Gdy oglądałem w akcji Kanonierów w grudniu minionego roku, to bilans bramkowy z trzech pierwszych spotkań obecnego sezonu, czyli 0:9 z Brentfordem, Chelsea i Manchesterem City wydał mi się koszmarnym snem do zapomnienia. Tempo Premier League jest zawrotne, więc łatwo zgubić punkty odniesienia, tym bardziej w pandemii, ponadto z różnych i jakże odmiennych faz rozgrywek. Falstart w wykonaniu The Gunners stał się więc zamierzchłą przeszłością, ale także niezwykle istotną częścią przebudowy drużyny z The Emirates i wyścigu o Wielką Czwórkę.
Wspomniany hat trick wpadek ostatnio nijak nie pasuje do gry zespołu Mikela Artety. Hiszpan o perfekcyjnej fryzurze, niczym z klocków Lego, na jej niedościgniony wzór zaczyna układać klocki w swojej szatni. Proces jest w toku, ale już teraz gołym okiem widać kierunek obrany przez byłego asystenta Pepa Guardioli i kapitana u Arsene’a Wengera. Idzie młodość.
DUCH WENGERA
Mikel Arteta uporał się dość sprawnie z potężnym kryzysem i tylko od niego zależy jak to w przyszłości – tej najbliższej i w dalszej perspektywie – wykorzysta. Per Mertesacker, przyjaciel Artety z Arsenalu i jego następca w roli kapitana, przekonał Edu do zatrudnienia Hiszpana i wytrzymania ciśnienia po kompromitacji na początku sezonu. Posada Artety wisiała na włosku, kibice zaś domagali się jego głowy, ale teraz nikt już o tym nie pamięta, traktując tamto bardzo realne we wrześniu 2021 roku zagrożenie, jak zły sen.
Arteta zgrabnie buduje swoją pozycję i swój własny styl na coraz mocniejszych fundamentach. Pięć lat pracy z Pepem Guardiolą naznaczyło Hiszpana łatką „kopisty” Katalończyka, ale przeszczepienie stylu City na The Emirates w okamgnieniu było z góry skazane na klęskę.
Zresztą Arteta wolał pójść swoją drogą, pamiętając przy tym znakomicie z boiska, za co kibice kochali Arsenal za kadencji Wengera. Akcje rodem z PlayStation, szalone ataki ze skrzydeł, porywające kontry, efektowna krótka gra w narzuconym przez Kanonierów stylu.
Pamiętam Mikela Artetę jeszcze jako piłkarza Evertonu, gdy będąc liderem drugiej linii asystował i zdobywał piękne bramki. Wspominałem go ostatnio z Łukaszem Fabiańskim, z czasów, gdy obaj byli zawodnikami Arsenalu. Mikel miał zawsze zacięcie do taktyki, analizy, dyskusji na temat strategii gry. Z Bossem rozmowa nie należała do łatwych, Wenger po prostu wiedział lepiej. Arteta gadał więc o niuansach taktycznych w szatni, najczęściej z Mertesackerem. Czuł się kapitanem, ważną postacią, nawet gdy opaskę nosił Thomas Vermaelen. Arteta lubił wychodzić w szatni z inicjatywą, był kreatywny, jeśli chodzi o zachowania boiskowe i sposoby rozgrywania akcji. Pamiętam jednak z wielu meczów, w których Arsenal rozczarowywał, irytujące reakcje Artety. Strata gola, szeroko rozłożone ramiona i spojrzenie na ławkę w kierunku menedżera. Teraz samemu trzeba nim być. Znikąd pomocy. Trzeba budować na swoim doświadczeniu, na swój nos.
LETNI WIATR
Wietrzenie szatni przyniosło sporo zmian. Lista sprowadzonych piłkarzy wzmocniła przed wszystkim formację obronną. Tę samą drogę przechodzili kilka sezonów temu Juergen Klopp i Pep Guardiola, więc Arteta podążył we właściwym kierunku. Wyłożenie prawie 80 milionów za Bena White’a z Brighton i Aarona Ramsdale’a z Sheffield United wydawało się finansowo i sportowo w nieodłącznym pakiecie grubą przesadą, wpisującą się w nagły trend inwestowania w angielskich piłkarzy, za których trzeba słono przepłacać. Ale to praktyka, nie teoria miały bronić transferów Arsenalu.
Cała defensywa uległa gruntownej przebudowie. Wynalezieni przez skautów we Włoszech i Portugalii niedrodzy Takehiro Tomiyasu i Nuno Tavares, uzupełnili rywalizację na bokach obrony po odejściu Hectora Bellerina, przy ciągle powtarzających się problemach zdrowotnych Kierana Tierneya i co najwyżej przeciętnej formie Cedrica Soaresa. Cała linia obronna jest teraz bardzo młoda, najstarszy Gabriel ma 26 lat.
Ramsdale zachwyca i zmusza do odszczekiwania pod stołem zarzutów (sam zrobiłem to nie raz i nie dwa!), że nie dźwignie presji w tak wielkim klubie i że to bramkarz na bycie dobrym w spadkowiczu, gdzie puszcza się 4 gole, ale i tak zostaje bohaterem po obronie 67 strzałów. Tymczasem Ramsdale opanował swoje rozbieganie, nadmierną ekspresję, a może po prostu właściwie obie te cechy ukierunkował. Bilans 9 czystych kont, w zestawieniu z dziesięcioma w dwóch poprzednich sezonach, jest tego dobitnym potwierdzeniem. Nadpobudliwość Anglika nie jest destrukcyjna i przerysowana, wręcz przeciwnie, bardzo skutecznie zaczyna uzupełniać spokojne charaktery czwórki Tomiyasu-White-Gabriel-Tierney (Tavares), a samemu Ramsdale’owi dodaje skrzydeł i jeszcze większej pewności siebie.
Ramsdale bardzo dobrze gra nogami, jest brawurowy, dynamiczny i zarazem dość odpowiedziany jak na 23-latka, który zanotował już dwa spadki z Premier League. To klasyczny przykład młodego zawodnika, który potrzebował dobrego otoczenia, wyższej jakości piłkarskiej zawodników z pola, by wyeksponować swoje nieprzeciętne umiejętności.
STABILIZACJA
Słowo klucz: stabilizacja. Potrzebuje jej każdy zespół i każdy menedżer. Jest na wagę złota w każdej szatni i na każdym boisku. Rozpisanie ról, od epizodów, po te niepoślednie do odegrania w każdej kolejce, to wielka sztuka. Ben White coraz pewniej dowodzi środkiem obrony, bo moim zdaniem to Gabriel dostosowuje się do zachowań White’a i poddaje się jego decyzjom, a nie odwrotnie. U Anglika widać ułożenie taktyczne spod ręki Marcelo Bielsy i Grahama Pottera, w dodatku w różnych układach i systemach taktycznych.
Arteta stawia na ustawienie 1-4-2-3-1 lub 1-4-4-1-1 w zależności od fazy gry, ale i do przejścia na trójkę w obronie znajdzie wykonawców, zestaw White-Gabriel-Tierney z wahadłami Tomiyasu-Saka wygląda całkiem obiecująco. White gra nowocześnie, dość agresywnie, coraz odważniej wprowadza piłkę prostopadłym podaniem do ofensywy. Gabriel bazuje na bardzo wysokiej precyzji swoich podań po odbiorze piłki, coraz lepszym ustawieniu i skutecznej obronie (zatrzymane akcje, bloki, pojedynki główkowe), ale wciąż musi pracować nad zachowaniem i reakcjami po otrzymaniu żółtej kartki. Potrafi zapędzić się za wysoko, daje się wyciągnąć ze strefy i błędne reakcje wpływające na złe ustawienie, ratuje taktycznymi faulami.
Objawieniem jest dla mnie Tomiyasu. Uwielbiam takich piłkarzy, bo można na nich polegać, jak na przykład na Vladimirze Coufalu z West Hamu. Japończyk jest bardzo rzetelny, pracowity, skoncentrowany i stanowi wielkie wsparcie dla Bukayo Saki na prawej stronie boiska. Tomiyasu dominuje w statystykach od własnego pola karnego po szesnastkę przeciwnika. Z drugiej strony Kieran Tierney to większa od młodziutkiego Nuno Tavaresa solidność w grze obronnej i wyższa jakość w ataku lewym skrzydłem, ale Portugalczykowi nie można odmówić dynamicznego, porywającego chwilami ciągu na bramkę.
U Tavaresa cały czas do poprawy jest gra w defensywie, kontrolowanie linii obrony, zabezpieczanie swojej strefy i unikanie nieodpowiedzialnych podań wszerz boiska. Wynikają one z braku rozeznania w układzie sił w danym momencie gry oraz wskutek nagłej paniki po agresywnym pressingu rywali pod polem karnym Arsenalu. W Premier League nikt nie wybacza takich błędów. Obrona to klucz. Arteta ma na ławce Roba Holdinga, Pablo Mariego, Seada Kolasinaca, Caluma Chambersa, więc wiele wskazuje na to, że potrzebne będą dalsze wzmocnienia tej formacji i kolejne solidne wietrzenie szatni.
ŁĄCZNICY FORMACJI
Arteta znalazł więc stabilizację z tyłu, którą stara się wzmocnić parą defensywnych pomocników. Thomas Partey i Granit Xhaka mają być zabezpieczeniem tyłów, poważną zaporą do sforsowania dla rywala na połowie bronionej przez Kanonierów. Niełatwo okiełznać Szwajcara, którego regularnie dopada syndrom „zblokowanych półkul”, czyli wyłączonego myślenia i pakowania się agresywnymi faulami w tarapaty.
Układ idealny, to Xhaka w kole środkowym, z odbiorem, zdrową agresją, niezłym prostopadłym podaniem, a Partey z coraz większą swobodą, dobrym przerzutem na skrzydło i rosnącą rolą w kreowaniu gry, rozpoczynaniu akcji dobrym i przemyślanym wprowadzeniem piłki w środku boiska. Ghańczyk ma świetny balans ciałem, potrafi zmylić przeciwnika i odważnie przetransportować piłkę piętro wyżej. A tam już dobrze wiedzą, co z nią robić. Sambi
Lokonga to melodia przyszłości. Były podopieczny Vincenta Kompany’ego z Anderlechtu będzie musiał nabierać krzepy, żeby wyeksponować w Premier League swoje walory rozgrywającego, kreatywnego defensywnego pomocnika. Na Wyspach trzeba szybko dojrzewać, bo nonszalancka gra równa się stratom nie do odrobienia. Lokonga po swoich prostych błędach wynikających ze zbyt długiego przetrzymywania piłki i nieumiejętnego jej zastawiania, także przez brak należytej siły fizycznej, łapie za darmo żółte kartki (ma już 4). Mohamed Elneny jest tylko uzupełnieniem składu na tych pozycjach.
OPASKA
Rezygnacja z Pierre’a-Emericka Aubameyanga jako kapitana i najpewniej niebawem także gracza Arsenalu, tym bardziej po niedawnych przejściach klubu z Mesutem Oezilem, była kwestią czasu i nikogo specjalnie nie dziwi. Do tego dochodzi wysoki kontrakt Auby i jego charakter spóźnialskiego, roztrzepanego, chaotycznie wyluzowanego, skądinąd bardzo sympatycznego kolesia o mocno nadszarpniętej, przemijającej już na The Emirates reputacji dobrego napastnika.
Arteta był kapitanem na Goodison Park i od początku miał podobne ambicje w północnym Londynie, gdzie wchodził nimi w paradę i czasami nawet kompetencje Thomasowi Vermaelenowi. Wybór Alexandre’a Lacazette’a to klasyczne upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. Wzmocnienie pozycji potencjalnie niechcianego zawodnika w szatni i na boisku. Laca na pozycji nr 9 to gwarancja znakomitej gry tyłem do bramki, na ścianę, w ataku kombinowanym, a tego Arsenalowi i Artecie potrzeba. To także cień szansy na roczne przedłużenie kontraktu Francuza, gdyby spełnił się w roli kapitana i czołowego napastnika. Arteta mógł przekazać opaskę komuś z obrony, kto ma pewne miejsce w składzie, ale wybrał ruch nieoczywisty, który przywraca do życia na The Emirates bardzo doświadczonego zawodnika. Lacazette ma autorytet wśród młodzieży, umie zdobywać bramki, więc mieszanka rutyny z młodością w ofensywie Kanonierów tym bardziej nabiera coraz większego sensu.
JAK NA SKRZYDŁACH
Arsenal znów potrafi zachwycać w ataku. Bukayo Saka przyznał ostatnio w wywiadzie w magazynie Jej Wysokość Premier League, że jego ulubioną pozycją jest prawe skrzydło. Szybkość, nieoczywiste zwody i to nie tylko na lewą nogę do środka boiska, nagłe zmiany kierunków z piłką i wielka naturalna odwaga w pojedynkach, to są wielkie atuty wychowanka Arsenalu. Do tego oczywiście niesygnalizowane strzały po wejściu w pole karne i angażowanie się w zamknięcie akcji prowadzonej lewą flanką. Po drugiej stronie jeszcze szybszy Gabriel Martinelli, z niesamowitym ciągiem na bramkę i świetną kontrolą piłki na najwyższych obrotach. Obu skrzydłowym trzeba tylko życzyć zdrowia, resztę ogarną sami, ich rozwój i potencjały są imponujące.
Żal ostatnio Emila Smitha-Rowe’a, bo musi pogodzić się z rolą pierwszego zmiennika. Artecie na pewno będzie jeszcze przez jakiś czas udawało się przekonywać młodego Anglika, że uzupełnianie składu też jest wartościowe, co zresztą potwierdzają liczby. Smith-Rowe ma już w sumie z krajowymi pucharami 8 goli na koncie, 7 w Premier League! Uwielbiam patrzeć na moment przyjęcia piłki i pierwsze kroki z nią Smitha-Rowe’a. Jest tam miękkość, naturalna finezja, polot i pełna kontrola. Smith-Rowe ma w sobie, mimo ledwie 21 wiosen na karku, niezwykłą dojrzałość znakomitego rozgrywającego. Dokładna klepka, mierzone prostopadłe podanie, strzał z dystansu prawą i lewą noga, a do tego bezcenne wejście za akcją w szesnastkę w drugie tempo z głębi pola.
Mikel Arteta zestawia środek pola, czyli „swoją” część boiska, z rutyniarzy. Do nich trzeba zaliczyć Martina Odegaarda, który od wakacji na stałe jest piłkarzem Arsenalu. 23-letni Norweg ma smykałkę do rozgrywania piłki, znikania z radarów przeciwnikom dzięki umiejętnemu szukaniu sobie miejsca w tzw. martwych strefach, poza zasięgami obrońców i pomocników rywala.
Niby niezbyt szybki, biegający, a czasem człapiący w jednostajnym tempie najczęściej w poprzek boiska, ale będący cały czas pod grą, umiejący przetrzymać piłkę i zagrać ją z głębi pola idealnie w tempie akcji na skrzydło i w pole karne. To piłkarz, który ma swobodę dzięki twardym defensywnym pomocnikom, lecz sam nie unika gry w obronie, wiadomo, skandynawska solidność. Ponadto idealnie wpisuje się w układ, gdzie na pozycji nr 10 ma przed sobą Lacazette’a do gry „na ścianę” w świetle bramki i pola karnego, a na bokach szybkich jak wiatr skrzydłowych i aktywnych bocznych obrońców, którzy nie unikają gry w ataku kombinowanym. A krótką grę Martin Odegaard uwielbia nade wszystko.
Mikel Arteta i jego sztab szkoleniowy rozwijają młodzież z The Emirates znów dając impuls chłopcom z akademii, że kariery Saki, Smitha-Rowe’a, Nketiaha, Baloguna to może być także ich przyszłość. To system naczyń połączonych z Perem Mertesackerem, a także z akademiami w Europie i na świecie, patrz: Martinelli, Lokonga i Odegaard w intensywnym procesie odbudowy. Arsenal bez pucharów, ale z wielkimi nadziejami na nie po tym sezonie, z duchem gry Wengera oraz z nową, świeżą filozofią Artety – to może być genialny kierunek dla młodych talentów i świetlana przyszłość klubu z północnego Londynu.