Sędziowie na podsłuchu. Francja pierwszą ligą, która stawia na mikrofony

Zobacz również:Bolesne nauki polskich bramkarzy w Ligue 1. Pomyłki Bułki i Majeckiego
Neymar
Fot. John Berry/Getty Images

Ligue 1 może być pierwszą ligą w Europie, która założy sędziom mikrofony i pozwoli widzom słuchać dyskusji z piłkarzami. Ankiety wśród arbitrów są na tak. Dyskusja przyspiesza i właściwie trudno się do niej przyczepić. Ostatnie zamieszanie z golem Kyliana Mbappe w Lidze Narodów pokazuje, jak bardzo przydałaby nam się większa transparentność w trakcie meczu.

Sędziowie na podsłuchu zawsze wzbudzają zainteresowanie. Wystarczy spojrzeć na statystyki wyświetleń materiałów Canal+. Szymon Marciniak podpięty kilka sezonów temu pod mikrofon w trakcie meczu Legii z Piastem właśnie przekroczył 4 miliony. Ludzie kochają kulisy, ale też chcą lepiej zrozumieć trudną rolę sędziego. Każdy mecz to setki mikro-zdarzeń. Dyskusje z piłkarzami zawsze przynoszą coś nowego. Francuzi to widzą i nad tym debatują.

Vincent Labrune, szef ligi (LFP), równo od roku prowadzi kampanię, by podsłuch arbitrów stał się czymś normalnym. Jego zdaniem zyskać mogą wszyscy: telewizja, widzowie, również sami sędziowie, od których wielu piłkarzy wreszcie się odczepi, a decyzje będą jasne i zrozumiałe.

Dzisiaj jest tak, że sędzia po meczu nawet nie może wytłumaczyć, dlaczego podjął daną decyzję. Często oceniają go ludzie, którzy nie znają zasad. Arsene Wenger powiedział ostatnio, że podsłuch jest jednym ze sposobów, by wzmocnić szacunek do arbitrów. Aż 60 procent sędziów nie widzi problemu, by zakładać mikrofony i być podsłuchiwanym. Te liczby rosną, dlatego za moment naprawdę Ligue 1 może wzorem rugby dostarczyć coś, czego w piłce dotąd nie widzieliśmy.

Zdarza się to oczywiście od wielkiego dzwonu. W Anglii trzy dekady temu sędzia David Elleray w meczu Arsenalu z Millwall pozwolił założyć sobie mikrofon, ale na potrzeby dokumentu. Wkrótce jednak liga zabroniła podobnych praktyk, bo w eter poszła wiązanka Tony’ego Adamsa. Próbowali też Francuzi w 2002 roku podczas meczu Lille z Nantes i też do dziś fruwają cytaty z tamtego wydarzenia.

Wenger mówi, że najważniejszym krokiem jest upublicznienie rozmów między arbitrem a wozem VAR. Dopiero w drugim kroku można byłoby pójść dalej. To jednak ciągle jest dyskutowane. Piłkarze, wiedząc, że są podsłuchiwani mogą gryźć się w język, ale mogą też czasem się zapomnieć, co wywołałoby lawinę bluzgów i pompowania sztucznego show. Gaël Angoula, były piłkarz Nimes, powiedział ostatnio: „Dobrze, że już nie gram w piłkę. Moja matka spaliłaby się ze wstydu, gdyby usłyszała, co wykrzykuję w trakcie meczu”.

Obecnie pieczę nad sędziowaniem we Francji trzyma federacja (FFF), ale wszelkie płatności (24 mln euro rocznie) stoją po stronie ligi (LFP), czyli klubów. To one narzekają na brak przejrzystości, dlatego też nie powinny robić problemów w sprawie mikrofonów. Aż dziwne, że we Francji pod tym względem panuje taka jedność. Tym samym głosem mówi federacja i liga. Nawet Jean-Michel Aulas, który lubi się pokłócić, pogadał z ludźmi z rugby i dostał same pozytywne opinie. Zawodnicy naprawdę zaczęli uważać na to, co mówią.

Najbliższe spotkanie w sprawie podsłuchów odbędzie się w listopadzie. Tutaj nie będzie już raczej odwrotu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.