Dlaczego Jak zapomnieć Jeden Osiem L jest dziś tak ważnym numerem?

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
18l.jpg

Za każdym razem, gdy na naszych łamach pojawia się - zazwyczaj nieco pogardliwa - wzmianka o grupie Jeden Osiem L, pod spodem lądują komentarze, że jak my w ogóle możemy szkalować zespół, który całej generacji młodych ludzi pokazał hip-hop. I, co za tym idzie, zmienił ich życie.

I choć w pierwszym momencie zwykle cynicznie uśmiechamy się pod nosem, to po chwili nachodzi nas refleksja, że właściwie to jest w tym ziarnko prawdy. A raczej nie ziarnko, a spory kamulec.

Część naszej redakcji dobrze pamięta tekst promocyjny załączony do dziennikarskiej kopii singla Jak zapomnieć i widniejące w nim zdanie: Krzysztof „TFK” Bączek nie jest tylko producentem hip-hopowym, ale też… tam dam, dam dam, dam dam, dam, fanfary… umie grać na pianinie. I choć towarzyszący mu numer nie do końca potwierdzał tę przełomową prawdę, bo pojawiająca się w nim partia klawiszy była kilkunastosekundową próbką z twórczości zespołu Live, to ów presskit dobrze oddawał pogardliwy stosunek, z jakim branża muzyczna podchodziła wówczas do nic przecież nie umiejącego środowiska rapowego.

Wiadomo bowiem nie od dziś, że wielka fonografia najbardziej kocha dobrze sprzedające się melodyjki, a wcześniej w historii polskiego rapu - choć Suczki i Aniele śmigały już od kilku miesięcy - było ich stosunkowo niewiele. A jeśli do owej nośnej nuty dodano jeszcze ulubiony temat popowej fonografii, czyli latającą po sinusoidzie flirtów i rozstań, damsko-męską dynamikę, to mieliśmy hit na miarę nieporównywalną do jakiegokolwiek z wcześniejszych, podwórkowych szlagierów. Hit znienawidzonego przez całe - za sprawą terminu hip-hopolo - odżegnujące się od płockiego zespołu środowisko hiphopowe, a jednocześnie od lat już wyczekiwanego przez wytęsknione grzecznego, rymowanego contentu, mainstreamowe media z radiem i - przeżywającymi wówczas swoje złote lata - telewizjami muzycznymi na czele.

Wyobraźmy sobie jednak, że Jak zapomnieć wychodzi dzisiaj - pianistyczne zacięcie TFK więcej ma wspólnego z klawiszowym katalogiem Zaytovena niż… właściwie z ch** wie czym, bo ciężko bity z Wideoteki bez wstydu porównać do twórczości któregokolwiek amerykańskiego producenta. Takie wersy jak: Znowu widzę ciebie przed swoimi oczami / Znowu zasnąć nie mogę, owładnięty marzeniami czy Wiem to, nie mogę zapomnieć jak było dobrze / Wiem to, skończyło się, mój własny pogrzeb (czy może Wiem to, skończyło się, #mójwłasnypogrzeb) nagle już nie są tak żenujące, jak 15 lat temu, a linijka: Snute kiedyś opowiastki - ja, ty i srebrna taca zyskuje wręcz świeży i intrygujący narkotykowy posmak. Bo takie teksty jak: Powiedz mi czemu, kiedy jesteś tutaj obok / Każdy alkohol lepiej mi smakuje z tobą albo I mogę czytać cię jak ulubioną książkę / Jak jesteś obok wiem, że wszystko będzie dobrze, nie pochodzą - choć luźno by mogły - z dyskografii Jeden Osiem L ale z katalogów gremialnie słuchanych i oczywiście też hejtowanych, ale kto dziś nie jest hejtowany, przedstawicieli współczesnej polskiej sceny rap. Sceny, która wygląda dziś już zupełnie inaczej niż w tym 2003 roku, a jednym z elementów składowych takiego stanu rzeczy jest właśnie Jak zapomnieć.

Bo kiedy składając zestawienie najważniejszych numerów w historii polskiego rapu umieszczamy największy szlagier Jeden Osiem L na bonusowym 51 miejscu, niejako odmawiając mu miana bycia w ogóle hip-hopowym numerem, to kieruje nami głównie pamięć tego, jak go odbieraliśmy na początku lat 2000.

Zasłuchani w WWO i Moleście postrzegaliśmy go jak atak na naszą kulturę. Scena była wtedy jeszcze stosunkowo mała i mocno hermetyczna, zależności środowiskowe nierozerwalnie związane z estetyką wypowiedzi, a disco-polo synonimem czegoś równie przaśnego, jak ogromnego i cieszącego się nieporównywalnie większą popularnością niż hip-hop. Dziś natomiast trudno jest mówić o jednej scenie, bo nurtów rodzimego rapu jest wiele, a każdy z nich ma swoje oddzielne, nieraz zwaśnione grono odbiorców. Towarzyskie credbibility rzadko kiedy da się zweryfikować, bo w przeciwieństwie do wywodzących się z metropolii przedstawicieli pierwszej fali polskiego hip-hopu, ich następcy pochodzą często z małych miast. MC’s mają ksywki, które na przełomie wieków byłyby pośmiewiskiem, wyglądają tak, że te 15 lat temu na każdej hip-hopowej imprezie stanowili atrakcję większą niż to, co się działo na scenie i też nawijają rzeczy, które w tym 2003 roku były nie do przełknięcia przez kogokolwiek, kto wcześniej słuchał rapu.

No i właśnie - tu dochodzimy do bodajże najważniejszej roli, jaką spełniło owo nieszczęsne Jeden Osiem L, zespół pozbawiony jakiegokolwiek talentu, gustu i charyzmy, czego najlepszym przykładem jest właśnie Jak zapomnieć. Dla przedstawicieli generacji urodzonej w latach 90. to ich lecący nieustannie w radio numer był często pierwszym kontaktem z rapem, a jego chwytliwa linia melodyczna i nieskomplikowany tekst sprawiały, że to spotkanie było stosunkowo bezbolesne. I być może gdyby nie ten ckliwy, miłosny szlagier, to rap nie byłby dziś tak bardzo popularny. Dzisiejszą koniunkturę na ten najbliższy naszym sercom gatunek po długich, chudych latach, które przyszły po załamaniu się hiphopolowego boomu, rozkręciło dopiero pokolenie lat 90. Być może, ale nie na pewno. Na pewno jednak należy pamiętać o tym, jak bardzo cukierkowy, tandetny i grafomański był ten numer, czego w wieku lat kilku czy ledwie kilkunastu się zwykle nie weryfikuje. Bo określenie hip-hopolo nie jest wcale przypisane do tamtego czasu i wciąż czyha gdzieś za rogiem na tych, którzy zbyt tęsknym wzrokiem wyglądają chwytliwych melodii, wpadających w ucho tekstów i hitów robionych na skróty, bez względu na to, czy są one później określane new- czy oldschoolowymi. I kto wie, czy dziś nie jest ono bardziej potrzebne niż te 15 lat temu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.