Saint-Etienne i krajobraz po zadymie. Nadchodzi czas Amerykanów i budowanie na spalonej ziemi

Zobacz również:Bolesne nauki polskich bramkarzy w Ligue 1. Pomyłki Bułki i Majeckiego
Saint Etienne Auxerre
Fot. Getty Images

Zadyma na stadionie Saint-Etienne pokazuje, że ten klub nie spadł z Ligue 1 tylko dlatego, że Auxerre w barażu lepiej strzelało karne. Erozja trwa od dawna. 41 rannych, zniszczone samochody, duszące się dziecko i pół miliona euro szkód materialnych zostawiają 10-krotnego mistrza Francji z podstawowym pytaniem: kiedy to tak skisło?

Pascal Dupraz w Tuluzie napisał kiedyś książkę o tym, jak cudem utrzymał drużynę w lidze. Filmy z jego odpraw były hitem francuskich telewizji. Dziś jako trener Saint-Etienne żegna się z mitem strażaka. Gdy Birama Toure z Auxerre strzelił decydującego karnego, chował się w tunelu Stade Geoffroy-Guichard, byle tylko nie dostać racą. Zaraz potem na ławce rezerwowych spłonął jego fotel.

To było tragiczne podsumowanie sezonu Les Verts, ale też w ogóle obrazek całej Francji. Za nami przecież sezon zadym: rzucanych butelek, inwazji boiskowych i zamykanych stadionów. Hitem było to, jak ultrasi Saint-Etienne miesiąc temu przerwali mecz, bo chcieli poświętować swoje 30-lecie. Chwilę potem piłkarze Dupraza musieli grać przy pustych trybunach, chociaż to wtedy najbardziej potrzebowali dopingu.

Spadkiem śmierdziało od marca, gdy nowy trener na dziesięć ostatnich spotkań wygrał jedno. Często rozkładał ręce, bo w kluczowej fazie sezonu czternastu graczy obchodziło Ramadan, a on zamiast scalać grupę, kłócił się o ustępstwa i odpowiednie godziny treningów.

GAŚNICE W DŁOŃ

Piłkarze Saint-Etienne mecz barażowy z Auxerre rozpoczęli w niedzielę o godzinie 19:00, ale stadion opuścili już w poniedziałek. Było grubo po północy, gdy sytuacja wreszcie została opanowana. Wcześniej nawet konferencja prasowa nie mogła odbyć się w cywilizowanych warunkach, bo w pewnym momencie drzwiami trzasnęli strażacy, wbiegający do salki po dwie wolne gaśnice. Dziecko Zaydou Youssoufa dostało niewydolności oddechowej z powodu gazów. Swoje wycierpiał tez klubowy parking i samochody piłkarzy spadkowicza. A to i tak tylko część strat, bo przecież system band reklamowych od niedzieli jest wrakiem.

Saint Etienne
fot. GXC / Africa News via Pressfocus

Niby Saint-Etienne przygotowało się na spotkanie podwyższonego ryzyka. 500 stewardów i 150 policjantów to siły jak na derby z Lyonem. Ale gdy emocje buzują i pęka pewne granica, nie ma szans, by zatrzymać falę ludzi.

Dziki tłum nie oszczędził pracowników Auxerre (dwóch rannych). Po głowie dostał też Eliaquim Mangala, były gracz Manchesteru City, a obecnie obrońca Saint-Etienne. To jeden z tych, który przyszedł zimą, by ratować ligę. Klub szukał wśród bezrobotnych, bo na innych nie miał pieniędzy. To wciąż był jednak dziewiąty budżet Ligue 1 z 70 mln euro. Przykładowy Clermont utrzymał ligę z kwotą trzy razy mniejszą.

WIELKIE SPRZĄTANIE

Dupraz może dziś zwalać winę na kogo tylko chce. Każdy ma coś na sumieniu, nawet gwiazda zespołu Wahbi Khazri, który odkąd wrócił z Pucharu Narodów Afryki, przestał strzelać. Sporo było kontuzji i zapaści liderów. Nikt przecież nie podejrzewał, że Timothee Kołodziejczak, gość z prawie 200 meczami w Ligue 1, zapakuje dwa absurdalne samobóje na przestrzeni trzech tygodni, a potem zostanie wygwizdany przez „Kocioł” i zamknie się w sobie. Mecze jak z Lorient, gdy prowadzisz 2:0, a mimo to przegrywasz 2:6, powoli zaciskały pętle i tworzyły grunt pod to, co wydarzyło się w niedzielę.

To piąty spadek Saint-Etienne w historii, a pierwszy od 2004 roku. Nie będzie łatwo wrócić, bo już teraz mówi się o minusowych punktach za wydarzenia z barażu. Będzie pewnie nowy trener: Laurent Battles, Sabri Lamouchi albo Michel Der Zakarian. I masa ubytków, bo czternastu graczom jak Khazriemu czy Boudebouzowi kończą się kontrakty.

Ratunkiem może być przejęcie klubu przez amerykańskiego miliardera Davida Blitzera. Ale ten grube oferty wysyłał jeszcze przed zadymami, a obrazki z latającymi barierkami, które stały się viralem w Internecie, mogą dać mu do myślenia. Właściciel m.in. Philadelphia 76ers od dawna szuka klubu piłkarskiego w Europie. Kręcił się ostatnio przy Chelsea, ale od jakiegoś czasu mocno zainteresowało go Saint-Etienne.

LUSTRO FRUSTRACJI

To zawsze będzie zespół z wielką historią i marką. Kojarzony z Michelem Platinim albo finałem Pucharu Europy z Bayernem w 1976, gdy Francuzi wymyślili określenie „les poteaux carres”. Ich zdaniem, gdyby tamtego wieczoru w Glasgow słupki nie były kwadratowe, Saint-Etienne byłoby najlepszą drużyną w Europie.

Na tym micie oraz na dziesięciu mistrzostwach Francji powstała jednak zagorzała grupa fanów, jedna z największych w kraju, którą dziś mogłaby być podstawą dobrego biznesu. Tak właśnie kombinuje Blitzer. Odbudowa uśpionego giganta nie będzie łatwa, ale dla ludzi, którzy na interesach zjedli zęby, stanowi też ciekawe wyzwanie.

Pytanie, jak dalej będzie wyglądała relacja francuskich klubów z kibicami i jak zareaguje rząd. Po zamieszkach w Paryżu i Saint-Etienne, które wydarzyły się na przestrzeni jednej doby, decydenci zwołali natychmiastowe zebranie. Umowa społeczna we Francji pęka. Poziom życia spada, frustracja odbija się na stadionach, a kraj nie jest chwilowo zdolny do ogranizacji imprez sportowych. Dzieje się to wszystko dwa lata przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.
Komentarze 0