Protesty przeciwko brutalności policji powoli przeradzają się w regularną chuliganerkę. Pokojowe protesty są uzasadnione, ale kradzieże i wandalizm - zdecydowanie nie.
O całej sprawie donosi Complex, wrzucając do siebie masę zdjęć zniszczonych sklepów. I nie mówimy tu o miejscówkach, które znajdują się w niebezpiecznych dzielnicach, ale flagowych store'ach. Takich jak choćby sklep Supreme w Fairfax, Los Angeles:
Albo sklep adidasa na manhattańskim SoHo - jednej z najdroższych miejscówek w mieście
Zniszczono sklep Nike na Michigan Avenue w Chicago, RVSP Gallery Dona C czy Round Two i RIF LA w Los Angeles. Zaatakowano sklepy na superdrogiej Rodeo Drive, co nie wydarzyło się nawet podczas zamieszek w 1992.
W ponad 25 amerykańskich miastach wprowadzono godzinę policyjną, zatrzymano też blisko półtora tysiąca najbardziej agresywnych protestujących. Pisaliśmy już o śmierci 19-latka z Detroit, teraz okazało się, że podczas protestów zastrzelono także jedną osobę w Indianapolis. Choć większość demonstracji miała pokojowy przebieg, to niestety podczas części z nich doszło do grabieży i aktów wandalizmu.
Przemoc podczas manifestacji potępili obaj główni rywale w nadchodzących wyborach prezydenckich. Donald Trump groził demonstrantom z parku Lafayette'a (przylegającym do Białego Domu), że gdy tylko ośmielą się zaatakować ogrodzenie, zostaną powitani wściekłymi psami. Z kolei Joe Biden podkreślił m.in., że rozumie protesty, ale nie zgadza się na używanie podczas nich przemocy. Przemoc, która niszczy firmy i zagraża życiu ludzi, nie jest amerykańską odpowiedzią - powiedział Biden.