Od „Illmatic” po „King's Disease”: wybieramy pięć esencjonalnych albumów Nasa

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
2010 Park City - NAS Performs At Harry O's
fot. gettyimages

W 2023 roku skończy 50 lat (!), ale tak pracowity Nas chyba jeszcze dotąd nie był. Co rok – to album. I nie, że odcinamy kupony od sławy, wydany ledwie tydzień temu King's Disease III jest bardzo dobry; chemia pomiędzy Nasirem a Hit-Boyem działa.

Dzi*ko, jestem nowym Nasem, pokaż kto ma lepszą dyskografię? Follow-up Kaza Bałagane zrozumiały; Nas to jeden z niewielu starszych stażem raperów, których dyskografia jest aż tak równa. Nie jesteśmy w stanie ułożyć rankingu wszystkich płyt nowojorczyka od najgorszej do najlepszej, bo poza wybijającymi się in plus dwoma pierwszymi wydawnictwami (i zaskakująco słabym Nastradamusem), wszystkie pozostałe są niemal podobnie dobre, niezależnie od tego, w jakich latach powstawały. Dlatego po premierze jego najnowszego King’s Disease III skupmy się na pięciu tytułach – najbardziej charakterystycznych dokonaniach króla Nowego Jorku. Żeby było jasne – to nie jest zestawienie jego najlepszych albumów, ale takich, które najbardziej oddają charakterystyczny sznyt Nasa.

Tekst oryginalnie ukazał się w 2020 roku. Odświeżamy go i uzupełniamy pod pretekstem premiery King's Disease III

1
„Illmatic” (1994)

Jak wyglądało Queens w latach 90.? Można odpalić albumy archiwalnych zdjęć i obejrzeć Chłopców z ferajny, ale… prawdopodobnie nic nie odda klimatu tamtych czasów i prawdziwego obrazu nowojorskiej dzielnicy tak, jak Illmatic Nasa. A jeśli nie macie tyle czasu, to po prostu posłuchajcie N.Y. State of Mind – gwarantujemy, że wystarczy. Illmatic, oprócz niesamowicie dokładnego opisu tamtejszej rzeczywistości, jest też jednym z najbardziej istotnych albumów w historii rapu.

Po pierwsze – to produkcyjne magnum opus boom-bapu. Beaty Large Professora, DJ-a Premiera, Pete’a Rocka, Q-Tipa i L.E.S. wyznaczyły trendy i stworzyły podwaliny pod masę muzyki, której słuchamy nawet dziś. Na Illmaticu wzorowali się Notorious B.I.G. na Ready to Die i Jay Z na Reasonable Doubt. Po drugie – Illmatic w sferze lirycznej nie brakuje absolutnie niczego: od błyskotliwej gry słów, przez absorbujący storytelling, po świetne rymy. A to wszystko Nas zaczął tworzyć w wieku… 17 lat. J.Cole nagrał numer Let Nas Down, gdzie nawinął wprost, jaki status ma dla niego debiut Jonesa: Pac był jak Jezus, a Nas napisał biblię – pisaliśmy w tekście „Illmatic” jak wino, dlaczego debiut Nasa tak dobrze się starzeje?

2
„It Was Written” (1996)

W 1996 roku Nas znalazł się w osobliwej sytuacji. Po genialnym debiucie Illmatic nie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek spadek formy. Z drugiej strony na scenie rósł Notorious B.I.G., a jego Ready To Die stało się gigantycznym komercyjnym sukcesem – w dużej mierze dzięki produkcji Puff Daddy’ego. Dlatego, żeby nie zginać w cieniu Biggiego i zadowolić własnych fanów, Nas zaprosił do współpracy producencki duet The Trackmasters i Dr. Dre, a dotychczasowego managera wymienił na Steve’a Stoute’a. Efekt?

Illmatic stało się po premierze natychmiastowym klasykiem. Przebicie jego sukcesu było o tyle trudne, że nawet jeśli Nas rzeczywiście nagrałby jeszcze lepszą płytę, to legenda i status otaczający debiut stanowiły kuloodporną kamizelkę. It Was Written nie spotkało się zatem ze zbyt ciepłym przyjęciem – nawet mimo bardziej przystępnych produkcji i zawartości; przecież tam są jedne z najlepszych numerów w całej dyskografii Nasa. Od nastrajającego na odsłuch albumu The Message, przez uliczne opowieści w Street Dreams i techniczne przechwałki w Live Nigga Rap, po utopijne If I Ruled The World z Lauryn Hill – It Was Written to z perspektywy czasu jeden z najlepszych albumów Nasira.

3
„I Am...” (1999)

Podczas sesji okładkowej fotograf… prawie zabił Nasa. Wszystko przez to, że podczas wykonywania odlewu twarzy rapera, część gliny dostała się do jego nosa, przez co nie mógł oddychać. Ale podczas produkcji w ogóle było wesoło; na albumie znalazł się numer z Puff Daddym (Hate Me Now), do którego teledysk wyreżyserował Hype Williams. W klipie znalazła się scena, na której Nas i Diddy zostają ukrzyżowani. Ten drugi zażądał, żeby przed premierą usunąć ten fragment, ale tego nie zrobiono. Wściekły Puff miał wówczas wpaść do gabinetu managera Nasa, Steve’a Stouta, i zaatakować go butelką szampana.

Prawie dwa miesiące przed początkową datą premiery, światło dzienne ujrzało 13 zbootlegowanych numerów z krążka. Krążka, który miał się nazywać I Am… The Autobiography i być dwupłytowym konceptualnym albumem, gdzie na pierwszym CD raper opisywałby swoje życie od narodzin do samobójstwa, a na drugim – nawijał o zaświatach i dziedzictwie. Zamiast tego zdecydowano, żeby skrócić album do jednego krążka, usunąć wiele numerów z oryginalnej tracklisty i dodać dwa nowe – Hate Me Now i You Won’t See Me Tonight. Gdyby nie fatalny w skutkach leak, trzecie wydawnictwo Nasa mogłoby być jednym z największych dokonań rapera. Zamiast tego, jest dobrym, ale przypadkowo podobieranym materiałem z jednym z najpopularniejszych kawałków do dziś – Nas Is Like. Kwestia układania całości na wczoraj okazała się brzemienna w skutkach. Ale wciąż mówimy o jednym z ciekawszych wydawnictw Nasa.

4
„Stillmatic” (2001)

Jak wjeżdża się w nowe millenium? They thought I'd make another Illmatic / But it's always forward I'm movin’ / Never backwards stupid here's another classic – nawijał w intrze Stillmatic Nas. To album pełen wkurwienia i swoisty wentyl, dzięki któremu Nas dał upust swoim narastającym nerwom, a jednocześnie udowodnił, że Nas ain’t nuthin’ to fuck with. Po świetnym debiucie i coraz gorzej przyjmowanych kolejnych krążkach nowojorczyk postanowił uderzyć naprawdę mocno. Jeśli Hip Hop Is Dead to pochówek, to Stillmatic jest kopaniem grobu.

Wraz ze swoim czwartym albumem Nas złapał hip-hop za fraki i z coraz jaśniejszych świateł jupiterów wrzucił go z powrotem do ciemnych uliczek Queens. To na tym albumie znajduje się prawdopodobnie jeden z najlepszych dissów wszech czasów – track Ether, na którym Nas jedzie Jay’a Z w stylu, który growym żargonem nazwalibyśmy fatality. Koniec końców, muzycznie i lirycznie Stillmatic nie jest może najlepszym albumem Nasa, ale stanowi jeden z ważniejszych momentów w jego karierze. To właśnie tą płytą zamknął dyskusję pod tytułem Nas się skończył i udowodnił, że coś takiego nigdy nie miało miejsca.

5
„King's Disease” (2020)

Oddajmy królowi, co królewskie. Na trylogii King's Disease (aczkolwiek przed nawias wyciągamy jej pierwszą, chyba jednak najciekawszą część) Nas jest filozofem. Bazując na doświadczeniach życiowych, przekonuje, że królem jest się wtedy, kiedy ma się panowanie nad własnym istnieniem – niekoniecznie nad innymi. Czyli jeśli żyjesz dokładnie tak, jak chcesz i nic nie psuje ci tego obrazka – gratulacje, korona spoczywa na głowie.

Mądrego to i zawsze dobrze posłuchać. Zwłaszcza na takich beatach, jakie przygotował mu Hit-Boy; bez wdzięczenia się aktualnym trendom, bez ślepego zapatrzenia w nostalgię. Sporo tu przefiltrowanego pianina, głębokiego, klasycznego basu, aczkolwiek cały materiał jest raczej z tych spokojniejszych. Chropowatego Nasa szukajcie na Lost Tapes i debiucie, tutaj jesteśmy już w innym uniwersum. Nasir jak wino.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Komentarze 0