FUTBOLOWA GORĄCZKA #106. Manchester United zapędzony do narożnika. Brak przywódców i przewodników

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
cristiano ronaldo.jpg
fot. Daniel Chesterton/Offside/Offside via Getty Images

Za tydzień piłkarze Manchesteru United zagrają w Lidze Mistrzów z Atletico Madryt. W normalnych okolicznościach kibice z Old Trafford mogliby uznać to za wielkie wydarzenie, na które czekają z wypiekami na twarzy. Ale ostatnio Cristiano Ronaldo i spółka dostarczają im tylu cierpień, że w pierwszej kolejności muszą się martwić o ligowe punkty. Potknięcia z Burnley i Southampton mogą być bardzo kosztowne w kontekście rywalizacji o Top 4. Z obozu United co rusz wypływają niekorzystne informacje, Ralf Rangnick zdaje się nad tym wszystkim nie panować, a jeśli dorzucimy sprawę Masona Greenwooda, to mamy stan wrzenia.

Kiedy piszę ten tekst, do meczu z Brighton and Hove Albion pozostaje kilkanaście godzin. Bez względu na jego wynik można jednak stwierdzić, że operacja profesora Rangnicka na tym niezwykle skomplikowanym organizmie na razie nie daje pacjentowi wielkich nadziei. Bez złośliwości wymieniłbym dzisiaj kilka zespołów grających w Premier League piłkę, jakiej na Old Trafford mogą pozazdrościć. Jeden z nich gościł w Manchesterze w sobotę – Southampton. Drugi wpada właśnie dziś, we wtorek.

SILNI SŁABOŚCIĄ INNYCH

Szczęście Czerwonych Diabłów polega na tym, że inni także się potykają. Dlatego wciąż awans do Champions League jest możliwy. West Ham United może zagrać koncert, by nagle przewrócić się na prostej drodze. Na skórce od banana regularnie ślizga się ostatnio Tottenham, który chyba za wszelką cenę sam pragnie wypisać się z walki o czwarte miejsce. Wolverhampton zabraknie chyba doświadczenia i głębi składu. Arsenal wciąż nie jest na tyle stabilny, by iść jak po swoje. Zatem tak, możliwe, że się uda.

Manchester United
Roland Krivec/DeFodi Images via Getty Images

Zwolnienie Ole Gunnara Solskjaera miało być dla drużyny wstrząsem. Nadać jej nowy kierunek. Rangnick jawił się jako idealny kandydat na kilka miesięcy, zanim zabierze swoje rzeczy i przeniesie się do gabinetu dyrektorskiego, ustępując miejsca trenerowi z krwi i kości, z wielką charyzmą, zdolnego poukładać klocki od nowa.

63-letni Niemiec musi się jednak zmagać z potężną lawiną krytyki. Na razie nie potrafi bowiem uwolnić potencjału ofensywnego zespołu. Manchester United nigdy nie notował takiego regresu w kwestii zdobywania bramek. 14 goli w dziesięciu spotkaniach – daje to średnią 1,4 na mecz, czyni go więc najgorszym menedżerem, jaki pracował na Old Trafford w erze Premier League.

W OBRONIE MAGUIRE’A

Bolączki Manchesteru United są powszechnie znane, w największym skrócie określiłbym je jako „brak przywództwa i przewodzenia”. Ta drużyna ma w swoich szeregach paru zawodników, którzy mogliby być liderami, gdyby nie to, że są za bardzo skupieni na sobie. W efekcie finalnym dostajemy więc jedenastkę bez przywódcy. Dla mnie największym charakterem wykazuje się David De Gea. Jego powrót do bardzo wysokiej formy sprawia, że w ogóle mówimy jeszcze o United jako kandydatach do czołowej czwórki. Natomiast dramatycznie przebiega współpraca pomiędzy poszczególnymi formacjami. Defensywa zawsze jest gotowa wykręcić jakiś numer, pomoc zdecydowanie za mało kreuje, zaś armaty się zacinają, jak ostatnio Ronaldo.

Harry Maguire - Watford v Manchester United
Fot. Charlie Crowhurst/Getty Images

Nic dziwnego, że Rangnick jest tak często obwiniany za aktualny stan rzeczy. Niemiec nie prowadzi tego bolidu wprawnie i z odpowiednią prędkością. Ostatnio stwierdził, że piłkarzom przyda się praca z psychologiem – to pokłosie dwóch spotkań, w których prowadzili i ostatecznie zgubili punkty. Wycieki z szatni są dodatkowym problemem. Stawanie w obronie Harry’ego Maguire’a w roli kapitana nie jest najlepszym pomysłem.

BRAK KONCENTRACJI

Manchester United rozpoczynał ten sezon jako wicemistrz Anglii. Wynik osiągnięty za kadencji OGS trzeba uznać za naprawdę świetny. Dziś sytuacja jest dużo trudniejsza – piąte miejsce i sześć punktów mniej niż po 24 rozegranych spotkaniach w stosunku do poprzedniej kampanii. Do tego aż dwanaście goli strzelonych mniej niż przed rokiem i 32 stracone bramki, co jest jednym z najgorszych wyników United na tym etapie sezonu w historii ich występów w Premier League. Piłkarze Solskjaera i Rangnicka zanotowali w obecnych rozgrywkach pięć razy czyste konto. Tyle samo co ostatnie w tabeli Burnley...

Psycholog przyda się nie tylko do rozmowy o trwonieniu prowadzeń, ale ogólnie potrzebna jest mocna praca nad koncentracją. Manchester United to drużyna, którą bardzo łatwo zranić w końcówkach spotkań. Aż osiem bramek straconych w ostatnich dziesięciu minutach meczów to wynik, który nie przystoi drużynie chcącej uchodzić za doświadczoną i wyrachowaną.

STAŁE FRAGMENTY, CZYLI KATASTROFA

Drużyna jest zapędzona do narożnika i nieprzypadkowo użyłem tego w tytule, bo wstydliwa statystyka dotycząca rzutów rożnych to już ewenement na skalę światową. Jakim cudem piłkarze z Old Trafford nie wypracowali w tym sezonie schematu, jaki pomógłby im zaskakiwać przeciwników po dośrodkowaniach z kornerów? Jak to możliwe, że drużyna bijąca się o czołowe lokaty zdobywa po stałych fragmentach – wyłączając rzuty karne – zaledwie jedną bramkę?

Trzeba pamiętać, że ze względu na medialności bazę kibiców Manchester United to klub, który cały czas jest na świeczniku. Odbywające się tam ruchy ekscytują nie tylko fanów tego zespołu, ale również wrogie obozy, dla których każde potknięcie jest wodą na młyn. Tłuste lata, pełne sukcesów, były oczywistym powodem wzbudzania zazdrości, choćby w sąsiadach z Maine Road, a potem Etihad Stadium, doprowadzały do rozpaczy kibiców Liverpoolu. Dominacja w erze sir Alexa Fergusona to już jednak przeszłość. Próba odbudowania tamtej pozycji jest niezwykle bolesnym procesem.

KOLEJNE LEKCJE?

Powodów do rozpaczy jeszcze nie ma. Kiedy przyjrzymy się uważnie okresowi po Solskjaerze, widać słońce wychodzące zza chmur. To zaledwie jedna porażka na dwanaście rozegranych spotkań. Jasne – dużo pogubionych punktów w zremisowanych meczach, można jednak odnieść wrażenie, że malowany obraz jest dużo gorszy niż aktualna rzeczywistość wicemistrzów Anglii.

Rangnicka czeka do pokonania jeszcze kilka wysokich fal, później odda stery komuś innemu. Brak Ligi Mistrzów będzie oczywiście katastrofą i uczyni zadanie odbudowy nieco trudniejsze dla nowego menedżera. Latem trudniejsze może okazać się namawianie piłkarzy do przychodzenia na Old Trafford, choć i w taki scenariusz do końca nie wierzę – United jest tak potężną firmą, że duże nazwiska zawsze będą chciały tutaj grać.

Oczekiwania są olbrzymie, ale tak naprawdę klub, który od czterech sezonów nie wywalczył żadnego trofeum ma dziś inne cele niż jakiś puchar w gablocie. Sytuacja, która przez długie lata była niewyobrażalna, czyli martwienie się o to, czy drużyna wejdzie do Champions League, teraz jest czymś, do czego wszyscy w czerwonej części Manchesteru muszą się przyzwyczaić.

Praca do wykonania jest ogromna. Manchester United odpadł z krajowych pucharów na poziomie trzeciej i czwartej rundy. W Lidze Mistrzów nikt nie uznaje drużyny za faworyta dwumeczu z Atletico. W najbliższych kilku tygodniach Rangnicka i jego zespół czekają sprawdziany z Manchesterem City i Liverpoolem, które mogą się okazać wyjątkowo bolesne. Szczególnie, że obaj ci rywale zdobyli w tym sezonie Old Trafford. Styl, w jakim zrobili to zawodnicy Pepa Guardioli, na długo pozostawił poczucie wstydu. Cztery kontakty graczy United z piłką w polu karnym City w tamtym spotkaniu to liczba, która najlepiej obrazuje obecny sezon United.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.