W jego twórczości wszystko się zgadza - klimat, charyzma, oprawa muzyczna, teksty. A jednak jego najpopularniejszy numer na YouTube ma tylko 2,5 miliona wyświetleń - pisze Kamil Szufladowicz.
Każdy słuchacz muzyki ma takiego wykonawcę, którego uwielbia... jako jeden z niewielu. W moim przypadku byłoby to kilku artystów: JPEGMafia, Injury Reserve, JID… ale dziś nie o nich.
Po trzecim notowaniu Listy Przebojów newonce.radio (na którą możecie zagłosować pod tym linkiem) do poczekalni dorzuciliśmy kilka muzycznych nowości: Schoolboy Q i Travis Scott, Kaytranada, Lanek z Żabsonem, Smolastym i Kizownikiem, a także Kevin Abstract. Utwór Joyride był jednym z trzech numerów pierwszej części albumu Arizona Baby – najnowszego wydawnictwa Abstracta. Aktualnie jesteśmy po notowaniu numer 10, a Joyride ani razu nie zdobyło dostatecznej liczby głosów, by dostać się do pierwszej dwudziestki. Władza jest w rękach głosujących - i to jest najważniejsze, ale nie mogę pogodzić się z tym, że akurat ten człowiek pozostaje niedoceniony. Dlaczego powinien być?
Historia najpopularniejszego rapowego boy bandu jest… osobliwa. Abstract chodził do szkoły wraz z Ameerem Vannem, Jobą, Mattem Championem i Merlynem Woodem. W 2010 roku Kevin dodał post na forum KanyeLive, w którym szukał członków do swojego nowego zespołu AliveSinceForever. Zgłosiło się ponad 30 osób, a trzy lata później światło dzienne ujrzała EP-ka ASF EP. W 2014 roku chłopaki chyba zorientowali się, że z taką nazwą nie podbiją świata, dlatego postanowili zmienić ASF na Brockhampton. Kilka lat później boyband stał się światowym fenomenem, a Kevin był w dużej mierze odpowiedzialny za ten sukces. To on nadawał specyficzny feel serii Saturation, będąc propagatorem ideologii równości i otwarcie nawijał o swoim homoseksualizmie, problemach sercowych i społecznych. Kevin jest zarówno spoiwem, jak i niezwykle potrzebną wartością dodaną - do całokształtu dodaje otoczkę concious rapu. I to zawsze w bardzo przystępnym opakowaniu.
Takie posunięcia wymagają swego rodzaju odwagi – temat LGBT w hermetycznym środowisku hip-hopowym nadal spotyka się z piętnowaniem i niezrozumieniem. Weźmy na przykład numer JUNKY z Saturation II, gdzie Kevin sam sobie zadaje pytanie: Why you always rap about bein’ gay?, po czym od razu odpowiada: Cause not enough niggas rappin’ be gay. I w zasadzie na tym mógłbym zakończyć, bo to argument koronny, jednak przyjrzymy się także innym linijkom z tego samego numeru. I told my mom I was gay, why the fuck she ain't listen? / I signed a pub deal and her opinion fuckin' disappearin’ – katarktyczne przemyślenia wyrzucane na trackach? To dla Kevina nie nowość, bo robił to już na swoim solowym debiucie z 2016 roku, choćby w piosence Miserable America. My boyfriend saved me / My mother's homophobic / I’m stuck in the closet / I’m so claustrophobic – z podobnymi problemami zapewne boryka się bardzo wielu ludzi, a Kevin wyciąga do nich pomocną dłoń. I robi to ze stylem - w bardzo mocnym tekście, ze skrzętną metaforą, a do tego w akompaniamencie świetnego beatu opartego na prostym riffie gitarowym i wpadającym w ucho refrenem. A selekcja instrumentalna to kolejna kwestia, w której Abstract pokazuje, że jest przekotem.
Arizona Baby praktycznie nie ma słabych muzycznych momentów. Album rozpoczyna się nieco kakofonicznym, ale mocnym i bangerowym Big Wheels, które Kevin wyprodukował wraz z Romilem Hemnanim z Brockhamtpon i Jackiem Antonoffem. W końcówce pierwszego tracku przebija się już instrument, którego dźwięki będą wiodące w Joyride - świetna, jazzowa trąbka. Ciężki, prawie asłuchalny podkład z wbijającym się w bębenki uszne basem? Nie ma problemu. Minimalistyczny beat oparty o brzdąkanie na gitarze i nieprzeszkadzającą perkusję? Jak ryba w wodzie. Przez całą dyskografię rapera przewija się kilka producentów: wspomniani już Romil i Jack, bearface, Albert Gorfon, Joba, a sam Kevin od czasu do czasu doda coś od siebie. Zawsze klimatycznie, zawsze adekwatnie, zawsze w punkt.
W naszym rankingu pięciu najlepszych tekściarzy, którzy nie ukończyli jeszcze 25. roku życia musiał znaleźć się Abstract. Bycie dobrym tekściarzem to nie tylko zdolność do składania słów w odpowiedni sposób – to nie rzemiosło, a liryk nie pisze swoich numerów mechanicznie. Bycie dobrym tekściarzem to także poruszanie ważnych, drażliwych tematów, których większość nawet nie chce tknąć. To świeże spojrzenie, dobre podejście i odwaga. Tego w Kevinie zdecydowanie nie brakuje - pisaliśmy wówczas o raperze. Abstract od czasu do czasu potrafi rzucić ciekawą metaforą, swoje rymy zawsze składa zgrabnie, dobrze wpada w beat. Potrafi być storytellerem (Corpus Christi, Joyride), odnajduje się także w braggowym stylu (w Brockhampton), a do tego rzadko doświadczymy w jego tekstach kasztaniarskie wersy – to spore osiągnięcie. Powiedzieć, że Kevin doczeka się w końcu odpowiedniemu swojej twórczości poklasku, to jak wróżyć z fusów. Bo skoro do tej pory machina hype'u nie ruszyła z kopyta, to szanse niestety maleją. Mimo wszystko, moje kciuki za jego sukces są cały czas zaciśnięte.