Nie tylko Central Cee i Dave. 10 brytyjskich albumów z 2023 roku, które musisz sprawdzić
To nie jest najlepszy rok dla rapu zza Oceanu, w Polsce też bywało lepiej. Za to Wielka Brytania przeżywa odrodzenie. Na tamtejszej scenie od dawna nie działo się tyle, ile w przeciągu ostatnich miesięcy.
She don’t listen to UK rap, if it ain’t Dave or Cench – wspólna EPka dwóch najpopularniejszych brytyjskich raperów młodego pokolenia była na swój sposób symboliczna, bo wyraźnie zaznaczyła pozycję wyspiarskiego rapu na rynku światowym. Singiel Sprinter nie tylko pobił kilka rekordów w kraju – gdzie przez 10 tygodni utrzymywał się na szczycie UK Charts – ale też za granicą. Wbił na pierwsze miejsca list w Australii, Irlandii, Luksemburgu, Nowej Zelandii czy Szwajcarii. W Polsce po siedmiu dniach uplasował się na 33. miejscu, po czasie zagarniając status złotej płyty. Podobne sukcesy odnosił jeszcze w Portugalii, Francji, Kanadzie czy Belgii.
Jednak wbrew temu, co Central Cee i Dave rapują w refrenie UK Rap, brytyjska muzyka nie ogranicza się tylko do nich. W ostatnich miesiącach wyszło mnóstwo jakościowych projektów, co widzimy po wynikach sprzedażowych. Jak donosił portal Music Week, w pierwszym półroczu muzyczna konsumpcja w Wielkiej Brytanii wzrosła o 9,5% w porównaniu do wcześniej pod wieloma względami rekordowego 2022 roku, kiedy zwiększyła się liczba zakupionych płyt digitalowych (o ponad 12%), fizycznych (prawie 3,5%) i winylowych (o aż 12,4%).
I choć wybranie najlepszych tegorocznych pozycji wydaje się wręcz niemożliwe, to podjęliśmy się tego zadania. Oto 10 albumów z UK, które trzeba sprawdzić. Kolejność alfabetyczna.
1
AntsLive - „Just A Matter Of Time”
Po premierze Just A Matter Of Time jeden ze słuchaczy określił AntsLive’a rapowym wcieleniem stylu Wesa Andersona. Coś może w tym być, zwłaszcza że teledyski promujące jego debiutancki krążek utrzymane są w lekko andersonowym klimacie. Ants w starannie dobranych ubraniach, nawijający na tle malowniczych szczytów Alp, wyłamuje się z obrazu typowego londyńskiego rapera. Nie ma tu bloków, chainów, ani fur – zamiast tego widzimy alpejskie krajobrazy, zwierzęta i górali. Wyróżnia się też jego styl rapowania; odrzucając drill czy grime, 23-latek łączy klasyczne brzmienie 808 z filmowymi dźwiękami. Nie ograniczam się. Czasami słucham 50 Centa, a innym razem indie rocka – opowiadał w wywiadzie dla NME. I to słychać na tej EPce, która każe nam umieścić go w czołówce brytyjskich newcomerów.
2
Avelino - „God Save The Streets”
Avelino bliżej do weterana niż newcomera, na scenie jest już ponad dekadę, a jednak jego pierwszy longplay wyszedł dopiero w tym roku. Trudno powiedzieć, czy na God Save The Street spełnił oczekiwania, czy nie. Niektórzy kręcili nosem na monotonne brzmienia i nijaką warstwę liryczną, ale i tak jest to mocny materiał z kilkoma wyróżniającymi się momentami (oprócz tytułowego singla między innymi odmienne stylowo Acceptance), który dobrze pokazuje, czego słucha brytyjska ulica. I choćby dlatego warto go sprawdzić.
3
Digga D - „Back To Square One”
O tym albumie pisaliśmy już przy okazji rozważań na temat przyszłości drillu. Digga D, jako jeden z jego brytyjskich pionierów, odprawia mu muzyczny pogrzeb – i jest to najlepsza rzecz, jaką mógł zrobić. Na Back To Square One wiertło ustępuje życiowym przekminkom 22-latka z kilkoma odsiadkami, złotymi płytami i wyprzedanymi koncertami na karku. Ta płyta to jego osobista podróż po zachodnim Londynie: wspomnienia z dzieciństwa, rachunek sumienia i oczywiście trochę szczeniackiej przewózki. I choć mamy tutaj kilka bengerów w stylu Facade – w którym Digga rzuca wersami o tym, że kocha broń, marihuanę i Nicki Minaj – to jednak dominuje refleksyjny klimat jak Cherish God More czy Kindness For Weakness. Jeśli chcecie z tej listy wybrać jedną pozycję, której na pewno posłuchacie, niech to będzie właśnie Back To Square One.
4
D-Block Europe - „DBE World”
W Polsce zrobiło się o nich głośno za sprawą viralowego na TikToku dźwięku Prada, który jest zremiksowaną wersją utworu Ferrari Horse. Ale warto zdawać sobie sprawę, że nie mówimy tu o one-hit-wonderach, tylko o jednym z czołowych składów w Wielkiej Brytanii. D-Block Europe to niezwykle płodny i muzykalnie uzdolniony duet, który szósty rok z rzędu wydaje świetną płytę. Ich wciąż względna anonimowość poza Wyspami – a zwłaszcza w Polsce – może dziwić, zwłaszcza że pół roku po premierze DBE World liczba miesięcznych słuchaczy na Spotify wciąż przekracza 22 miliony.
5
Fredo - „Unfinished Business”
Pierwsza pozycja na tej liście w core’owo brytyjskim, brudnym stylu. Fredo, nawet przez moment nie gryząc się w język, zaprasza nas do najbardziej szemranych zakątków zachodniego Londynu. Projekt otwiera 9-minutowy track My Story, w którym Fredo bez refrenu i przerw wykłada wszystko, co leży mu na sercu. Podsumowując dotychczasowe życie, opowiada o broni, przemocy, pogoni za łatwym pieniądzem i przemycie narkotyków. Taka tematyka połączona z agresywnym flow, częściowo drillowymi podkładami i unikalnym wokalem jest esencją brytyjskiej sceny.
6
French The Kid - „No Signal”
Trudno powiedzieć, co jest bardziej unikalne i ciekawsze – rap czy historia rodzinna. French The Kid to potomek irlandzkich imigrantów urodzony w angielskim Essex i wychowywany w południowo-wschodniej Francji oraz Australii. A jego No Signal to numer jeden w kategorii osobistych albumów roku. Przepełniony mrocznymi opowieściami, naładowany różnymi emocjami, tryskający energią i wkurwieniem na świat. Na dodatek nawinięty w dwóch językach: po angielsku i francusku. French stawia na prostą formę i przekaz, perfekcyjnie oddając rzeczywistość współczesnych 20-latków. Constantina, White Wine czy Single Player to tracki, których musicie posłuchać.
7
J Hus - „Beautiful And Brutal Yard”
Życie J Husa długo przebiegało w cyklu więzienie-płyta-więzienie. Gdy miał 15 lat, wyrzucili go ze szkoły za przynależność do lokalnych gangów narkotykowych. Potem prawie umarł, gdy podczas bójki jeden z agresorów pchnął go pięć razy nożem. A pierwszy raz do aresztu trafił jeszcze przed 18. urodzinami. To jednak nie przekłada się za bardzo na jego muzykę, w której dominują upbeatowe brzmienia zaczerpnięte z Afryki; szczególnie z Gambii i Ghany, skąd pochodzi jego rodzina. J Hus to pionier współczesnego afrowave’u, tanecznych podkładów połączonych z często spokojną nawijką, którą na Beautiful And Brutal Yard idealnie uzupełniają między innymi Jorja Smith, Burna Boy, Naira Marley czy Drake. To właśnie w utworze z Kanadyjczykiem J Hus rzuca idealnie przedstawiające go wersy: Who told you gangsters don’t dance? Even with a wap on my hip, I dance. Bad man, take another sip and dance.
8
Jorja Smith - „falling or flying”
Na chwilę odchodzimy od rapu, ale dla takiego albumu warto. O ile Lost&Found, czyli jej debiut, był trochę poszukiwaniem siebie, skakaniem po stylach i eksperymentem, o tyle na falling or flying słyszymy już Jorję Smith, która wie, w którą stronę chce podążać i co robić. To jej dotychczasowy muzyczny peak, funk przepełniony pewnością siebie i liryczną dojrzałością. Historia o sławie, presji i karierze opowiedziana głosem, w którym trudno się nie zakochać. Jeśli szukacie piosenek na jesienną aurę, to właśnie je znaleźliście.
9
M Huncho - „my neighbours don’t know”
Rapera-incognito, który od początku kariery występuje w charakterystycznej masce, polscy słuchacze kojarzą pewnie ze współpracy z Malikiem Montaną. Jednak to nie jedyny powód, dla którego warto sprawdzać jego tracki. Na tle drillowców czy MC stawiających na grime M Huncho wyróżnia się bardziej amerykańską stylówą i niezwykłymi zdolnościami melodycznymi. Na my neighbours don’t know dosłownie pływa po bitach, hipnotyzując zgrabnymi wersami i śpiewanymi zwrotkami. Towarzyszą mu przy tym między innymi D-Block Europe, Nafe Smallz czy Nines. Jedynym zarzutem do tej płyty jest brak jednego, mocnego singla, który mógłby przyciągnąć większą uwagę środowiska. Przez to 30-latek wciąż czeka na zasłużone uznanie w Wielkiej Brytanii i na świecie.
10
NSG - „AREA BOYZ”
Wschodni Londyn w letnie wieczory brzmi jak AREA BOYZ, czyli długo wyczekiwany album od kolektywu NSG. Chłopaki znają się od dziecka, pochodzą ze stołecznego Hackney, chodzili razem do liceum, a potem studiowali na Univeristy of Hertfordshire. Do pełnoprawnego projektu musieli jednak dojrzeć i tak dziesięć lat po pierwszym singlu wydali wreszcie legalną płytę. W przeciwieństwie do Avelino, którego debiut jest różnie odbierany, AREA BOYZ otrzymuje właściwie tylko pozytywne recenzje. Nie dość, że dostajemy na nim mocną dawkę odradzającego się afroswingu na najwyższym poziomie, to jeszcze słyszymy gwiazdorską listę gości z Aitchem, Tionem Waynem i ODUMODUBLVCK’em na czele. Obyśmy na kolejny krążek nie musieli czekać kolejnej dekady.
A przecież to nie wszystko. Pominęliśmy między innymi UGLY od slowthaia, które podzieliło słuchaczy, i które na łamach newonce Filip Kalinowski nazwał zbyt poprawnym i od strony lirycznej trudnym do przełknięcia. Zabrakło również Samphy z krążkiem Lahai czy Bakara z Halo – a oba warto z czystym sumieniem polecić. Na uwagę zasługuje również Immigration Fimiguerrero, Glow Wesleya Josepha czy Strength To Strength duetu Headie One & K-Trap. Oprócz Fredo fani mocnego brzmienia powinni wrzucić na swoje playlisty Real Back In Style Pottera Paypera, a obecność D-Block Europe oraz NSG sprawiła, że w dziesiątce nie zmieściła się trzecia część Crop Circle Ninesa. Celowo nie wspominaliśmy też o Jimie Legaxcym, jego projekt opiszemy przy innej okazji...
Trudno porównywać brytyjską scenę do tej amerykańskiej czy polskiej, ale ostatnio dzieje się na niej bardzo dużo. Kryzys drillu i ewolucja grime’u wprowadziły większą różnorodność, a migracja z krajów karaibskich rozwinęła rzadko spotykaną w innych częściach świata odmianę afroswingu. To najlepsze miesiące w tamtejszej muzyce od przynajmniej czterech lat, a trzeba zaznaczyć, że poza luźnymi singlami nie dostaliśmy nic konkretnego od Stormzy’ego czy Aitcha, a Skepta chwilowo przerzucił się na house. Dlatego gdy podsumowujemy 2023 rok, warto pamiętać o Wyspach.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Jędrzej, choć częściej występuje jako Jj. Najlepiej opisuje go hasło: londyński sound, warszawski vibe. W Drugim Śniadaniu regularnie miesza polskie brzmienia z tym, co dzieje się na Wyspach, dorzucając również utwory z amerykańskiej nowej szkoły. Afrowave, drill, trap - słyszymy się!