Żeby sobie uzmysłowić, z czym mamy do czynienia, wystarczy przywołać scenę, w której komputerowy bobas-lalka wyjeżdża na platformie spod ziemi, by zaśpiewać dla tysięcy widzów na stadionie.
W 2017 roku do sieci trafił elektryzujący news: Rihanna zagra w nowym filmie Leosa Caraxa! Ją znacie doskonale, jego może niekoniecznie. Carax jest reprezentantem francuskiego kina nowofalowego, a konkretniej: jednym z przedstawicieli neobarokowców. To grupa reżyserów debiutujących w latach 80., którzy w kinie zrywali z dominacją fabuły na rzecz opowiadania obrazami. Ale nie jak w przysłowiowym filmie o facecie w łódce, a czerpiąc z popkultury wszelkiego sortu: od amerykańskich blockbusterów po reklamy TV.

Od razu wypada przywołać polityczną sytuację we Francji, która - przynajmniej częściowo - odpowiada za genezę neobaroku. Na początku lat 80. w kraju zaczęli rządzić socjaliści pod przywództwem Francoisa Mitteranda, a Francuzi przyjęli tę zmianę z zadowoleniem. Liczyli na to, że ich rządy znacząco poprawią poziom życia ogółu społeczeństwa. Tak się nie stało - socjaliści, wbrew wcześniejszym zapewnieniom, podnieśli podatki i zamrozili płace. Rozczarowani tą sytuacją artyści sięgnęli po kamery - wśród nich neobarokowcy: Jean-Jacques Baineix, Leos Carax i znany wam z Piątego elementu czy Leona Zawodowca Luc Besson. Kręcili filmy dla młodych i o młodych, często zagubionych, niepewnych jutra, metaforycznie lub dosłownie bezdomnych. Były autorskie, ale i bardzo nowoczesne, atrakcyjne wizualnie. Nikita, Wielki błękit, Metro, Zła krew, Księżyc w rynsztoku - to najbardziej znane tytuły.
W latach 90. Beineix stopniowo wycofywał się z kina, Besson przeciwnie - ruszył w objęcia filmu masowego, a Leos Carax powoli, na uboczu, kręcił kolejne wysmakowane filmy. Pod koniec dekady zrobił sobie długą przerwę, powracając w roku 2012 głośnym Holy Motors, oniryczną opowieścią o facecie, który zawodowo wciela się w innych ludzi, kradnąc ich tożsamość - na przykład wchodząc w postacie emigranta, ojca dziecka, który właśnie wraca z imprezy czy... zwariowanego skrzata. Publika była podzielona, bo ten film oglądało się jak sen, bez osi przyczynowo-skutkowej, za to z szeregiem dziwacznych postaci, które pojawiały się znienacka - i równie znienacka znikały.
Tak samo, jak zniknął Carax, zgarniając uprzednio za Holy Motors parę ważnych nagród - w tym wyróżnienie na festiwalu w Cannes. Ale już od plus minus 2016 roku zaczęło się mówić o tym, że Francuz po raz pierwszy kręci film anglojęzyczny. I tu pojawia się Rihanna - to ona miała wystąpić w Annette i wcielić się w główną rolę żeńską. Co więcej, Carax napisał jedną ze scen specjalnie pod RiRi; miała wystąpić i zaśpiewać wraz z główną bohaterką filmu, tytułową Annette. Ale skoro Rihanna odmówiła, to i scenę trzeba było wyciąć ze scenariusza.
Piszemy o śpiewaniu, bo Annette jest musicalem. I pewnie w tym momencie część widzów mocno się zjeży, bo wiadomo, jak bardzo polaryzujący to gatunek. Więcej - jest musicalem balansującym na granicy kiczu, a czasem nawet przekraczającym tę linię.
Czego u Caraxa nie ma? Kochankowie, którzy śpiewają podczas seksu. Sceny musicalowe podczas morskiego sztormu. Kukła bobasa, która robi tu za żywe dziecko. Żywe, chociaż w rzeczywistości sztuczne, bo o to prawdopodobnie chodziło reżyserowi, sięgającemu po metaforę bezwolnej lalki jako dziecka, wyrosłego na chorych ambicjach rodziców. Cała historia w Annette jest w gruncie rzeczy prosta - para kochanków, komik i wokalistka, doczekali się dziecka o anielskim głosie. Głosie, na którym można zarobić potężne pieniądze... Ale nie ogląda się tego dla fabuły, ale pojedynczych scen i ogólnego poczucia kina przesytu. To jest film, który przytłacza, często męczy - żeby nie było, nie tylko zwykłych widzów, ale także krytyków; Nicholas Barber z BBC napisał po premierze w Cannes, że jest to projekt jednocześnie odważny i pełen pasji oraz... żenujący. Na pewno Annette wystawia na próbę nasze przyzwyczajenia co do formy filmu kinowego. Natomiast nie można jej odmówić autentycznie świeżego głosu. Nawet u nas w redakcji mocno pospieraliśmy się o ten obraz.
Zgoda zapada tylko przy ocenie głównej roli Adama Drivera, który jako ucieleśnienie toksycznej męskości wypada brawurowo, śpiewając swoje partie tak, jakby od tego miało zależeć jego życie. Partneruje mu Marion Cotillard (warto dodać, że po Rihannie jej rolę odrzuciły także Rooney Mara i Michelle Williams) oraz pamiętny z roli Howarda Wolowitza w The Big Bang Theory Simon Helberg. Mocno widać po nim dystans, z jakim podszedł do tego tytułu; Helberg totalnie bawi się swoją kreacją, spuszczając odrobinę powietrza z momentami mocno pretensjonalnego balonu, jaki nadmuchał Leos Carax. Za muzykę (i, co ciekawe, scenariusz) odpowiadają członkowie kapeli Sparks, powstałej jeszcze w latach 60., żeniącej popowe piosenki z muzyką eksperymentalną. Jeśli zastanawiacie się, jak może brzmieć ostentacyjnie nieprzebojowy pop, to odpowiedź znajdziecie na soundtracku do Annette.
Film od dziś można oglądać na ekranach kin w całej Polsce, a newonce jest jego patronem medialnym.
