We wrześniu zapowiedzieliśmy wam czteroodcinkowy start podsumowań dekady, które będziemy publikować do grudnia. I jak postanowiliśmy - tak robimy.
Podsumowanie zagranicznych singli dekady znajdziecie tutaj, a dzisiaj ruszamy z analogicznym zestawieniem tracków polskich. I w zasadzie najlepiej, gdybyśmy przekleili w ramach wstępu to, co napisaliśmy miesiąc temu: oczywiście koncentrujemy się tylko na rzeczach z naszego niuansowego obszaru – niech nikogo nie zdziwi rapocentryczność zestawienia, chociaż będzie i trochę elektroniki, i popu, i rzeczy zawieszonych gdzieś pomiędzy gatunkami. Ważne jest to, by wybrane przez nas numery w dużym stopniu portretowały odrębność kończącej się dekady, dlatego chcieliśmy zachować balans pomiędzy naszymi redakcyjnymi gustami a tym, że dane kawałki były po prostu niezmiernie istotne dla rozwoju współczesnej muzyki.
Odpalcie sobie tę stówę i przypomnijcie, jak to było w poprzednich latach. Tak brzmi dla nas mijająca dekada.
miejsca 51-100
100. Szpaku - UFO
99. Ten Typ Mes - Głupia, spięta dresiara
98. donGURALesko - Niesiemy dla was bombę
97. Rogal DDL - Turborower
96. Paluch - Nowy trueschool
95. Prosto Mixtape - I żeby było normalnie
94. Rasmentalism - Stu
93. Sobota - Przepraszam
92. W.E.N.A. - Cytryny
91. Spinache - Piję życie do dna
90. Coals - Weightless
89. PRO8L3M - Ritz-Carlton
88. Major SPZ - Kreatorzy
87. Młode Wilki 1 - Na front
86. Białas & Lanek - Jak Skepta
85. Huczu - Gdyby nie to
84. Young Igi - Bestia
83. Iza Lach - Futro
82. Kękę - Wyjebane
81. Te-Tris - Ile mogę
80. Gruby Mielzky - Silny jak nigdy, wkurwiony jak zwykle
79. Koza - Stoły
78. Belmondo - Scrooge Ebenezer
77. Jan-rapowanie - Wszystko OK
76. Kuba Knap - Mhm
75. Mrozu - Duch
74. Quebonafide - C'est La Vie
73. chillwagon - chillwagon
72. Ten Typ Mes - My
71. Kękę - Nigdy dość
70. Taco Hemingway - 6 zer
69. W.E.N.A. - Lato w mieście
68. HV/Noon feat. Hades - Europa Centralna
67. Dwa Sławy - A może by tak?
66. Medium - Traper
65. VNM, Kuba Knap, W.E.N.A., Kuban - Tour Of The Year
64. Mielzky, patr00 - Texas
63. donGURALesko - Mogliśmy wszystko
62. O.S.T.R. - Spowiedź
61. Rogal DDL - OCB
60. Tonciu & Pawloom - Opiowraki jak voodoo
59. PRO8L3M - Dwa trzynaście
58. Kaz Bałagane - Trendsetter
57. TUZZA - Dybala
56. Paluch - Bez strachu
55. Pezet - Ostatni track
54. Brodka - Dancing Shoes (Kamp! remix)
53. Belmondo - Miałem tylko
52. Kali - Chudy chłopak
51. Słoń - Love Forever
50. Quebonafide - Voodoo
Nie ma w polskim rapie kariery bardziej emblematycznej dla czasów wszechobecnego streamingu od tej, która stała się udziałem Quebonafide. Można wręcz powiedzieć, że reprezentant Ciechanowa jest modelowym raperem cyfry, który pierwszy na tak szeroką skalę skumał, że dziś bycie barwnym, dobrym warsztatowo nawijaczem to nie wszystko – trzeba mieć też starannie rozpisany image. Voodoo znakomicie wpisuje się w tę narrację. Słuchacze poznali ten kawałek w trakcie masowego wycieku z Ezoteryki i już od pierwszych sekund musieli mieć poczucie, że obcują z czymś ważnym i osobnym. Na mutującym, świetnie poprowadzonym bicie Matheo, z charakterystycznym, krzyczanym samplem i szamańskim vibem, Quebo był jedną nogą w skojarzeniowej, eklektycznej wczutce, zaś drugą stał już w psycho-rozedrganiu i artystowskim mindsecie. Rytuał przejścia? Coś w tym jest. Krzysiek Nowak
49. Taco Hemingway - Deszcz na betonie
To był jeden z trudniejszych momentów w karierze Taco Hemingwaya - jak właściwie zdyskontować sukces Umowy o dzieło, podtrzymać zainteresowanie masowego odbiorcy i nie zjadać przy tym ogona współczesnego kronikarza życia Warszawy? Marmur okazał się jedną z jego słabszych pozycji, ale pilotujący go Deszcz na betonie to kawał prostej literatury od serca i w serce. Wielu dopiero od tego singla zaczęły postrzegać warszawiaka nie jako jednosezonowy wybryk natury, ale świetnego writera, który może zostać z nami na dłużej. Jacek Sobczyński
48. Don Poldon - Szklane domy
Można robić rap i... Don Poldon go czasem robi. Ale zazwyczaj podróżuje poza czasem, poza gatunkami, poza tradycyjnym pojęciem ludzkiego rozumu. Szklane domy to nie utwór muzyczny, to post-punkowy wehikuł czasu i umysłu. Frenetyczny podkład odsyła do lat osiemdziesiątych, ale figura tytułowych szklanych domów zdecydowanie wybiega w dystopijną przyszłość. To numer ekscytujący, nietypowy, niezapomniany, a do tego dobry przykład na udane odwoływanie się do klasyki. Paweł Klimczak
47. donGURALesko - Braga 30
Na początku dekady donGURALesko z pomocą Matheo, Donatana i Tasty Beatz dokonał epickiego połączenia dudniącego, postnowojorskiego rapu z muzycznym multikulti i wątkami znanymi z Władcy much Williama Goldinga. Na Totemie leśnych ludzi nie brakuje kosmologii i mistycyzmu, ale jest też stary, dobry rozpier*ol. Największą siłę rażenia ma Braga 30, gdzie plemienne zaśpiewy sąsiadują z potężnymi bębnami, a Gural leci sobie bezczelnie wersy w stylu Przyszedłem tutaj z koleżką, co jeździliśmy S-ką/Jak ty jarałeś się pierwszą Molestą. Hymn miejskiej dżungli! Marek Fall
46. Paluch - OKO
To od tego albumu i tego singla kariera Palucha poszybowała w rejony niedostępne reszcie sceny. Blokowy hymn dekady, chropowata wizytówka jednego z najbardziej charyzmatycznych raperów w grze, który na pewniaku przemeblował to mieszkanie po swojemu. A potem czytamy wywiad z Paluchem do newonce.paper i okazuje się, że chłop, który w ostatnich sezonach pchnął plus minus ćwierć miliona fizyków, jeszcze sześć lat temu zarabiał na życie, robiąc sushi. To zawsze są budujące historie. Jacek Sobczyński
45. Leh - Dorosłość
Gdyby polski rap był materią niewymykającą się logice, to Leh wręcz musiałby zostać w ostatnich latach jednym z jego headlinerów – bo miał i styl, i linie, i jeszcze na dodatek naprawdę żył tak, jak rapował. Za sprawą tragicznego wydarzenia z 2019 roku kawałek Dorosłość najpierw stał się młodzieńczym hymnem i demonstracją artystyczno-życiowego credo, później urósł do miana swoistego, schowanego lata temu do szuflady testamentu. Lekki, doskonale melodyjny cykacz spod ręki Nerwusa jest nie tyle platformą do zaprezentowania definicji chilloutu, ile granicznej wyjebki, która czyni z ciebie postać anegdotyczną, ale może też sprawić, że nigdy nie zaczniesz realizować swojego potencjału w stu procentach (co też niestety się stało). Podwórka się utożsamiały. Krzysiek Nowak
44. Alcomindz - Stifłonda
Pomijając jednak hehs-vibe, Koldi, Kluchu, Jaco i Kietlon (no i ludzie związani z ich środowiskiem) rzeczywiście przetestowali na sobie i wdrożyli niemal każdy patent, bez którego trudno wyobrazić sobie rymy i bity Anno Domini 2019 – tak pisaliśmy o Alcomindz raptem miesiąc temu, chwilę przed premierą On a Mission. Dola prekursorów sprawiła, że skład (wraz z przyległościami) był bardzo wpływowy dla dekady, ale sam nigdy nie doczekał się tak dużego uznania, do jakiego był predestynowany. Na pocieszenie zostały kanoniczne już dla stylu polskiego trapu tracki, jak choćby Stifłonda – uroczo nieporadny, chałupniczy cykacz, który skrajnie hedonistyczną liryką burzył zastany porządek. Klasyk. Krzysiek Nowak
43. Syny - Nag champa
W redakcji trwa nieustanna batalia między stronnictwem, które przyrównuje Syny do Grzegorza Halamy grającego Skandal Molesty, a frakcją, która w działaniach Piernikowskiego i 1988 widzi środkowoeuropejskie przedłużenie eksperymentalnej rewolucji w rapie, dokonywanej na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych przez takie składy, jak dälek, Antipop Consortium czy artystów z katalogu wytwórni Anticon. Historia oceni, kto miał rację, ale Nag Champa to bez wątpienia primeshit. Marek Fall
42. Pezet - Nie zobaczysz łez
Hip-hopowe Manchester By The Sea. Porażająca, przeszyta dogłębnym smutkiem wiwisekcja relacji Pezeta, na której zgliszczach toczy się już tylko walka o dobro tego kogoś małego, niewinnego, kto w tym jest. Takie kawałki powinny zawierać ostrzeżenie: słuchać dopiero po 30-tce. Nie zobaczysz łez? U wrażliwszych słuchaczy na pewno zobaczysz. Jacek Sobczyński
41. Chillwagon - stukupuku
chillwagon to rap z kanciapy. Brakowało nam tego. W pewnym momencie wchodzisz na taki level, że wszyscy wymagają od ciebie chuj wie czego; żebyś stanął na głowie i rapował czwórki. chillwagon to plac zabaw, który był potrzebny każdemu z nas – mówi Żabson w rozmowie, która znajdzie się w szóstym numerze newonce.paper. Jego słowa doskonale oddają charakter kawałków, nagrywanych przez ekipę Borixona. Grupa kreskówkowych superbohaterów zrobiła sobie blockbuster ze spontanicznych nagrywek i na przypale zmusiła pół Polski do machania flagą. Marek Fall
40. Otsochodzi feat. Taco Hemingway - Nowy kolor
Po tym, jak młody Janek zdążył się zapisać w świadomości słuchaczy jako wierny kontynuator staroszkolnych tradycji i tribe’owych brzmień, nagle zmienił paletę barw i wprowadził do swojej muzyki zupełnie nowy kolor. I nie dość, że w tych nowofalowych rejonach porusza się równie stylowo i swobodnie jak na samplach, to jeszcze udaje mu się rzadka sztuka balansowania na granicy popu. Potrafi nagrywać piosenki niesamowicie chwytliwe, a jednocześnie dalekie od wpisanej niestety w ogrom muzyki popularnej tandety i siermięgi. Idealnym przykładem na to jest właśnie Nowy kolor – pełen oddechu, a jednocześnie dobrze zbasowany, melodyjny podkład, zadziorna zwrotka Taco i wyluzowane, wpadające w ucho, śpiewne wersy Otso. Wyszedł z tego wielki hit, i to nie tylko rapowy. Jacek Sobczyński
39. Bonsoul - Lepiej nie pytać
Bardzo rzadko zdarza się, by najpopularniejszy kawałek danego składu mógł zarazem zostać oceniony jako ten najlepszy. Sami wiecie, w przypadku klików do głosu dochodzi masa czynników, które często windują na jedynki rzeczy najlżejsze i najbardziej nośne. W tym przypadku jednak zadziała się rzecz przedziwna – oto esecjonalny dla twórczości, niełatwy track duetu podbił YouTube'a. Wszystko wskazuje na to, że najlepsze czasy BonSoulu dopiero przed nami, ale Lepiej nie pytać pozostanie definicją stylu Bonsona i Soulpete'a. Ten pierwszy, w tej dekadzie dorastający na naszych oczach, nawinął agresywne, obrazowe, wyciągnięte z dna wątroby linijki autokrytyczne jak nigdy, zaś drugi dał upust fascynacji czarnymi brzmieniami, zamieniając sztukę Johnnie'ego Taylora w autorski pomnik. Krzysiek Nowak
38. Brodka - Varsovie
Dokładnie 10 lat temu Brodka uchodziła za kolejną z sierot po telewizyjnym Idolu; co z tego, że dysponowała potężnym wokalem, skoro nie wyskoczyła z nim ponad dwie mocno przeciętne płyty Album i Moje piosenki. A potem nadeszła kolejna dekada i poznaliśmy inną Monikę - dziewczynę zapatrzoną w amerykańską scenę niezależną, która odcina się od smętnego, popowego matecznika i robi świetną, eklektyczną Grandę. Na etapie Varsovie Brodka to już postać z międzynarodowymi aspiracjami, brzmiąca świeżo, bez polskich kompleksów grania 5 lat za resztą świata. Ależ pięknie potoczyła się ta kariera. Jacek Sobczyński
37. młodyskiny x schafter - DVD
Pewnie za jakiś czas - jeśli wszystko w jego karierze pójdzie po dobrym torze, a na to się zapowiada - będziemy wracać do tego kawałka jako początku legendy schaftera. Sepiowy bit i wyblakłe brzmienie wokali to budowanie poczucia sentymentalizmu i odrealnienia w najlepszy z możliwych sposobów. młodyskiny też wjeżdża tu z podstawową, ale udaną nawijką, a całość to wspomnienie czasów, których nigdy nie było. Lo-fi na wysokim poziomie. Paweł Klimczak
36. Numer Raz, Pyskaty, Onar, Małolat, Pelson, Włodi, Ten Typ Mes, Stasiak, Hades, Platoon, Kosi, Ero, Vienio, Diox, Chada, Pezet, Sokół, Juchas - A pamiętasz jak...
No jasne, że ta dekada stała pod znakiem trapu i sieciowych wariacików, konfliktu młodych-podobno-rapujących-o-niczym z jeszcze żywymi skamielinami, którzy jedyne koncerty powinni dawać w grocie Lascaux… ale ten tribute to jeden z najbardziej wzruszających powrotów do przeszłości ostatniej dziesięciolatki, kapitalny pomnik postawiony klasykom krajowego rapu. Tu nie ma słabych zwrotek, choć może dlatego, że niedostatki przykrywa wszechobecna otulina nostalgii; wybaczamy nawet wjeżdżającemu na finał lekko kwadratowemu Juchasowi. Rzecz kultowa. Jacek Sobczyński
35. Aetherboy1 x zdechły osa x wara666 - RAVE SKATE
Bierzemy kontrowersje na klatę. Cóż z tego, że to numer z lipca 2019 roku, jeśli dla nas z miejsca stał się klasykiem? Kiedy w połowie lat siedemdziesiątych NME po raz pierwszy napisało o Sex Pistols, na stronach magazynu znalazła się także krótka rozmowa ze Stevem Jonesem. Actually we're not into music. We're into chaos – powiedział wówczas muzyk. Przypominamy jego słowa, ponieważ tak właśnie wyobrażamy sobie ideę stojącą za RAVE SKATE. To jest punk rock, hardcore rap, deska, City Morgue i wrocławska łobuzerka w jednym! Obecna dekada dobiega końca, a ten kawałek i młodzieżowa Gorzka woda pokazują, kto może być twarzą polskiego rapu na początku kolejnej. Tym kimś jest Zdechły osa. Marek Fall
34. Bedoes - Gustaw
Jeśli nie chcesz przez całą karierę słyszeć jobów za to czy tamto, to musisz w końcu nagrać track, którym krzykniesz głównie do antyfanów: ej, jak coś to mogę być też taki. Gdy Sokołowi zarzucano, że nie pisze technicznych wersów, to wypuścił z Bosskim Romanem kawałek Jak zaczynasz dzień z przekminionymi rymami, za to gdy Bedoesa zaczęto panczować za skrajny hedonizm spod znaku Białego i młodego, to odpowiedział Gustawem, czyli czysto skillowym, autobiograficznym bangerem, który pozostaje być może najlepszym trackiem w całej jego dyskografii. Tak się załatwia sprawy po rapersku. Krzysiek Nowak
33. Taconafide - Kryptowaluty
Zdradzamy tajemnice kuchni niuansa - podczas pracy nad tym zestawieniem najbardziej spieraliśmy się o Bisza (on za chwilę) i właśnie Taconafide. Z kilku powodów. To oczywiste, że ani dla Quebo, ani dla Taco Kryptowaluty nie są szczytem możliwości, ba, tu trzeba powiedzieć otwarcie: cała SOMA 0.5 mg jest w ich dyskografiach materiałem z cyklu: no tak średnio bym powiedział, tak średnio. Ale rozmach, z jakim obaj raperzy zaatakowali współczesną scenę fonograficzną, to, ile przy tym zburzyli murów i ilu pociągnęli za sobą fanów nie pozwala nam na pominięcie tego collabu. Jacek Sobczyński
32. Dawid Podsiadło - Małomiasteczkowy
Mam 34 lata, polskiej muzyce przyglądam się plus minus od połowy lat 90. (serio zacząłem wcześnie) i z ręką na sercu nie przypominam sobie aż takiego wariactwa na punkcie jednego człowieka, jakie rozpętało się wokół Dawida Podsiadły. To, że chłop od niechcenia ściąga 60 tysięcy osób na Narodowy, że za każdy ze swoich albumów wykręca Diament, że wreszcie ponad 100 tysięcy biletów na trasę Leśna Muzyka wyprzedaje się szybciej niż analogiczna liczba wejściówek na festiwal Glastonbury… Korzystajmy z Podsiadły, póki możemy, bo to jest Robert Lewandowski krajowej muzyki pop. A jego Małomiasteczkowy stał się hymnem dla wszystkich przechodzących przyspieszony proces aklimatyzacji w polskich metropoliach, którzy na pewno w końcu rzucą korpo, przestaną chodzić na Jasną i wyjadą w Bieszczady, ale muszą najpierw ogarnąć ostatnie raty kredytu. Jacek Sobczyński
31. Zeus - Hipotermia
Początek tej dekady przyniósł polskiemu rapowi uczuciową woltę. Oto okazało się, że sporej części słuchaczy brakuje mówienia o najczarniejszych emocjach i widzenia w raperach pełnowymiarowych, miewających doły ludzi, czego beneficjentami stali się wpisujący w tzw. smutne rapsy goście tacy jak HuczuHucz, Planet ANM, Rover czy (w miarę wczesny) Bonson. Ten okres przez sporą część środowiska został uznany za gloryfikowanie nie do końca zrozumiałego roztkliwiania się nad sobą, więc było pewne, że lada moment rynkiem zatrzęsie ktoś, kto sporo ugra dojrzalszym podejściem do tematu. I właśnie tym kimś był Zeus, którego singiel Hipotermia nie tylko wyjątkowo polubił się z radiem i telewizją, ale też swoją depresyjnością doskonale wpisał się w wielką opowieść o rozkwicie i końcu pewnej miłości, jaką jest cały album Zeus. Nie żyje. Krzysiek Nowak
30. Sokół i Marysia Starosta - Każdy dzień
Pierwszy w pełni solowy album Sokoła jest z pewnością najważniejszym wydarzeniem dotyczącym członka WWO w tej dekadzie. Nie można jednak zapominać, że wydane lata temu krążki stworzone z Marysią Starostą nieprzypadkowo stały się klasykami już chwilę po premierze i nawet dziś brzmią doskonale. Jednym z najmocniejszych punktów Czarnej Białej Magii jest Każdy dzień; ten piękny cykacz bazujący na zbłąkanych dźwiękach można pokazywać wszystkim raperom wchodzącym do gry, żeby skumali, jak z jednostkowej sytuacji stworzyć uniwersalną opowieść dotyczącą sztuki wyboru i granic artystycznych. To się nigdy nie zestarzeje. Krzysiek Nowak
29. TUZZA - Denaro
Jedną z wielu zalet TUZZY jest barwna sugestywność jej muzyki. Tworzenie klimatu, który przez formowaną uśmiechem w kąciku ust ironię zabiera nas w inne miejsce. Denaro to jeden z bardziej bezpośrednich numerów z Fino Alla Fine. Benito nawija chyba najlepszy refren w karierze, a Ricci popisuje się świetnymi grami słownymi (To era kamienia i nie w łupkach / W srebrze co se robi utarg na tych głupkach). Wspomnijmy też o tym, jak genialnym zabiegiem jest dźwięk sakiewki w refrenie - bez niego Denaro nie byłoby tak dobre! Paweł Klimczak
28. Rasmentalism feat. Spinache - Gdzie jest M?
Jeden z najlepszych imprezowych bangerów, jakie polski rap dał mijającej dekadzie. Rasmentalism generalnie potrafią namalować w swoich trackach całą paletę emocji, ale jako jedni z nielicznych mocno dają radę także w jakościowym hedonizmie. Zamiast sikaniem szampan mamy tu świetnie dogadujących się Rasa i Spinache’a oraz zaskakująco mocnego za mikrofonem Mentosa, którego pierwsza linijka weszła już do mowy potocznej. Tajemnicą poliszynela pozostaje to, dlaczego Gdzie jest M? tak rzadko leci w newonce.barze. Jacek Sobczyński
27. Artur Rojek - Beksa
Eksploracja czasów dzieciństwa przez Artura Rojka stanowiła fundament legendarnego materiału Uwaga! Jedzie tramwaj Lenny Valentino, a ponad dekadę później zaowocowała jednym z najbardziej osobnych tracków w historii polskiej piosenki popularnej. Dwa lata po opuszczeniu Myslovitz Rojek nagrał utwór, który jest jednocześnie skrajnie intymny i barokowy, nadekspresyjny, niemal aktorski. I to robiło wrażenie nawet na zagranicznych odbiorcach. Dziennikarka The A.V. Club napisała po koncercie na OFF Festivalu 2014, że Rojek przypomina Chrisa Martina – tylko jest jeszcze bardziej patetyczny. Marek Fall
26. Ten Typ Mes - Otwarcie
Zbyt dużo napisaliśmy już o talencie pisarskim Mesa, żeby się powtarzać. Ale odsłuchując po latach na repeacie Otwarcie zauważyliśmy, jak mocny jest warszawiak w tzw. masówkach, czy to rapowanych portretach pokoleń, jakim jest choćby ikoniczne My, czy niełatwych literacko numerach z bohaterami zbiorowymi, które - i to casus tego numeru - opisują wycinek rzeczywistości właśnie poprzez szereg postaci. Nie ma na tym polu zbyt wielu naśladowców, no bo spróbujcie tylko doskoczyć do tego poziomu. I tak szczerze? Zastanawiamy się, gdzie będzie Piotrek przy tworzeniu zestawienia za lata 2020-2029, tu mogą dziać się rzeczy naprawdę niesamowite. Niekoniecznie rapowe. Jacek Sobczyński
25. Wuzet - Iluzja
Wuzet to bardzo niedoceniona postać, od zawsze przełamująca stylistyczne bariery, którymi lubi otaczać się rodzimy rap. W jego doborze bitów słychać wielką słabość do brytyjskich brzmień, a szybki styl nawijki jest daleki od bezsensownego klepania sylab. Iluzja na dubstepowym killerze Dubsknita to niejako wizytówka rapera, na której zawarł wszystkie najważniejsze informacje o sobie. Słowami nakurwiam jak kałasz, mój czas / Skoro większość sceny zaspała - trudno o prawdziwsze wersy. Paweł Klimczak
24. Rogal DDL - Ebe ebe
Gdyby Marek Grechuta urodził się pięćdziesiąt lat później, śpiewałby jak Rogal DDL! Warszawski obwieś na wysokości Dziwki, dragi, lasery i trzech Nielegali dokonał dekonstrukcji ulicznego rapu, wymyślił na nowo język i wzniecił współczesną chłopomanię. Ebe Ebe to jego szczytowe dokonanie sprzed okresu ANtY, kiedy wypiął się już na wszelkie formy i opluł wszystkie świętości. Co chwilę ktoś chce zostać kolejnym Gombrowiczem, ale przykro nam – to stanowisko jest zajęte. Marek Fall
23. Bisz - Pollock
Zarezerwowana niegdyś w mainstreamie dla Łony łatka inteligenckiego rapu przylgnęła po premierze Pollocka również do Bisza. I nie ma co się temu dziwić – singiel pochodzący z niesamowitego Wilka Chodnikowego ogłosił nadejście rapera, u którego pisanie pełnych odniesień kulturowych, wieloznacznych wersów nie jest rekompensatą za pozostawanie niezdarnym, gdy trzeba coś nawinąć do mikrofonu. Ten kawałek nie dość, że wysyłał RapGenius na nowy hosting, to jeszcze ujmował aurą uwznioślenia z jednoczesnym trzymaniem się blisko bruku, a dodatkowym smaczkiem pozostaje brudny, niedający się okiełznać bit Bobaira. Wszystko zagrało. Krzysiek Nowak
22. HEWRA - Waza
Ponury bas wyznacza rytm tej trapowej opowieści o zdradzie i zawodzie na ludzkiej małostkowości. Dron i Amen serwują też jeden z bardziej cytowalnych refrenów z hewrowego obozu, warto też wspomnieć o legendarnym wersie tego drugiego: Jesteś kurwą, zdechniesz kurwą, kurwa, kurwo. Zresztą swoboda, z jaką obaj artyści eksploatują utarte drogi języka polskiego zasługuje na szacunek. Ile razy słyszeliśmy w życiu: Nie rusz! Zostaw!? Po przesłuchaniu Wazy ta konstrukcja już nigdy nie zabrzmi tak samo. Paweł Klimczak
21. Łona i Webber - To nic nie znaczy
Bardzo trudno pisze się o Łonie w 2019 roku, bo wszystkie etykietki i porównania, jakie tylko przychodzą do głowy, zostały wcześniej użyte. Zestawienie z Bareją czy Kabaretem Starszych Panów? Równie odkrywcze jest napisanie, że podczas koncertu wokalista wszedł na scenę i chwycił za mikrofon. To my może po prostu zostawimy tylko jakiś fragment tego rewelacyjnego tekstu i wszystko będzie jasne. Na przykład: później: zamawiam kawę i to czarną kawę, i dodaję nawet, że bez mleka i śmietanki, i bez żadnych gadek / patrzę na typa – widzę, gar ma słaby, ale upewniam się, że usłyszał, że czarna ma być / z tym, że typ stał pewnie tam, gdzie ZOMO, bo niesie mi padakę wybieloną, myślę: och, zapłacisz za dyshonor! / ale w końcu macham ręką, szkoda tłumaczyć, zresztą to o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy. Jacek Sobczyński
20. Żabson - DMT
Żabson to ziomal jest tak wykręconym produktem kultury, że nie wymyśliłby go nawet Baudrillard piszący Symulakry i symulację. Oto Żaba staje przed krzywym zwierciadłem up-to-date rapu i ponowoczesności, a jego absurdalne odbicie okazuje się niespodziewanie stokroć bardziej ekscytujące niż rzeczywistość – pisaliśmy po premierze debiutanckiego albumu rapera. Jeżeli komuś wydaje się, że to przesada, niech włączy DMT, gdzie Mateusz wjeżdża jak Naruto, a Wrotas stawia sobie pomnik za pomocą zwariowanego, hardbassowego finału. Dajcie im przeciwnika! Marek Fall
19. Quebonafide - Hype
Każda wielka historia ma gdzieś swój początek, ale mało która zaczyna się tak okazale jak ta QueQuality. Quebo, już po środowiskowym sukcesie freestyle'owej Eklektyki, opublikował klip do kawałka Hype, tym samym rozpoczynając działalność własnego labelu i nawijając: chyba nie myślisz, że jeszcze podziemie. Szczerze mówiąc w tym utworze mogłyby się pojawić losowe słowa składające się na kolejne barsy, a i tak każdy dałby się im przekonać – ten banger to wejście z shotgunem na rynek wydawniczy. Takiej pewności siebie i panczy w dyskografii powinien zazdrościć każdy raper w kraju! Krzysiek Nowak
18. ZAMILSKA - DUEL 35
Dzisiaj techno króluje w większości polskich klubów z muzyką taneczną, ale 5 lat temu, kiedy debiutował Duel 35, techno było zajawką głębokiego undergroundu, względnie punchlinem ignorantów. Zamilskiej udało się wtedy stworzyć numer ciężki, ale bardzo bujający i zaskakująco atrakcyjny, w czym zasługa hipnotyzujących bębnów z automatu. Prezentowany m.in. na tokijskim pokazie Diora Duel 35 dostał drugie życie dzięki serialowi Ślepnąc od świateł i bardzo dobrze, bo to jeden z ważniejszych momentów polskiego techno. Paweł Klimczak
17. Kaz Bałagane - Prosciutto crudo
Kaz zamknął grę już w momencie, kiedy właściwie na otwarcie Narkopopu sformułował buńczuczną deklarację: Dziwko, jestem nowym Nasem/Pokaż, kto ma lepszą dyskografię. Po prostu - wyjebał z morza jako kraken. W jego przypadku bragga nie jest fantastyką naukową tylko literaturą faktu. Łajdacki charyzmat, wysublimowane chamstwo podniesione do rangi sztuki, nadzwyczajna wyobraźnia lingwistyczna – pokażcie nam drugiego takiego rapera. Cóż, korona zostaje w Warszawie. Marek Fall
16. Taco Hemingway - Następna stacja
Taco Hemingway po Taconafide i epokowym koncercie na Stadionie Narodowym jest na intergalaktycznym levelu, ale jego droga do masowej popularności rozpoczęła się znacznie wcześniej. W lipcu 2015 roku został podpisany przez Asfalt, a niedługo później do sprzedaży trafiła fizyczna wersja EP-ki Umowa o dzieło. Właśnie z tego materiału pochodzi przebój Następna stacja, który trzykrotnie plasował się na szczycie Listy Przebojów Trójki. To historyczne wydarzenie na płaszczyźnie dotarcia z polskim rapem do nierapowej, starszej publiki. Swoją drogą, zawsze kiedy mowa o Następnej stacji, przypomina się nam finał Preludium w metrze Tedego. Warto sprawdzić. Marek Fall
15. JWP/BC - Tworzymy historię
W pierwszej dekadzie XXI wieku zarówno JWP, jak i Bez Cenzury narobiły sporego zamieszania na polskiej scenie rapowej. Nie mogło być zresztą inaczej – znalezienie artystów, którzy tak bardzo ucieleśnialiby czysty, wielodziedzinowy hip-hop było i nadal jest zadaniem z gatunku tych karkołomnych. Punktem wspólnym obu formacji był Ero, więc można było się spodziewać, że prędzej czy później powstanie naturalne porozumienie, które doprowadzi do (być może) większego rymobitowego sojuszu. Tworzymy historię było wyczekiwanym kamieniem węgielnym. I to jakim! Na jednym z najbardziej charakterystycznych bitów tego dziesięciolecia Kosi, Ero i Łajzol polecieli braggę, eksponującą jednak nie linie, a różnobarwne stylówki. Klimat! Krzysiek Nowak
14. MOBBYN - Telefony
Niezbadane są dzieje świata, serio. Pamiętacie jeszcze, że pierwszy odcinek Familiady ukazał się w osiemnastkę Pei albo że Ready to Die Biggiego wyszło w setne urodziny Juliana Tuwima? Mamy nadzieję, że tak, zabłyśniecie w towarzystwie przy knajpianym browcu. Do tych dziwnych ciekawostek warto dodać to, że Telefony Belmondziaka wyszły w wigilię 2015 roku, czyli wtedy, gdy wszyscy spodziewali się zawodu związanego z kolejną obsuwą Brudnych Serc. Ten trwający ledwie niecałe dwie minuty kawałek to sto procent Młodego G w Młodym G – mamy tu przewożony strumień świadomości z elementami lingwistycznej szarady, ale orbitujący wokół nadrzędnego tematu, do tego na nieoczywistym bicie (ringtone'owy podkład, po problemowemu przetwarzający polskiego klasyka). Jeśli gdynianin faktycznie porzucił już rapsy, to ten kawałek na pewno zostanie ze słuchami na dobre. Krzysiek Nowak
13. Tede - Nie banglasz
Seria słabiutkich albumów, konflikt z Peją, mityczna infamia… Co tu kryć - kilka lat poprzedzających premierę Elliminati nie było najlepszym okresem w karierze Tedego. Dziewiąta solowa płyta stanowiła jednak przełom. Nie bez przyczyny niedługo po tym, jak ten materiał ujrzał światło dzienne, TDF przyznał w jednym z wywiadów: mam takie poczucie, że odbudowałem więcej niż straciłem. Odcięty od tego wszystkiego i momentami z brakiem perspektyw musiałem się naprawdę przyłożyć. Przyłożył się zwłaszcza w Nie banglasz; bezczelnym, braggowym tour de force. Młody kojot woli odgryźć sobie uwięzioną łapę, niż dać się schwytać wąsatemu Meksykaninowi. Tede w takiej sytuacji po prostu rozje*ał scenę. Marek Fall
12. Kaz Bałagane feat. Belmondo - Do następnego
Z perspektywy czasu króciutki mariaż Kaza Bałagane ze Step Records wygląda cokolwiek pokracznie, ale nie ma wątpliwości, że w kwestiach promocyjnych był bardzo dobrym posunięciem. W końcu to on, po dobrze przyjętym krążku Lot022, pozwolił warszawskiemu raperowi przedstawić się całej Polsce, mając już i tak przy sobie wierne, środowiskowe grono podziemnych fanów. No i dzięki tej współpracy bodaj każdy słuchacz usłyszał Do następnego, jeden z najbardziej charakterystycznych singli dekady. Nie ma on słabych punktów – charakterystyczny, niezwykle zapamiętywalny sakro-trap Kubiego, przecinka ze złotoustym Belmondziakiem, emanacja stillo, wór fraz, które weszły do rodzimego rap-języka... Potężna rzecz, bez dwóch zdań. Krzysiek Nowak
11. Ptaki - Krystyna
Ptasi lot trwał zdecydowanie za krótko, ale zostawił po sobie niezapomniany i głęboki katalog własnych utworów i remiksów. Krystyna to nieoczekiwany przebój - chirurgiczna destylacja najlepszych cech i fragmentów oryginału Krystyny Prońko do autorskiego naczynia o grooviastym kształcie. Odpowiednio zbudowana dramaturgia, ciepłe, ale nowoczesne brzmienie i piekielnie chwytliwy hook - to kombinacja, która Krystynie dała życie daleko poza klubami i winylowym obiegiem. Paweł Klimczak
10. PRO8LEM - Molly
Chyba trudno o lepiej obrazujący zawartość legalnego debiutu PRO8L3MU numer niż Molly. Nie wiemy, jak udało im się tak sugestywnie zbudować dziwaczny świat przyszłości z klasycznych już ścinek popkultury; odmiennych stanów percepcji, jakiegoś dziwacznego strumienia świadomości czy wizji Ziemi jako wielkiego śmietniska. Ale udało się. Molly jest jak melanż ostateczny na kilka godzin przed końcem świata, na którym wspólnie bawią się William Gibson, bracia Strugaccy i Travis Scott. Master-fuckin’-piece. Jacek Sobczyński
9. Kixnare - Gucci Dough
Producencka droga Kixa jest fascynująca: od herosa rapowego podziemia, przez pioniera sceny bitowej, aż do niestrudzonego wędrowca po obrzeżach muzyki elektronicznej i klubowej. Gucci Dough to piękna pocztówka z czasów niewinności: początku Instagrama i eksperymentalnych flirtów elektroniki z r&b. Warto docenić ciekawie ułożone bębny z 808 i przebojowe położenie sampla na uroczych syntach. Dla wielu ten utwór to wspomnienie imprezowania w lżejszej - także muzycznie - erze. Paweł Klimczak
8. Belmondo - Gnocchi
Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem, głodne histeryczne nagie – pisał w Skowycie Allen Ginsberg i chyba wszyscy rozumieją, do czego pijemy. W obecnej sytuacji może brzmieć to jak fałszywa nuta, ale Gnocchi i kilka późniejszych numerów było jak raca wystrzelona w ciemne, nocne niebo. Oto na rapowym firmamencie pojawił się artysta osobny z potencjałem, by na długo zdominować scenę. Belmondo jechał strumieniem świadomości jak James Joyce, zachwycał niecodziennym wokabularzem i konstruował gierki słowne, które świadczyły o tym, że jego łeb pracuje na zupełnie innych obrotach niż każdego innego rapera dotychczas. Lepsze środowisko i trochę szczęścia, i może to wszystko by się udało. Niestety – jednego i drugiego zabrakło. Marek Fall
7. Czarny HiFi feat. Pezet - Niedopowiedzenia
Czy to instant classic Pezeta? Pomimo dwóch głośnych solowych płyt i szeregu pojedynczych singli - trudno o bardziej lubiany i częściej cytowany numer Pawła z tej dekady niż Niedopowiedzenia. Tu zmieściło się wszystko i zagrało też wszystko: począwszy od delikatnego tła Czarnego HiFi, poprzez intrygujące obserwacje międzyludzkich relacji, w których Pezet zawsze był bardzo mocny, aż po obowiązkowy smutek, pięknie puentujący całość - w tym zresztą też był zawsze mocny. Być może nie jest najlepszym w branży terapeutycznej, ale w sumie kogo to obchodzi. Jacek Sobczyński
6. Małpa - Skała
Jest tylko jeden przypadek w polskim rapie, przy którym naprawdę można powiedzieć: panie, kiedyś to było, a teraz to nie ma. Chodzi rzecz jasna o rolę podziemia – kiedyś pełnego nieszablonowych, niemogących przebić się do mainstreamu graczy, teraz nie tyle zmarginalizowanego, ile w rozkładzie. Małpa, niemal od razu po premierze Kilku numerów o czymś z 2009 roku, stał się pierwszoligowym graczem, ale nie wjechał w dekadę z buta; owszem, grał koncerty, ale był w stagnacji wydawniczej. Skała, wydana w 2013 roku, siłą rzeczy rozpoczęła nowy etap w karierze, choć nie tylko ze względu na datę premiery. To właśnie tu torunianin zrobił stanowczy kolejny krok w kierunku ewolucji. W Nieobecnych Prysa nawijał jakby przyciszonym, nieco zrezygnowanym głosem, zaś w kawałku na rozblipowanym bicie Donatana był już ostatecznie nierozwrzeszczany i chłodniejszy na majku, a tekstowo mniej osadzony w autobiograficznym konkrecie, bardziej w rozmyślaniach natury ogólnej. Krzysiek Nowak
5. LSO - Serce
Historia jest taka, że przy pracy nad 5. numerem newonce.paper wymarzyliśmy sobie reportaż z Ostródy - chcieliśmy pojechać z kamerą, dyktafonem, spotkać się z żywymi legendami undergroundu i… dowiedzieć się od nich czegoś więcej niż to, co wiemy z ich numerów. Skończyło się tak, że LSO odpisali nam w mocno intrygującym stylu, że nie są zainteresowani - na tyle intrygującym, że już samą tą wiadomość czytało się ciekawiej niż większość krajowych tekstów. A potem pomyśleliśmy, że to w gruncie rzeczy dobrze, niech ten dziwaczny diament krajowej sceny pozostaje jeszcze nieodkryty. Mazurska inkarnacja Sugar Mana, ludzie, którzy wymyślili chillwave zanim on sam się wymyślił, a potem przeszczepili go na nasz przaśny, blokowo-buraczany grunt z przyrodzoną sobie brutalnością… Jasne, że w fascynacji LSO jest coś z XIX-wiecznej chłopomanii, ale końcowym wyznacznikiem jakości zawsze jest to, jak czegoś się słucha. Ich słucha się kapitalnie. Jacek Sobczyński
4. Paluch - Szaman
Gdyby ktoś w 2010 roku powiedział, źe to akurat Paluch będzie gościem sprzedającym tony płyt, szefem jednej z największych wytwórni w Polsce i jeszcze szanowanym w każdym miejscu zawodnikiem (ba, nawet mentorem dla młodszych kolegów po fachu) to mógłby narazić się atak drwiących uśmieszków. Movement stał się jednak faktem nie tylko dzięki niewątpliwemu talentowi jego autora, ale też żelaznej konsekwencji, spokojnemu budowaniu kariery i obstawaniu przy własnych przekonaniach. Szaman, jeśli nic się nie popsuje i będzie go słychać, dobije niebawem w pełni zasłużenie do 100 milionów wyświetleń – i dobrze, bo to kawałek, który radzi sobie równie dobrze jako huczący na głośnikach melodyjny banger i rozkminkowa, próbująca spojrzeć krytycznie na bloki kompozycja. Krzysiek Nowak
3. HEWRA - Pomoli
Hewra to święci szaleńcy polskiego rapu. To niewytłumaczalny fenomen jak la chupacabra. Czy w tym wariactwie w ogóle jest metoda? - pytaliśmy dwa lata temu na łamach newonce’a. Teraz, kiedy podsumowujemy dekadę, możemy jasno odpowiedzieć, że tak – jest. Artyści tworzący ten nietuzinkowy kolektyw są górnikami na przodku rodzimej duchologii i retromanii. Stworzyli vaporwave czasów MDMA i mefedronu; przewidzieli przyszłość, oglądając się wstecz – na dziedzictwo warszawskiego rapu, ale też na psychorapowe glosolalia. Młodemu Dronowi i kolegom niejednokrotnie wychodziły z tego pokoleniowe arcydzieła, ale Pomoli to bez cienia wątpliwości ich opus magnum. Marek Fall
2. PRO8L3M - Flary
Flary to są łzy w oczach i odsłonięte nerwy. To rozdzierająco uniwersalna wiwisekcja relacji damsko-męskiej jak pieprzone Blue Valentine poddane translacji na język Oskara; natchnionego rzezimieszka z wschodnioeuropejskiej metropolii – pisaliśmy, kiedy Ground Zero Mixtape ujrzało światło dzienne. Pamiętny singiel stanowi nie tylko szczytowe dokonanie PRO8L3Mu w dziedzinie eksploracji retrowave’u i neofuturyzmu, ale też pięknie wpisuje się w tradycję polskiej piosenki popularnej. Taki refren mógłby przecież spokojnie wyjść spod ręki Andrzeja Mogielnickiego! I to naprawdę jest sytuacja artystyczna z cyklu history in the making. Marek Fall
1. Borixon - Papierosy
Borixon idealnie spina dzieje polskiego rapu. Z jednej strony jest zasłużonym weteranem, z drugiej hasa pomiędzy młodymi na równych zasadach. Papierosy to diament w koronie rapera, wypełniony po brzegi linijkami do cytowania i mocno szyderczym opisem niezbyt ułożonego, ale intrygującego życia. Warto przyklasnąć także chwytliwemu bitowi Bystrego. Papierosy to gorzki numer, ale ma ducha zgodnego z tytułem - jak fajka uzależnia i daje przynajmniej chwilę wytchnienia od stresu. Przekonajcie się sami o tym, jak bardzo znacie ten tekst na pamięć. Paweł Klimczak