Kim jest Mercedresu? Poznajcie najstarszego debiutanta spod szyldu Asfalt Records

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
mercedresu.jpg

Refren Uciułanego giecika znają wszyscy miłośnicy dobrego, krajowego rapu o zapachu Holandii. Jednak stosunkowo nieliczni pamiętają, że Dresu w historii zapisał się nie tylko tą nośną, toastowaną ósemką.

Mimo że polska scena dacehallowa przeżywała swego czasu okres sporej prosperity i kreatywności, to podobne rytmy - dokładnie tak samo, jak na Jamajce - balansowały zawsze u nas na cienkiej granicy smaku i tandety. I o ile do wczesnych nagrań Bass Medium Trinity, Geto Blasta czy Zjednoczenia mamy do dziś spory sentyment, to spośród ówczesnych nawijaczy dosłownie garstkę wspominamy wciąż z nostalgią. Tacy Pablopavo i Junior Stress są wciąż aktywni i konsekwentnie zmierzają w obranych przez siebie kierunkach, ale Mercedresu zamilkł ponad dekadę temu. O tym, że w ogóle zamierza on jeszcze kiedyś coś nagrać przypomniała nam dopiero deklaracja Asfalt Records, że już niedługo ich nakładem ukaże się pierwszy solowy album tego szalonego toastera. Toastera, który podobnie jak dwóch wspomnianych deejay’i - jak na Karaibach zwykło nazywać się MC’s - miał zawsze mocne podwórkowe korzenie i sporo koneksji w hip-hopowym światku. Był najprawdziwszym rude boy’em znad Wisły, który swój język ekspresji znalazł gdzieś pomiędzy Jamajką i Wielką Brytanią.

Dresa po raz pierwszy usłyszeliśmy w 2000 roku na będącej swego rodzaju wizytówką nieznanej wcześniej szerszym gremiom słuchaczy krakowskiej sceny rapowej kompilacji KRK Rap Atak. I to właśnie on - zaraz obok Intoksynatorów i Firmy - najmocniej przykuł naszą uwagę. Wraz ze swoim macierzystym składem Czarno na białym (a także solowo) pośród wszystkich tych ulicznych MCs wyróżniał się swoim melodyjnym, raggamuffinowym flow, za pomocą którego przedstawiał odbiorcom podobne do innych osiedlowe zasady i awanturnicze opowiastki z nocnego życia grodu Kraka. Przywodząc na myśl dużo późniejszą i odmienną w swoim śpiewnym, hardkorowym podejściu - a jednak nieco podobną - manierę Hinola z Polskiej Wersji, budował most pomiędzy dancehallem i ciemną stroną krajowego rapu, pokazując też słuchaczom rudeboyowskie korzenie takiego sposobu nawijania na Jamajce czy w UK. Prędko więc poza swoimi kamratami z KRK - od szlagierowego Co wy wszyscy chcecie robić tu? Intoksynatorów, po stosunkowo mało znany dubplate dla DJ’a Krime’a - Dresu zaczął nagrywać z Fusznikiem, WWO czy Vieniem i Pelsonem. W 2004 roku te rapowe koneksje zaprowadziły go do Trójmiasta, gdzie wspólnie z reprezentantami JWP, Deluksów i INS rejestrował klasyczny krążek Północ Centrum Południe. Krążek, który w pamięci wielu - poza świetnymi, progresywnymi bitami Kuby O. i Waca, a także charakterystycznymi stylówami wszystkich raperów - zapisał się w ogromnym stopniu właśnie za sprawą jednego refrenu i dwóch zwrotek Dresa.

Ej, ej, niby, że co? niby, że jak? / Winny, bo inny od innych chłopak / Niby że kto? niby, że gdzie? / Wszędzie to samo pada podejrzenie / Mówią - Jezus Maria, ten Dresu to wariat / Pierdoli sąd, koszary i komisariat / Podejrzany, to marihuany fanatyk / Pyk, mig, mam już swój stereotyp / Szufladki są modne, więc zgodnie z planem / Jestem erotomanem, narkomanem, chuliganem / A za luźne ubrania różne szykanowania / Nie wpuszczania do barów, aresztowania przez chamów / Tych, dla których ja, ty, my to wcielania złych / Mam dość słyszenia z pustych dyni opinii ich - nawijał krakowianin w numerze Podejrzani, a my - choć już wcześniej czuliśmy się jego osobą mocno zaintrygowani - zaczęliśmy wówczas wyczekiwać jego solówki. Zamiast niej dostaliśmy jednak w przeciągu minionej dekady tylko jeden numer na płycie producenckiej Dreadsquadu i krótki feat na Klasyku Bez Cenzury. I choć na krążących z ręki do ręki plikach dotarły do nas jeszcze w międzyczasie różne starsze, luźne nagrywki Dresa, w których przerabiał on na przykład Sutrę Sistars śpiewając w refrenie, że: jeżeli futra nie ma, ja nie przestaję jebać, to jego samego w tym czasie widywaliśmy tylko na mistrzostwach DJskich IDA, które przez lata prowadził. A także w krakowski klubie Qushi, w którym był managerem . Biorąc więc poprawkę na jego doświadczenie, charakterystyczną manierę wokalną i szerokie horyzonty pogłębiane jeszcze we wspomnianym Qushi, który przez lata tętnił głównie elektronicznymi brzmieniami, gdy 2 lata temu Asfalt Records ogłosiło wydanie jego pierwszego solowego krążka, zaczęliśmy go wypatrywać ze sporą niecierpliwością.

I choć nieraz już zdążyliśmy na przestrzeni tego czasu powątpiewać w to, czy ta płyta kiedykolwiek wyjdzie, to wszystko wskazuje na to, że jednak tak. 1 stycznie na kanale Asfalt Records ma się bowiem pojawić kolejny klip Dresa i przy tej okazji zostanie również odpalony preorder albumu Murdrera Jeden. Dwa dotychczasowe, zapowiadające ten longplay single jakoś szczególnie nas nie porwały, ale wciąż jesteśmy zaintrygowani tym, co ten weteran krakowskiej sceny może nam pokazać. O ile bowiem szereg staroszkolnych MC's w obliczu skillsów aktualnej śmietanki rodzimej rap-gry wypada dosyć słabo, to podobna raggamuffinowa maniera nie zestarzała się tak dojmująco, jak częstochowskie wersy na czasownikach. A po sukcesach takich crossoverowych projektów jak Major Lazer, być może jest wręcz bardziej popularna niż wcześniej. No i materiał sygnuje swoim logiem label, którego… nigdy byśmy o to nie podejrzewali, dlatego na 15 stycznia - kiedy to swoją premierę będzie miał ten album - czekamy ze sporą niecierpliwością.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.