Trudno było mu się odkleić od tamtej historii, zabawnej i jednocześnie żenującej. Znany piłkarz, sportowy samochód, strój bałwana i kosztowny w skutkach wypadek. Michail Antonio dobrze pamięta, co stało się w święta Bożego Narodzenia 2019 roku. Ale od tamtej pory gwiazdor West Hamu United robi wszystko, by mówiono o nim już tylko dobrze.
Gol z West Bromwich Albion, a kilka dni wcześniej trafienie w spotkaniu przeciwko Burnley – Antonio, pod nieobecność sprzedanego do Ajaxu Amsterdam Sebastiena Hallera, ciągnie Młoty w ofensywie, ale śmiało można uznać, że to żadna nowość. Szósty sezon Anglika w londyńskim klubie może być owocny – WHU w środowy wieczór na swoim boisku odniósł dziewiąte ligowe zwycięstwo w tej kampanii Premier League i ma ochotę na więcej. Antonio ma już w CV 41 goli w koszulce The Hammers, co stawia go w jednym szeregu z legendami klubu – Paolo Di Canio, Markiem Noble’m i Carltonem Cole’m – tylko ta trójka zdołała wcześniej dobić do czterech dych trafień dla West Hamu w erze Premier League. Więcej niż nieźle, jak na piłkarza, który pięć lat temu trafił do wschodniego Londynu z Nottingham Forest za 7 milionów funtów – transfer, jakich wiele w angielskiej lidze.
LIS POLA KARNEGO
Antonio, zanim jako bałwan wjechał ludziom do ogródka Lamborghini Huracanem wartym 210 tysięcy funtów, był bardzo solidnym ligowcem, niekiedy znacznie wyrastającym ponad przeciętność.
W klubie wszyscy są mu wdzięczni za to, że szczyt formy złapał w poprzednich rozgrywkach w końcówce, gdy West Ham potrzebował punktów jak tlenu, by pozostać w Premier League. Jego cztery gole z Norwich City nawiązywały do wyczynu Davida Crossa, który w koszulce Młotów zrobił to samo w 1981 roku, przeciwko Tottenhamowi.
Nikomu oczywiście nie przeszkadza fakt, iż Miki, jak mówią w szatni na Anglika, jeśli już trafia, to tylko z szesnastki. Jest klasycznym lisem pola karnego, tutaj czuje się znakomicie – bez względu na to, czy trzeba skończyć akcję głową (to jego specjalność zakładu), czy przewrotką, czy może wślizgiem. „Fox in the box” – Anglicy tak mówią o tego typu graczach. Antonio znalazł się w doborowym towarzystwie takich specjalistów: Tima Cahilla, czyli byłego gracza Evertonu, Javiera Hernandeza, który strzelał w ten sposób gole dla Manchesteru United, obecnego napastnika Manchesteru City – Gabriela Jesusa i króla stałych fragmentów, Johna Terry’ego.
Poprzedni sezon zakończył z przytupem – misja ratowania West Hamu powiodła się, Antonio zdjął strój bałwana i założył pelerynę Supermana. Kończył go jako najlepszy snajper drużyny, oddał najwięcej strzałów, wykonał najwięcej dryblingów i zdobywał bramkę średnio co 107 minut. W lipcu zasłużenie zgarnął statuetkę dla zawodnika miesiąca. W obecnych rozgrywkach ma na rozkładzie Arsenal, Leicester City, Manchester City, Burnley i teraz West Brom. A to z pewnością nie koniec.
PROSZĘ NIE ROBIĆ ZDJĘĆ!
Sprawa bałwana ma epilog w postaci bardzo drogiego ubezpieczenia, jakie płaci po rozbiciu samochodu piłkarz. „Daily Mail” pisze, że roczna składka Antonio wynosi dziś 20 tysięcy funtów. Tygodniówka w wysokości 100 tysięcy pomaga przełknąć tak gorzką pigułkę. – Nikt nie chciał mnie ubezpieczyć po tym wypadku – opowiedział podczas nagrania jednego z podcastów, pierwszy raz odnosząc się publicznie do wypadku.
I choć dzisiaj można się już z tej starej historii tylko pośmiać, to jednak wtedy nikomu do śmiechu nie było. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Michail przesiadł się z Lamorghini do Mercedesa. Za poprzednim autem tęskni. Sportowa maszyna uległa jednak zniszczeniu, bo Antonio popełnił najgorszy błąd kierowcy, na śliskiej nawierzchni wcisnął hamulec. – Z przodu zaczął wydobywać się dym i pomyślałem, że auto zaraz wybuchnie – opowiadał, choć zorientował się, że przecież silnik jest umiejscowiony z tyłu. Nie potrafi po upływie kilkunastu miesięcy powiedzieć, dlaczego nie ściągnął wcześniej stroju bałwana.
Kiedy wyszedł z pojazdu, przechodnie zaczęli robić mu zdjęcia, więc biegał od człowieka do człowieka i zabierał telefony. Nie wszystkim się udało, na przykład kobiecie z domu obok. Sprzedała ona do gazet historię pt. „Lamborghini w moim ogrodzie”, choć – jak twierdzi sam Antonio – to nawet nie był jej ogródek.
PECH Z KADRĄ
Jego kariera nie zawsze była pasmem sukcesów. Z Reading ciągle był gdzieś wypożyczany. Z Cheltenham i Colchester daleka jest droga do poważnego futbolu. Dopiero w barwach Sheffield Wednesday i Nottingham Forest zapracował na miano dobrego gracza. W West Hamie prezentował często fizyczny futbol, ale zarazem szybkość i skuteczność. No i efektowne cieszynki. A to naśladował Homera Simpsona, postać ze znanej na całym świecie kreskówki, a to – jak ostatnio – „pływał” stylem grzbietowym po murawie. Nigdy nie jest z nim nudno.
Cztery lata temu odrzucił propozycję gry dla reprezentacji Jamajki, by powalczyć o miejsce w kadrze Anglii. Bezskutecznie. Miał też sporo pecha. Sam Allardyce powołał go do drużyny narodowej na swój, jak się później okazało, jedyny mecz w roli selekcjonera, ale nie wpuścił go na boisko. Potem szansę chciał mu dać Gareth Southgate, jednak przed zgrupowaniem poprzedzającym dwa mecze Antonio doznał urazu.
MOŻE ZAGRAĆ WSZĘDZIE
Dwa lata temu piłkarz wyznał, że kluby, których fani są zaangażowani w rasistowskie incydenty, powinny być karane odejmowaniem punktów. Jak wiemy, jego idea nie została wcielona w życie.
Dla kibiców WHU najważniejsze jest jednak to, co Michail robi na boisku. Zawsze haruje za trzech. Nic dziwnego, że dostąpił przed czterema laty zaszczytu i został wybrany przez fanów Młotem Roku, co w tym konkretnym przypadku nie jest, bynajmniej, obelgą.
David Moyes wie, że może liczyć na uniwersalnego zawodnika i wystawić go na kilku pozycjach: prawej obronie, pomocy, na skrzydle i w ataku. Twierdzi, że Anglik wcale nie jest teraz w optymalnej formie. Menedżer klubu wie, że Antonio ma na pewno więcej biegów niż te, które włączał podczas ostatnich kolejek. Na boisku na szczęście może przyspieszać do woli i na pewno nie musi się za nikogo przebierać.
Może być sobą – silnym jak tur facetem, od którego odbijają się rywale, jak Matheus Pereira w meczu z WBA. Kibice londyńczyków są zachwyceni swoim idolem, który tym dwunastosekundowym klipem mógłby wyjaśniać światu, czym bywa Premier League. Antonio jest jak połączenie Lamborghini z Hummerem. Niech inni się lepiej ubezpieczą na wypadek zderzeń.