Olympique Marsylia jeszcze przez przynajmniej miesiąc będzie musiał radzić sobie bez Arkadiusza Milika. Mimo to w klubie panuje entuzjazm. Dwa dni przed niedzielnym meczem z Bordeaux sprzedano 46 tysięcy biletów. Pablo Longoria i Jorge Sampaoli zafundowali kibicom transfery, które wreszcie mogą skierować OM na dobre tory.
Trzeba o tym napisać, żeby trochę odpocząć od Messiego, PSG i nowych galaktycznych. Ligue 1 to wbrew pozorom nie tylko Paryż. Marsylia ma jeden z najpiękniejszych stadionów świata, który po ponad 500 dniach przerwy znowu zaczyna pulsować. Sparing z Villarreal obejrzało niedawno 30 000 ludzi. Teraz ma być ich nawet 50 000, a za dwa tygodnie w spotkaniu z Saint-Etienne - 60 000. Andy Delort, kapitan Montpellier po pierwszy meczu sezonu z Marsylią powiedział: „Czułem się jakbym grał na wyjeździe. Kibiców OM było więcej niż naszych!”.
To może być kluczowy sezon dla Marsylii. Przełom ma dokonać się w tym sensie, że wreszcie nie będziemy oglądać rozwścieczonych fanów demolujących ośrodek treningowy. Ogromna baza kibiców znajdzie ujście emocji na stadionach, a Marsylia ma przestać kojarzyć się z bezbawną grą i płaczami Andre Villasa-Boasa. Jorge Sampaoli, który przyszedł do klubu wiosną coraz pewniej porusza się po klubowych korytarzach. Kiedy mówi: „Chcemy robić spektakl”, rzeczywiście tak ustawia zespół, by ten raz na zawsze wymazał z głów minimalizm. Liga francuska potrafi być ekscytująca - przykładem pierwsza kolejka, gdy z wyniku 0:2 piłkarze OM w drugiej połowie wyciągnęli spotkanie na 3:2.
To był zresztą powiew nowej Marsylii. Gola na dzień dobry strzelił Cengiz Under (wypożyczenie z Romy), a podawał mu Konrad de la Fuente, 19-latek wzięty z Barcelony za 3 mln euro. Pablo Longoria chyba sam nie spodziewał się, że ściąga taką perełkę i że odpali ona tak szybko. Amerykanin znakomicie prezentował się w sparingach. W pierwszej kolejce był motorem napędowym OM i gościem, który w końcu może sprawić, że ta drużyna będzie miała odpowiedni rozmach. Marsylia w sumie latem w różnej formie pozyskała aż dziesięciu nowych graczy. Zagra tu choćby Matteo Guendouzi z Arsenalu albo środkowi obrońcy Luan Peres z Santosu i Leonardo Balerdi z BVB. Jedyne duże pieniądze (25 mln euro) zapłacono za Gersona, byłego piłkarza m.in. Romy o którego bardzo mocno zabiegał Sampaoli.
Francuscy dziennikarze bardzo często zwracają uwagę, że argentyński trener znakomicie odnalazł się w świecie Longorii. Już w marcu zaczęli mówić jednym głosem, stąd tak szybkie transfery, które już w pierwszej kolejce sezony mogły rozbłysnąć. Longoria ma dopiero 35 lat, Sampaoli spokojnie mógłby być jego ojcem, ale Argentyńczyk dobrze wie, że Hiszpan nie został dyrektorem sportowym OM przez przypadek. Od lat w europejskiej piłce uchodzi za wonderkida gabinetów. Zna dyrektorów wszystkich największych klubów, dzięki czemu sprytnie wynajduje okazje i nie plądruje budżetu klubu. Ciekawość budzi fakt, że aż czterech graczy wziął ze stajni Moussy Sissoko i jego wspólnika Djibrila Nianga. Nikt jednak na razie nie zawraca sobie tym głowy, sprawa będzie prześwietlana dopiero wtedy, gdy transfery zawiodą.
Na razie panuje optymizm. W Marsylii wszyscy pamiętają, jak gęsto było w klubie zaraz na początku nowego roku. Arkadiusz Milik wpadł prosto w oko cyklonu, zwolniono trenera i prezydenta, drużyna przegrywała mecz za meczem. Sampaoli w pierwszych siedmiu spotkaniach wygrał aż pięć. Rzutem na taśmę wepchnął drużynę na miejsce premiowane Ligą Europy. Dopiero po zakończeniu sezonu przyznał: „Największym problemem było zbudowanie zwartej grupy. Nie wszyscy w drużynie mieli taką samą motywację, żeby iść w moim kierunku”. Argentyńczyk w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu zrezygnował z powołania Floriana Thauvina, Valerego Germaine’a i Michaela Cuisance’a. On miał już w głowie nowy projekt, który teraz powinien zacząć nabierać rumieńców.
Frank McCourt, amerykański właściciel klubu nawet w tym roku powtórzył, że marzy mu się kiedyś w Marsylii Liga Mistrzów. Co więcej, czasem przebąkuje o tym, że podobnie jak PSG chciałby ją wygrać. Na ten moment trąci to fantasmagorią, ale Marsylia jako społeczność i ogromna historia ciągle ma potencjał stać się drugą siłą Ligue 1. Pablo Longoria mówi, że ma w komputerze rozpisane plany krótkoterminowe od A do Z i starannie będzie je wszystkie odhaczał. Najbliższy, naznaczony przez właściciela, brzmi: zarobić coś na transferach.
I tutaj robi się problem. Marsylia zarobiła tego lata tylko 3,5 mln euro, gwiazdy nie chcą zejść z wielkich pensji, a perełek, o które zabiegałaby Europa aż tak wielu tu nie ma. Arkadiusz Milik powinien wrócić do gry pod koniec września. W tej chwili to jedno z największych aktywów Longorii i Sampaolego.