Puchar absurdu. Latynosi też pokazują, jak nie organizować mistrzostw kontynentu

Zobacz również:Futbol przyszłości? TikTok wjeżdża do ligi hiszpańskiej
Colombians Strike As Duque Calls for Armed Forces Deployment
Fot. Guillermo Legaria/Getty Images

Równolegle z Euro 2020, w nocych porach z perspektywy Europejczyka, będzie odbywać się Copa America. Turniej, który gospodarza zyskał niespełna dwa tygodnie przed meczem otwarcia. Mistrzostwa Ameryki Południowej, w których miały wystartować Katar oraz Australia, zanim ostatecznie wycofały się z rozgrywek. Pierwotny gospodarz Kolumbia zrezygnował z powodu masowych protestów na ulicach i nacisków w sprawie naruszania praw człowieka, Argentynie odebrano organizację turnieju z powodu sytuacji covidowej, by mianować gospodarzem Brazylię. Tam głowa państwa Jair Bolsonaro apeluje, by zająć się poważniejszymi sprawami niż wirusem i zwalnia ministra zdrowia podnoszącego alarm na początku pandemii. Jak to u nich bywa: czyste szaleństwo.

Tu nie zgadza się absolutnie nic: na kilkanaście dni przed ceremonią otwarcia gospodarza nie było. Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro zadzwonił z propozycją last-minute, aby ratować wizerunek Copa America i nie wynosić go poza kontynent. Najpoważniejszymi kandydatami do wzięcia na siebie organizacji były w końcu Katar oraz Stany Zjednoczone. Brazylijczycy mają infrastrukturę i wielkie możliwości, przecież byli także gospodarzem poprzedniego turnieju, lecz nic innego się tam nie zgadza.

Kolumbii zabrali turniej za walki na ulicach i masowe protesty przeciwko władzy, Argentynie za sytuację zdrowotną, tymczasem Brazylia jest zrujnowana w obu sektorach. Dopiero co w weekend setki tysięcy Brazylijczyków wyszło na ulicę w ponad 100 miastach, by dać wyraz wściekłości wobec władzy Jaira Bolsonaro. Naczelny wirusowy sceptyk w końcu od wielu miesięcy lekceważy pandemię. Podczas gdy władze stanowe i służby medyczne walczą w pocie czoła, głowa kraju macha ręką i apeluje o powrót do normalności. Efektem były zgony niespełna pół miliona Brazylijczyków. Łącznie odnotowano 16,5 mln przypadków, a nie trzeba dodawać, ile osób w ogóle nie zgłosiło się do systemu zdrowotnego.

To były pierwsze takie manifestacje od początku pandemii z głośnym apelem o dymisję Bolsonaro, lecz przeprowadzone pokojowo. Kiedy minister zdrowia Brazylii ponad rok temu wołał o pomoc i opowiadał o kryzysowej sytuacji, został wyrzucony ze stanowiska. To sam prezydent zasłynął ze słów „ile można rozmawiać o wirusie”. W dużym skrócie: władze stanowe zarządzały lockdown czy dodatkowe restrykcje, a prezydent kraju Jair Bolsonaro sabotował je, nawołując do normalnego funkcjonowania, aby nie zrujnować krajowej gospodarki.

Czyli Brazylia kłócąca się wewnętrznie o sprawy zdrowotne przejęła turniej od Argentyny, która zrezygnowała ze strachu przed dźwignięciem organizacji przy tak dużej liczbie przypadków. Jednym to przeszkadza, innym nie, aczkolwiek nie szukając daleko: podobnie było z przeniesienie Euro 2020 z Bilbao do Sewilli. Odkładając na bok sprawy czysto polityczne, w jednym regionie nie chcieli wpuszczać masowo kibiców na stadiony, w drugim nie widzieli w tym żadnego problemu.

Absurdów tegorocznego Copa America jest więcej: nadal klaruje się, na jakich stadionach będzie rozgrywany turniej. I najpewniej zostanie ulokowany tam, gdzie na co dzień futbolu nie ma, bo w tym samym czasie nadal będą odbywać się ligowe rozgrywki w Brazylii, więc obiektów czołowych klubów zająć po prostu nie można.

Nadal nie jest powiedziane, że na ostatniej prostej ktoś nie zablokuje tego turnieju. Tym bardziej, że dzisiaj apelują o to szef ministrów Luiz Eduardo Ramos oraz krajowy sekretarz ds. sportu Marcelo Reis Magalhães – oni stoją na czele opozycji do organizacji kolejnego Copa America, zapowiadając nadchodzącą trzecią falę. Zatem Brazylijczycy wewnętrznie kłócą się o sam turniej. Spraw spornych jest więcej: czy obowiązkowo szczepić piłkarzy, ale jeśli tak to kiedy, skoro za ponad tydzień mają startować? Na jakich obiektach ostatecznie zagrać? Ile osób wpuścić do kraju w ramach delegacji u każdego z 10 uczestników? Linia jest gorąca, a CONMEBOL kolejny raz pokazuje się jako ekspert od działań na wariackich papierach.

W maju w Brazylii z powodu wirusa umierało średnio 4 tysięcy osób dziennie. Sytuacja zdrowotna wcale nie jest opanowana. Rząd ma poważne wątpliwości i apeluje o wyjaśnienia, a w tym samym czasie Jair Bolsonaro nawołuje, aby grać z kibicami przy wypełnionych trybunach. Opozycja w tym czasie składa ręce do modlitwy. Zwykle organizatorzy turnieju chcą jak najmocniej wyjść poza stadion i pokazać obrazki z ulicy, tym razem jednak nie wyniosą kamer poza murawę. Bo bez względu na występy Messiego czy Neymara, znaczna część kontynentu będzie oburzona, w jakich warunkach przeprowadza się ten turniej. Komitet spontanicznych decyzji, czyli CONMEBOL nadal działa po swojemu. I nie myślcie, że tam logika ma cokolwiek do powiedzenia. Gorące telefony, naciski polityczne, nerwowe decyzje – to one decydują, gdzie rozegramy tegoroczne Copa America. Być może najbardziej chaotyczne w historii. Do startu kilkanaście dni, więc tu może się pozmieniać wszystko.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.