo Tour. Trochę trudno uwierzyć w to, że dobrowolnie zgodził się na bycie tą mniejszą gwiazdą wieczoru, ale zagranie było świadome; Ye chciał podpatrzeć, jak zachowują się U2 na scenie, grając koncerty dla nawet 200-tysięcznej publiczności – tyle osób przyszło na każdy z ich trzech występów w Sydney. Później, przy pracy nad swoim trzecim albumem Graduation, słuchał zarówno superpopularnych wówczas, stadionowych The Killers i Coldplay oraz… Boba Dylana i Johnny’ego Casha. Od tych pierwszych nauczył się, że rock z rozmachem wymaga skupieniu się na liderze formacji (Kiedy słucham Coldplay, słyszę przez cały album jeden głos), dlatego solidnie ograniczył liczbę gości na albumie. Od Casha i Dylana - tworzenia prostych, osobistych, chwytających za serce historii, które wzruszą każdego, niezależnie od tego, czy lubi rap, czy też nie. Zresztą zamiłowanie do przepychu zostało mu na dłużej, My Beautiful Dark Twisted Fantasy to album wręcz kipiący od patosu; od charakterystycznych dęciaków i chóru gwiazd w All Of The Lights, po monumentalne Runaway.

Na swoich koncertach Jay Z też uderzał w patos, natomiast Kanye grał live’y odważniej i po prostu lepiej. Aranżacja rapowych hitów na trzynaście azjatyckich skrzypaczek? Włażenie na ruchomą platformę i latanie nią nad głowami fanów? Występ na Glastonbury w świecącym sześcianie? Koncerty Westa to ta sama półka, co Madonna czy U2.

4
4. Był jednym z tych, którzy wprowadzili auto-tune do mainstreamu

Oczywiście, że pierwszym hitem używającym tego efektu jako naturalnego komponentu utworu, był Believe Cher. Auto-tune stosowali też T-Pain i Lil’Wayne, ale to wydana w 2009 roku płyta 808’s & Heartbreak, czwarty studyjny krążek Kanye’ego Westa, wywołała największe zamieszanie. Stało się tak, ponieważ do tej pory Yeezy był kojarzony przede wszystkim jako digger i entuzjasta organicznego soulu, wpuszczający do coraz bardziej plastikowego hip-hopu sporo ciepła. Tymczasem nagle wykonał zwrot o 180 stopni i nagrał absolutnie odhumanizowany album, w dodatku praktycznie bez rapu.

Istotne były trzy rzeczy. Po pierwsze - niespodziewana śmierć Dondy West, ukochanej mamy i najlepszej przyjaciółki Kanye’ego. West cierpiał tak bardzo, że uciekł na kilka miesięcy od świata i zaszył się w studio, by poprzez pracę zagłuszyć ból. Tego z kolei nie wytrzymała jego narzeczona, Alexis Phifer, z którą rozstał się wiosną 2008 roku. To był też okres, w którym West po raz pierwszy znalazł się pod tak wielkim ostrzałem mediów. Czuł samotność na szczycie i bijący od świata emocjonalny chłód. A to nie jest dobry moment, by nagrywać kolejne radosne beaty (czwartym albumem Kanye’ego miała być kontynuacja studenckiego klimatu College Dropout). Stąd tak odmienna i zaskakująca płyta, jak 808’s & Heartbreak. I jeszcze jedno - cała ta metamorfoza miała być celowym policzkiem dla tych, którzy oczekiwali od niego kontynuacji raz obranej na College Dropout drogi. Świat hip-hopu patrzy na auto-tune z pogardą, a dla mnie to jest rodzaj dziecięcej radości z odkrywania czegoś nowego. Nigdy nie utraćcie swojego dzieciństwa - miał powiedzieć podczas jednego z pierwszych publicznych odsłuchów płyty.

5
5. Nie bał się wywlekać w tekstach swoich emocji. Nawet tych najwstydliwszych

Przed Kanye’em było już wielu takich, którzy rap traktowali jak kozetkę u psychoanalityka, ale znów - na taką szczerość nie porwał się nikt z pierwszej ligi. No chyba że Eminem, który w Kim obrazowo fantazjował o brutalnym zamordowaniu własnej żony. W przypadku Yeezy’ego sprawa była poważna: już otwierające album 808’s & Heartbreak Say You Will było głośnym krzykiem Westa w kierunku bawiącej się jego uczuciami, tajemniczej kobiety, choć wszyscy wiedzieli, że chodzi o Phifer. W Heartless atakował byłą dziewczynę, dziwiąc się, że mogła być tak okrutna i zostawić go, gdy najbardziej jej potrzebował, z kolei Pinocchio Story to już kompletna erupcja uczuć Yeezy’ego, który zastanawia się nad sensem życia, wyznając, że poświęcił swoje życie dla kariery i sławy. I że przeżył miłość prawdziwą (matka) oraz fałszywą (narzeczona). Umówmy się - 808’s & Heartbreak to raczej nie jest ulubiona płyta Alexis Phifer.

A co do emocjonalności: szczery do bólu Kanye otworzył drzwi do dźwiękowego gabinetu psychoterapeutycznego, w którym później pojawili się tacy topowi MC’s, jak Kendrick Lamar, Big Sean, Lupe Fiasco czy - zwłaszcza - Kid Cudi. Chłopaki też płaczą.

6
6. To on wyczuł, że świat pogrąża się w mroku

Yeezus był rewolucją, a jej pierwszy ogień zapłonął jesienią 2012 roku w Paryżu. Kanye wyjechał tam, zmęczony ciągłymi naciskami ze strony amerykańskich mediów, które bezustannie śledziły jego i Kim Kardashian - nie bez przyczyny; para spodziewała się wówczas pierwszego dziecka. Zwiedzając miasto i jego zabytki, szczególnie zainteresował się działalnością Le Corbusiera, francuskiego urbanisty, malarza i rzeźbiarza, współpomysłodawcy puryzmu - prądu malarskiego, przeszczepiającego na dzieła koncepty geometrii maszyn. Corbusierowski minimalizm wywarł na nim tak wielkie wrażenie, że postanowił przełożyć go na swoją muzykę. Efektem był nagrywany przez kilka miesięcy Yeezus - album niesamowicie zimny, surowy, nieprzystępny, który zastąpił ciepłe beaty ostrą elektroniką (kompozycje na płycie stworzyli mistrzowie gatunku, m.in. Daft Punk, Brodinski, Gesaffelstein i Arca). Co ciekawe, spore znaczenie miało tu także paryskie studio, w którym powstawały nagrania. Dysponowało kiepską akustyką, więc Kanye rozłożył skomponowane wcześniej numery na czynniki pierwsze, odzierając je do mocnych bębnów i głosu. A potem stwierdził, że to mu się podoba.

W fenomenie Yeezusa było coś jeszcze. Album powstawał w niepewnych czasach, nad którymi wisiało widmo wojen z Rosją i Bliskim Wschodem, czasach, w których czuło się niesamowite napięcia społeczne w Stanach Zjednoczonych, w których wreszcie ludzie zamykali się w domach przed ekranami komputerów i telefonów, kompletnie wsiąkając w cyfrową rzeczywistość. A kiedy światem targają konflikty, sztuka zawsze na to reaguje – tak działo się chociażby w amerykańskim kinie masowym okresu Zimnej Wojny, gdy największą popularnością cieszyły się tanie horrory o tajemniczych, atakujących naszą planetę istotach. Dlatego w ostatnich latach w modzie jest trash i brud, w popkulturze dominuje podniszczona, analogowa stylistyka, muzyka środka staje się coraz mniej przebojowa, a coraz bardziej mroczna, wręcz apokaliptyczna (Future, Run The Jewels), nawet w kinie wielkimi hitami okazują się dzieła po prostu trudne w odbiorze - to casus tyle eksperymentalnej, ile kasowej Zjawy z Leonardo DiCaprio. Zresztą trochę racji mają ci, którzy porównują ewolucję rapu w trap do drogi, jaką przeszła gitarowa muzyka lat 60., kiedy z lekkich piosenek o miłości przekształciła się w rocka psychodelicznego, a gdzieś tam w tle straszyła wojna w Wietnamie. To zresztą coś, co łączy Kanye’ego z The Beatles: i oni, i on przeszli długą drogę z twórców lekkiej muzyki dla mas do nagrań eksperymentalnych, podszytych lękiem przed konfliktami politycznymi.

7
7. Antymarketing i wieczne poprawki: nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej

Zostańmy jeszcze chwilę przy Yeezusie, bo wraz z albumem Kanye wypuścił zaprojektowaną we współpracy z A.P.C. linię odzieży. Szybko rozpętała się awantura i raczej nie dlatego, że Ye zaproponował kolekcję składającą się z prostych jeansów, gładkich bluz i jednokolorowych t-shirtów. Świat zszokowały ceny – prosta, biała koszulka kosztowała aż 120 dolarów. Oczywiście wszystko wyprzedało się na pniu, a West pokazał, że siła jego nazwiska jest tak wielka, że potrafi pchnąć fanom absolutnie wszystko i za dowolną cenę. Minimalizm ubrań łączył się, rzecz jasna, z ogólną oprawą muzyczną i wizualną Yeezusa, w końcu mówimy tu o albumie, który trafił do sprzedaży… bez żadnej okładki.

Tak, West w taki sposób pokazuje, że w showbusinessie on zawsze gra na własnych zasadach. Przed wydaniem albumu The Life Of Pablo kilkakrotnie zmieniał tytuł i okładkę płyty, a pierwszy odsłuch połączył z pokazem mody w Madison Square Garden. Zresztą sama historia wydania The Life Of Pablo to też przykład tego, jak Kanye dekonstruuje branżę muzyczną. Najpierw wrzucił album na Tidala, by po chwili go stamtąd ściągnąć i dokonać paru poprawek. Później jeszcze wielokrotnie majstrował przy drobiazgach, pokazując tym samym, że tradycyjne metody dystrybucji - data premiery, wydanie na CD, wypuszczenie wersji do streamingu - odchodzą do lamusa, a cały proces dzielenia się ze światem swoją twórczością ma charakter ciągły. Według Kanye’ego, nawet po premierze płyty artysta ma prawo robić sobie ze swoim dziełem to, co mu się podoba.

Specjaliści od marketingu załamaliby nad nim ręce, a tymczasem Kanye West na spokojnie ustala nowe zasady. I to on jest znowu górą.

8
8. Ikona muzyki, ikona mody

Od najmłodszych lat Kanye wręcz przesadnie dbał o siebie; w jego biografii Bóg i potwór Marka Beaumonta znajduje się fragment, w którym Donda West przyłapała kilkunastoletniego Kanye’ego na tym, jak ubrany w supermodną wówczas koszulę przeglądał się w lustrze i mruczał pod nosem: jestem nastoletnim bogiem seksu. Zresztą to właśnie oryginalny jak na ówczesne realia styl był powodem, dla którego Jay-Z wahał się, czy przyjąć Westa do rodziny Roc-A-Fella; włoskie mokasyny i sweterki nie bardzo licowały z gangsterskim sznytem Hovy i jego ekipy.

Dziś jego kolejne kolekcje żenią ulicę z high-fashion i… normcore’em, którego zresztą Kanye stał się jedną z twarzy. Mało kto o tym wie, ale już wtedy, gdy był rapową supergwiazdą, odbywał staże w Fendi i GAP. Dobór nieprzypadkowy, znów kłania się chęć połączenia mody wysokiej z projektami dla mas. Nie załamały go negatywne recenzje jego pierwszego pokazu na paryskim tygodniu mody (rok 2011). Dziś kolejne odsłony Yeezy Season to najważniejsze wydarzenia roku w branży. Na tych pokazach naprawdę może wydarzyć się wszystko.

9
9. Kanye West - natchniony prorok świata ekstremy

Kiedy w listopadzie 2016 roku Kanye przerywał koncerty, by serwować zaskoczonej widowni wielominutowe tyrady o Baracku Obamie, Facebooku i tym, że jako orędownik prawdy boi się o swoje życie, fani na całym świecie stwierdzili, że West po prostu zwariował, co zresztą miało potwierdzić zawieszenie trasy i udanie się rapera na przymusowe leczenie psychiatryczne. Po ponad roku milczenia powrócił na języki, wychwalając politykę Donalda Trumpa i, co wywołało chyba największe oburzenie, kwestionując kilkaset lat niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Argumentował to tym, że skoro ów proceder dział się tak długo, to dla czarnych był z pewnością wyborem, a nie koniecznością. Cały showbusiness wyklął go jak jeden mąż, a co bardziej radykalni koledzy po fachu - z legendą gangsta rapu, Dazem Dillingerem na czele - zasugerowali między słowami, że West (nawet jeśli niespełna rozumu) ryzykuje własnym życiem.

Tymczasem Kanye jest doskonale świadom realiów świata, w którym żyjemy, pewnie nawet bardziej, niż moglibyśmy się tego spodziewać. Wie, że jesteśmy w erze internetowej ekstremy, gdzie praktycznie nic już nas nie zdziwi. I że tylko balansując na cienkiej linii, dzielącej geniusz od szaleństwa, może sprawić, że jego głos zostanie wysłuchany. A na tym zależy mu w życiu najbardziej. Dlaczego?

Miał wtedy siedem lat, Donda West zapisała go do największego dziecięcego konkursu piosenki w Chicago. I gdy stanął przed widownią, gotów do zaśpiewania I Just Called To Say I Love You Steviego Wondera, z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Był tylko stres i płacz.

Rok później pojawił się na tej samej scenie i wygrał. Kolejną edycję też. I jeszcze następną. A potem organizatorzy specjalnie dla niego zmienili reguły gry, rezygnując z wybierania zwycięzców, bo wiedzieli, że król jest tylko jeden. I tak już pozostało.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.