Stephen Curry nie z tej ziemi. Wyliczamy niesamowite rekordy jego kariery

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
NBA: Golden State Warriors - Stephen Curry
Fot. Daniel Shirey/Getty Images

Coraz trudniej znaleźć słowa, by opisać wyczyny Stephena Curry’ego. W trwającym sezonie 33-latek udowadnia, że nadal może być najlepszym koszykarzem globu. W wyścigu po MVP przeszkodą mu najpewniej wyniki zespołu, lecz nie podważają one wielkości zawodnika, który kontynuuje zmienianie oblicza koszykówki.

Już dziewięć kolejnych meczów z dorobkiem co najmniej 30 punktów ma na koncie Stephen Curry. To najdłuższa taka seria w jego karierze. W czwartek zaaplikował 33 oczka w pojedynku z Cleveland Cavaliers. W środę do zdobycia 42 punktów potrzebował tylko 29 minut. W poniedziałek już po raz trzeci w tym sezonie zdobył 50 oczek. Brakuje mu już bardzo niewiele, by wyprzedzić Bradleya Beala na szczycie listy najlepszych strzelców trwających rozgrywek.

Wszystko to dzieje się niemal naturalnie. Curry zdążył przyzwyczaić nas już do tego typu występów, więc i wrażenia aż tak dużego nie robią. Ale jak najbardziej powinny. 33-latek wciąż zachwyca nie tylko rzutem, ale też niesamowitą kondycją. Ta nadal pozwala mu być tak samo wartościowym bez piłki, jak i z piłką w rękach. Curry zabiega każdego na śmierć, a w trakcie kariery przebiegł już łącznie dystans około 70 maratonów! O jego kondycji wypada więc mówić tak samo głośno jak o jego rzucie.

I jedno, i drugie to efekt morderczych treningów, które mocno odbiegają od przedmeczowej rutyny, z jakiej znany jest Curry. Ta jest tylko wprowadzeniem do meczu, choć trwające około 20 minut przygotowania i tak robią ogromne wrażenie.

Treningi w przerwie między sezonami tak jednak nie wyglądają. Przypominają raczej normalną „rzutówkę”: 10 prób z rogu, wzdłuż linii końcowej i ze skrzydła pomieszane ze sprintami przez całą długość parkietu. Normalne nie są jednak standardy, jakie przyjmuje Curry – musi bowiem trafić co najmniej 80 procent rzutów, a całe ćwiczenie wykonać w mniej niż 56 sekund. W przeciwnym razie wszystko zaczyna się od nowa. Na sam koniec treningu obrońca ćwiczy jeszcze oddech, by móc spowolnić bicie serca.

To wtedy jest najbardziej zmęczony, dlatego też jest to idealny moment na trening ciała. Zabieg jest prosty: Curry kładzie się na plecach, a na klatce piersiowej trzyma worek z piaskiem, by wyćwiczyć przeponę. Dzięki temu potem w trakcie meczów jest w stanie obniżyć swoje tętno nawet do poziomu 80 odbić na minutę. I to w decydujących momentach spotkania. Tego typu techniki – pierwszy raz opisane przez Davida Fleminga z ESPN – nie tylko brzmią jak coś wyjęte wprost z serialu anime o superboahterach, ale też pokazują ogromne nakłady pracy wykonywanej przez 33-latka.

Wszystko to zaowocowało nie tylko ogromną liczbą indywidualnych oraz zespołowych nagród, ale też zmianą oblicza gry w koszykówkę. Rzuty za trzy zdominowały NBA, a coraz więcej dzieciaków zaczęło chcieć być jak Curry – trójka stała się więc najnowszym krzykiem mody nie tylko dlatego, że jest warta więcej niż dwa punkty. Z kolei sam Steph w ten sposób dotarł na szczyt i mimo upływu kolejnych lat nadal nie chce z niego zejść. Co więcej, wciąż ustanawia kolejne rekordy, dzięki którym całkiem nieźle można opowiedzieć jego karierę.

1
Pierwszy jednogłośny MVP w historii NBA (2015/16)

Curry jako pierwszy w historii gracz został wybrany jednogłośnie najlepszym graczem sezonu zasadniczego. W zasadzie to jako pierwszy powinien był tego zaszczytu dostąpić Shaquille O’Neal w 2001 roku, ale jeden z dziennikarzy wybrał wtedy Allena Iversona. Tłumaczył, że skoro mowa o „najbardziej wartościowym”, to The Answer ma argumenty. Tak naprawdę pokazał jednak, że cały system głosowania jest źle skonstruowany. Głos oddają dziennikarze, którzy często nie mają bladego pojęcia o tym, co dzieje się w NBA.

Po rozgrywkach 2015/16 wszyscy jak jeden mąż wiedzieli jednak, że na szczycie musi znaleźć się Curry – po raz drugi z rzędu. Steph zanotował wtedy swój najlepszy jak do tej pory w karierze sezon. Nie tylko notował ponad 30 punktów w każdym meczu, ale też dołączył wtedy do ekskluzywnego klubu 50-40-90. Jest tam jedynym członkiem, który przy średniej punktów na poziomie ponad 30 oczek trafił co najmniej 50 procent rzutów z gry, 40 procent rzutów z dystansu oraz 90 procent rzutów wolnych.

2
Najwięcej meczów z rzędu z trójką w sezonie regularnym (157)

W marcu 2014 roku ten rekord należał jeszcze do Kyle’a Korvera. Wtedy wydawało się, że pobić go będzie bardzo ciężko, bo ówczesny zawodnik Hawks wyśrubował go do aż 127 spotkań. Tymczasem ledwie kilka miesięcy później swój pierwszy sezon kalibru MVP rozpoczął Curry i przez niemal dokładnie dwa lata – w 157 meczach – choć raz trafiał zza łuku. Trzecia najdłuższa taka seria wciąż trwa i jej autorem też jest Curry. Od 1 grudnia 2018 roku rzucił celnie za trzy w 110 meczach z rzędu.

3
Najwięcej meczów z co najmniej 10 trójkami (19)

Tylko w tym tygodniu Curry dołożył dwa kolejne mecze do swojego rekordu. Nikt inny nie ma do niego podjazdu w tym względzie. Kolejne miejsca zajmują Klay Thompson (5), James Harden (3), Damian Lillard (3), JR Smith (3) oraz Zach Lavine (2). Dość powiedzieć, że łączny wynik tych zawodników i tak jest mniejszy niż rezultat Stepha!

Curry po raz pierwszy do tej magicznej granicy dobił w lutym 2013 roku w Madison Square Garden. Wtedy przeciwko Knicks po raz pierwszy zaprezentował się na wielkiej scenie. Był to ówcześnie najlepszy jego mecz w karierze. Pierwszy sygnał, że mamy do czynienia z kimś naprawdę wyjątkowym. Jak do tej pory jeszcze 18 razy udawało mu się trafić co najmniej 10 trójek w jednym meczu. Aż pięć razy w trakcie rozgrywek 2018/19 – to także rekord, który na dodatek Steph może w tym sezonie poprawić, bo ma już takich spotkań cztery.

Jego najlepszy rezultat z kariery to 13 trójek przeciwko Pelicans na początku sezonu 2016/17. Wtedy był to najlepszy wynik w historii, ale dwa lata później ten rekord zabrał mu Thompson, który w pojedynku z Chicago Bulls trafił jeszcze jedną trójkę więcej. Od tamtego czasu najbliżej rekordu był LaVine (13 trafień w listopadzie 2019 roku), ale możemy być pewni, że Curry nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

4
Najwięcej trójek w jednym sezonie NBA (402)

Kolejny rekord z rozgrywek 2015/16, kiedy to Curry jako pierwszy gracz w historii przekroczył granicę 400 trafień zza łuku w jednym sezonie. Już po ledwie 20 spotkaniach tamtego sezonu miał na koncie 100 celnych rzutów z dystansu. Dziś ma on trzy z czterech najlepszych wyników w historii NBA, a w pierwszej dziesiątce jego nazwisko znajduje się łącznie na pięciu pozycjach.

5
Najszybszy zawodnik, który dobił do 2500 trójek (702 mecze)

Pod koniec ubiegłego roku Curry trafił swoją 2500. trójkę w NBA. Kilka tygodni później wyprzedził Reggiego Millera na liście najlepszych strzelców dystansowych w historii. Jest teraz drugi, a do pierwszego Raya Allena brakuje mu w tej chwili niewiele ponad 200 trafień z dystansu. W zasadzie pewne jest więc, że 33-latek dobije na szczyt tej listy – pytanie jest z gatunku „kiedy”, a nie „czy”.

6
Najwięcej trójek w jednym meczu finałowym (9)

Żaden inny gracz w historii nie trafił tylu trójek w finałach (121), jak i w jednym meczu finałowym (9), co bohater tekstu. Rekordowy wynik ustanowił w drugim meczu finałów w 2018 roku, gdy zdobył 33 punkty. Curry pewnie zmierzał po swój trzeci w karierze tytuł, śrubując przy okazji kolejne finałowe rekordy. Wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie to ostatnie mistrzostwo Warriors w takim składzie. Był to niemal ostatni moment przed plagą kontuzji, której skutki w San Francisco odczuwają do tej pory.

7
Najwięcej punktów w historii Golden State Warriors

Droga Curry’ego do tego rekordu jest niebywała, biorąc pod uwagę jego początki w klubie z San Francisco. Do Warriors trafił z siódmym numerem w drafcie 2009, a przed nim wybrani zostali m.in. Ricky Rubio (z piątką) czy Jonny Flynn (z szóstką). Często i głośno mówiło się o tym, że Steph w NBA sobie nie poradzi, a ze względu na warunki fizyczne zniknie w tłumie i tyle z niego będzie.

On tymczasem z roku na rok stawał się coraz lepszy – wystrzelił jednak dopiero wtedy, gdy poradził sobie wreszcie z powracającymi jak zły sen kontuzjami kostek. Dziś ma nie tylko najwięcej punktów w historii Warriors – rekord zabrał z rąk samego Wilta Chmaberlaina, zdobywając aż 53 punkty przeciwko Nuggets – ale też trójek czy asyst, a w przyszłym sezonie powinien wskoczyć na pierwsze miejsce pod względem liczby rozegranych spotkań.

8
Najwięcej trójek w ciągu trzech meczów (29)

Najświeższy rekord, który udowadnia, w jak wysokiej formie jest obecnie 33-latek. Curry efektywnością dorównuje swoim najlepszym sezonom, gdy wygrywał statuetki MVP. W ciągu czterech ledwie dni w trzech meczach zdobył łącznie 133 punkty (38, 53, 42), trafiając po drodze aż 29 z 49 prób z dystansu. Co ważne: Warriors wszystkie te trzy spotkania wygrali. Dzięki czemu nadal walczą o udział w tegorocznej fazie play-off, choćby po awansie z turnieju play-in dla zespołów z miejsc 7-10 w konferencji.

Curry po raz drugi w karierze zaliczył też 10 trafień zza łuku w dwóch kolejnych meczach. Już w 2016 roku dokonał tego jako pierwszy w historii (potem jego wyczyn powtórzył Harden), a teraz jest jedynym, który ma na koncie dwie takie serie. Wciąż jest w topowej formie i nawet mimo przeciętnego bilansu Warriors zasługuje na miejsce w rozmowach o MVP, tym bardziej jeśli wprowadzi GSW do fazy play-off. Tam bez Thompsona zamieszać będzie ciężko, no ale i tak powodzenia dla kogokolwiek, kto stanie na drodze Stepha.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz sportowy z pasji i wykształcenia. Miłośnik koszykówki odkąd w 2008 roku zobaczył w akcji Rajona Rondo. Robi to, co lubi, bo od lat kręci się to wokół NBA.