„Gdyby tenis był zorganizowany przez UEFA, zobaczylibyśmy tylko 2-3 starcia Nadala z Federerem w karierze” – uważa prezydent Realu Madryt Florentino Perez.
Blaugrana ruszyła z projektem sportowym w innym kierunku i trzeba się zastanowić, co w praktyce oznaczałoby przyjście Messiego do drużyny Xaviego.
Nie wysypał się w eliminacjach MŚ jak Italia, nie spadł z pierwszej dywizji jak Anglicy, nie miał gorszych momentów jak Holendrzy, Francuzi, Portugalczycy, Niemcy czy Chorwaci. Wyniki stoją za Lucho.
Urugwajczyk był w gazie, współpraca z Fede Valverde czy Darwinem Nunezem na mundialu mogła działać na wyobraźnię, aż przyszła kontuzja, która na dwa miesiące przed turniejem zawsze brzmi jak wyrok.
Najważniejszy przekaz jaki płynie ze sparingów Argentyny to, że jej piłkarze kochają Messiego tak samo jak jego sympatycy. Dzisiaj La Scaloneta jedzie na starym haśle: jest atmosfera, są wyniczki.
Napięcie między Pique a Barceloną rośnie, bo 35-latek niesie ze sobą zbyt dużo problemów.
Cztery mecze z Holandią (0:2, 2:2) oraz Belgią (0:1, 1:6) pokazały, na co stać polską drużynę narodową w spotkaniach z klasowymi rywalami z półki Argentyny.
Niby istnieje powszechna tęsknota za joga bonita, a później jej ostatni przedstawiciele najmocniej obrywają za swój styl i robienie show.
Wybory Lucho zawsze wzbudzają mnóstwo dyskusji, ale tu akurat skrzydłowy z Bilbao wpisuje się w jego poszukiwany profil odważnego, bezczelnego dryblera. Tak jak Yeremi Pino czy Ferran Torres.
W wymianie ciosów na najwyższym poziomie nie chodzi o to, aby zadać kilka mocnych uderzeń, tylko aby jak najmniej oberwać i znosić te najgorsze chwile. W kwestii osobowości Barca musi się poprawić.
Mówi się, że przyszłość jest zapisana w gwiazdach, ale ta Antoine’a Griezmanna jest zapisana w kontrakcie, a dokładniej w części z potencjalnymi bonusami dla Barcelony.
Spotkania z Cadizem nie zapamiętamy z bramki Roberta Lewandowskiego, tylko modlącego się Ronalda Araujo, absolutnej ciszy na trybunach i bramkarza Conana Ledesmy biegnącego z defibrylatorem.
Widać, że lechici uczą się Europy, bo choćby nie powtórzyli scenariuszu z Karabachem, ale to cały czas bardziej drużyna momentów w pucharach. Liga Konferencji zaczyna się dla Lecha za tydzień.
Logika nakazuje cierpliwość, aby przebudowana drużyna złapała odpowiednie flow, ale instynkt podpowiada, że trzeba spoglądać w kalendarz i zastanawiać się, kiedy Sevilla poszuka trzęsienia ziemi.
Blaugrana znów jest mocna w obu polach karnych za sprawą Marca-Andre ter Stegena oraz Roberta Lewandowskiego, a przecież taka formuła przynosi sukcesy, co potwierdzi duet Courtois-Benzema.
Miał być Juan Foyth, później Thomas Meunier, a skończyło się na Bellerinie. Chłopak z Badalony wraca do domu, gdzie zaczynał trenować jako siedmiolatek, ale póki co jest opcją tymczasową dla Xaviego.
Płacenie za Antony'ego 100 milionów euro jest bardziej dowodem na podbramkową sytuację i nerwy w Manchesterze United, niż na samą klasę 22-latka.
To kolejny dowód, że między Premier League a resztą ekonomicznie nie ma już żadnej rywalizacji. Kto tylko pokaże namiastkę talentu, momentalnie jest zagarniany przez angielskich bogaczy.
Raków zostaje z doświadczeniem, które zaprocentuje, ale i ze zmarnowanym idealnym momentem, aby wykonać wielki krok do przodu jako organizacja.
W tym zestawieniu sprawdzimy, kto najwięcej wydawał, a przy tym niekoniecznie zarabiał. I kogo można nazwać najgorzej zarządzanym klubem spośród tych najbogatszych.
„Chociaż ma 34 lata, wydaje się jakby miał dopiero 20 lat. To szaleństwo, jakie bramki zdobywa, ale przede wszystkim jak pomaga drużynie” – zachwycał się Pedri po pierwszych bramkach Lewandowskiego.
W Madrycie powinni być spokojni, bo chociaż za 70 mln euro oddali człowieka od decydujących meczów i symbol pracowitości, to w jego buty zaczyna wchodzić 22-letni Aurélien Tchouaméni.
Kibice protestują przeciwko właścicielom i wyliczają błędy dyrektora sportowego, John van den Brom nie kupuje fanów holenderskim optymizmem, a zespół próbuje złapać stabilność w mieszance nastrojów.