Wachlarz emocji wyrażanych za pomocą jednego kliknięcia miał uczynić Facebooka bardziej przyjaznym. Tymczasem algorytmy serwisu same zaczęły wspierać cyberbullying. I zrobiło się nieprzyjemnie.
Artykuł oryginalnie ukazał się 22 kwietnia 2022 roku.
Trudno uwierzyć, ale facebookowe lajki zostały powszechnie wprowadzone w lutym 2009 roku. Siedem miesięcy później ruszyły zdjęcia do The Social Network Davida Finchera, a serwis był już postrzegany jako globalny fenomen. Trzeba było poczekać siedem lat, by gama tych reakcji została poszerzona. Do uniesionego w górę kciuka dołączyły wtedy Super, Wow, Przykro mi, Wrr oraz Ha ha. Szybkie komunikaty pozwalały wyrazić swoją aprobatę, smutek, złość, rozbawienie czy wsparcie. Wcześniej ewentualną polemikę czy złe emocje można było opublikować jedynie w formie komentarza.
Ha ha, rozbawiona emotikonka zbliżona wyglądem do popularnego XD, na początku była używana zgodnie z pierwotnym zamierzeniem. Nadawała się idealnie do wyróżniania najzabawniejszych memów i humorystycznych statusów. Podczas gdy pozostałe z dostępnych reakcji reprezentują emocje w większości jednoznaczne, śmiech wyraża bardzo dużo różnych uczuć. Może wynikać z rozbawienia, stanowić nerwową reakcją obronną, wyrażać dezaprobatę. To przekłada się także na użycie tej emotikonki na Facebooku. W 2022 roku w rękach niektórych osób stała się narzędziem walki ideologicznej i trollerskim orężem.
Śmiechem w słabszego
Z każdym miesiącem na facebookowych tablicach wielu światowych tytułów coraz częściej w trójce najpopularniejszych reakcji, obok zwyczajowych lajków, pojawiają się właśnie żółte roześmiane mordki. Nie jest to dziwne w przypadku publikacji, które w oczywisty sposób mają humorystyczną wymowę lub w możliwie obiektywny sposób mogą się wydawać absurdalne. Niepokojące jest jednak używanie przez anonimowe masy ha ha w odpowiedzi na treści dotyczące np. nierówności społecznych, molestowania seksualnego, zmian klimatycznych, grup wykluczonych czy – jeszcze do niedawna – walki z pandemią. Zbiorczo dotyczy to więc informacji i wypowiedzi, które choć trochę przełamują globalne status quo i traktują o przemianach oraz przełamywaniu barier. Jeśli nie pasuje nam jakaś idea – wyszydźmy ją. Nie jest to żadną nowością; w polityce była to strategia dobrze znana jeszcze przed pojawieniem się tzw. spin doctorów. Ale w sieci następuje jednak przekroczenie ważnej granicy.
Jak w takiej sytuacji oczekiwać, że kobiety będą znajdowały odwagę, by zgłaszać tego typu przestępstwa? Nie wierzyć im – to jedno. Ale znacznie gorsze jest śmianie się i kpienie z nich, co prowadzi do redukcji ich poczucia własnej wartości do zeraMedium.com
Witajcie w rzeczywistości, w której pod postami brytyjskich mediów donoszącymi o tragicznej śmierci trzydziestu uchodźców w wodach kanału La Manche w listopadzie 2021 roku widnieje uchachane, żółte oblicze; zapewne reprezentujące radość przeciwników imigracji. W rzeczywistości, w której kobiety dzielące się publicznie traumatycznymi wspomnieniami dotyczącymi niechcianych kontaktów seksualnych są masowo podsumowywane śmiejącą się emotką. Już w 2018 roku na platformie Medium pojawił się artykuł autorstwa Hudy A. Ghaffar. Blogerka na konkretnych przykładach zestawiała wyznania hollywoodzkich gwiazd (m.in. Lady Gagi) na temat molestowania seksualnego ze sporym odsetkiem reakcji wyśmiewających te wypowiedzi. Przytoczyła także podobne historie, które miały miejsce w Indiach i Pakistanie; w krajach, gdzie statystycznie ofiary gwałtów mają jeszcze większy problem ze znalezieniem sprawiedliwości w ramach obowiązujących systemów prawnych. Problem ten ma więc niemal globalny wymiar, a Ghaffar zadaje bardzo konkretne pytania: Jak w takiej sytuacji oczekiwać, że kobiety będą znajdowały odwagę, by zgłaszać tego typu przestępstwa? Nie wierzyć im – to jedno. Ale znacznie gorsze jest śmianie się i kpienie z nich, co prowadzi do redukcji ich poczucia własnej wartości do zera – czytamy.
Głośne echo rechotu
W idealnym świecie należałoby dotrzeć do osób szydzących ze szczerych komunikatów – będących często wyrazem desperacji – pytając o motywacje stojące za tym konkretnym kliknięciem. Bez tego wszelkie analizy stanowią jedynie domysły. Sporo jest prac naukowych poświęconych problemowi wyśmiewania innych w środowiskach szkolnych lub przemocowych relacjach, ale niedostatecznie pochylono się jeszcze nad internetem.
A ten problem będzie postępował. Wedle artykułu z The Washington Post z października 2021 roku, algorytmy Facebooka same sprawiają, że łatwiej możemy dostrzec tego typu reakcje. Wedle tekstu Jeremy’ego B. Merrilla i Willa Oremusa w obrębie naszych feedów częściej pojawiają się treści, które zbierają inne reakcje niż podstawowe lajki. Priorytetyzowane są posty z dużą ilością reakcji wrr czy właśnie haha. Te, wedle zaprogramowanej przez człowieka maszyny, wzbudzają więcej emocji i w związku z tym przyciągną uwagę poszczególnych użytkowników i użytkowniczek platformy. W ten sposób powstaje mechanizm, który działa jak kula śnieżna. Pojedyncze drwiny przyciągają kolejne – w rezultacie tłumy rzucają zgniłymi warzywami w ofiary przestępstw seksualnych i nierówności społecznych, które są już stygmatyzowane na co dzień. Niefortunnie zaprogramowany algorytm, do spółki ze złą wolą przeciwników poprawności politycznej i wokenessu, sprawia, że cały portal staje się w niektórych zakątkach coraz bardziej toksycznym miejscem.
Gdzieś zupełnie obok tworzymy społeczność, w której coraz więcej osób na powrót zacznie się bać szczerości i głośnego mówienia o problemach w obawie przed gromkim śmiechem anonimowej masy.
Używanie reakcji ha ha niczym oręża staje się więc coraz bardziej popularne. Wychodzi z prywatnych grup, gdzie większość osób jest zespojona wspólną wizją świata, rozpełzając się szerzej. I nawet, jeśli roześmiani złośliwcy stanowią tylko określony procent osób, które reagują na dany materiał, są oni mniejszością głośną i widoczną. Całe to zjawisko może też powodować zakłopotanie u odbiorcy lub odbiorczyni. Próbując zrozumieć intencje stojące za wirtualnym śmiechem, można się zwyczajnie zgubić i zmęczyć. Czy w kontekście molestowania seksualnego to komentarz do tej pojedynczej sprawy czy może reakcja na cały ruch #metoo? Czy to personalna wiadomość do danej osoby, która publicznie poinformowała o swojej traumie, czy zbiorczy wyraz pogardy dla wszystkich kobiet, które wypowiadają się na ten temat?
Jestem w stanie przewidzieć, że ten tekst zostanie zalany całym potokiem rekacji ha ha. Przeczytam pewnie, że śmiech to przecież zdrowie i wyraz dystansu. I że to tylko niewinne kliknięcie, którym nikt nie powinien się przejmować. Ale gdzieś zupełnie obok tworzymy społeczność, w której coraz więcej osób na powrót zacznie się bać szczerości i głośnego mówienia o problemach w obawie przed gromkim śmiechem anonimowej masy. Masy, która najwidoczniej nie ma w sobie skrawka empatii i przedkłada światopoglądowe wojenki oraz tani bullying nad merytoryczną debatę o patologiach tego świata. Najłatwiej odwracać wzrok, zatkać uszy i się tylko uśmiechać. Ha, ha.
Komentarze 0