Nagłówki alarmują: millenialsi i generacja Z uprawiają coraz mniej seksu. Informują też, że często to młodzi mężczyźni wycofują się ze współżycia. Dlaczego tak się dzieje? Czy mają z tym związek incele? I czy ten problem to faktycznie sprawa pokoleniowa?
Wielka rezygnacja z seksu wśród młodych? Brzmi kontrowersyjnie. Ale media faktycznie od jakiegoś czasu popularyzują dane na ten temat. I czasem piszą o tym w tonie zarzucającym nowym pokoleniom oderwanie od prawdziwego życia. Jednak gdy spojrzy się i wsłucha we współczesną popkulturę, można odnieść inne wrażenie. W końcu seks, ku irytacji polskiego Ministra Edukacji i jego akolitów, jest w niej wszechobecny. Scrolluję DM'y i wybieram cipki na wieczór – nawija Mata na Młodym Matczaku. I podobne wersy przytrafiają mu się na innych trackach. Zresztą, na ostatnim albumie czołowego polskiego wykonawcy znalazł się nawet utwór o sugestywnym tytule Szmata. Raper przyznaje w nim, że jeśli chodzi o relacje seksualne – jest niewolnikiem płci przeciwnej. I nie jest w tym sam. Chorobliwą uległość w kwestiach współżycia deklaruje też Żabson. Tyle, że ten stawia się raczej w pozycji prowodyra i inicjatora. Choćby w singlowym numerze Sexoholik.
A przecież ci dwaj artyści z topu to i tak wierzchołek góry lodowej. O seksie bez ogródek rapuje większość mainstreamowych raperów – od ReTo i Bedoesa, aż po Malika Montanę. I na szczęście te erotyczne wizje stają się coraz bardziej zróżnicowane, bo na mapie podbojów, kreślonej do tej pory głównie męskimi przechwałkami, znajdziemy dziś również kobiecą perspektywę. Co prawda – w odniesieniu do rzeczonej metafory – tworzy ona małą wysepkę, ale za to odgrywa coraz istotniejszą rolę. To zasługa takich postaci jak Dziarma (On nie lubi słodyczy, a zje mój cake dziś) czy wreszcie budzącej ogromne kontrowersje Oliwki Brazil. A przecież mówimy na razie tylko o polskim podwórku – nie wspominając nawet, że seks od zawsze towarzyszy raperom i raperkom w USA. Idolki rodzimej Oliwki, takie jak Nicki Minaj czy Cardi B, które nawijają jeszcze bardziej śmiałe wersy, podbijają światowe listy sprzedaży. I równie chętnie słuchane są nad Wisłą. W kraju, gdzie jeszcze dwie dekady temu Świntuszenie – pierwszy studyjny album Tymona budził oburzenie ze względu na pornograficzne teksty.
Podobna sytuacja tyczy się innej gałęzi popkultury – seriali. Rodzima prawica katolicka od lat widzi w Netfliksie diabła. Jeśli weźmiemy pod uwagę jej obsesję na punkcie wstrzemięźliwości – wiemy, że mają się, czego obawiać. Propozycje dla nastolatków, jakie znajdziemy na platformie, takie jak Sex Education czy rodzime Sexify, odważnie poczynają sobie z seksualnym tabu. I rzeczywiście mogą pełnić funkcję edukacyjną – zwłaszcza ta pierwsza seria. Bo porusza wiele istotnych, nieobecnych w mainstreamowej kulturze problemów. Także w temacie seksualności nieheteronormatywnej. Jeśli dorzucimy do tego popularność takich produkcji jak Too Hot to Handle, Sex/Life czy nawet rodzimego potworka w postaci 365 dni, zrozumiemy, że ekspozycja seksu wcale nie zeszła na dalszy plan i dalej gwarantuje podbijanie słupków oglądalności. A coraz odważniejsze sceny – wszak, jak pisał niedawno Jacek Sobczyński, soft porno staje się w serialach normą – coraz bardziej rozpalają algorytmy. Wydawać by się mogło więc, że seksu wszędzie jest więcej. Jest mocno eksponowany i szeroko dyskutowany, ale czy uprawiany? Fakt – rzeczywiście praktyka od kilku lat rozmija się z teorią.
W dłoni to trzyma się pada
Jak pisał na początku tego roku Scientific American – spadek aktywności seksualnej odnotowywany jest na całym świecie – od Europy, przez Japonię i USA, aż po Australię. Najstarszy amerykański miesięcznik popularnonaukowy przytoczył w tym artykule także badania opublikowane w 2019 roku w Archives of Sexual Behavior. Ów sondaż przeprowadzony w USA wykazał, że od 2009 roku nastąpił spory wzrost odsetka ludzi, którzy nie wykazali żadnej seksualnej aktywności w danym roku (włączając w to masturbację). Wśród młodych mężczyzn było to zwiększenie nieaktywnych seksualnie z ok. 29% do 44% w 2018 roku (u młodych kobiet z kolei wzrost z poziomu 49% do aż 74%). Choć w badaniach nie znalazły się przyczyny takiego stanu rzeczy, jedna z ich autorek, prof. Debby Herbenick z uniwersytetu w Indianie, wskazuje kilka czynników. I potwierdzają je głosy innych ekspertów. Chodzi o rozwój gamingu, rozgrywek online czy generalnie o ewolucję kanałów social media. O tym, jak te rozrywki wpływają na relacje seksualne opowiedział nam Andrzej Gryżewski, popularny seksuolog i psychoterapeuta, założyciel Instytutu Arte Vita.
Przydałoby się z pewnością badanie, które sprawdziłoby, ilu mężczyzn w ostatnich 5 latach, zamiast uprawiać seks, kupiło konsolę. Myślę, że w sposób istotny pokazałyby, jak faceci uciekają od współżycia w gry online, ale także przykładowo w Netfliksa
Oczywiście sam rozwój technologiczny, choć ułatwia rzeczoną ucieczkę, jest tylko jednym z aspektów. Istotne są także zmiany obyczajowe, którym wielu mężczyzn nie umie sprostać – dlatego to głównie do płci męskiej w kontekście abstynencji seksualnej odnosi się ekspert. Wielu mężczyzn koło dwudziestego roku życia, po dwudziestce, a często nawet po trzydziestce, nie było przygotowanych na to, że kobiety przejmują inicjatywę. Że to one zaczęły inicjować seks, mówić o nim i o tym, czego pragną – wyjaśnia seksuolog, zwracając uwagę na to, jak w ostatnich latach wzrosła samoświadomość kobiet. Gryżewski tłumaczy to na przykładzie: Po pół roku związku kobieta proponuje partnerowi nagle seks analny – mimo że wcześniej nie mieli takich doświadczeń. I to go może zaskoczyć, jeśli wybierał partnerkę pod innym kątem – na przykład obsadzając ją w roli madonny i myśląc o typowym rodzinnym życiu. I może wtedy zastosować ucieczkę.
Mężczyźni boją się kobiet?
Seksuolog zwrócił także uwagę, że wielu mężczyzn chce się czuć kompetentnych w różnych obszarach. Zwłaszcza w seksie. Jeśli nagle spotkali się z tą kompetencją u kobiety – i to ona inicjowała lub nadawała rytm ich życiu seksualnemu – to dla wielu okazuje się to zbyt dużym zaskoczeniem – tłumaczy Gryżewski. Jeśli to kobieta w związku decydowała, jak często będą się kochali, w jakich pozycjach i co będzie treścią tego seksu, to wielu mężczyznom zabierało to poczucie kompetencji i wycofywali się z seksu, najczęściej do pornografii. Albo do fantazjowania o tym, że to oni jednak są prowodyrami seksu. I często to poczucie braku kompetencji zaspokajały im fantazje o seksie z dwiema kobietami. To podnosiło ich samoocenę. Dla wielu mężczyzn takie wyobrażenia stawały się prawdą; kompensacją nieszczęśliwego życia seksualnego – dodaje ekspert. Przy czym wyraźnie podkreśla, że nie można za taki stan rzeczy obwiniać kobiet. Absolutnie nie twierdzę, że rozwiązaniem jest to, aby takie dominujące panie tłumiły swoją seksualność i się nie wychylały z nią. Nie! To jest akurat problem, a zarazem wyzwanie dla mężczyzn, że oni tak reagują na to, jak kobiety eksponują swoją seksualność – zwraca uwagę. Według eksperta – wielu z mężczyzn po prostu nie jest nauczonych partnerskich relacji. A ci z niskim poczuciem wartości czują się zagubieni, sfrustrowani, niepewni. Dlatego większość moich pacjentów – jeśli chodzi o mężczyzn – szuka sobie kompensacji w kwestiach dominacji w grach online. W tytułach typu „Call Of Duty”, „Wiedźminie” albo w internetowym hazardzie – przyznaje Gryżewski.
Wojna płci
Kwestie tego zgrzytu w relacjach została ostatnio podniesiona pod hasłem Wojna płci w audycji STATUS w newonce.radio prowadzonej 18 maja przez Dominikę Sitnicką. Poglądy młodych mężczyzn i kobiet w Polsce na sferę obyczajową różnią się znacząco – i wiemy to z badań. Widać to nawet po sondażach politycznych. Ci pierwsi częściej deklarują chęć głosowania na prawicową Konfederację o konserwatywnym spojrzeniu na rodzinę. Młodym kobietom z kolei bliżej do ugrupowań bardziej liberalnych obyczajowo. Jako najbardziej skrajny wykwit tego niedopasowania często przywołuje się inceli – czyli wąską, acz głośną w sieci grupę młodych chłopców i mężczyzn pozostających w celibacie wbrew własnej woli. Grupę mocno niepokojącą, bo karmiącą się w większości przypadków mizoginią. O incelach zaczęło się mówić głośno przede wszystkim w kontekście masakry dokonanej przez Elliota Rodgera na terenie kampusu Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. 22-latek zastrzelił wówczas 6 osób i ranił 14, samemu popełniając samobójstwo. Był aktywny na YouTube i swoim blogu, gdzie narzekał na kobiety, które nie chciały z nim uprawiać seksu oraz na innych aktywnych seksualnie mężczyzn. Sam określał się incelem i po dziś dzień na niektórych forach gromadzących incelską społeczność jest przedstawiany na fotomontażach jak ikona – niczym święty.
Jak mówiła w rzeczonej audycji Aleksandra Herzyk, która wspólnie z Patrycją Wieczorkiewicz bada polskie środowisko inceli i przygotowuje na ten temat książkę, osoby te przedstawiają się jako samce beta. I snują twierdzenia o tym, jak rynek matrymonialny jest zdominowany przez hiperaktywnych seksualnie chadów. Oczywiście największym problemem jest fakt, że grupy te budują swoje hipotezy na postawie skierowanej przeciwko kobietom. Zarzucają im roszczeniowość i wybredność. Czy faktycznie jest tak, że ci z większym powodzeniem są jakąś przeszkodą dla tych postrzeganych jako mniej atrakcyjni? Czy można domniemywać, że aktywność seksualna spadła, ale tylko u tych, którym daleko do chadów? Przeczy temu Andrzej Gryżewski, który często współpracuje z aktorami, celebrytami, modelami czy znanymi trenerami personalnymi. Czyli w teorii z tymi, którzy powinni mieć spore powodzenie.
Można domniemywać, że takie osoby powinny mieć cały czas wysoką atrakcyjność fizyczną, społeczną i zarobkową. Znani i wysportowani faceci „powinni” mieć więc dużo propozycji od kobiet, które chcą z nimi pójść do łóżka. A prawda jest taka, że nieraz znajdują się w takiej samej sytuacji, jak ci mniej atrakcyjni – mówi Gryżewski. Bo wiele kobiet przez internet nie szuka relacji bezpośredniej, tylko zaspokojenia potrzeb psychologicznych. Nie jest zatem prawdą, że ci bardziej symetryczni czy znani mają większe wzięcie. Wielu kobietom zależy na emocjach, a pisanie na Tinderze często ogranicza się tylko do wirtualnej relacji – wyjaśnia seksuolog.
Seks a pandemia
Warto także zwrócić uwagę, że temat spadku aktywności seksualnej powrócił w czasie pandemii. A przecież wielu, na początku lockdownu, gdy zostaliśmy zmuszeni do tego, by zamknąć się w domach, żartowało, że okres ten zaowocuje wyżem demograficznym. I faktycznie, początek pandemii mógł sprzyjać zbliżeniom. Pary, które się wcześniej mijały, bo przykładowo jedna osoba uczęszczała po pracy na crossfit, a druga szła do kina, wreszcie mogły się spotykać. Ale po pewnym czasie okazało się, że jesteśmy skazani na przebywanie z partnerem 24 na dobę i nie można tego odreagować w samotności – mówi Andrzej Gryżewski. W jego ocenie to właśnie wtedy wielu mężczyzn w związkach przestało sobie radzić z potrzebami seksualnymi kobiet.
– Pandemia bardzo zmieniła dynamikę w kwestiach seksualności. Owszem, wcześniej była tendencja spadkowa, jeśli chodzi o młodsze pokolenie, które rzeczywiście uprawiało mniej seksu. Ale to właśnie długotrwały lockdown wpłynął zwłaszcza na mężczyzn, u których włączył się „tryb ucieczki”
Z perspektywy gabinetu seksuologa wiem, że w sytuacji konfrontacji z oczekiwaniami najczęściej występują postawy dychotomiczne – albo walcz, albo uciekaj. Jednak u większości mężczyzn w obszarze seksualności włącza się „uciekaj” – uciekaj w pornografię, uciekaj w masturbację albo bądź „zamrożony”. Mów, że nie masz popędu, że nie czujesz tej potrzeby uprawiania seksu – dodaje ekspert. Jak szacuje, ok. 40% pacjentów w jego gabinecie to właśnie mężczyźni przyprowadzani przez swoje partnerki zaniepokojone tym, że ich faceci nie uprawiają seksu. – Często jest tak, że tego seksu nie ma od kilkunastu miesięcy albo kilku lat. Bywało, że kobieta sprawdzała wielokrotnie telefon takiego mężczyzny, aby sprawdzić, czy ją zdradza. A okazywało się, że nie ma żadnych przygód na boku. Po prostu mężczyzna pod prysznicem uciekał w swój świat fantazji. Albo uciekał do pornografii – mówi seksuolog.
I faktycznie – serwisy z filmami w czasie pandemii zanotowały spory wzrost odwiedzin – do 20%. Co ciekawe – niektóre platformy udostępniły na jakiś czas treści premium, czyli wideo w jakości HD, co przyciągnęło mnóstwo odwiedzających. Wiele osób dało na to się złapać. Bo żeby być objętym promocją, trzeba było podpiąć swoją kartę. No i niektórym, którzy w to weszli, głupio było odłączać tę subskrypcję, ze względu na zasadę wzajemności. Skoro daliście mi w gratisie miesiąc czy trzy, to ja też coś muszę wam dać. Skoro oglądam, to płacę – zauważa Gryżewski.
Robić „to” czy nie robić?
Czy spadek aktywności seksualnej to sprawa pokoleniowa, jak możemy przeczytać z nagłówków? Te zwykle sugerują, że to przede wszystkim millenialsi i generacja Z nie chcą uprawiać seksu. Amerykański eseista Louis Menand w tekście Pora skończyć z mówieniem o „pokoleniach”, opublikowanym w tegorocznym majowym numerze Pisma, przekonuje z kolei, że mniej seksu to nie kwestia pokoleniowości. Powołując się na słowa Bobby Duffy, autorki książki The Generation Myth, sugeruje, że zmniejszona aktywność seksualna, przynajmniej w USA i Wielkiej Brytanii, dotyczy po prostu całej populacji. Profesor Herbenick z przytoczonego na wstępie badania zaznacza z kolei, że spadek współżycia może być inny dla różnych grup społecznych – nie wyklucza w tym względzie także podziałów ekonomicznych (mniejsze dochody to dziś mniej seksu). Co istotne, zwiększyła się też świadomość dotycząca aseksualności, którą coraz więcej środowisk naukowych uznaje za orientację seksualną lub jej brak. Sama Herbenick przyznaje, że na początku jej kariery naukowej miała wśród studentów tylko jedną osobę identyfikującą się jako aseksualną. Dziś takich osób może zliczyć w klasie 3 lub 4.
Choć brak seksu nie niesie za sobą wielkich niebezpieczeństw dla zdrowia, udowodniono, że poprawia nastrój i wpływa na relacje między partnerami. Dla zwiększenia aktywności seksualnej potrzebna jest zatem nić porozumienia w świecie podzielonym nie tylko na bańki polityczne, ale i płciowe. Jak napisała na Facebooku Aleksandra Herzyk, powołując się na książkę Samiec Alfa musi odejść – i kobiety, i mężczyźni utrwalają szkodliwe wzorce, więc celem dla obu grup jest wyzbycie szkodliwych przekonań. A co radzi seksuolog? Ja na przykład piszę książki typu „Sztuka obsługi penisa”, czy „Sztuka obsługi waginy”, która wyjdzie niebawem. Zachęcają one mężczyzn do tego, aby eksponować się na relacje seksualne, czerpać pełnymi garściami ze zmysłowości – mówi Gryżewski. Jak prognozuje, trend polegający na tym, że mężczyźni będą wycofywać się z seksu potrwa przez co najmniej kilka lat i nie zanosi się na poprawę. Co więc mogą w tej sprawie robić eksperci? Żeromski, czyli potrzebna jest głęboka praca u podstaw – podsumowuje seksuolog.
Komentarze 0