Łukasz Fabiański o pasji Davida Moyesa, fenomenie Tomasa Soucka i mediach społecznościowych (WYWIAD)

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Łukasz Fabiański.jpg
fot. Tim Goode - Pool/Getty Images

Nie gramy może efektownej piłki, ale jesteśmy efektywni. Mamy dobre stałe fragmenty. Podoba mi się to, w jaki sposób reagujemy na porażki. Chcemy być trudnym przeciwnikiem. Chodzi o to, żeby po meczach z silnymi rywalami nie mieć do siebie pretensji – mówi w rozmowie z newonce.sport Łukasz Fabiański, którego West Ham United rozgrywa bardzo dobry sezon.

Łukasz Fabiański zbliża się do setki występów ligowych w barwach West Hamu United. 35-letni Polak strzeże bramki Młotów już 2,5 roku, ale dopiero teraz może wreszcie poczuć komfort gry o coś większego niż tylko utrzymanie. 55-krotny reprezentant naszego kraju opuścił w tym sezonie ligowym w Anglii tylko jedno spotkanie, z Evertonem. U Davida Moyesa jest jednym z najważniejszych zawodników. Już poprzednia kampania pokazała, że bez naszego rodaka WHU nie jest tym samym zespołem. Kiedy Łukasz nie mógł wystąpić, a stało się tak 13 razy, ekipa z Londynu przegrała 9 spotkań.

PRZEMYSŁAW RUDZKI: Macie już tyle punktów, ile zdobyliście w całym poprzednim sezonie. Mam wrażenie, że wreszcie to jest West Ham United, jakim miał być, kiedy do niego przychodziłeś.

ŁUKASZ FABIAŃSKI: Przede wszystkim jest duża różnica, w stosunku do poprzedniego sezonu, jeśli chodzi o samopoczucie. To duży pozytyw, kiedy jesteś zwolniony z myślenia o utrzymaniu w lidze, z tej całej presji. Jeden ciężar nam odpadł, ale przyszedł inny, który jest fajny – wiąże się z tym, że nie mamy zamiaru zadowolić się obecnym stanem i ugrać jak najwięcej.

David Moyes jest w WHU drugi raz i odnoszę wrażenie, że to znów jest ten menedżer, którego oglądaliśmy w Evertonie przed laty. Udowodnił, że przedwcześnie świat piłki spisał go na straty.

Podobieństw do tamtego Evertonu jest dużo, wiem o czym mówię, bo miałem okazję grać przeciwko nim. To dokładnie takie same cechy zespołu – ciężka praca na boisku w każdym meczu, sposób przygotowania się do kolejnego spotkania, personalia, a co za tym idzie transfery, w których chodzi o to, żeby mieć w kadrze ludzi gotowych na ciężką pracę, walczących. Ale – podobnie jak tamten Everton – mamy również dużo jakości piłkarskiej. Na początku swojej drugiej przygody z West Hamem, David Moyes powiedział, że chce najpierw zbudować nas fizycznie, wprowadzić na wyższy poziom. I nie chodziło nawet o liczbę przebiegniętych kilometrów, ale pressing, sprinty, intensywność gry.

Kiedy patrzę na grę innych drużyn, porównuję ich z nami, to muszę przyznać, że w każdym spotkaniu czuliśmy się dobrze fizycznie. Nie gramy może efektownej piłki, ale jesteśmy efektywni i trudni do pokonania. Mamy dobre stałe fragmenty, zarówno te w ofensywie, jak i w defensywie – kiedy musimy bronić się przed rzutem rożnym czy wolnym przeciwnika. Gramy po prostu pod nasz potencjał ludzki.

Fabianski-Trent-alexander-arnold-e1582920989994.jpg

Żałujecie, że nie udało się pokonać Liverpoolu? Mistrz jest ostatnio w dołku. Pierwsza połowa wskazywała, że to może być wyrównane spotkanie, w drugiej już nie było wątpliwości.

Ten mecz nam nie wyszedł, pierwsza połowa też nie była najlepsza. Pojawiało się dużo nerwowości w decyzjach, mało spokoju w rozegraniu. Nawet jeśli porównamy ten mecz z przegranym spotkaniem w Pucharze Anglii przeciwko Manchesterowi United, to w nim złapaliśmy z upływem minut niezły rytm. Może podświadomość zadziałała? Że mierzymy się z mistrzem Anglii, który jest po dobrym meczu z Tottenhamem? Podoba mi się jednak to, w jaki sposób reagujemy na porażki. W kolejnym spotkaniu mierzyliśmy się z Aston Villą i to był jeden z naszych najlepszych występów w tym sezonie. Wygraliśmy, nie pozostawiając wątpliwości.

Patrzę na wasz kalendarz, a tam, po poniedziałkowym starciu z Sheffield United: Manchester City, Leeds United, Manchester United, Arsenal. Co na koniec marca, po tych meczach, uznacie za sukces?

Utrzymanie się czubie tabeli, w okolicach miejsca, w którym znajdujemy się teraz. No i bycie trudnym przeciwnikiem. Chodzi o to, żeby po meczach z silnymi rywalami nie mieć do siebie pretensji, na to teraz zwracamy uwagę.

Pracowałeś z Arsene’em Wengerem, który pobił rekord pod względem liczby meczów w Premier League w roli menedżera, 828 spotkań, teraz z Davidem Moyesem, Szkot zbliża się do meczu numer 600. Widzisz podobieństwa wynikające z tego doświadczenia?

Na pewno takie, że obaj mają pozytywnego fioła na punkcie piłki. Moyes każdego dnia cieszy się tym zawodem, jest zaangażowany, dyskutuje, myśli nad rozwiązaniami, ma żyłkę zwycięzcy, ciągle chce osiągać dobre wyniki. Na pewno nie jest wypalony. Wenger był taki sam. Obu łączy to, że zależy im na rozwoju nie tyle samej drużyny, co klubu, jako organizacji. Wenger chciał, żeby ośrodek treningowy był na najwyższym poziomie, Moyes ma to samo. Stara się też analizować inne rynki transferowe, niż te najbardziej oczywiste, typu Niemcy, Włochy, Francja. Stąd na przykład pozyskanie Tomasa Soucka czy Vladimira Coufala.

Mówiłeś trenerowi, że Polska leży bardzo blisko Czech?

Powiem tylko tak: parę rozmów na ten temat odbyłem i szkoda, że się nie udało.

W zespole, który w poprzedni weekend zagrał przeciwko Fulham, byłeś jedynym zawodnikiem ściągniętym do klubu przez Manuela Pellegriniego. Podczas jego rządów West Ham wydał na transfery 200 milionów funtów i z pewnością nie należałeś do najdroższych graczy.

W zasadzie zacząłem rozmawiać z West Hamem jeszcze za pierwszej kadencji Moyesa, potem doszło do zmiany menedżera, ale na szczęście Pellegrini został przy pomyśle wystawiania mnie w bramce. Co można powiedzieć – to właśnie Premier League, duży przemiał na krótkim odcinku czasu. Moyes pracuje inaczej, zerka, jak już mówiłem, na inne rynki, także w kierunku Championship, Pellegrini szukał innych zawodników. Ja się cieszę, że w tym trwam.

Czujesz się jak nestor tego zespołu? Na przykład kiedy przychodzą nowi piłkarze, to jest szacunek?

Koledzy czasem się śmieją, że jestem dziadzia. Że jestem częścią sztabu szkoleniowego, nawet bardziej niż zespołu, bo więcej czasu spędzam na rozmowach z trenerami niż piłkarzami. Wielu chłopaków, jak Tomas czy Vlad, przychodzą i pytają o różne rzeczy, na przykład o realia życia w Anglii. Ale bywam też obiektem żartów – kiedy doznałem drobnego urazu przed meczem z Evertonem, śmiali się w szatni, że robię sobie co chcę i wybieram mecze. To normalna szyderka w piłce.

Jesse Lingard. Czytałem o tylu nazwiskach, jakie miały pojawić się w West Hamie, a tymczasem przyszedł on. Odrzucony właściwie z Manchesteru United, szukający sobie na nowo miejsca w angielskiej piłce. Byłeś zdziwiony?

Nawet trudno było mi mieć jakiekolwiek zdanie na jego temat, bo rzadko grał w United i nie można go było oglądać. Wiedziałem, że nie zawsze przyczyny sportowe decydują o tym, że ktoś jest „kasowany”. Podchodziłem więc do tego spokojnie. Pamiętałem Lingarda z meczów reprezentacji Anglii i uznałem, że skoro był częścią takiej drużyny na udanym mundialu, to nie może być złym piłkarzem. A potem zobaczyłem go na treningu. W gierce wewnętrznej. Spokój, jakość, zwalnianie tempa, co jest na jego pozycji bardzo istotne. Umiejętności strzeleckie. Na wszystkich nas od razu zrobił pozytywne wrażenie i w debiucie z Aston Villa to pokazał, strzelając dwa gole.

Lingard to najlepszy przykład tego, że media społecznościowe, zamiast zbudować ci bazę fanów, mogą cię pociągnąć w dół. Bo był moment, w którym piłkarz Manchesteru United częściej wrzucał posty na Instagram, niż strzelał gole. I to go pogrążało. Może twój brat poprowadzi mu konto i pokażecie jak się to robi – trening, zapowiedź meczu, spokój.

(śmiech) Media społecznościowe to jest temat-rzeka i spory problem. Ludzkie ego potrzebuje social mediów, by zaistnieć, być połechtane, nakarmione, przez co łatwo stracić kontakt z rzeczywistością. Musisz umieć to rozgraniczyć. W zawodowej piłce jest ogromna presja, wszystko co zrobisz może ci być wypomniane po jakimś czasie. Kiedy jesteś młodym zawodnikiem, każdy chętnie poklepie cię po plecach, ale spokojnie, poczekają aż się potkniesz. Media społecznościowe trzeba umieć wykorzystywać w rozsądny sposób.

lukasz fabianski.jpg
fot. Jan Kruger/Getty Images

W Anglii sporo się o teraz pisze i mówi o mediach społecznościowych, szczególnie w kontekście rasizmu. Akcja Black Lives Matter jest kontynuowana, ale mam wrażenie, że to coś takiego, co spowszedniało. Dobra, klękamy, wstajemy, gramy, a w mediach społecznościowych piłkarze wciąż dostają za kolor skóry. Przykładów jest mnóstwo – Raheem Sterling, Wilfred Zaha, Alex Tuanzebe.

Antonio Ruediger powiedział, że wielkie koncerny nic z tym nie zrobią, bo zależy im na posiadaniu jak największej liczby użytkowników i kont, mają z tego korzyści. To w ogóle jest śmieszne, że żyjemy w takich dziwnych czasach, gdy wszyscy potrzebują coraz więcej naszych danych, w pandemii to się jeszcze nasiliło, z drugiej zaś strony media społecznościowe nie robią tego w ogóle. W tym wszystkim mamy jeszcze Donalda Trumpa, który zaczął świrować na Twitterze, to go wyciszyli. Mamy szkolenia, głównie przed sezonem, a dotyczą treści zamieszczanych w sieci. Oczywiście nie muszę mówić, że najlepiej, jeśli to byłoby zdjęcie z treningu, coś neutralnego. Swoboda osób publicznych jest coraz mniejsza.

Premier League z jednej strony chce piłkarzy, którzy mówią praktycznie tak samo, zdaniami odlanymi od formy, z drugiej jednak, kiedy pojawia się na horyzoncie ktoś ciekawy, kto potrafi ładnie składać zdania i wnosi świeżość, jak ostatnio James Maddison, następuje pobudka: „O, a moglibyście też być tacy fajni!”

Generalnie zaleca się nam, żeby być ostrożnym, nie dać się ponieść, no i wypowiadać w pozytywnym świetle.

Miałeś kiedyś kłopoty z tytułu tego, że coś powiedziałeś?

Raz, coś o kontrakcie z West Hamem, usłyszałem wtedy, żebym takie rzeczy wcześniej konsultował.

Fabianski.jpg

Zapomniałbym, jak tam nowy kontrakt?

(śmiech) Myślę, że blisko. Ja sobie spokojnie gram i koncentruję się na piłce, a wtedy reszta rzeczy szybko przyjdzie.

Opowiedz o fenomenie Tomasa Soucka. Facet wszedł do Premier League i robi sobie, co chce. W Czechach jadłby sobie sałatkę ziemniaczaną, ale skoro jest w Anglii i trzeba w święta grać, to trudno, on zagra. Nie da się go nie lubić.

Bardzo fajny chłopak, złapaliśmy dobry kontakt, nasze partnerki również. Pracowity i przede wszystkim prawdziwy. Nigdy nie narzeka. Zna swoje słabe strony, ale ma też świadomość tych mocnych. Nasz trener Stuart Pearce powiedział, że gdyby West Ham miał jedenastu Soucków, nie musieliby nic robić. Bo faktycznie nie ma potrzeby, by zwracać mu uwagę, prosić o coś, zawsze jest na odpowiednim poziomie. Dostaliśmy statystyki z meczu w FA Cup – przebiegł niecałe 18 kilometrów. Następny zawodnik miał 14.

Soucek to twarz nowego West Hamu, który niedawno porklamował David Moyes. Ale gdybym miał określić wasz zespół najkrócej jak się da, powiedziałbym chyba, że to drużyna, która niczego nie może być pewna. Nawet zwycięstwa nad Sheffield United w poniedziałek.

Bo to prawda. Patrząc na ich dyspozycję w ostatnim czasie, będzie ciężko. Zupełnie inaczej gra się z drużynami walczącymi o życie, tak jak z Fulham. Było widać, że są ambitni, mocno pracują na wynik. Czeka nas trudny mecz.

Paulo Sousa dzwonił?

Mieliśmy grupowe spotkanie i z tego co nam przedstawił w niedługim czasie spotkamy się ponownie, pogadamy o drużynie, ale tez pewnie o sytuacji z bramkarzami.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.