Lista obiecywanych przez raperów tytułów płyt ciągnie się w nieskończoność. Zebraliśmy 10 tych, które mogłyby być bardzo dobre, ale nigdy nie doszły do skutku.
Kiedy we wrześniu 2018 roku, po siedmiu latach oczekiwania, światło dzienne w końcu ujrzał Tha Carter V, mogliśmy odetchnąć z ulgą. Premiera oznaczała koniec wieloletniego konfliktu na linii Lil Wayne - Birdman i dopełnienie serii Tha Carter jej ostatnim wydawnictwem. Mało jednak brakowało, a piątą część sławnego cyklu moglibyśmy jedynie włożyć między bajki. Płyt, które zyskały status legend przez to, że nigdy nie wyszły, jest naprawdę dużo. Postanowiliśmy zatem wybrać 10 spośród nich, które najchętniej byśmy usłyszeli.
Kendrick Lamar x J. Cole
Współpraca tego duetu byłaby czymś wielkim, wręcz gigantycznym. To bowiem dwóch raperów, którzy dla wielu są wyznacznikami aktualnej jakości w rapie, dwoma najlepszymi lirykami, najzdolniejszymi artystami. To oczywiście kwestia indywidualnej oceny, ale nie ulega wątpliwości, że Kendrick i Cole to potężni gracze. Plotki o domniemanym powstawaniu ich wspólnego projektu pojawiały się już około dekady temu. W 2012 roku J. Cole udzielił wywiadu w radiu Hot97, gdzie powiedział: We got it in, finally, again. [It’s gonna be an] album, man. We got maybe four or five [songs] together. Od czasu tej wypowiedzi minęło siedem lat, a po płycie ani widu, ani słychu. Zadrżeliśmy, gdy na Twitterze Cole’a pojawił się taki wpis: Wassup Mufackas. Cole left his laptop open so before we leak his new Cole X Kendrick album check this link. Okazało się, że to tylko włam śmieszków z EarthGangu, a o płycie możemy zapomnieć. Prawda jest niestety taka, że jeśli wspólny album tych dwóch gigantów ma w ogóle prawo bytu, to najprawdopodobniej zbyt szybko się go nie doczekamy. Obstawiamy ewentualnie moment na krótką chwilę przed ich odejściem na muzyczną emeryturę.
Watch the Throne 2
Watch the Throne wyszło w 2011 roku i niemal natychmiast przeszło do kanonu najlepszych kolaboracji w historii rapu. Co tam się działo! Kupno Maybacha, pocięcie go na kawałki, przemalowanie i sprzedanie na aukcji charytatywnej? Nominacje do Grammy? Druga największa trasa koncertowa w historii hip-hopu? Później twórcy nieco się pospinali, a ich dalsza współpraca stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
Rok po premierze albumu Mike Dean mówił już o kontynuacji Watch the Throne, ale wówczas nikt mu nie wierzył. O dwójce cicho było do 2018 roku, kiedy to Kanye zaczął z uporem maniaka dodawać wpisy na swojego Twittera, a wśród nich znalazł się tweet o takiej treści: throne2 coming soon. Fanom Ni**as In Paris na chwilę stanęło serce. Wystarczyło jednak spojrzeć na cały rant Kanye’ego, żeby stwierdzić, że jego deklaracje nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Kilka dni temu serca fanów znowu zabiły mocniej, kiedy w numerze, który ma trafić na Dondę Jay-Z wspomniał o kontynuacji ich projektu.
Lil Wayne x Drake
Jakiś czas po premierze Thank Me Later i I Am Not a Human Being wspólny szef Lil Wayne’a i Drake’a zaczął medialną ofensywę hajpowania dwójki podopiecznych. Przebąkiwania o ich wspólnym albumie stały się hitem na fanowskich forach internetowych, a atmosfera cały czas gęstniała. Tunechi i Drizzy to w końcu bardzo dobrze skrojony duet - współpracowali przy przeróżnych okazjach, mają sporo wspólnych numerów, jeździli razem w trasy koncertowe. Generalnie dobre z nich ziomki, a z takich relacji mógłby się zrodzić naprawdę ciekawy album. Wyobrażamy sobie Lil Wayne’a będącego Lil Wayne'em i Drake’a z czasu Take Care, albo Nothing Was The Same. Spekulacje o takim przedsięwzięciu skończyły się jednak wypowiedzią Birdmana, który stwierdził, że albumu nie będzie, bo nie chcieliby robić konkurencji Watch the Throne. Too bad.
Nas - I Am… The Autobiography
Muzyczna autobiografia Nasa jest po dziś dzień owiana wieloma tajemnicami i niedopowiedzeniami. Początkowo trzeci album rapera miał nosić nazwę I Am… The Autobiography i składać się z dwóch płyt. Koncept był skomplikowany i intrygujący - wydawnictwo miało być kompletnym zapisem całego życia rapera - od poczęcia, przez dorastanie, początki kariery, problemy psychiczne, aż po śmierć i odrodzenie się jako prorok. Historia tego tytułu potoczyła się jednak nie po myśli autora, bo okrojona wersja płyty bardzo szybko wyciekła do internetu, a użytkownicy tworzyli kolejne kopie na Napsterze, które uniemożliwiały usunięcie projektu z sieci. O ile dziś leaki to nic specjalnego, o tyle pod koniec lat 90. nie było to normą, a I Am… stało się jednym z pierwszych krążków w historii, który padł ofiarą e-piratów. Koniec końców Nas złożył album od nowa, wydał I Am…, a trzy lata później niektóre z wycieków pojawiły się na The Lost Tapes.
Rakim - Oh My God
Swego czasu posunęliśmy się nawet do stwierdzenia, że Rakim jest najważniejszym MC w historii hip-hopu. Nie wypluwamy tych słów! Kiedy w 2000 roku podpisał kontrakt z Drem Dre i dołączył do jego wytwórni Aftermath Entertainment, spełniły się mokre sny rapowych freaków. Nowa płyta zatytułowana Oh My God miała się ukazać w 2002 roku, a za produkcję wszystkich beatów miał być odpowiedzialny najgorętszy wówczas producent - Dr. Dre. Niestety panowie przestali się ze sobą zgadzać - Dre chciał, by Rakim odbił ze swoją muzyczną stylówą w nieco bardziej mainstreamowym kierunku, a raperowi było to zupełnie nie w smak. W ten sposób Oh My God zapisało się na kartach historii tylko tytułem.
The Commission
Nie chcemy nawet myśleć, ile talentu i muzycznego potencjału zostało zmarnowane przez wydarzenia z 1997 roku. Morderstwo Biggiego Smallsa było tragedią dla całego hip-hopowego świata. Również w kontekście grupy The Commission, która miała powstać jako odpowiedź na The Firm, tworzonego m.in. przez Nasa, AZ i Foxy Brown. W skład The Commision wchodzili z kolei Biggie, Jay Z, Lil’ Cease, Combs i Charli Baltimore. Numer Whatchu Want z płyty Duets: The Final Chapter jest jedynym, co pozostało po The Commission. A szkoda, bo taki album miałby szansę stać się kolejnym klasykiem.
Solowy album Andre 3000
Połowa Outkastu robiła w duecie 3/4 roboty. Skoro zjadał za czasów Outkastu i teraz też zjada tych, u których występuje gościnnie, to jego solowy album nawet dziś byłby hitem. Przebąkiwania o pełnoprawnym autorskim krążku (The Love Below się nie liczy, bo było wypuszczone pod szyldem Outkast) pojawiały się ustawicznie od 2010 roku. LP od Andre w końcu nie ujrzało światła dziennego, ale fani Ms. Jackson są cały czas pełni nadziei, którą buduje choćby Look Ma No Hands. Będziemy czekać, ale nie sądzimy, żeby to się wydarzyło.
Lil Wayne & Juelz Santana - I Can’t Feel My Face
Przenieśmy się do roku 2007. Lil Wayne jest po wydaniu kolaboracji z Birdmanem - Like Father, Like Son i chwilę przed drugą częścią Tha Carter. Juelz Santana z kolei ścina kupony po What the Game’s Been Missing! Obaj panowie są mocno w gazie, a ich popularność w tamtym czasie można określić amerykańskim sformułowaniem: gówno uderza w wiatrak. Zapowiedziany album duetu - I Can’t Feel My Face doczekał się niespodziewanego hajpu, ale lata mijały, a po projekcie pozostały tylko artykuły i fanowskie wpisy na forach. Tworzono przeróżne bootlegowe wersje - od My Face Can’t Be Felt po Blow stworzony przez Micka Boogie. Premierę zapowiadano zarówno na 2018, jak i zeszły rok, ale mamy już złudzeń.
N.W.A. - Not These Niggaz Again
Ta grupa budowała rap, jaki znamy teraz. Byli jednym z pierwszych gangsta rapowych składów, wpisywali się idealnie w ówczesne trendy, mieli najbardziej uzdolnionych raperów i jeszcze lepszych producentów. Ich ostatni album datuje się na 1991 rok, kiedy to napięcia między członkami stały się już tak duże, że grupa musiała się rozpaść. Kiedy zelżały wewnętrzne konflikty, w 1999 roku Dr. Dre, Ice Cube, MC Ren, DJ Yella i nowy nabytek - Snoop Dogg, rozpoczęli pracę nad Not These Niggaz Again. Trzeci album N.W.A. był nagrywany w przenośnym studiu podczas trasy koncertowej - i to był największy błąd. Problemy organizacyjne, niemożliwość skoordynowania grafików i brak porozumienia między wytwórniami sprawiły, że materiał nigdy nie wyszedł poza budkę nagraniową.
Dr Dre - Detox
Święty Graal niewypuszczonych rapowych albumów. Wielu próbowało zrozumieć, dlaczego od 2003 roku cały czas czekamy na Detox Dr-a Dre, ale nikomu się to nie udało. To album owiany tyloma tajemnicami, że szybciej będzie nagrać o nim serial dokumentalny, niż usłyszeć go w słuchawkach. Ale może właśnie taka jest jego rola - zawsze świecący przykładem, tajemniczy, niedokończony.