Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun - tak nazywa się najnowsze dzieło Wesa Andersona. Pierwsze polskie pokazy odbędą się już w listopadzie, podczas wrocławskiego American Film Festival.
Trudno wyobrazić sobie innego reżysera, który włożyłby tyle wysiłku i czci w każdy moment filmu, każdy rekwizyt, każdy element kostiumu, i jeszcze umie nasycić je swoim poczuciem absurdu - pisze dziennikarz Variety. Kadry z czyich filmów są najczęściej repostowane na tumblrze? Proste – Wesa Andersona. Jego filmy wyglądają jak spektakle teatralne, przepuszczone przez graficzny filtr: symetryczny plan, wielobarwna scenografia... Dziś, po ponad 20 latach od swojego pełnometrażowego debiutu, reżyser może czuć się jedną z największych światowych gwiazd kina autorskiego. Może dlatego, że – wzorem innych twórców, którzy do kin przyciągają przede wszystkim własnymi nazwiskami: Quentina Tarantino, Jima Jarmuscha, Woodyʼego Allena – jego filmy to tak naprawdę jedna długa, wielowątkowa opowieść, w której zmieniają się tylko tytuły i bohaterowie poszczególnych rozdziałów?
Przypomnijmy ją. Oto dziewięć z dziesięciu filmów Wesa Andersona, subiektywnie uszeregowanych od najgorszego do najlepszego. Dziewięć, bo dziesiątym jest Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun. Obejrzycie go na trzech pokazach podczas wrocławskiego American Film Festival, najważniejszej imprezy poświęconej współczesnemu kinu z USA.
Na co jeszcze możecie wybrać się we Wrocławiu? Na ponad setkę tytułów - to m.in. przegląd premier (C'Mon C'Mon z Joaquinem Phoenixem, Stillwater z Mattem Damonem czy Red Rocket Seana Bakera, twórcy Florida Project), kilkadziesiąt najnowszych propozycji amerykańskiego kina niezależnego, szereg dokumentów oraz retrospektywy, m.in. Jima Jarmuscha i Johna Watersa. Więcej informacji znajdziecie na oficjalnej stronie, fanpage'u i Instagramie American Film Festival. 12. edycja imprezy odbędzie się w dniach 9-14 listopada we wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty oraz od 1 do 14 grudnia online'owo. newonce jest patronem medialnym festiwalu.
9
Wyspa psów
Wizualnie piękne, ale scenariuszowo... No niestety, to jest ten film Wesa Andersona, który najmniej mu wyszedł. Zwłaszcza pod względem psychologicznego zróżnicowania psich bohaterów; poza Wodzem (głosu użyczył mu Bryan Cranston) wszyscy prezentują się jednakowo. Może to przez tę chęć pokazania wspólnoty pomiędzy postaciami wyrzuconymi poza nawias? W Wyspie psów reżyser nawiązuje do totalitaryzmu, ukazując jego piekło poprzez wizję futurystycznej Japonii, pozbywającej się swoich zwierzęcych obywateli. Ale nie można powiedzieć, żeby ani problematyka obozowa, ani wątek odrzucenia, ani wreszcie azjatycka kultura (po którą Anderson sięga często, ale jako sztafaż i nic więcej) zostały przepracowane z sercem. Jedynie miłość do psów czuć tu dość wyraźnie. Reszta - lekkie rozczarowanie. Wrr.
8
Grand Budapest Hotel
Tak nisko? Przecież tyle nominacji do Oscara, tłumy w kinach... Nic dziwnego, bo to sprawnie nakręcone the best of Wes Anderson. Reżyser tak bardzo skupił się na detalach i podkreślaniu własnego stylu, że całość wyleciała mu z rąk i potłukła się. Każda postać jest oryginalna i ekscentryczna, ale aż prosi się, żeby wśród całej tej ferajny trafił się jakiś normalny nudziarz, którego w odróżnieniu od reszty można byłoby zwyczajnie polubić.
7
Rushmore
Najbardziej autobiograficzny film Andersona (drobiazgów potwierdzających tę tezę jest sporo, przykładowo: tytułową Rushmore gra tu jego dawna szkoła). To o tyle ciekawe, że czuć w nim przestoje, 29-letni wówczas reżyser miał ewidentne kłopoty z poprowadzeniem ciekawej historii. Z drugiej strony to przy Rushmore wykształcił się jego specyficzny, oparty na szerokich kadrach, opisującej nastrój bohaterów scenografii i masie cytatów z historii kina styl. Ameryka zachwyciła się nim już wtedy, u nas na ekranach królowali wówczas Kiler i Titanic. Ale co się odwlecze...
6
Trzech facetów z Teksasu
Całkiem przyjemna komedia, w której wszystko staje na głowie: jeden z bohaterów znajduje się z zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, z którego w każdej chwili może wyjść, a kiedy już w końcu stamtąd ucieka, staje się członkiem grupy rabusiów, wręcz proszącej się, by to ich okradziono i wykiwano. Wymowa filmu jest jednak krzepiąca – prawdziwa męska przyjaźń przetrwa każdą burzę. Najmniej Andersonowski pod względem formalnym, ale jeśli chodzi o treść – jesteśmy w domu. Tytułowi faceci są wręcz lustrzanym odbiciem kolejnych outsiderów z menażerii Wesa Andersona: Steveʼa Zissou, Richiego Tenenbauma, braci Whitmanów...
5
Podwodne życie ze Stevem Zissou
Trudno byłoby znaleźć producenta, chcącego wyłożyć pieniądze na film o walce rywalizujących ze sobą ekspedycji naukowych, dlatego Wes Anderson musiał część kasy zainwestować sam. Trochę nie siadło, bo pomimo imponującej obsady film w Stanach się nie zwrócił, ale w sumie nic dziwnego – próżno szukać drugiej tak oryginalnej przygodówki. Nasz faworyt – czarnoskóry majtek, który przez cały film śpiewa piosenki Davida Bowie po portugalsku.
Nie wszyscy kupili to specyficzne poczucie humoru. No bo jak: facet zostal postrzelony, biegnie dalej kilkaset metrów, a sprawę załatwia prosty opatrunek? I o co chodzi z tym Niemcem, którego gra Willem Dafoe? Trzeba po prostu wczuć się w tę konwencję, przyjąć, że świat reżysera nie jest tożsamy z tym, jaki znamy. I dać się porwać tej komiksowo - łotrzykowskiej sadze. Czasem wielcy reżyserzy kina niezależnego są brani pod uwagę przy propozycjach kręcenie blockbusterów; Kevin Smith napisał scenariusz do jednego z Supermanów, a David Lynch był rozważany jako reżyser Imperium Kontratakuje. Gdyby Wes Anderson miał robić Piratów z Karaibów, to wyglądaliby tak. Minus czerwone czapeczki.
4
Kochankowie z Księżyca
Romeo i Julia spotykają bohatera Buszującego w zbożu. Efekt? Najbardziej uroczy i rozczulający film w karierze Wesa Andersona. Ucieleśnia w dwójce fantastycznie dobranych małoletnich bohaterów (on celowo wygląda jak smarkate chuchro, ona nie bez przyczyny jest doroślejsza – film został nakręcony z punktu widzenia nastolatka!) marzenie każdego dzieciaka o Wielkiej ucieczce w nieznane.
To dla Andersona bardzo ważny film, bo oddający jego samego z czasów dzieciństwa. O czym zresztą chętnie opowiadał w wywiadach. Castingi do ról głównych bohaterów trwały wiele miesięcy, a sam reżyser to przypominał sobie, o czym fantazjował jako mały chłopiec, to znów sięgał po swoje ulubione filmy o dorastaniu, z Czterystoma batami Francoise'a Truffaut na czele. Nie znamy Wesa Andersona osobiście, ale jakby tak spojrzeć na przemądrzałego Sama Shakusky'ego, to wydaje się, że tak mógł wyglądać i zachowywać się za dzieciaka.
3
Genialny klan
W tym chyba najpoważniejszym filmie w swojej karierze Wes Anderson przedstawia się światu jako mistrz balansowania pomiędzy dramatem a dowcipem, sytuując swoich nie do końca poważnych bohaterów w zdecydowanie poważnych sytuacjach życiowych. I chociaż tytułowy klan Tenenbaumów to zbieranina dziwaków jakich mało, chyba każdy widz odnajdzie w tym filmie przynajmniej parę elementów, pasujących do jego własnej rodzinnej układanki. Na przykład chowanie się z papierosami, choć przecież jest się już po trzydziestce.
No i to tam poznaliśmy Andersona takiego, jakiego uwielbiamy do dziś. Stosowane przez niego symetria, wypłaszczenie kadrów czy rozpoznawalny zakres barw okazały się na tyle influential, że szybko znalazły przełożenie na świat mody, reklamy czy teledysku. Ten charakterystyczny styl ukonstytuował się właśnie w Genialnym klanie; rodzinnej sadze, słodko-gorzkiej jak samo życie.
2
Pociąg do Darjeeling
Właściwie już pierwsza scena z pędzącym na tytułowy pociąg Billem Murrayem ustawia film; Anderson nigdy nie był tak zabójczo śmieszny. Wyprawa trójki braci w drogę przez Indie, to tak naprawdę wielopiętrowa szydera z trendu na odnajdywanie swojego własnego ja w egzotycznych okolicznościach – jak choćby okryte niechlubną (choć ogromną) sławą romansidło Jedz, módl się, kochaj. Plus najlepsza – obok Kac Vegas – rola tygrysa w historii kina.
Ale to też nie jest tak, że mamy wyłącznie zgrywę z turystyki duchowej. Jeżdżą sobie Amerykanie pociągiem, co jakiś czas wyjrzą na zewnątrz i tyle, ma być bezpiecznie. Trójka braci podróżuje, by pojednać się z matką. I odpowiedzieć samemu na parę pytań - o bycie akceptowanym, strach przed odrzuceniem, no i o to, czy łączą ich mocne, rodzinne więzy. Albo: czy jeszcze łączą. Co prawda cały czas jest to w konwencji zwariowanej, przygodowej komedii, a zwisający z łóżka głową w dół Adrien Brody, który spogląda na jednego ze swoich braci (gdy ten przeżył właśnie chwile uniesienia w pociągowym korytarzu) i wyrokuje: coś się wydarzyło, to mistrzostwo żartu.
1
Fantastyczny Pan Lis
To najpiękniejsza bajka, jakiej nie oglądaliście w dzieciństwie. Finałowa scena z wilkiem idealnie definiuje całą twórczość Wesa Andersona – gościa, którego filmy są bezpretensjonalne, arcyśmieszne i ponad wszystko wierzące w drugiego człowieka. Tzn. lisa. Tzn. człowieka.
Geneza powstania jest prosta: Wes Anderson walczył o prawa do zekranizowania powieści Roalda Dahla jak lew, bo jako dziecko wychował się na książkach brytyjskiego pisarza. A kiedy już dostał angaż, wówczas zaczął drzeć koty z producentami. Na przykład o to, żeby film powstał w tradycyjnej, poklatkowej animacji, bo dokładnie tak wyobrażał sobie ekranizację Fantastycznego Pana Lisa jako dziecko. Albo żeby bohaterowie mieli też negatywne cechy, w końcu nikt nie jest idealny. Choć to animacja i adaptacja, to zwierzaki mają cechy typowo andersonowskich, ludzkich postaci. Są ekscentryczni, ale i w nie najlepszych relacjach. Lis junior zazdrości ojcu, ale ten przeżywa moralne dylematy, czy aby jest godną głową rodziny. A z drugiej strony ten film ogląda się jak serię Ocean's... Wybór George'a Clooneya do dubbingowania tytułowego lisa nie mógł być przypadkowy.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.