Pierwsze – i już niedostępne w sieci – kawałki publikował w 2016 roku. Jednak przełom w jego karierze miał nastąpić dopiero pięć lat później, kiedy dołączył do Sony Music Entertainment i wypuścił jak dotąd swój najpopularniejszy numer.
Młody West, a właściwie Mateusz Ziółkowski to 22-latek wychowany na warszawskim Gocławiu. Z rapem związany jest właściwie od zawsze. Miałem 12-13 lat jak robiłem pierwsze bity, a jeszcze wcześniej freestyle’owaliśmy w szkole z kolegami – wspomina. Jego ksywa jest zainspirowana postacią Westmana z kreskówki Niezwykłe przypadki Flapjacka, którą mogą kojarzyć urodzeni na przełomie lat 90. i 00.
Pierwsze numery Młody West publikował niezależnie na swoim kanale na YouTube. Dziś dokopanie się do jego muzycznych początków nie należy do najłatwiejszych, bo większość kawałków postanowił usunąć.
Były one z czasów jak brałem bity i nie pytałem czy mogę na nich nagrywać albo nie płaciłem za nie. Pewnego razu dostałem maila, że mój kanał przejdzie weryfikację i mogą mi go usunąć, więc usunąłem numery, które były powiedzmy „nielegalne”. Dopiero później dowiedziałem się, że wcale nie musiało się tak stać.
Z kilku nagranych jeszcze jako nastolatek albumów pozostało jedynie Iglooo. Czy to pierwsza płyta, z której rzeczywiście był w pełni zadowolony? Okazuje się, że jest na odwrót. Jego zdaniem dużo lepiej wyszedł mu wydany w 2019 roku West vs West, a najlepiej: tegoroczna premiera Skreślili mnie. Wyjątkowo produktywny raper z każdym kolejnym kawałkiem udowadniał, że przestaje mieścić się w undergroundzie. Własne produkcje i nowoczesne, trapowe brzmienie sprawiły, że szybko zyskał uznanie wśród słuchaczy. Większą rozpoznawalność przyniosła mu między innymi współpraca z Silesem przy numerze Duch, wydanym pod koniec 2019 roku. Jednak kiedy wszyscy wierni fani liczyli, że po tym numerze raper w końcu trafi do grona mainstreamowych artystów, w karierze Młodego Westa doszło do chwilowego kryzysu i dłuższej przerwy w nagrywaniu.
2020 rok był dla mnie niefortunny jeżeli chodzi o muzykę. Straciłem około 50 numerów między innymi przez producentów, którzy zgubili bity – a już wtedy byłem na kontrakcie, więc do wypuszczenia numerów potrzebowaliśmy full śladów – czy też przez to, że kilka kawałków zostało zleakowanych. Ogólnie wszystko szło nie po mojej myśli, więc odpuściłem ten rok.
Już wtedy pod swoimi numerami zbierał kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń. Ostatecznym wyjściem z podziemia miał być kontrakt z jednym z największych labeli – Sony Music Entertainment i numer z schafterem.
W 2021 roku wyszło „Izoluję się”, streamingi strzeliły maksymalnie w górę w porównaniu do tego, co było wcześniej, ludzie z branży zaczęli mnie zauważać i pisać o featy. Innymi słowy – dużo działo się za kulisami. Ogólnie rzecz biorąc zeszły rok był stosunkowo cichy dla moich fanów, ale głośny dla mnie, o czym będzie można przekonać się w tym roku, bo planuję wypuścić jeszcze kilka albumów i bombardować numerami.
Jak na razie doczekaliśmy się EP-ki Skreślili mnie, na której za bity odpowiadają młodzi producenci między innymi z Holandii, Kanady i Szwecji.
Zanim zacząłem rapować, byłem producentem i do dzisiaj mam mnóstwo „producenckich nawyków” – zdecydowanie przykładam największą uwagę do bitów, które wybieram, bo uważam, że dobry bit to ponad połowa sukcesu. Znam też więcej producentów niż raperów. Pisałem z tymi producentami na Instagramie czy gadaliśmy na Facetime, puszczałem im numery, które nagrywałem na ich bitach, a oni byli zajarani, mimo że nie mieli pojęcia, o czym nawijam.
Oprócz nietypowego doboru producenckiego, na EP-ce Młodego Westa pojawiają się jedynie undergroundowi raperzy (Vkie i $ierra).
Nigdy nie bylem typem gościa, który zgarnia kogoś na feat tylko po to, żeby wykorzystać jego zasięgi. Prędzej zaproszę kogoś, kto ma 10 wyświetleń pod swoimi numerami, ale pasuje mi do kawałka niż tego, który ma milion, ale kompletnie nie wiedziałby co robi. Muzyka zawsze jest u mnie na pierwszym miejscu. Zawsze przedstawiam sobie sprawę tak: są raperzy i chłopaki, którzy rapują. Ci pierwsi działają tak, jakby pracowali na etat i dla paru złotych czy wyświetleń zrobiliby wszystko. Drudzy to prawdziwi zajawkowicze, dla których muzyka ma trochę większą wartość i postrzegają sprawy inaczej. Dlatego też nigdy sam siebie nie nazywam raperem, bo z miejsca słabo mi się to określenie kojarzy.
Na ten moment 22-latek jest zadowolony z odbioru EP-ki, ale nie ma zamiaru na tym poprzestać. Oprócz kolejnych albumów, w najbliższym czasie planuje kilka gościnnych występów u różnych zawodników i szykuje pewien pozamuzyczny projekt, który zaskoczy jego fanów.
