
Parę dni temu pisaliśmy wam o konflikcie dwóch artystów, z których jeden wystawił na sprzedaż... powietrze (i pchnął je za ponad 18 tysięcy euro), a drugi zarzucił mu plagiat. To nie jedyny przykład na to, że gdzie jak gdzie, ale w świecie sztuki współczesnej umieją się dobrze bawić.
Słynny pisuar Marcela Duchampa to nie jest najbardziej absurdalna rzecz, jaką można było zobaczyć w galeriach i na deskach teatrów. Były dziwniejsze. Dużo dziwniejsze. Niektóre zyskały zresztą ogromną aprobatę krytyków, ale my postanowiliśmy normicko spojrzeć na nie z dystansu.
Banan przyklejony do ściany
Mauricio Cattelan. To nazwisko po raz pierwszy pojawiło się na językach, kiedy w 2001 roku w warszawskiej Zachęcie wystawił rzeźbę Jana Pawła II przygniecionego meteorytem. Praca nie spodobała się co bardziej konserwatywnej części widowni. Wojciech Cejrowski podczas wizyty w galerii próbował nakryć ją białym prześcieradłem, a prawicowi posłowie Witold Tomczak i Halina Nowina-Konopka wykonali akcję na miarę Mission: Impossible; kiedy Nowina-Konopka zagadała ochroniarzy, odwracając ich uwagę, Tomczak ściągnął meteoryt z rzeźby, przy okazji urywając papieżowi nogę. Zrobił się z tego duży skandal, Tomczak został pozwany do sądu za zniszczenie dzieła sztuki, a ówczesna szefowa Zachęty Anda Rottenberg podała się do dymisji. Oczywiście największym wygranym tego cyrku był włoski artysta.
Cattelan w kolejnych latach kontynuował swoją misję twórczą. Spory ambaras wywołał choćby w Mediolanie, gdzie w 2004 roku przechodnie zobaczyli powieszone na drzewie trzy kukły małych dzieci; oburzeni mediolańczycy czym prędzej odcięli małych wisielców. Kiedy indziej Włoch wystawił na sprzedaż sedes ze złota. A w 2019 roku w galerii Perotin (Miami) zaprezentował widzom Komika, czyli przylepionego taśmą do ściany banana.
Fun fact numer 1 - ktoś kupił go za 120 tysięcy dolarów
Fun fact numer 2 - na oczach widowni artysta David Datuma ściągnął banana, po czym go zjadł, bo był głodny
Fun fact numer 3 - Cattelan szybko wymienił go na innego banana, wyjaśniając, że w Komiku bardziej chodzi o ideę, a mniej o konkretny owoc. Trzymajcie się tam w tym Miami!
Niepościelone łóżko
Jesień 1999 roku. W londyńskiej Tate Gallery pojawia się nowy, mocno zaskakujący eksponat - łóżko. Niepościelone, z brudną pościelą i porozwalanymi rzeczami dookoła (kapcie, niedopałki papierosów, zużyte kondomy czy bielizna z plamami krwi menstruacyjnej). To instalacja Moje łóżko brytyjskiej artystki Tracey Emin. Geneza powstania dzieła? Depresja, w wyniku której Emin miała spędzać w tym łóżku długie tygodnie. Czyli mamy do czynienia z mocno dosłownym przedstawieniem codzienności osoby z tzw. chorobą duszy, równie dosłownym co All My Bad Thoughts Kristofa Kintery w krakowskim MOCAK-u (swoją drogą bardzo polecamy).
W sztuce jest jednak tak, że czasem konkretna praca przenika się z inną. To stało się i w tym przypadku, kiedy nagle, na oczach innych odwiedzających, na Moje łóżko weszło dwóch facetów i zaczęło po nim skakać oraz bić się poduszkami. Okazało się, że to też byli artyści - panowie Jian Jun Xi i Yuan Chai wykonywali wymyślony przez siebie performance Dwóch nagich mężczyzn skacze na łóżko Tracey. Co prawda chwilę później spektakl został przerwany przez interwencję ochroniarzy. A Moje łóżko kilka lat później wyceniono na milion funtów, natomiast Tracey Emin do dziś uchodzi za jedną z najbardziej znanych brytyjskich artystek.
Stos cegieł
Podaj cegłę to jeden z najbardziej znanych obrazów ery socrealizmu w Polsce; malarz Aleksander Kobzdej w 1950 roku stworzył dzieło przedstawiające robotników przy pracy. Co budowali? Oczywiście, że nową Polskę! Ale my nie o tym, chociaż ceglany wątek jest tu szczególnie istotny.
Mamy spory problem z artystami pokroju Carla Andre - cały czas bijemy się z myślami: czy w sztuce współczesnej ważniejszy jest koncept, czy wykonanie? A może sztuką faktycznie jest to, co uda się komuś wmówić? No bo zobaczcie - facet wziął stos cegieł, ustawił je w galerii jedna obok drugiej i nagle dzięki temu stał się jednym z ważniejszych nazwisk minimalizmu w sztuce. Na Equivalent VIII składa się 120 jednakowych cegieł, ułożonych w dwóch warstwach. O pracy zrobiło się głośno, gdy kupiło ją Tate Gallery, a dziennikarze zaczęli pisać o tym, że ta publiczna instytucja kupuje za pieniądze podatników cegły. Zresztą niedługo później odwiedzający wystawę Peter Stowell-Philips - na co dzień pracujący jako szef kuchni - wylał na Equivalent VIII niebieski barwnik spożywczy. Jeśli celem sztuki jest wywoływanie w widzach emocji, to tutaj się udało.
Andre ma zresztą w swoim dorobku szereg innych prac, na które pewnie nie zwrócilibyśmy uwagi, gdyby ktoś nam nie powiedział. Na przykład 43 Roaring Forty, czyli po prostu zwykły chodnik. Jego sztuka, co zrozumiałe, spotyka się z szeregiem negatywnych opinii. Krytyk Guardiana Jonathan Jones nazwał Equivalent VIII najnudniejszym eksponatem sztuki współczesnej, zestawiając go z równie głośnym The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living Damiena Hirsta - czyli rekinem w formalinie. Rekin przynajmniej jest ciekawy, cegły nie! - grzmiał krytyk.
Opakowane budynki
Na koniec zmarły niedawno Christo i jego sztuka, która raczej nie idzie w parze z walką o klimat i eliminowaniem foliówek z życia codziennego. Ten Amerykanin bułgarskiego pochodzenia zasłynął... opakowywaniem rzeczy w folię. Ale nie kanapek - Christo szedł dalej i w 1995 roku, przy pomocy 90 alpinistów, owinął w folię budynek Reichstagu, czyli gmach niemieckiego parlamentu. Przedtem Christo owinął choćby paryski most Pont-Neuf czy przykrył tkaniną zatokę w pobliżu Sydney.
Dla Bułgarów był gwiazdą, ale on sam odcinał się od swojego ojczystego kraju. Traumę wywołało w nim dorastanie w komunistycznej Bułgarii, gdzie podczas studiów na sofijskiej Akademii Sztuk Pięknych zmuszano go do tworzenia dzieł socrealistycznych, bo przecież to jest prawdziwa sztuka, a nie jakieś eksperymentalne dziwactwa. Artysta uciekł na Zachód, stając się w Bułgarii persona non grata; tamtejsze media nie informowały o nim nawet wtedy, gdy w latach 80. zdobył sławę jako człowiek, który owija wielkie budowle.
Gdyby nie pandemia koronawirusa - Christo w 2020 opakowałby także paryski Łuk Triumfalny, nad czym pracował od roku 1962. Niestety świat stanął w miejscu. A parę miesięcy później okazało się, że człowiek, który nadał terminowi foliarstwo nowe znaczenie, zmarł.