Audycja Planète Rap nadawana na falach francuskiego rozgłośni Skyrock.fm to jeden z najważniejszych programów radiowych w dziejach europejskiej sceny hip-hopowej. Po 22 latach jego istnienia po raz pierwszy wystąpił w nim wczoraj Polak. I nie mamy tu na myśli Francuza znanego pod ksywą PLK.
O tym, że pierwszy cyngiel BOR-u - wraz ze Szpakiem, Kobikiem i pomieszkującym w nieodległej Belgii i wciąż nabierającym wiatru w żagle, duetem producenckim Young Veteran$ - jest od kilku dni we Francji, wie każdy, kto śledzi ich media społecznościowe. O tym, że powodem tej wycieczki była kolaboracja z kładącym nacisk na swoje polskie korzenie, paryskim raperem PLK i ich wspólny numer, który trafił na debiutancki, solowy album reprezentanta Panama Bende, wiedząc o premierze krążka POLAK zdążyliśmy się domyślić. O tym jednak, że Paluch pojawi się w legendarnej audycji Planète Rap dowiedzieliśmy się dopiero w ostatnim momencie i… nawet nie zdążyliśmy wam o tym wczoraj napisać. Zeszły wieczór spędziliśmy jednak pod radioodbiornikiem ustawionym na fale Skyrock.fm i musimy przyznać, że poznaniak wjechał na francuski rynek z buta, spychając nieco w cień nawet swojego gospodarza, autora mającego predyspozycje do bycia hymnem numeru Gozier.
Poza hitowym duetem - w zadymionym, tłumnie obleganym przez ziomeczków PLK i polską reprezentację - radiowym studio Palec miał okazję przedstawić też swój osiedlowy klasyk, numer OKO. I o ile Gozier całe nawinięto na pół-playbacku, o tyle swoją betonową pieśń wykonał 1 do 1 na żywo. I pokazał, kto jest tu self-made manem. Jego pierwsze wersy zdobyły zresztą wśród zebranej blokowiskowej czeredy gremialny aplauz i w historię klasycznych wejść, które w tej audycji zaliczali tacy zawodnicy wagi ciężkiej, jak Booba, Soprano czy Sofiane, wpisują się wprost idealnie.
Czy więc pierwszy pierwszoligowy feat, jaki którykolwiek rodzimy raper zaliczył na zagranicznym krążku, stanie się początkiem nadsekwańskiej kariery Palucha? Czas pokaże. Spośród reprezentantów polskiej sceny to właśnie ten syntetyczny mafiozo jako jeden z nielicznych ma ku temu predyspozycje. A to, co jeszcze kilka lat temu wydawało nam się marzeniem ściętej głowy - że polscy MC's będą słuchani również za granicami Polski (i nie piszemy tu o Czechach, Słowacji, Węgrzech czy Rosji, gdzie znają ich od lat) - w kontekście włosko-polskich kolaboracji Quebo czy Żabsona i kontraktów z zachodnimi publisherami, jakie podpisują ostatnimi czasy nasi lokalni producenci - coraz częściej wydaje się być w zasięgu ręki.
