Mafiosi przez dziesięciolecia bratali się ze znanymi ludźmi, także z piłkarzami. Jednak drogie prezenty, jakie im sprawiali – na przykład złote Rolexy dla Diego Maradony w Neapolu – czy imprezy kończące się orgiami, były jak kredyt, który pewnego dnia trzeba spłacić. Losy Camorry i piłki muszą się przeplatać, bo pod Wezuwiuszem futbol zawsze był religią, a gangsterzy przejęli role bogów.
Secondigliano to przedmieścia Neapolu położone na północny wschód od miasta, jakie poznaliśmy dzięki serialowi „Gomorra”. Dwójka przyjaciół, którzy dorastają razem na tym włoskim blokowisku – Ciro Di Marzio, grany przez Marco D’Amore, którego bohater nazywany jest „L’immortale”, „nieśmiertelny” i Gennaro Savastano – postać stworzona przez Salvatore Esposito, prowadzi nas przez obrzydliwy świat. Ten pierwszy w drodze po gangsterską chwałę zniszczy wszystko, co pojawi się na jego drodze, nawet własną rodzinę. Ten drugi jest synem herszta mafii, początkowo niedojdą, potem brutalnym mafioso, którego w przestępczy świat wprowadzał właśnie Ciro.
Z ponurych, szarych murów Secondigliano raz po raz spogląda na mieszkańców Diego Maradona. Jego twarz możecie zobaczyć niemal na każdym rogu w Neapolu, również w tej dzielnicy, zapomnianej przez Boga, jakże podobnej w kwestii okoliczności do miejsca, w którym dorastał Aregentyńczyk. To tutaj Camorra podejmowała najważniejsze decyzje przez długie lata. Kto i gdzie może handlować. Kto umrze, a kto jeszcze trochę pożyje. Dealerzy i ćpuni, prostytutki, skorumpowana policja, a w tle więzienie o jednym z najostrzejszych rygorów we Włoszech – to wszystko wygląda jak sceneria wyjęta żywcem z gry komputerowej o gangsterskich porachunkach. Jakikolwiek sportowy element – prymitywna kapliczka w hołdzie Maradony, czy ogrodzone wysokim płotem boisko, na którym tak samo często odbywały się mecze, jak handel dragami, mają w tym miejscu wymiar groteski.
POLSKI RAP W DZIELNICY MAFII
Charakterystyczne osiedle z trójkątnymi blokami stało się kanonem neapolitańskiej brzydoty. Idealnym tłem do złych zdarzeń. Ale też inspiracją dla... polskiego rapu, wszak „Płomień 81”, czyli ursynowski duet Pezet i Onar nagrał tam klip do kawałka „Maradona”, obaj raperzy są bowiem zafascynowani legendą argentyńskiego piłkarza. Zdążyli z teledyskiem, ten krajobraz zmieni się niebawem nie do poznania.
„Żagle Scampii”, bo tak nazywały się bloki, które powstały w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, przeszły do historii, gdy na początku 2020 roku na teren przesiąknięty biedą, dragami i złem wjechały buldożery. Nierozerwalnie złączona z Camorrą brutalistyczna architektura przegrała ze snami o rewitalizacji. Jej rola dobiegła końca. Zresztą, trzy z „żagli” legły w gruzach już dwie dekady wcześniej. Pozostała plątanina wąskich korytarzy przetrwała, by dawać świadectwo rozbojów, morderstw, sfałszowanych banknotów i marzeń o fortunie, która tylko pozornie pozwoli się stamtąd wydostać. Kiedy trwała demolka diabelskiego zakątka, jeden z mieszkańców wyznał na łamach „Daily Mail”: – 80 procent z nas to uczciwi ludzie, chcemy dobrej przyszłości dla naszych dzieci.
Nie wszyscy miejscowi się z nim jednak zgodzili. Pewna nauczycielka wyznała, że dla dzieci zburzenie tych kreatur jest jak kolejny pogrzeb, a same budynki pełniły rolę ich starych przyjaciół, punktów odniesienia. Ktoś wywiesił baner: „Nie jesteśmy Gomorrą”, chcąc dać do zrozumienia, że to nie żadna przypowieść biblijna, ale prawdziwe miejsce, w jakim żyją prawdziwi ludzie.
„Gomorra” powstała na podstawie książki Roberto Saviano, dziennikarza, który od lat opisuje mafię, a ta doskonale wie, że większość rzeczy, które pojawiają się na kartkach jego powieści, a potem w serialowych lub filmowych scenariuszach, to czysta prawda. „Gomorra” także oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. To fabularne przedstawienie batalii klanu Di Lauro z niejakim Raffaele Amato. W wyniku wojny o władzę w mieście kilkanaście lat temu zginęło 60 osób. Paolo Di Lauro za swoje czyny, głównie handel narkotykami, dostał 30 lat, zostało mu jeszcze 15. Jego syn, Cosimo, poszedł siedzieć w tym samym co ojciec, 2005 roku. Wyrok: 15 lat. Ale potem uległ zmianie. Okazało się bowiem, że zamordował dziewczynę jednego z gangsterów. Efekt? Dożywocie. Porażające w całej historii jest to, że kiedy policja aresztowała Cosimo, znanego w mieście jako król szyku, pasjonat mody, młodzi ludzie z tego miasta zakładali na swoje telefony komórkowe obudowy z jego podobizną. To żywy dowód na to, jak mafia mocno wryła się w krajobraz tego miejsca.
ZA NARKOTYKI ZROBI WSZYSTKO
Diego Maradona poznał Camorrę dużo wcześniej. Miastem trząsł wtedy Luigi Giuliano, ale po jego aresztowaniu biznesy przejęła siostra gangstera, Erminia. Camorra stacjonowała w Forcelli, miejscu, które pojawia się równiez w serialu „Gomorra”. Erminię nazywano „Celeste”, bo miała oczy błękitne jak lazur morza w słoneczny dzień lata. Ale te oczy widziały okrutne rzeczy. Włosi umiejscowili ją na liście trzydziestu najgroźniejszych kryminalistów. Luigi Giuliano zmiękł w więziennej celi, przyjął status świadka koronnego i sypał dawnych kumpli, a Erminia miała nietypowe hobby. Kiedy nudziła się w ciągu dnia, rzucała: „Muszę kogoś zastrzelić”. Użyła noża do zabicia przywódczyni jednego z wrogich gangów, inni wrogowie poznali jej nieobliczalny charakter, gdy wjechała do ich sklepu samochodem razem z witryną.
Zarówno ona, jak i członkowie jej rodziny, utrzymywali bliskie kontakty z Maradoną. Powód był oczywisty – mafia, widząc rosnące uzależnienie argentyńskiej gwiazdy Napoli od kokainy, mogła go kontrolować. Przyjaźń z takimi ludźmi to oczywiście bilet w jedną stronę. Prędzej czy później przyjdzie dzień zapłaty. Na początku obiecają pomoc w każdej sytuacji, przy okazji trochę ogrzeją się w blasku sławy, potem zaczną realizować własne interesy. Rodzina Diego była przekonana, że bawiąc się na weselach gangsterów czy przyjmując od nich drogie podarki, sama należy do pewnej elity, jednocześnie uwierzyła w dobre intencje Giulianich.
Klan natomiast nie różnił się od bohaterów wyjętych z powieści Mario Puzo. W mafii nikt nie działa charytatywnie, z dobroci serca, wszystko ma swój konkretny cel. Camorra mocno interesowała się futbolem, szczególnie od strony zakładów bukmacherskich. Obstawianie wyników meczów piłkarskich stanowić mogło rozrywkę, ale przede wszystkim pozwalało wyprać spore sumy, a ulubionym zajęciem Erminii było fałszowanie banknotów. Jeden z jej braci, Carmine, powiedział, że „Maradona zrobiłby wszystko dla kokainy, nawet gdyby Napoli miało stracić mistrzostwo Włoch”.
ZDJĘCIA PRZYDADZĄ SIĘ PÓŹNIEJ
Fenomenalnie opisywał to w „Ręce Boga” Jimmy Burns. Dziennikarz zatopił się w temacie powiązań Diego z Camorrą. O ile film dokumentalny „Diego” wyreżyserowany przez Asifa Kapadię kreśli pewien obraz zależności piłkarza od mafii, tutaj mamy dogłębną analizę przyczynowo-skutkową. Oddajmy głos Burnsowi:
„Giulianowie do mistrzostwa doprowadzili sztukę patronatu. Świetnie wiedzieli, kim dobrze jest się zaopiekować lub o czyim istnieniu trzeba chociażby przypomnieć publiczności. (...) Od pierwszej chwili przybycia Maradony nieprzerwanie sunęła za nim grupka fotografów, których zadaniem było utrwalenie wszystkich sytuacji, gdy piłkarz witał się z członkami rodziny czy pozował wraz z nimi. Po Carminie następni Giulianowie obejmowali Diego, całowali go, wznosili do niego toasty. Przedstawiali mu swoich współpracowników i swe piękne towarzyszki. W tym gronie czuł się odprężony i niezagrożony. Oto ludzie, którzy do pieniędzy i pozycji doszli, wyruszając jak on z zaułków. (...) Na razie zdjęcia pozostawały w albumach Giulianów, podobnie jednak jak inne zrobione w 1986 roku miały stać się potem zmorą Maradony”.
Burns, niczym w wytrawnym thrillerze, wyjaśnia na kolejnych kartkach, jaką cenę Diego za to zapłacił. Stając się marionetką w rękach mafii, w zasadzie zlał się z nią w jedną całość. Kiedy policja podsłuchiwała gangsterów (ponad 10 tysięcy godzin nagrań!), głos Argentyńczyka pojawił się tam klikanaście razy. Zamawianie prostytutek i kokainy. Kontakty z niejakim Piero Pugliese, który pochodził z tej części trybun stadionu Napoli owianej złą sławą. Przez pewien czas był szoferem Maradony, ale ten były ochroniarz zdecydowanie bardziej zasłynął z faktu, iż mordował dla mafii. Ten rozdział z życia Diego spowija największy mrok. Pojawiają się wątki przemytu narkotyków, chorych fantazji seksualnych, a ramiona Camorry przytulały go tak mocno, że osłabiony ćpaniem i przytłaczająca go sławą Maradona nie miał sił ani ochoty się z nich wydostać.
SŁOWO, KTÓRE BUDZI STRACH
Kilka lat temu portal „Bleacherreport” opisał sprawę Fabio Quagliarelli. Napastnik przyznał, że został zmuszony do opuszczenia Neapolu. Do klubu przysyłano listy, których nadawca uważał, że piłkarz utrzymuje kontakty z Camorrą, zażywa narkotyki i organizuje pedofilskie orgie.
Skutek był taki, że Quagliarella musiał wyjechać z rodzinnego miasta Castellammare di Stabia – oddalonego 30 km od Neapolu. Ciekawe było przy tym zachowanie Aurelio De Laurentiisa, prezydenta Napoli, który sprzedał zawodnika do Juventusu. Wcześniej obaj często rozmawiali przez telefon, a dzwoniącym był, niemal każdego dnia, De Laurentiis. Po otrzymaniu listów doradził jednak piłkarzowi, by ten wyprowadził się dla świętego spokoju do hotelu. Potem już nigdy miał nie zadzwonić do Quagliarelli.
Ten opowiedział całą historię przy okazji procesu sądowego, jaki wytoczył policjantowi, Raffele Piccolo, który wysyłał pogróżki Fabio i jego rodzinie. Ale adresatami były także kluby, w jakich występował piłkarz w latach 2007-2010. Jedno hasło: „Camorra”, pojawiające się w listach, sprawiło, że Neapol odwrócił się od swojego zawodnika. Quagliarella zaprzeczał od samego początku, by cokolwiek łączyło go z Camorrą.
Dekadę wstecz śledczy, którzy tropili mafię z Neapolu, przesłuchiwali Mario Balotellego. Włoski napastnik miał kontaktować się z członkami Camorry, a cała sprawa dotyczyła szerszego zakresu, główną rolę grało zaś pranie pieniędzy. Piłkarz zgodził się odpowiedzieć na pytania, nie był o nic oskarżony, jednak od czasów Maradony żaden sportowiec nie chciał, by jego nazwisko było kojarzone w jakimkolwiek kontekście z mafią. Balotelli został sfotografowany z członkami Camorry w jednej z tych części miasta, w której jej macki działały najmocniej.
KOKAINOWY PUCHAR
Parę lat wstecz serwis BBC opisywał zamiłowanie członków Camorry do czynnego uprawiania futbolu. Wrogie klany miały organizować turniej, w którym główną nagroda były... narkotyki. Proceder trwał ponoć latami. Nie obywało się bez oszustw, bo chęć zgarnięcia trofeum była tak olbrzymia, że mafie wystawiały do gry półzawodowych graczy. Wg BBC nie mieli oni nic wspólnego z „gangsterką”, a ich obecność miała jedynie zwiększyć szansę na zwycięstwo. Gościem honorowych kilku tych spotkań był Marco Di Lauro, syn wielkiego bossa Camorry i choć już wtedy wystawiono za nim list gończy, nikt nie ośmielił się poinformować, że ogląda sobie w najlepsze mecze.
Piłka nożna wchodziła niekiedy do życia neapolitańskiej mafii w sposób iście okrutny. Pewien cyngiel mafii, który został aresztowany, opowiedział dziennikarzom o upiornej rozrywce, jakiej sam miał być świadkiem. Gennaro Notturno, przed laty członek Camorry, widział z bliska wojnę dwóch klanów, rywalizujących o wpływy w Scampii, a co za tym idzie, w Neapolu. Ludzie z jego bandy zamordowali jednego z wrogów. Odcięto mu głowę, a oprawcy rzucili hasło, by zagrać nią mecz. Kilku szaleńców zgodziło się na to, a niektórzy zatwardziali przestępcy zaczęli wymiotować.
Relacja Notturno z tamtych zdarzeń oddaje idealnie stopień zezwierzęcenia i wynaturzenia tych ludzi. Ale najważniejsza jest i tak omerta, czyli zmowa milczenia. Jej złamanie zawsze kończy się podobnie. Notturno sprzedał zewnętrznemu światu okrucieństwa mafii i musiał za to ponieść konsekwencje. Kilka tygodni później zastrzelono jego bratanka. Ku przestrodze.