Zandvoort nie było ostatnim tańcem Roberta Kubicy w F1! Kimi Raikkonen nie będzie w stanie wystąpić na Monzy, a co za tym idzie polski kierowca pojedzie kolejny raz w tym sezonie. Tym razem do dyspozycji będzie miał cały weekend wyścigowy, chociaż nieco inny niż ten, do którego przywykł. Jednak to doskonale znany Kubicy obiekt, a w dodatku niosący za sobą piękną historię sprzed 15 lat.
Mogliśmy się tego spodziewać, bo czasu od soboty nie było dużo. Kimi Raikkonen nie był w stanie osiągnąć dwóch negatywnych wyników testu na COVID-19, a co za tym idzie nie może nawet pojechać do Włoch. Alfa Romeo postawiła więc na Roberta Kubice i nie ma zamiaru eksperymentować.
Teoretycznie drugą opcją był Callum Illot, który również jest kierowcą rezerwowym/testowym/rozwojowym (niepotrzebne skreślić). Ten jednak obecnie wyszkuje się do debiutanckiego startu w IndyCar. Poza tym, skoro Zandvoort wyszło bardzo dobrze, to po co coś zmieniać?
Kubica dostanie tym razem pełny weekend wyścigowy, ale inny niż do tego przywykł. Monza to bowiem drugi przypadek w tym sezonie, kiedy zobaczymy sprint kwalifikacyjny. Co oznacza, że w piątek będzie trening i kwalifikacje, w sobotę odbędą się trening oraz sprint, który dopiero ustali kolejność na starce. Niedziela to już tradycyjny wyścig. To oznacza, że Kubica będzie miał godzinę przed pierwszym poważnym testem na włoskiej ziemi, tak samo jak reszta gridu.
Dodatkowo Polak wraca do miejsca, które jest dla niego wyjątkowe. Bardzo lubi ten tor, długo mieszkał we Włoszech, a przede wszystkim tu tutaj pierwszy raz w karierze stanął na podium w Formule 1. 2006 rok, trzeci wyścig w karierze i rewelacyjna postawa. Tym razem możemy być świadkami ostatniej jazdy w Formule 1, a to jedno z najlepszych miejsc do spięcia wszystkiego klamrą, w dodatku w wyścigu numer 99 dla Kubicy w karierze w F1.
Oczywiście, nie można wykluczać, że świetny występ w Świątyni Prędkości może dużo zmienić w jego sytuacji. Z drugiej strony na fotel w Alfie Romeo czai się kolejka chętnych, za którą stoją dostawcy jednostek napędowych. Pożyjemy, zobaczymy. Teraz można powiedzieć tylko tyle – po prostu cieszmy się kolejnym występem Polaka. Niezależnie od tego, czy będzie to ostatni taniec w F1, czy jeszcze nie.