
Wydawać by się mogło, że po podpisaniu pierwszego kontraktu w NBA, większość koszykarzy jest ustawiona do końca życia. Doliczjąc kolejne umowy w trakcie kariery, przechodzą na sportową emeryturę ze sporym majątkiem. Są jednak przykłady, które pokazują, że nawet sto milionów dolarów nie wystarcza, aby przeżyć kilka lat.
NBA kojarzy się z elitarnością. To tutaj grają najlepsi koszykarze świata i to tutaj zarabia się największe pieniądze. W ostatnich tygodniach co rusz słyszeliśmy o tym, że największe gwiazdy podpisały wieloletnie umowy o wartości przeszło dwustu milionów dolarów. Jeśli trend wzrostowy się utrzyma, to już w niedalekiej przyszłości najlepsi będą kończyć kariery jako miliarderzy. Póki co ten status zachowany jest przede wszystkim dla LeBrona Jamesa i Michaela Jordana. W ich przypadku główną rolę odgrywały jednak kontrakty reklamowe.
Realia najlepszej ligi świata są takie, że nawet ci ocierający się o szeroki skład, przy umiejętnym zarządzaniu pieniędzmi, przez kilka lat mogą zarobić tyle, by nie martwić się na starość, czy starczy im do pierwszego. Głośne historie podbijające strony internetowe dają do myślenia, że nie każdy tę „umiejętność” posiada.
W naszym zestawieniu znalazło się dziewięciu różnych bohaterów. Nie każdy doprowadził się do absolutnego dna. Co ważne, część z nich z czasem „odkuła się” i dziś znajduje się na finansowej prostej. Niemniej wcześniej doprowadzili swoje finanse do ruiny. Przeważnie było to spowodowane nałogami lub niegospodarnością. Czasem jednak przygniotły ich złe biznesy.
ANTOINE WALKER
Zarobki w NBA: 108 milionów dolarów
To jeden z najsłynniejszych przykładów koszykarza NBA, który stał się bankrutem. Zanim do tego doszło Antoine Walker był silnym skrzydłowym wielu klubów NBA. Pomimo gry na „czwórce”, nie dysponował wybitnymi warunkami fizycznymi, ale miał ciąg na kosz przeciwników. W szycie formy ówczesny zawodnik Boston Celtics rzucał po ponad 23 punkty na mecz. Tytułu z „Celtami” jednak nie zdobył. Udało mu się to wraz z Miami Heat w 2006 roku. Dwa lata później zniknął z ligi.
W 2010 roku był już bankrutem – przynajmniej oficjalnie. Walker złożył wniosek o ogłoszenie upadłości. Koszykarz często pakował się w kłopoty z prawem, a także miał problemy z hazard. Zbyt mocno ufał też ludziom w najbliższym otoczeniu. Chętnie sponsorował im samochody czy inne upominki. – Muszę być mądrzejszy z pieniędzmi i wartością dolara – mówił w 2013 roku gdy wychodził na prostą. Dziś doradza młodym sportowcom jak zarządzać majątkiem, by nie poszli podobną drogą co on.
DERRICK COLEMAN
Zarobki w NBA: 91 milionów dolarów
Już od nastoletnich lat było wiadome, że drzemie w nim wielki talent. Coleman świetnie radził sobie na uczelni Syracuse, przez co w 1990 roku trafił do New Jersey Nets z numerem pierwszym draftu. Tuż za nim znaleźli się Gary Payton czy Chris Jackson (znany dziś jako Mahmoud Abdul-Rauf).
Coleman od razu zaczął z wysokiego C, bowiem zgarnął nagrodę dla najlepszego pierwszoroczniaka. Czas pokazał, że pierwsze sezony w New Jersey były jego najskuteczniejszymi. W latach 1992-95 rzucał po dwadzieścia punktów na mecz. Zarobił tym samym na występ w All-Star Game. Później, w Filadelfii czy Charlotte, nie był tak efektywny. Kończył karierę występując w Pistons. Po słynnej „The Malice at the Palace” został zawieszony, a później rozwiązano z nim umowę.
Kilka lat później były skrzydłowy znalazł się na nagłówkach mediów po tym, jak ogłosił bankructwo. W jego przypadku głównym winowajcom były nietrafione inwestycje. Coleman zainwestował wiele milionów w biznesy w regionie Detroit, w którym się wychował. Liczył, że dzięki temu zawitają do miasta potężne firmy, które włożą jeszcze więcej środków. Pech chciał, że trafił na czasy kryzysu w Stanach, a „Motor City” ucierpiało na nim najmocniej.
Skończył z długami sięgającymi kilku milionów, lecz dzięki „emeryturze” z NBA mógł pomału wyjść na prostą. Nie zaprzestał także pomocy w najbliższym otoczeniu. W 2015 roku, gdy w mieście Flint zabrakło czystej wody, Coleman osobiście rozwoził zapasy mieszkańcom. Mocno unikał rozgłosu. Kilka osób powiedziało mu, że przypomina Derricka Colemana. On jednak odpowiadał: „Tak, często to słyszę”.
ROBERT SWIFT
Zarobki w NBA: 14 milionów dolarów
W porównaniu do poprzedników zarobki Swifta wyglądają mizerniej, choć trudno tak mówić o czternastu milionach. Do NBA wchodził jako gwiazda szkół średnich. Dwukrotnie przechodził z jednego liceum do drugiego, lecz wszędzie błyszczał. To sprawiło, że odrzucił propozycję gry w University of Southern California i w 2004 roku bezpośrednio zgłosił się do draftu NBA. Wylądował w Seattle, gdzie grał bardzo mało. Co rusz trapiły go problemy zdrowotne. Gdy w 2006 roku dostał gwarancję miejsca w wyjściowej piątce, to w pierwszym przedsezonowym sparingu zerwał więzadła krzyżowe.
Dwa lata później doznał kolejnego poważnego urazu kolana. Pod koniec 2009 roku już nie Seattle Supersonics, a Oklahoma City Thunder zwolniła go. Swift próbował jeszcze znaleźć grę w D-League oraz Japonii, lecz nie zakotwiczył tam na długo. Coraz głośniej było jednak o jego problemach z prawem. Nie płacił alimentów, a także zmagał się z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu.
W 2013 roku Swift nie chciał opuścić sprzedanego domu. Za posiadłość otrzymał dwa razy mniej pieniędzy niż musiał wydać siedem lat wcześniej. Gdy w końcu się wyniósł, to w środku znaleziono mnóstwo śmieci, odchodów zwierząt czy broni. W następnych latach zatrzymywano go za nielegalne posiadanie shotguna czy próbę włamania do domu pod wpływem narkotyków. Sam przyznał, że wielokrotnie spał na ulicy czy w kościele. W latach 2018-21 wznowił karierę koszykarską występując w hiszpańskim Circulo Gijon.
SHAWN KEMP
Zarobki w NBA: 91 milionów dolarów
Kempa kojarzymy przede wszystkim jako połowę słynnego duetu, który napędzał Seattle Supersonics. Do stanu Waszyngton trafił w 1989 roku, gdy Bob Whitsiit postawił na licealistę z Indiany. Podkoszowy słynął z wielkiej siły i skoczności. Wraz z Garym Paytonem dotarł do finałów NBA 1996, ale wówczas prym wiedli Chicago Bulls. Kemp rywalizował w NBA do 2003 roku. Trudno jednak mówić o dobrym poziomie. Z Seattle odszedł poddenerwowany słabym kontraktem. Wspominaliśmy o tej sytuacji w kontekście tekstu o Jimie McIlvainie.
Mistrz świata z 1994 roku na jesieni kariery zmagał się z ogromnymi problemami z wagą. Do historii przeszła sytuacja z 1999 roku. Po lockoucie Kemp zameldował się na campie Cleveland Cavaliers cięższy o blisko szesnaście kilogramów. Waga mierzącego 208 centymetrów zawodnika pokazywała przeszło 140 kg.
Finansowym gwoździem do trumny Kempa okazały się drogie kredyty, a także alimenty. Z sześcioma partnerkami ma siedmioro dzieci. Ponadto często łapano go z „trawką”. Po latach, gdy wyszedł na prostą, pozostał przy używce, lecz w innej roli. W 2020 roku założył sklep z marihuaną „Shawn Kemp's Cannabis”.
SIDNEY MONCRIEF
Zarobki w NBA: 7 milionów dolarów
O Moncriefie trudno mówić w kontekście ekstrawaganckich zachowań. Dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie nauczyło go pokory. Do NBA trafił jako numer pięć draftu 1979. W Milwaukee Bucks spędził dziesięć lat, podczas których dwukrotnie otrzymywał nagrodę NBA Defensive Player of the Year. Był pierwszym koszykarzem z tym wyróżnieniem. Co więcej, do dziś nie znalazł się żaden inny obrońca, który tak jak on cieszyłby się ze statuetki dwa razy.
Po zakończeniu kariery w 1991 roku Moncrief poszedł w kierunku biznesu. Założył salon samochodowy w rodzinnym Arkansas, a także rozpoczął współpracę z Dallas Mavericks. Po latach wyszło na jaw, że przedsięwzięcie nie prosperowało dobrze. W 2005 roku były rozgrywający złożył wniosek o bankructwo. Na liście wierzycieli znalazły się liczne inne salony, a także bank, lokalna gazeta czy… Mavericks. Szybko jednak uporał się z problemami. W ubiegłym roku Moncrief w długim wywiadzie opowiadał nam między innymi o „życiu o życiu”.
– Angażowałem się w wiele biznesów. Chciałbym powiedzieć, że czego nie dotknąłem, to zamieniałem w złoto, ale skłamałbym okropnie. Wiele przedsięwzięć nie wyszło. Traktowałem to jako naukę – mówił pięciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd NBA.
LATRELL SPREWELL
Zarobki w NBA: 97 milionów dolarów
Coraz mniej pamięta się Sprewella-gracza kosztem Sprewella-awanturnika. A trzeba przyznać, że swego czasu był bardzo dobrym zawodnikiem. W 1992 roku trafił do Warriors, gdzie przez sześć lat czterokrotnie występował w Meczu Gwiazd, a w 1994 roku załapał się do All-NBA First Team. Przez lata był gwarantem dwudziestu punktów na mecz.
Problemy zaczęły się w 1997 roku. W grudniu Sprewell zaczął dusić trenera P.J.'a Carlesimo po tym jak ten skrytykował go za brak zaangażowania. Po kilku sekundach obu panów odciągnęli członkowie zespołu. Koszykarz skończył trening, przebrał się, po czym wrócił na salę, by wymierzyć szkoleniowcowi cios w policzek. Liga zawiesiła go na 68 meczów (co oznaczało również brak wynagrodzenia za ten okres).
Sprewell spędził resztę kariery w Knicks i Timberwolves. W 2004 znów zrobiło się o nim głośno w kontekście zdania: „Mam rodzinę do wyżywienia”. Odrzucił ofertę trzyletniego kontraktu o wartości 21 milionów od Minnesoty. Później zagrał najsłabszy sezon w karierze i nie mógł liczyć na podobne warunki. Sam odrzucał oferty dla weteranów, bo uważał je za haniebne finansowo.
Trzy lata po ostatnich występach w NBA Sprewell był spłukany. Policja zajęła jego jacht, gdyż nie uiszczał za niego opłat. Kilka miesięcy później stracił dom, bo również nie płacił za kredyt. Lata później o niezapłacone podatki upomniał się stan Wisconsin. Sprewell był również zatrzymany za zakłócanie ciszy nocnej.
VIN BAKER
Zarobki w NBA: 97 milionów dolarów
Gdy w 1993 roku trafił do Milwaukee, szybko stał się gwiazdą. Baker wraz z Glennem Robinsonem nadawali tempa grze Bucks, lecz poza nimi ten zespół nie potrafił zdziałać zbyt wiele. Po kilku latach gry przeniósł się do Seattle, gdzie po raz pierwszy mógł zagrać w play-offach. Zastępował Shawna Kempa i wywiązywał się z tej roli dobrze, lecz nie na tyle, by nawiązać do wcześniejszych osiągnięć Supersonics.
Z czasem na jaw zaczęły wychodzić problemy Bakera. Podobnie jak Kemp, tak i on wrócił po lockoucie 1999 z dużym nadbagażem tłuszczu. Szybko się jednak z nim uporał, ale na jaw wyszedł znacznie większy problem – alkoholizm. Trener Celtics, Jim O’Brien, wyczuł od niego zapach, a klub najpierw go zawiesił, a później zwolnił.
Uzależnienie od alkoholu oraz depresja to dwa czynniki, które doprowadziły do kataklizmu finansowego Bakera po zakończeniu kariery. W 2008 roku komornik zajął jego ponad 900-metrową posiadłość. Od upadku uratował go Howard Schultz, właściciel OKC i firmy Starbucks. Znalazł mu zatrudnienie jako manager oddziału w Connecticut. Niepijący od jedenastu lat 50-latek jest dziś asystentem trenera w Bucks.
LARRY JOHNSON
Zarobki w NBA: 83 miliony dolarów
Gdy w 2019 roku Zion Williamson wchodził do NBA, porównywano go do Johnsona. Obaj to pierwsze picki draftów oraz skrzydłowi z dużą siłą, którzy dominowali pod koszem. Starszy do NBA trafił w 1991 roku. Spędził po pięć lat w Charlotte i Nowym Jorku. W Hornets prezentował się najlepiej. Otrzymał nagrodę Rookie of the Year, a także dwukrotnie wziął udział w Meczu Gwiazd.
Bohater najbardziej lukratywnego kontraktu swoich czasów, w 1996 roku trafił do Knicks, gdzie nigdy nie powrócił do dawnej formy, ale nadal był wzmocnieniem zespołu. Problemem okazały się kłopoty zdrowotne. To one w 2001 roku doprowadziły do przedwczesnej sportowej emerytury „LJ-a”.
Naprawa zdrowia swoje kosztowała. Nieprawidłowe zarządzenie pieniędzmi również. Johnson ma piątkę dzieci z czterema kobietami. Nieopłacone alimenty w 2015 roku doprowadziły go do bankructwa. W jednym przypadku, by pokryć długi, dogadał się z matką dziecka i oddał jej dom w Kalifornii. Nie wiadomo jak wygląda obecny status finansowy skrzydłowego Hornets i Knicks.
CHRISTIAN LAETTNER
Zarobki w NBA: 61 milionów dolarów
Laettner najprawdopodobniej do końca życia będzie pamiętany jako jeden z najlepszych koszykarzy „college’owych”, a także członek słynnego „Dream Teamu”. Kariera wielkiego talentu w NBA nie potoczyła się jednak tak jak powinna. W Timberwolves trafił na organizację, która dopiero raczkowała.
– Szefowie klubu liczyli, że Laettner będzie zwiastunem nowego, świetnego początku. Miał być wizytówką budowy mocnych Timberwolves. Skończyło się tylko na pięknych wizjach – mówił nam jego kolega z zespołu, a zarazem pierwszy Łotysz w NBA, Gundars Vetra.
Laettner grał przez wiele lat w różnych klubach – Hawks, Pistons, Mavericks, Wizards, a na końcu w Heat. Poza jednym występem w All-Star Game trudno powiedzieć, by osiągnął w NBA coś wielkiego. Po skończeniu z koszem wziął się za biznes. Wyszło tragicznie.
Mistrz olimpijski z 1992 roku stracił fortunę na nieudanych decyzjach biznesowych między innymi w sektorze nieruchomości. Swego czasu miał czternaście milionów długu wobec wierzycieli w Karolinie Północnej. Dodatkowo oszukał byłego kolegę z kadry, Scottiego Pippena. Laettner namówił go do wsparcia przy zakupie Memphis Grizzlies. Z „dealu” nic nie wyszło, a kumpel odzyskał pieniądze (dwa i pół miliona) dopiero po wyroku sądu.
Komentarze 0