Sukcesy młodziutkiej Polki w amerykańskim talent show rozpalają wyobraźnię Polaków. Nie ma się czemu dziwić – nigdy w historii popkultury nie doświadczyliśmy wielkiej muzycznej kariery wykonawcy z polskim obywatelstwem.
Jak wielką gwiazdą jest Marcin Przybyłowicz? To oczywiście pytanie retoryczne. Można się tylko domyślać, że nazwisko kompozytora nie jest jednym z tych kodów, który włączyłby lampkę pamięci przechodniom zapytanym w sondzie ulicznej o znanych muzyków. Przybyłowicz – co najwyżej – zostałby rozpoznany przez najbardziej zainteresowanych kulturą fanów gier z serii Wiedźmin. A przede wszystkim trzeciej części – Dziki Gon i towarzyszącej jej dodatkom. Bo tak się składa, że to ścieżka dźwiękowa skomponowana z myślą o tym tytule przyniosła polskiemu muzykowi największą rozpoznawalność. I choć autor ma na koncie także muzykę do sławnego, acz wyszydzanego serialu TVP Korona królów – lepiej dodać, że na ten moment wisienką na torcie jego kariery są raczej kompozycje na potrzeby Cyberpunka 2077.
Ta praca wybrukowała twórcy drogę do panteonu najchętniej słuchanych Polaków za granicą, co potwierdzają m.in. statystyki Spotify; czyli do kategorii artystów, rozpalających wyobraźnię rodaków. Bo marzenia o kulturowych towarach eksportowych to zjawisko emocjonujące nie tylko największych patriotów. To zjawisko wyśmiewane nawet w memach; w obrazkach ze spostrzegawczym Leonardem DiCaprio, które mają oddawać reakcję na polskie nazwisko w napisach zagranicznego filmu. I o ile w 2022 roku doczekaliśmy się wielu znanych Polaków na świecie – chociażby w sporcie – o tyle na przestrzeni ostatniego wieku raczej nie bywaliśmy świadkami naprawdę wielkiej światowej kariery muzyka z polskim obywatelstwem. W końcu Przybyłowicz, choć trudno odmówić mu zasług, nie jest gwiazdą w rozumieniu medialnym. Oczywiście można wymieniać jeszcze kilka innych postaci czy zespołów, robiących międzynarodową karierę; jak m.in. Behemoth. Tylko, że z racji konwencji i gatunku to jednak nie są obszary masowej skali rozpoznawalności.
Sara James zachwyciła Amerykanów
Tymczasem niedawno wyemitowano finałowy odcinek 17. sezonu America’s Got Talent. Oczy i uszy Amerykanów zwrócone były tam m.in. na Polkę. Jako jedna z kandydatek do zwycięstwa wystąpiła tam Sara James – 14-letnia i wciąż – mimo zadziwiającej dojrzałości scenicznej – dziecięca gwiazda rodzimej piosenki. Czy tamten wieczór otworzył szansę na podbicie wpływowego rynku muzycznego przez naszą artystkę?
Gdy premierę miała pierwsza edycja franczyzy stworzonej przez Simona Cowella, Sary James nie było jeszcze na świecie. Sezon America’s Got Talent z 2006 roku śledziło ponad 12 milionów widzów. To czas sprzed ery social media – kiedy internet nie był jeszcze tak dużą konkurencją dla telewizji. To właśnie podczas pierwszych edycji odnotowywano największą oglądalność. Najpopularniejszy sezon wyemitowano w 2009 roku, natomiast 2010 rok to rekord, jeśli chodzi o oglądalność jednego odcinka (ponad 16 milionów widzów). Oczywiście ostatnie produkcje promowane są także w sieci – gdyby do liczby widzów sprzed telewizorów dołożyć wyświetlenia z YouTube’a, statystyka wciąż robiłaby wrażenie. Zatem nawet przyjmując optykę malkontenta postrzegającego telewizyjny format talent show jako coś oldschoolowego, trzeba przyznać, że Sara James ładnie zaprezentowała się przed milionami słuchaczy. Czy to wystarczy do rozkręcenia kariery międzynarodowej? Do podboju USA?
Weźmy przykłady innych artystów, wywodzących się z tego typu produkcji. Tutaj może jednak pojawić się problem. Wielu uczestników zyskało sławę za pośrednictwem takich programów, ale niekoniecznie udało im się przekuć to w realną karierę; nie mówiąc już o sukcesie artystycznym. I choć można stwierdzić, że w dobie technologii umiejętności wokalne odchodzą na dalszy plan, a liczy się koloryt i przebojowość – fatum konkursów talentów ciąży; bez względu na gatunki. Takie hip-hopowe Rhtyhm & Flow – mimo, że przyciągnęło gigantyczną rzeszę followersów, nie zmieniło gry; nie powstał z tego żaden istotny album czy track.
To nie zwycięzca bierze wszystko
Na szczęście dla Sary – więcej w show-biznesie osiągali zazwyczaj ci, którzy nie zdobyli głównej nagrody. Wystarczyło, że zwrócili uwagę jurorów i publiczności. Próżno szukać realnie międzynarodowych gwiazd wśród laureatów America’s Got Talent. Ale pamiętajmy, że o występy w tego typu formatach otarł się na przykład Adam Lambert czy Harry Styles. Ten ostatni z grupą One Direction jeszcze jako nastolatek uplasował się na trzecim miejscu The X Factor UK. Przyczyniło się to bez wątpienia do eksplozji popularności tego boys bandu na całym świecie.
Co ciekawe – podobnie sytuacja ma się z polskimi edycjami wokalnych talent shows. Jedną z najbardziej interesujących i docenianych przez krytykę karier zrobiła w końcu Monika Brodka – była uczestniczka Idola, która nagrywa właśnie z 1988. Nie zapominajmy także o Dawidzie Podsiadle. Lista komercyjnych sukcesów 29-latka jest tak długa, że mogą umykać jego początki w Idolu i triumf w X Factor.
Kontekst Sary James z pewnością urozmaicają propsy, które płyną od wielkich nazwisk. I mowa nie tylko o zachwytach ze strony Simona Cowella, który Złotym Przyciskiem wywindował ją do półfinału. Istotniejsze z perspektywy specyfiki współczesnego rynku muzycznego może wydawać się wsparcie ze strony Billie Eilish. I choć teoretycznie ta pokusiła się jedynie o zwykły share posta Sary – gwiazdy tej skali nie udostępniają przecież przypadkowych rzeczy (mimo shitposterskich skłonności Eilish); a takimi – niby błahymi – działaniami zapewniają ogromną widoczność wśród konkretnie sprofilowanej publiki. Dlatego można zakładać, że w świadomości wielu słuchaczy wokalistki już zakodowała się Sara James.
Mimo wszystko – droga na szczyt globalnej kultury robi się obecnie coraz bardziej wyboista; do tego nieoczywista i podporządkowana grymasom algorytmów. Nie da się ukryć, że tradycyjna kariera ufundowana na dobrym wokalu to zbyt mało, aby podbić serca publiki zanurzonej w efemerycznych trendach. Niemniej – cokolwiek by się nie działo, Sara może być dumna, że w świecie talent shows osiągnęła niemal wszystko. A występując u boku Black Eyed Peas, dopisała kolejny rozdział do historii o przecinaniu się naszej popkultury z popkulturą światową. I cokolwiek się nie wydarzy, będzie to wspominane jak Iza Lach u boku Snoop Dogga...
Sara dopiero za 4 lata osięgnie pełnoletniość, a w tej branży to lata świetlne. Kto wie, może zdarzy się więc, że przed końcem dekady – korzystając ze zbudowanej sieci kontaktów – James będzie zapełniać stadiony? Nieważne czy jako wokalistka z zespołem, czy jako awatar z metawersum. Jedno jest pewne – jej rodzinne Słubice będą dumne.
