
Ponad dwie dekady w branży, więc i featuringów na koncie Pawła z Ursynowa jest całkiem sporo. My przedstawiamy wam dziś te, które najbardziej zapadły nam w pamięć.
Wszystko wskazuje na to, że Muzyka Współczesna Pezeta będzie albumem, który zrobi hałas. Zresztą - już zrobił. Zanim jednak posłuchamy nowego wydawnictwa, wy powinniście przypomnieć sobie (albo nawet poznać) najlepsze występy gościnne, którymi przez lata obdarowywał innych warszawski weteran.
Czarny HIFI – Niedopowiedzenia
Ci, którzy jęczeli w necie, że jedyny prawilny Pezet był na bitach Noona, mogli w 2012 roku choć na moment zamknąć mordy. Nie będzie dużej przesady w stwierdzeniu, że to właśnie na podkładzie Czarnego, samplującym hipnotyczny fusion-jazzowy kawałek NTU Bobby'ego Hutchersona, Paweł brzmiał tak, jakby czas się na moment zatrzymał. Ten (nie)storytelling zawieszony gdzieś między konkretem i – no, nie zgadniecie – niedopowiedzeniem bardzo dobrze wpisuje się w najlepsze momenty uczuciowo-relacyjne wspomnianego rapera.
Grammatik – Nie ma czasu pomyśleć
Klasyki polskiego rapu z przełomu wieków starzeją się naprawdę różnie, ale trzeba mieć bardzo dużo złej woli, żeby utyskiwać po latach na poziom Świateł miasta Grammatika. Kamień milowy – jasne, ale i evergreen, który będzie dobrze brzmiał także za czas jakiś. To właśnie tu, w depresyjno-refleksyjnym kawałku Nie ma czasu pomyśleć, pojawiła się zwrotka Pezeta, która przyniosła niezliczoną liczbę follow-upów. Follow-upów do jednego z najsmutniejszych młodych facetów stojących u progu wielkiej kariery, jakich widziała ta gra.
Gruby Mielzky – Nie słyszysz
Kiedy wpadasz na track do Mielona, gościa, który często i zupełnie naturalnie wchodzi w ton sumienia polskiej rap-gry i nawija bezgranicznie wręcz szczerze, to nie masz wyboru: musisz wniknąć w głąb siebie i polecieć życiówkę z serca i wątroby. Dzięki temu w 2013 roku powstała zwrota, która brzmi nieco autoterapeutycznie – jest tu słowo o ojcostwie, jest o tym, że melanż to już nie za bardzo, no i jest o rzekomym sprzedaniu się. To ostatnie jest zresztą być może najważniejsze, bo mówimy o klasycznej produkcji Returnersów, która miała premierę już po kozackich, nagranych z markami kawałkach Chmura i Nie muszę wracać. Stylowo wyjaśnione, można się rozejść.
Praktik – Biznes
Co bardziej kumaci i poszukujący słuchacze polskiego rapu (szczególnie w przededniu obecnej dekady, chwilę po premierze) zrobili sporo, by pamięć o Dobrej Częstotliwości, jeden z najlepszych płyt producenckich w dziejach rodzimego rapu, nie zginęła. Niewątpliwie spora w tym zasługa takich opcji jak Biznes – jazzującego, dynamicznego tracku, który można nagrać tylko raz w życiu. Te nieco ponad cztery minuty to bardzo skoordynowane podsumowanie dotychczasowej kariery i zarazem rozwalcowanie branży, hajsu i wydawców, które mogłoby przynieść więcej niż jeden pozew i jednostronne zerwanie więcej niż jednej znajomości. Krótko mówiąc: real talk z użyciem Kałasznikowa! PS: Wśród ofiar byli Polacy.
Red – Azizi
Różnie można postrzegać obecne aktywności Reda, ale Al-Hub był swego rodzaju przełomem, o czym przekonuje choćby Azizi. Ten spitchowany, słodki jak cukierek bit to pierwszy w Polsce pop-rap, bez cienia negatywnego wartościowania. Na tym konkretnym podkładzie ultra hedonistyczna nawijka młodego, mogącego korzystać z życia gościa siedzi w sam raz, nawet jeśli można ją w prostej linii skojarzyć (choćby przez obecność tak, a nie inaczej wykminionych porównań) z Senioritą.
Taco Hemingway – Antysmogowa maska w moim carry-on baggage
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że kiedyś musi dojść do tego spotkania raperów mocno osadzonych w (różnej, bo różnej, ale jednak) stołeczności. Po premierze wiemy już, że warto było chwilę zaczekać, bo ten utwór jest idealnym przykładem chłodnego przemyślenia wspólnej sztuki. Odpowiednie rozpisanie na głosy, które nie jest wyłącznie sztuką dla sztuki – check, ale przy tym warto docenić sam lot Pezeta. Produkcja 2K pozwoliła reprezentantowi Ursynowa wjechać z agresywnym, dojrzałym, punch-mode'owym flow, którym wyśmiewa pozerkę i sztampę młodszych kumpli po fachu. Jeśli w ogóle można od kogoś wymagać takich szpilek, to właśnie od niego.
White House – Oczy otwarte
Jak człowiek usłyszy jeden z kawałków, w których pojawia się i Mes, i Pezet to ma w głowie tylko dwie myśli. Pierwsza: dlaczego ich jednoczesne gościnki często opierały się na rozdzielenie między siebie refrenu i zwrotki? Druga: dlaczego w okolicach 2005, 2006 roku nie wypuścili wspólnego materiału? Cóż, gdybanie wielkiego sensu nie ma, więc po prostu powiedzmy wprost: Oczy otwarte to jeden z najpoważniejszych braggowych bangerów w nadwiślańskiej historii, bo trio dopełnione przez Blefa przedstawiło kumulację skilla, a sam PZU wbił się z taką mocą w głosie, że z bitu robiły się zgliszcza.