
Jak co roku po zakończonym sezonie NBA, sportowe media za oceanem żyją tematem nadchodzącej loterii draftu. Eksperci prześcigają się w doniesieniach, kto zostanie wybrany z pierwszym numerem. Najlepsi wizytują poszczególne kluby i już przeglądają oferty sponsorskie. W innej rzeczywistości funkcjonują zawodnicy z końca stawki.
Sytuacja nie zmienia się również w 2021 roku. Według spekulacji, wybierający z pierwszym numerem Detroit Pistons zdecydują się na Cade’a Cunninghama – rozgrywającego z Oklahoma State University. O tym, kto zostanie wybrany na końcu, tak pewni być nie możemy.
W NFL o takich jak oni mówi się „Mr. Irrelevant”. Koszykarze wybrani na samym końcu draftu często stają się bardziej popularni niż rywale, których nazwiska wyczytano wcześniej. Nie oznacza to jednak, że startują z handicapem. Wielu z nich nie dostaje w ogóle szansy gry na parkietach najlepszej ligi świata.
Sprawdźcie, za jakimi osobami od 2011 roku kryją się ostatnie picki. Znajdziecie między innymi gwiazdę ligi sprzed kilku lat, brata (być może) najlepszego obecnie zawodnika świata czy graczy, którzy od wielu sezonów z powodzeniem rywalizują na europejskich parkietach.
2011 – Isaiah Thomas
Zestawienie otwiera bohater jednej z najbardziej romantycznych historii w NBA ostatnich lat. Thomas po udanej przygodzie w Washington Huskies został wybrany jako ostatni przez Sacramento Kings. Kluczową sprawą dla selekcji z niskim numerem był wzrost zawodnika. Popularny „I.T” mierzy zaledwie 175 centymetrów. Już w pierwszym sezonie pokazał, że zostawienie go na samym końcu loterii było wielkim błędem. Thomas to premierowy ostatni pick, który zdobył nagrodę dla najlepszego pierwszoroczniaka miesiąca. Znalazł również uznanie, otrzymując wyróżnienie do drugiego składu debiutantów.
Najlepszym okresem w karierze Thomasa był sezon 2016/2017, gdzie z dorobkiem blisko 29 punktów na mecz był jednym z czołowych graczy ligi. Reprezentując Boston Celtics został wybrany do All-NBA Second Team. Ponadto dwukrotnie wystąpił w Meczu Gwiazd NBA. W ostatnim sezonie rozgrywający nieskutecznie próbował wrócić do ligi. Zagrał w trzech spotkaniach New Orleans Pelicans, trenując wcześniej z reprezentacją USA, która w rezerwowym składzie (bez gwiazd NBA) walczyła w eliminacjach do FIBA AmeriCup.
2012 – Robert Sacre
Po pięcioletniej przygodzie na znanej polskim kibicom Gonzaga University, środkowego z ostatnim numerem wybrali Los Angeles Lakers. Wówczas towarzyszył im marazm, z którego długo nie mogli wyjść. Sacre w LA był przez cztery lata. Poza pierwszym sezonem na parkiecie spędzał średnio ponad piętnaście minut. Jego statystyki, podobnie jak gra ówczesnych Lakers, były jednak dalekie od zadawalających.
W lutym 2014 roku center był bohaterem przedziwnej akcji. Prowadzeni przez Mike’a D’Antoniego Lakers wyszli na starcie z Cleveland Cavaliers w ósemkę. Dwóch koszykarzy (Nick Young i Jordan Farmar) doznało kontuzji w trakcie gry, a Chris Kaman przekroczył limit fauli. Wkrótce to samo zrobił Sacre, ale wyjątkowo nie opuścił parkietu. Dlaczego? Klub z Los Angeles dysponowałby wówczas zbyt małą liczbą graczy. Zamiast wyrzucenia z boiska, sędzia dyktował faul techniczny.
Po przygodzie w zespole z Kalifornii, Sacre wylądował w Japonii. Tam do 2019 roku w spokoju zdobywał po kilkanaście punktów na mecz. W Kraju Kwitnącej Wiśni również stał się bohaterem kolejnej akcji. Tym razem za sprawą katastrofalnego występu w Konkursie Wsadów (film powyżej).
2013 – Janis Timma
To pierwszy w zestawieniu zawodnik, który nigdy nie zadebiutował na parkietach najlepszej ligi świata. Timma ma jednak za sobą wiele lat dobrej gry w Europie. Największe sukcesy odnosił po wyborze w drafcie przez Memphis Grizzlies (obecnie prawa do zawodnika posiada Orlando Magic). Reprezentując VEF Ryga dobrze spisywał się w lidze VTB, otrzymując nagrodę dla najlepszego młodego zawodnika. W następnych latach grał najpierw w Zenicie Sankt Petersburg, a później w euroligowej Baskonii, Olimpiakoskie i moskiewskich Khimkach, gdzie prezentował najlepszą dyspozycję. Barwy rosyjskiego zespołu przywdziewał jeszcze w ostatnim sezonie.
Skrzydłowy ma również za sobą dobrą grze w kadrze. Przez lata stanowił o sile reprezentacji Łotwy, rywalizując na dwóch ostatnich EuroBasketach czy turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Rio de Janeiro.
2014 – Cory Jefferson
Absolwent uczelni Baylor, której od nowego sezonu barwy przywdziewać będzie Jeremy Sochan, w NBA spędził nieco ponad półtora roku. Nie przebił się na dłużej ani w Brooklyn Nets, ani w Phoenix Suns. Znacznie więcej czasu spędził w D-League (obecnie G-League), gdzie brał udział w tamtejszym Meczu Gwiazd.
Ze średnim skutkiem Jeffersonowi wiodło się na europejskich parkietach. Zarówno w Olimpii Mediolan, jak i w Gran Canarii miał możliwość rywalizacji w Eurolidze. Podobnie jak w przypadku NBA, tak i tu nie zagrzał na długo miejsca. W ostatnich latach grał jeszcze w Chinach i Portoryko. Niedawno próbował sił w jednym z tryoutów BIG3 – ligi koszykówki trzy na trzy stworzonej m.in. przez znanego rapera Ice Cube'a.
2015 – Luka Mitrović
Skrzydłowy wchodził do europejskiej koszykówki jako część niezwykle utalentowanej serbskiej młodzieżówki. Pomimo wyboru w drafcie przez Philadelphia 76ers, nie dostał możliwości gry w najlepszej lidze świata. Przez wiele lat z sukcesami reprezentował Crvenę Zvezdę Belgrad, z którą trzykrotnie triumfował w Lidze Adriatyckiej. Ponadto czterokrotnie wznosił Puchar Serbii. W następnych sezonach grał między innymi w Niemczech, Hiszpanii oraz Izraelu. Po kilku latach przerwy, w czerwcu znów związał się z belgradzkim klubem.
2016 – Tyrone Wallace
Kariera obrońcy z Kalifornii na razie toczy się wyłącznie w obrębie Stanów Zjednoczonych. Nie oznacza to, że Wallace rozgościł się w NBA. W najlepszej lidze świata do tej spory spędził trzy niepełne sezony – dwa w Los Angeles Clippers i jeden w Atlanta Hawks. Wchodząc z ławki nie kreował zbyt wielkich liczb. Miał za to możliwość rywalizacji w playoffach NBA, gdy zespół prowadzony przez Doca Riversa mierzył się z Golden State Warriors.
Pomiędzy okresami gry w NBA, Wallace wielokrotnie występował w G-League. W ostatnim sezonie przywdziewał koszulkę Agua Caliente Clippers – filii Los Angeles na zapleczu najlepszych rozgrywek świata.
2017 – Alpha Kaba
Posiadający gwinejskie korzenie Francuz do draftu NBA zgłaszał się jako zawodnik serbskiego Mega Basketu – zespołu słynącego z dobrego wyszkolenia młodych graczy (to tam trafił teraz Aleksander Balcerowski). Choć został wybrany przez Atlantę Hawks, to z gry dla klubu ze stanu Georgia do tej pory nic nie wyszło. Kaba od kilku lat ma okazję do prezentowania umiejętności w EuroCupie. Rywalizował w nim przez dwa sezony z ASVEL-em Lyon-Villeurbanne, a ostatnio także z Nanterre 92. W drugim klubie występował w ostatnim sezonie, prezentując się z dobrej strony.
Kaba ma w dorobku zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Francji. Wiele wskazuje na to, że pomimo reprezentowania „Trójkolorowych” w rozgrywkach młodzieżowych, center dołączy do seniorskiej reprezentacji Gwinei. Mierzący 208 centymetrów gracz znalazł się na krótkiej liście powołanych na AfroBasket.
2018 – Kostas Antetokounmpo
Chyba nie ma fana koszykówki, który nie znałby tego nazwiska. Starszy brat bohatera został właśnie mistrzem NBA i MVP finałów. Co ciekawe, Giannis będzie ex-aequo drugim Grekiem, który założy mistrzowski pierścień. Dwukrotny najlepszy koszykarz sezonu zasadniczego nie ma nawet palmy pierwszeństwa w rodzinie. Pod tym względem z czwórki rodzeństwa (w Milwaukee gra również Thanasis, a w hiszpańskiej Murcii Alex) przoduje właśnie Kostas.
Absolwent uczelni Dayton został wybrany z ostatnim numerem draftu przez 76ers, lecz od razu powędrował do Mavericks. W Teksasie grał głównie w G-League. Na parkietach NBA wystąpił tylko dwukrotnie. Przez ostatnie dwa lata był zawodnikiem Los Angeles Lakers, lecz na tak zwanym „two-way contract” (zawodnik przebywa w filii zespołu w G-League, lecz na określony czas może zostać przeniesiony do głównej drużyny w NBA). To właśnie w barwach „Jeziorowców” zdobył mistrzostwo ligi. Choć nie zagrał ani minuty w finale, to w świetle przepisów może określać się mianem mistrza NBA. Od nowego sezonu Kostas wraca do Europy. Niedawno został ogłoszony zawodnikiem ASVEL-u.
2019 – Vanja Marinković
Kolejny Serb z bogatym dorobkiem młodzieżowym w zestawieniu. W przeciwieństwie do Mitrovicia, Marinković to „produkt” odwiecznego rywala Crveny Zvezdy – Partizana Belgrad. Mierzący 198 centymetrów obrońca do dorosłej koszykówki wchodził już jako seniorski mistrz kraju. Barwy „Czarno-Białych” reprezentował do 2019 roku, gdy zgłosił się do draftu.
Od dwóch lat prawa do zawodnika mają Sacramento Kings, jednakże Marinković cały czas pozostaje na Starym Kontynencie. Przez ostatnie dwa sezony był zawodnikiem hiszpańskiej Valencii, z którą rywalizował między innymi w Eurolidze. Choć nie osiągał wielkich liczb, to i tak w nadchodzącej kampanii będziemy mogli oglądać go na parkietach najlepszej ligi Europy. Tym razem jednak w koszulce Baskonii.
2020 – Sam Merrill
Merill ma za sobą cztery bardzo dobre sezony gry w Utah State University. Pomimo faktu, że w profesjonalnej koszykówce jest dopiero od roku, pochodzący z Salt Lake City 25-latek już zdążył zadebiutować w NBA. Po wybraniu przez Pelicans, Amerykanin został wymieniony do Bucks. Dla klubu z Milwaukee do tej pory zagrał 30-krotnie. W międzyczasie był odsyłany do G-League. Merill pierwszy sezon zakończył triumfem w NBA. Choć jego wkład w sukces Bucks był podobny do tego wniesionego przez Kostasa Antetokounmpo, to również może określać się mianem mistrza najlepszej ligi świata.