Uzdrowi ciało i umysł. Połączy ze wszechświatem. Stanowi alternatywę dla reszty muzyki, która jest narzędziem kontroli umysłów. Czy jest coś złego w słuchaniu tak nastrojonej muzyki?
Tekst pierwotnie ukazał się w sierpniu 2022 roku.
Na YouTubie można znaleźć poradniki dotyczące wszystkiego. W jaki sposób najsprawniej skręcić jointa w kształcie skorpiona, ergonomicznie ciąć płytki podłogowe, obliczać całki oznaczone, zrobić wodoodporny makijaż, przygotować chleb bez użycia drożdży i piekarnika, zainwestować w kryptowaluty i na tym zarobić. Wszystko wymaga jednak podjęcia aktywności, by wcielić w życie pożądany efekt. A gdyby istniało wideo, które samoczynnie może poprawić jakość czyjegoś życia i mieć same pozytywne skutki? Pokaźna grupa osób wierzy, że takowe istnieją.
Boska częstotliwość
Oto 432 Hz – częstotliwość, która przez zwolenników uznawana jest za panaceum dla ciała i duszy. Wyszukując muzyki w tej częstotliwości w tytułach – z reguły wielogodzinnych – poszczególnych kompozycji wypisane są walory danych dźwięków. Naprawa DNA, połączenie ze wszechświatem, oczyszczenie czakr, pobudzenie wyższej świadomości, pozytywna transformacja, otwarcie trzeciego oka, regeneracja całego ciała, zwiększenie inteligencji i mocy mózgu, wzmocnienie pozytywnych wibracji – to wszystko część obiecywanych efektów, które mają przynieść poszczególne utwory. Zdecydowana większość z tych playlist to długie, zapętlone newage’owe strumienie dźwięków – przestrzenne syntezatorowe plamy, które emulują kontakt z bezkresem, by pozwolić umysłowi przenieść się ze świata fizycznych ograniczeń w uniwersum, w których nie ma żadnych barier.
Muzyce tej towarzyszą grafiki i animacje utrzymane w tożsamej estetyce: prześwitujący wizerunek kobiety na tle drogi mlecznej, czakramy wibrujące w przekroju ciała człowieka, obracająca się podwójna helisa symbolizująca cząsteczkę DNA, kwiat lotosu wysyłający w przestrzeń wibracje czy wielki wieloryb mknący przez połacie kosmosu – wszystko, co ma przypominać, że obok świata złożonego z betonu i plastiku jest też równoległe uniwersum, w którym nasza dusza może fruwać bez żadnych ograniczeń. W komentarzach ludzie piszą o odnowie, której doświadczyli, dzielą się miłością ze wszystkimi i przypominają, że wszechświat sam prowadzi nas we właściwym kierunku. Ciężko znaleźć miejsce w internecie, w którym panowałby bardziej idylliczny klimat. Zestawiając to z kolejkami w publicznych przychodniach może się wydawać, że na YouTubie samowolnie wykiełkowała alternatywa dla publicznej opieki zdrowotnej.
Awantura w filharmonii
Żeby prześwietlić to zjawisko, potrzeba odrobiny podstaw fizyki oraz muzykologii. Czym są te 432 Hz? Herce to oczywiście jednostka częstotliwości w układzie SI, która odpowiada występowaniu danego zdarzenia w obrębie jednej sekundy. W wypadku fal dźwiękowych mówimy o liczbie drgań pojedynczych cząstek roznoszących się w ośrodku sprężystym. 432 Hz to 432 drgania w ciągu sekundy. Ta częstotliwość odpowiada z kolei temu, co pojmujemy jako wysokość dźwięku. Gdy czytamy o konkretnej liczbie herców, jeśli nie mamy do czynienia z jednostajnym tonem rozciągniętym w czasie, a muzyczną kompozycją, w której nuty rozciągnięte są w danej skali, domyślnie oznacza to rodzaj strojenia, w którym nuta A (ta sama, którą z podstawówki znamy jako la) odpowiada dźwiękowi o danej częstotliwości, w tym wypadku, 432 Hz.
W świecie muzyki poważnej, wśród kompozytorów i wykonawców, od stuleci trwają debaty odnośnie prawidłowego strojenia. Łącząc argumenty naukowe lub paranaukowe oraz anegdotyczne dowody dotyczące obcowania z dźwiękiem o danej częstotliwości, padały najróżniejsze propozycje odnośnie prawidłowego strojenia. Tylko w pierwszej połowie XVIII wieku można wyróżnić propozycje odpowiedniej standaryzacji, w których częstotliwość nuty A waha się o 100 herców (dokładnie od 385 do 485). Na tym poziomie spektrum słyszalności to ogromna różnica. Mimo, że ludzki słuch jest w stanie wychwytywać dźwięki do częstotliwości niemal 20 tysięcy Hz, od tysiąca herców wzwyż wkraczamy w świat coraz mniej słyszalnych pisków. W 1713 roku francuski fizyk Joseph Sauveur oznajmił, że najbardziej optymalnym standardem będzie właśnie odbijanie się od wartości 432 Hz. Ponad sto lat później przez pewien czas pogląd ten promował w swoich kompozycjach Giuseppe Verdi. Z czasem zaczęła się akumulować grupa osób dostarczająca najróżniejszych dowodów mających poświadczyć, że strój ten jest synonimem matematycznej perfekcji. Następnie pojawiły się opracowania pokazujące występowanie tej wartości w przyrodzie, co miało być równoznaczne ze zbawiennymi skutkami obcowania z muzyką w tym standardzie.
Wynalazek reptilian i nazistów
I jak już przy standardzie jesteśmy, to trzeba wspomnieć, że od 1955 roku wedle Światowej Organizacji Normalizacyjnej przyjętym ogólnie strojeniem jest A440 (w której nuta A jest na poziomie 440 herców). Pertraktacje dotyczące wprowadzenia tej normy były prowadzone dobre 20 lat, a rezolucja ta obowiązuje do dzisiaj i większość muzyki, z którą się stykamy jest zorientowana właśnie wokół tej częstotliwości. I można by się spodziewać, że nie będzie to źródłem kontrowersji, ale jest zupełnie inaczej. David Icke, najpewniej najsłynniejszy piewca teorii spiskowych (ten sam, który rozpropagował narrację o zmiennokształtnych reptilianach infiltrujących Ziemię i w głębokiej konspiracji tworzących Nowy porządek świata), wielokrotnie mówił publicznie, że A440 jest źródłem programowania podprogowego i kontroli umysłów na masową skalę. Dodatkowo funkcjonowały także teorie, że częstotliwość ta to wynalazek nazistów pragnących odbudować swoje imperium po przegranej II wojnie światowej.
Strojenie jest więc przedmiotem dysputy muzykologów i środowisk akademickich oraz materią dla paranaukowców starających wykazać ciągi przyczynowo-skutkowe mające świadczyć o przewadze jednej częstotliwości nad inną. YouTube pęka w szwach od wykładów, które demonstrują układy liczb mające być doskonałe. Profesorowie bez dyplomów (lub z papierami bardzo wątpliwej proweniencji) podają przykłady częstotliwości innych zjawisk, zwłaszcza fal elektromagnetycznych przepływających przez ludzki mózg. Otrzymujemy więc potok twierdzeń o negatywnym lub pozytywnym wpływie określonych dźwięków na ciało i umysł. A440 bywa przedstawiane jako częstotliwość szkodliwa i toksyczna. A432, A528 oraz A639 to z kolei stroje, które mają wykazywać pozytywne skutki.
Brzmienie dla każdego
Masa dezinformacji dotycząca tych wartości zmusiła nawet agencję informacyjną Reuters do uruchomienia procesu fact checkingowego i wyjaśnienia kłębiących się wątpliwości. Zapytana o diagnozę, profesor w dziedzinie produkcji muzycznej, Susan Rodgers w Berklee College of Music powiedziała, że nie ma żadnych empirycznych badań, które sugerowałyby, że wszechświat preferuje jakąkolwiek częstotliwość akustyczną. Oznacza to, że puls Ziemi oraz boska częstotliwość są jedynie autorskimi nazwami zjawisk, które nie znajdują odbicia w wynikach badań żadnych renomowanych placówek naukowych.
Czy to oznacza, że muzyka dostrojona do 432 herców jest bujdą na resorach? Jej faktyczny wpływ na fizyczny stan ludzkiego organizmu, wedle wszelkich dowodów, nie jest zauważalny. Nikt nie udowodnił, że słuchanie new age’u przez wiele godzin może mieć wpływ na procesy zachodzące w cząsteczkach DNA. Ale dowody empiryczne na to, że kontakt z miłymi dla danej osoby dźwiękami potrafi działać głęboko relaksująco oraz wpływać pozytywnie na nastrój, można spotkać na każdym kroku. Muzyka nie uzdrawia w sensie dosłownym, ale może mieć zbawienny wpływ na psychikę. Jest fenomenem, który działa na płaszczyźnie uczuciowej i w związku z tym posiada ogromną moc. Jeśli więc określone dźwięki nie są sprzedawane jako cudowny lek, ale pozwalają komuś zabliźnić rany na emocjonalnej powłoce, to jest to zjawisko jednoznacznie pozytywne. Słuchajmy miłej dla nas muzyki i odpuśćmy sobie niepotrzebną tu matematykę. Może wtedy świat będzie odrobinę lepszy.
Komentarze 0