Na papierze trochę Californication, a trochę Wielkie piękno. Poza tym ciekawi nas, jak Żulczyk, który dotychczas celował w mroczne klimaty, odnalazł się w crossie komedii, dramatu i obyczajówki.
To może na początek przeklejmy informację prasową:
Główny bohater „Warszawianki” to postać złożona. Nieodpowiedzialny imprezowicz, przyjaciel wszystkich i seryjny uwodziciel. Jednocześnie zadręcza się nienawiścią do samego siebie, ograniczany przez rodziców, zaszufladkowany przez kulturę i czasy, które go stworzyły. To czterdziestolatek, który miał wszystko i wszystko utracił. Jest artystą, ojcem, wyrafinowanym kochankiem, nieskrępowanym facetem w pełnym zahamowań świecie. Ma inteligencję, humor, urok osobisty, jest duszą towarzystwa, przeżywa nieustannie rozliczne przygody. To czarujący „enfant terrible” z głową pełną marzeń i pisarz, którego opowieści skradły serca pokolenia X. Jednocześnie – niedojrzały mężczyzna, zmarnowany talent, słaby, zdezorientowany, lecz uczciwy. Otoczony kolorowym korowodem postaci miasta, przyjaciół, znajomych i kochanek.
Możemy sypać tu nawiązaniami do Californication, ale tak szczerze, to przed oczyma od razu stają nam powieści Leopolda Tyrmanda czy warszawscy bon vivanci z lat 60. Tym bardziej, że za kamerą stanie Jacek Borcuch, chyba najbardziej oldskulowy i stylowy z polskich reżyserów; znacie go m.in. z Wszystko, co kocham. To może być dobry portret współczesnych, wielkomiejskich 40-latków. W roli głównej pojawi się Borys Szyc, a poza nim na ekranie zobaczymy m.in. Jerzego Skolimowskiego, Zofię Wichłacz, Krystynę Jandę i Jana Peszka.
To już trzecia produkcja serialowa Żulczyka - wcześniej był współautorem Belfra oraz Ślepnąc od świateł. Ogromny sukces obu produkcji sprawił, że ten zaledwie 37-letni pisarz (tu pisaliśmy, czemu to najważniejszy twórca swojego pokolenia) jest wyjątkowo rozchwytywanym polskim scenarzystą. Tu też będzie hit? Nie znamy jeszcze daty premiery, wiadomo tylko, że Warszawiankę obejrzymy na HBO i HBO GO.