Więcej – to niewykonalne. Nie ma serca ten, kto nie wzruszał się na Toy Story, Wall-E, W głowie się nie mieści czy Co w duszy gra.
Nie wypuszczają filmów hurtowo. Przez 27 lat do dystrybucji trafiły jedynie 24 pełne metraże Pixara. Za to nie sposób znaleźć równiejszej jakościowo firmy produkcyjnej. To nie jest tak, że Pixar nie wypuszcza filmów słabych. U nich nawet trudno o te tylko dobre! Są albo bardzo dobre, albo rewelacyjne. Do której grupy będzie należeć obecne od piątku na ekranach kin To nie wypanda?
Lucas, Jobs, Chudy i Buzz
Nie byłoby Pixara bez... Gwiezdnych Wojen. W 1979 roku firma George'a Lucasa Industrial Light & Magic utworzyła wewnątrz swojej struktury komórkę Computer Division, która miała zajmować się trójwymiarową animacją komputerową. Jednym z efektów ich pracy był siatkowy model Gwiazdy Śmierci, stworzony na potrzeby realizacji Powrotu Jedi. Ale nie chodziło tylko o wspomaganie uniwersum Gwiezdnych Wojen. Lucas, który zawsze wybiegał o kilka kroków przed wszystkich, wiedział, że komputerowa animacja w 3D odpowiada na szerokie zapotrzebowanie rynku. Miał rację, bo już w 1985 roku studio wygenerowało pierwszą w historii kina cyfrową postać, rycerza który pojawił się w filmie Piramida strachu.
Rok później Computer Division zostało wykupione przez Steve'a Jobsa, który stworzył z niego Pixar Animation Studios. Przez kolejną dekadę firma realizowała produkcje krótkometrażowe (fabuły i reklamy), przede wszystkim ze względu na wysoki budżet, który generowała technologia komputerowej animacja 3D. Nie przeszkadzało to jednak w zbieraniu prestiżowych nagród, z Oscarami włącznie.
Dopiero w roku 1995 światło dzienne ujrzała pierwsza w pełni pełnometrażowa animacja, zrealizowana przy użyciu techniki cyfrowej – Toy Story. A później machina ruszyła na dobre, bo ten jeden film wystarczył, by zrewolucjonizować świat kina animowanego. Stare techniki odeszły do lamusa; nowatorstwo Toy Story wyznaczyło drogę, którą miał podążać gatunek. Kolejna była Mrówka Z, nakręcona przez konkurencyjną firmę Dreamworks, na którą Pixar odpowiedział innym obrazem o żyjątkach i insektach, Dawno temu w trawie, dokładając do tego drugie Toy Story. Ciekawe, że Disney na pierwszą pełnometrażową cyfrową animację czekał aż pięć lat, wypuszczając w 2000 roku nieco zapomnianego dziś Dinozaura.
W tych filmach nawet emocje mają emocje
Tyle historii, bo ważne są emocje. Jakkolwiek patetycznie to by nie brzmiało. Ale Pixar autentycznie się w nich specjalizuje. Czasem nawet się z tym obnosząc, czego przykładem piękne W głowie się nie mieści, opowiadające właśnie o spersonifikowanych emocjach – recenzenci lubili żartować, że tu nawet emocje mają emocje. Nie jest tak, że dominantą są u nich jakieś zwariowane perypetie bohaterów, gdzie wątki osobiste, uczuciowe pojawiają się tylko sporadycznie. Tu od początku do końca trzeba utożsamić się z tym, co czują postacie. Kiedy w Odlocie oglądamy przygodę życia 78-letniego starszego pana, to najpierw, na wejściu, dostajemy kilkunastominutową pigułkę z jego dotychczasowych losów, która ma wytłumaczyć, dlaczego znalazł się właśnie w takim miejscu. Swoją drogą Odlot to też dowód na to, jak odważnie Pixar lubi poczynać sobie w przełamywaniu kinowych konwenansów. Jakie inne studio wypuściłoby film dla młodych widzów, którego głównym bohaterem jest zrzędliwy staruszek? Gdy mainstream udaje, że nie widzi osób 50+, ci ładują je na pierwszy plan.
Stale powtarzające się motywy? Samotność, odrzucenie, na które najważniejszym lekiem jest przyjaźń. Taka jak pomiędzy Marlinem i Dory, Lucą i Alberto, Zygzakiem i Złomkiem... Wszystko ma być podane serio, bez niepotrzebnego dystansu, mogącego spłycić przekaz. Aczkolwiek cały czas mówimy o masowym kinie dla młodego widza, więc całość musi być lekka. Brzmi jak misja niewykonalna, ale Pixarowi udaje się od prawie trzech dekad. Skala zamierzeń Pixara: dzieci traktować jak dorosłych, zaś dorosłych nie zmuszać do ponownej wędrówki po krainach swojego dzieciństwa – pisał na łamach Filmwebu Michał Walkiewicz.
I to była swego rodzaju nowość, bo w latach 90. Disneyowi raz udawało się dokonać tego samego (Król Lew), raz nie (żeby daleko nie szukać, wydany ledwie rok później Goofy na wakacjach). Ale gdy Pixar dokonał rewolucji, inni musieli dotrzymać im kroku. To znaczy – nie musieliby, gdyby za nią szły średnie wyniki finansowe. Tymczasem pierwsze Toy Story, które kosztowało 30 milionów dolarów, tylko w kinach zarobiło dziesięciokrotność tej kwoty. Jedynymi w historii firmy produkcjami, które nie zwróciły się kilkukrotnie, były Naprzód i Co w duszy gra. Powód? Oba trafiły do kin podczas pandemii koronawirusa.
Animowany magnat wciąż rośnie
Ilu widzów, tyle list, ale do najlepszych filmów w historii Pixara dość powszechnie zalicza się kilka tytułów. Na pewno trylogia Toy Story – za urzeczywistnienie dziecięcej fantazji o ożywających zabawkach i jeden z najpiękniejszych portretów szorstkiej przyjaźni, jaki kiedykolwiek powstał. WALL-E – to w ogóle niesamowita sprawa, bo w tej historii jedynego robota sprzatającego opustoszałą Ziemię, poza masą ważnych tematów emblematycznych dla współczesnego świata (katastrofa ekologiczna, plaga samotności, niemożność nawiązania kontaktu) jest zupełnie niespotykane w mainstreamie eksperyment; przez pierwszą połowę z ekranu nie pada ani jedno słowo! Wspomniany Odlot, gdzie klasyczny wątek relacji dwóch osób (starszego, zmęczonego wszystkim człowieka i dzieciaka, który usiłuje tchnąć w tę smutną egzystencję odrobinę zycia) został przepracowany tak ludzko, że cała sala płacze. Albo fantastyczne Co w duszy gra, W głowie się nie mieści, Coco, hitowe Auta, Iniemamocni, Ratatuj, Potwory i spółka... Co warte uwagi – to nie jest tak, że Pixar rozgłos zyskał w latach 90., a teraz odcina kupony od sławy. Nie, oni wydają się mocniejsi z każdym kolejnym filmem. Od 2001 roku, odkąd Amerykańska Akademia Filmowa wprowadziła kategorię Najlepszy Pełnometrażowy Film Animowany, produkcje Pixara wygrywały dwunastokrotnie. Z czego aż trzy razy w czterech ostatnich latach. Zresztą bohaterowie Toy Story już w latach 90. osobiście pojawili się na jednej z ceremonii; patrząc na to, jak – w porównaniu z współczesnością – niezaawansowana była ówczasna animacja, takie rozwiązanie było dla widzów sporym szokiem.
Kochają je dorośli, bo Pixar trzyma się zasady, że filmy animowane są nie tylko dla dzieci. Więcej, faworyzuje bardziej odważne i dojrzałe podejście do opowiadania historii, odwołujące się do podstawowej prawdy o byciu człowiekiem. To produkcje, które badają złożone emocje, takie jak te związane z odejściem, pożegnaniem i śmiercią, oferując przy tym równowagę tragedii, nadziei i optymizmu. Walczą ze stratą, współczuciem i smutkiem, pokazują drogę naprzód. Sami przyznacie, że w dzisiejszych czasach to jest coś, czego naprawdę potrzebujemy.