Jest coś zatrważającego w tym, że amerykańska MLS w oczach wielu kibiców wciąż ma wizerunek piłkarskiego Ciechocinka. Ludzie naprawdę myślą, że grają tam emeryci, a boiska mają linie od futbolu amerykańskiego. Jeśli ktoś jeszcze tkwi w tych mentalnych okopach, polecam mu niedawny mecz Charlotte FC z Los Angeles Galaxy. Rekord frekwencji z 75 tysiącami fanów na trybunach jasno pokazuje fascynujący kierunek, w którym podąża piłka w Stanach.
To wszystko jest na wyciągnięcie dłoni. Nie jest tak, że ktoś te informacje blokuje, tworząc narrację, że futbol to tylko w Europie i nigdzie więcej. Prawda jest taka, że nawet przykładowy Old Trafford w poprzednim roku ani razu nie miał takiej publiczności, jaką w weekend przyciągnęło Charlotte. Europejska perspektywa dalej nie może tego przetrawić, chociaż już sam transfer Lorenzo Insigne do Toronto powinien niektórym pootwierać klapki. Dobrze się dzieje, że coraz więcej Polaków wybiera tamten kierunek. Skoro nie stracił na tym Adam Buksa i Przemek Frankowski, to nie straci również Karol Świderski.
MLS jest dziś jak spółka technologiczna. Warto obserwować jak rośnie i kalkulować, gdzie będzie za chwilę. W świecie Fordów i Mercedesów jest jak Tesla – nie dziwne, że wspomniane Charlotte zainwestowało 325 mln dolarów, żeby mieć tzw. wpisowe, chociaż 15 lat temu to samo wejście do ligi w przypadku Toronto kosztowało 10 mln. Żadna inna liga nie może powiedzieć o sobie, że rośnie w takim tempie. Kiedy Europa dyskutuje o odpływie starych fanów i dojściu do sufitu, MLS przedstawia twardą demografię i pozycję sportu nr 2 w USA w grupie ludzi 12-24 lat. Tam naprawdę czuć boom, a jego kulminacją ma być mundial za cztery lata.
To już jest zupełnie inna rzeczywistość niż ta z 1994 roku, gdy Roberto Baggio w finale z Brazylią brutalnie przestrzelił karnego na Rose Bowl pod Los Angeles. MLS miała swoje przestoje i kryzysy. Próbowała różnych ścieżek, ale ta obecna wydaje się efektywna. Wielu graczy z Europy, którzy idą do Stanów, od razu zwraca uwagę na świetną infrastrukturę. Wbrew tym wszystkim bajkom o liniach z NFL, 21 na 28 stadionów to obiekty typowo piłkarskie. Wielką zmianą jest to, że już nie tylko Ameryka przygląda się Europie, ale też Europa zaczyna szperać za Oceanem. Adam Buksa miał niedawno oferty z Monaco i Leicester. Przemek Frankowski trafił do Ligue 1, gdzie widać było jak dużo zyskał i że ta cała MLS nie jest zamkniętym, oddalonym o tysiące kilometrów kręgiem.
Dzieje się to mniej więcej od 2018 roku. Transfer Alphonso Daviesa z Vancouver do Bayernu Monachium pokazał, że nawet gigant może szperać na innym kontynencie i za chwilę mieć z tego owoce. To, że młody Kanadyjczyk nie spalił się w Bundeslidze, pozwoliło innym drużynom kopiować tę drogę. Dzisiaj słyszymy, że 19-letni Ricardo Pepi za 20 mln dolarów przechodzi z Dallas do Augsburga. Daryl Dike z Orlando City idzie do West Bromwich za 10 mln, a Kevin Paredes trafia do Wolfsburga. Są jeszcze Matt Turner, bramkarz New England Revolution, oraz obrońca Auston Trusty z Colorado Rapids, którzy dogadali się z Arsenalem i od lata zagrają w Premier League.
MLS pięknie inwestuje w akademie, a coraz częstsze transfery i pieniądze płynące z Europy będą umacniać siłę ligi. Tak jak wyżej – kluczem jest demografia i to, że średnia wieku fana MLS to 35 lat w porównaniu do 57 w baseballu. Młodzi wychowują się na tym, że w Chelsea gra Christian Pulisić, a w Borussii Dortmund Giovanni Reyna. Grają nimi w Fifie i łapią bakcyla, którego Europa złapała kilka dekad temu. Niedawny finał między New York City a Portland Timbers (1:1, karne 4:2), gdzie gra Jarosław Niezgoda w szczycie obejrzało nawet 1.6 miliona ludzi, czyli prawie dwa razy więcej niż w 2019 roku. W Stanach właśnie podpisano 6-letnią rekordową umowę (2.7 miliarda funtów) na prawa telewizyjne Premier League.
Anglicy zrobili Amerykanom dobrą robotę. Rozwój najlepszej ligi świata siłą rzeczy napędził też wzrost za Oceanem, gdzie stacja NBC od 2013 roku wychowywała sobie widza. Stworzono specjalne poranne pasmo ze Stevem McManamanem i Ianem Darke'iem. Młodzi zaczynali dzień od Premier League (pierwszy sobotni mecz jest o 7:30 rano wg czasu na wschodnim wybrzeżu USA) i w ten sposób zainteresowanie piłką rozlało się na kolejne szczeble.
W przyszłym roku nowy kontrakt telewizyjny MLS skoczy z 90 do 300 mln. Nic dziwnego, że nawet raper Yo Gotti zainwestował jesienią w DC United. Coraz częściej mówi się rozszerzeniu ligi do 32 drużyn i to już zaraz, bo w 2023 roku. Transfer jak ten Insigne – mistrza Europy, który miał oferty z Tottenhamu i Newcastle – ewidentnie wskazuje kierunek. Naprawdę myślimy, że w tej lidze dalej kopią Jerzy Podbrożny z Piotrem Nowakiem?
Komentarze 0