Lovro Majer bawi się we Francji. Chorwatom wyrósł klon Luki Modricia

Zobacz również:Bolesne nauki polskich bramkarzy w Ligue 1. Pomyłki Bułki i Majeckiego
Lovro Majer - Rennes
Fot. James Holyoak/MB Media/Getty Images

Akademia Dinama Zagrzeb to jest potęga. Puścili w świat Modricia, Gvardiola albo Kovacicia, a teraz reklamę robi im Lovro Majer, pomocnik Rennes. Z dala od reflektorów topowych lig rośnie Pan Piłkarz. Ma 24 lata, lewą nogę z jedwabiu i wizję gry, która automatycznie każe porównywać go do wirtuozów środka pola.

Ta fotka będzie przypominana tysiące razy. Majer jako dzieciak wyprowadzał kiedyś na boisko wyższego o dwie głowy Lukę Modricia w meczu Dinama Zagrzeb. Po latach obok powtórzyli zdjęcie, tyle że stojąc w szatni reprezentacji Chorwacji. Dzieli ich 13 lat, ale nawet sam piłkarz Realu mówi, że kadra jest zabezpieczona. Ma już następcę, a to naprawdę duże słowa, biorąc pod uwagę klasę i dorobek Modricia.

Polscy kibice z nazwiskiem Majer mogli zaznajomić się już podczas meczu Legii z Dinamem Zagrzeb w sierpniu minionego roku. Wystarczyło popatrzeć, kto kreuje grę Chorwatów. Wszystkie ataki rozpoczynały się od piłkarza z numerem „10” na plecach. Bo tak właśnie gra Majer — szybko doskakuje do rywala, wygrzebuje mu piłkę spod nóg i natychmiast pcha grę do przodu. W sobotni wieczór dał koncert na Roazhon Park w meczu z Saint-Etienne (2:0). Nie dość, że co chwilę serwował nieszablonowe rozwiązania, to jeszcze wpakował dwa gole. Nie było w tym sezonie bardziej dobitnego meczu podkreślającego jego jakość, choć już jesienią w pierwszym spotkaniu z Saint-Etienne zaliczył trzy asysty.

Majer jest w Rennes od końca sierpnia, początek sezonu zabrały mu kontuzje, ale od października gra wszystko i natychmiastowo dostosował się do trudnej Ligue 1. O Francji często mówi się, że jest wymagająca pod względem taktycznym i fizycznym. Swoje też robi adaptacja z barierą językową. Ale tutaj w ogóle to nie zaistniało. Każdy kolejny miesiąc przynosi nam lepszą wersję Majera — w tej chwili ma 5 goli i 8 asyst. Przede wszystkim fantastycznie gra całe Rennes, więc Chorwat jako serce tej maszyny wydaje się jeszcze bardziej podkreślać swoją wartość.

Dla klasycznego widza piłki Ligue 1 nie jest pewnie ligą pierwszego wyboru, ale jeśli ktoś z ciekawości chce spędzić wieczór z Francja, to koniecznie musi zobaczyć drużynę Bruno Genesio. Rennes aż dziewięć meczów w tym sezonie kończyło z co najmniej czterema golami. Strzelili już 77 bramek, co jest siódmym wynikiem w pięciu topowych ligach obok takich zespołów jak Liverpool, Bayern albo City. To jest naprawdę przegląd nieoczywistych graczy, którzy z jakichś względów są unikalni. Prawy obrońca Amari Traore zaliczył już 10 asyst i biega tak jakby połykał przestrzeń. Benjamin Bourigeaud za chwilę pewnie pójdzie do Serie A, gdzie klubu szuka mu Federico Pastorello. A obok jest kapitalny Martin Terrier, strzelec 21 goli, który w każdym innym kraju niż Francja od razu trafiłby do reprezentacji.

Majer ma z kim grać, ewidentnie bawi się na boisku. Jego byli trenerzy z Lokomotiwu Zagrzeb mówią, że od zawsze był inny niż wszyscy. Grał lewą nogą, ale jednocześnie był praworęczny. Narzekano na niego, że mało biega, a on już jako nastolatek potrafił tłumaczyć trenerom, że doskonale wie jak się poruszać po boisku, by maksymalizować zysk. W ostatnim roku cztery razy zagrał w reprezentacji Chorwacji i już ma dwa gole, strzelone w towarzyskim meczu z Maltą. Fani Rennes nie mają wątpliwości: to jest nowy maestro Ligue 1 i od razu narasta strach, że latem przyjdzie ktoś większy i go sprzątnie. Już teraz plotkuje się o Tottenhamie.

Rennes oczywiście walczy o Ligę Mistrzów. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ekipie z Bretanii uda się zająć trzecie miejsce i zagrać w eliminacjach. Wielka scena w Europie mogłaby przekonać Chorwata, by jeszcze mocniej zapuścić korzenie we Francji. Na razie ambitnie uczy się francuskiego. To kolejna rzecz, którą zaimponował fanom: jest skromny, pilnie się uczy, a potem wychodzi na boisko i gra najpiękniej ze wszystkich. Rennes wygrało los na loterii, latem ubiegając Marsylię, Eintracht i Fiorentinę. Zapłacili 13 mln euro, a teraz mogą wyciągnąć trzy razy więcej. Rekord Ousmane’a Dembele, sprzedanego do BVB za 35 mln euro spokojnie jest do łyknięcia.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.