To jest 7 fajnych płyt, które mają bardzo głupie tytuły

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
will.jpg

Z drugiej strony zły tytuł zupełnie nie przeszkadza niektórym w osiągnięciu sukcesu, no bo jeśli na początku minionej dekady wielkim przebojem okazał się album, którego nazwa nawiązywała do odbytu...

Tytuły płyt są tak różne, jak ich autorzy. Intrygują, dają do myślenia, śmieszą, irytują, polaryzują słuchaczy - dobra nazwa projektu naprawdę potrafi zapaść w pamięć. Ale czasem... z nieco innych powodów. Specjalnie dla was wybraliśmy siedem płyt, których warto posłuchać, nawet jeśli ich nazwy ledwo przechodzą przez gardło.

1
George Clinton - Hey, Man, Smell My Finger (1993)
R-212072-1248010903.jpg

Typowy album dla legendy psychodelicznego funku. Koncepcyjnie zwichrowany, przydługi, durnowaty, ale także bujający jak mało co. Przez płytę przewinęła się spora reprezentacja raperów, m.in.: Ice Cube, Dr.Dre, Flavor Flav, jednak hip-hopowe towarzystwo nie pojawiło się tylko po to, żeby podkręcić wyniki sprzedaży. Ich role w utworach są przemyślane i pasują w sam raz do pulsującego materiału, który New Yorker nazwał zabawną i zawiłą kolekcją brzmień i spostrzeżeń. Jednak polecając komuś materiał pod tytułem: Hej stary, powąchaj mój palec, można wywołać lekką konsternację - jak trener Joachim Loew podczas Mistrzostw Europy.

2
Will Smith - Big Willie Style (1999)
600x600bf.png

Amerykański odpowiednik Mezokracji. Will Smith po nakręceniu kilku kinowych hitów (Bad Boys, Dzień Niepodległości, Faceci w Czerni) wrócił do studia, aby zdefiniować porządny pop-rap. Nie miał już ze sobą DJ'a Jazzy'ego Jeffa, ale na albumie nie brakowało utalentowanych gości: Camp Lo, Left Eye z TLC, Trackmaster, Nas. W 1997 roku nie dało się uciec od singli Miami czy Men in Black, a płyta pokryła się 9 razy platyną. Jednak tytuł tego wydawnictwa był kompletnie nieadekwatny do zawartości. Określenie Big Willie w latach 90., było przypisywane groźnym dilerom handlujących narkotykami. Sami sobie odpowiedzcie, czy to się zgrywa z wizerunkiem Willa. Z czasem tytuł albumu zmienił się w synonim aktu seksualnego (nie będziemy opisywać, ale damy link do Urban Dictionary) zakończonego śpiewaniem na-na-na-na-na - na melodię znaną z Gettin' Jiggy Wit It.

3
Limp Bizkit - Chocolate Starfish and the Hot Dog Flavored Water (2000)
R-403050-1170235909.jpg

Spuścizna nu-metalu to dla wielu osób temat kontrowersyjny, ale nie da się ukryć, że trzeci album Limp Bizkit był sporym wydarzeniem. Singiel Take a Look Around promował film Mission Impossible 2, a teledysk do Rollin był najdroższym klipem w historii na początku milenium. Album nie starzeje się najgorzej (remix Rollin z udziałem DMX'a, Redmana i Method Mana to istna perełka), choć autorzy książki 1001 Albums You Must Hear Before You Die postanowili usunąć krążek Freda Dursta i reszty kapeli z kolejnych wznowień publikacji. Może ze względu na dziecinny i bezsensowny tytuł? W końcu chocolate starfish jest nawiązaniem do ludzkiego odbytu.

(od redakcji: część z nas uważa, że redaktor Strowski oszalał z tą kandydaturą. I że Limp Bizkit to chocolate starfish muzyki rozrywkowej)

4
Flexxip - Ten Typ Mes i Emil Blef – Fach (2003)
Towar42477101029.jpg

Fach jest świetną nazwą dla płyty. Ten Typ Mes i Emil Blef – Fach już nie. Ciekawi nas, czy ktokolwiek w historii powiedział do znajomego: Ej, słyszałeś płytę Ten Typ Mes i Emil Blef – Fach? Inna sprawa, że tytuł to jedyny mankament tego projektu. Zapewne chodziło o podkreślenie tego, kto należy do zespołu, ale doskonała zawartość była najlepszą reklamą dla zdolnych debiutantów. Internetowi malkontenci również nie są fanami tytułu Ten Typ Mes i Lepsze Żbiki.

5
Public Enemy - How To Sell Your Soul To A Soulless People Who Sold Their Soul? (2007)
musicreviews220070829.jpg

Jak Sprzedać Duszę Bezdusznym Ludziom, Którzy Sprzedali Swoją Duszę? Grupa Public Enemy powinna zgarnąć w 2007 roku nagrodę za największe masło maślane w historii nazewnictwa wydawnictw muzycznych. Poza tym nie było się czego czepiać. Oldskulowcy nagrali mocny, antykonsumpcyjny, bezkompromisowy materiał, który przypominał ich muzyczne początki z lat 80.

6
Nas - Untitled (2008)
Nas-Untitled-Album-Cover.jpg

Najbardziej kontrowersyjna pozycja w tym zestawieniu, ale tu parę słów wytłumaczenia. Jesteśmy w pełni za nieskrępowaną wolnością słowa, a Nasir Jones wielkim artystą jest. To nie ulega wątpliwości. Jednak jego próba nazwania albumu słowem Nigger była mocno niefortunna. Rozumiemy potrzebę, żeby dać wyraz swoim przekonaniom, ale zatytułowanie projektu słowem przepełnionym negatywnymi konotacjami, którego duża część słuchaczy nie może publicznie używać, jest po prostu głupie. Minęło kilka miesięcy publicznych przepychanek, zanim raper zdecydował się wypuścić album bez tytułu. Oryginalną nazwę poparło wielu raperów, ale otwarcie potępili ją m.in. 50 Cent, Oprah Winfrey, Jesse Jackson oraz NAACP (organizacja walcząca o prawa Afroamerykanów).

7
VNM - Etenszyn: Drimz Kamyn Tru (2012)
vnmetenszyn.jpg

VNM studiował filologię angielską, choć sam nie do końca potrafił określić, skąd się wzięło nazywanie płyt anglojęzycznymi wyrazami zapisywanymi ze słuchu. Z czasem to zagranie stało się jego znakiem rozpoznawczym, ale internauci potrafili komentować, że nie ma nic bardziej tandetnego i żenującego. Poza koszmarnym tytułem album VNM'a prezentował się bardzo przyzwoicie. Świeże i ciekawe bity dostarczyli SoDrumatic czy Matheo, singiel Na Weekend stał się hitem, a ewolucja umiejętności Venoma robiła wrażenie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Host radiowy i dziennikarz muzyczny. Współautor serii książek „To nie jest hip-hop. Rozmowy” oraz współprowadzący audycji POD OBRĘCZĄ.