Tobias Harris latem podpisał jeden z najwyższych kontraktów w NBA, na zawrotną sumę 180 milionów dolarów! Stał się jednym z najlepiej opłacanych koszykarzy w lidze. Wielu fachowców krytykowało Philadelphia 76-ers, że zainwestowali tak grube pieniądze w zawodnika, który nie zagrał nawet w Meczu Gwiazd.
W ubiegłym sezonie Harris trafił do Filadelfii po wymianie z L.A Clippers i z tym wiąże się anegdotka z Marcinem Gortatem w roli głównej. Otóż 5 lutego 2019 roku Clippers wygrali bardzo ważny mecz wyjazdowy w Charlotte 117-115, a Harris był bohaterem końcówki. W tym momencie zespół prowadzony przez Doca Riversa miał znakomity bilans 30-25, a przecież przed rozpoczęciem rozgrywek większość analityków przewidywała, że będzie jednym z najgorszych w Konferencji Zachodniej. Uradowani koszykarze wyszli na kolację, tymczasem na Twitterze niezawodny Adrian Wojnarowski napisał, że… Clippers sprzedali Harrisa w wymianie do Sixers.
Błyskawicznie napisałem esemesa do Gortata – Polak właśnie rozegrał dwanaście minut w meczu, który – jak się później okazało, a czego wówczas absolutnie nie mógł się spodziewać – był jego ostatnim w karierze w NBA! Minęło kilka minut. Dostałem esemesa z tekstem: „Ale bomba!”. W tym momencie siedzący obok niego w taksówce Mike Scott właśnie odbierał telefon od agenta z informacją, że również on jest częścią tej wymiany. Wspólna wyprawa kumpli z drużyny „na miasto” zamieniła się w stypę. Trzech zawodników odeszło do Filadelfii, zaraz potem Avery Bradley został oddany do Memphis, a kontrakt Gortata wykupiono. Zgrana paczka w jednej chwili przestała istnieć. To tylko pokazuje, jak niepewna jest przyszłość każdego koszykarza w NBA. W ostatnich dniach Harris wrócił do Los Angeles z ekipą Sixers i nadarzyła się okazja na przeprowadzenie krótkiej rozmowy.
Marcin Gortat grał z Tobą tuż przed zakończeniem kariery. Jak go wspominasz?
Marcin był fantastyczny! Wspaniały kolega z zespołu. Na parkiecie wykonywał czarną robotę, pracował dla nas wszystkich. Wiele spośród rzeczy, które nam dawał, nie znajdowały odzwierciedlenia w statystykach, ale miały wpływ na przebieg meczu. Bardzo lubiłem z nim grać.
A w szatni?
Och, jeszcze lepszy! Przezabawny facet. Oprócz tego był jednym z liderów tej drużyny, mentorem dla młodszych zawodników. Marcin to po prostu cudowna postać. Życzę mu wszystkiego najlepszego w czymkolwiek będzie teraz chciał się realizować. Zawsze może do mnie zadzwonić.
Latem podpisałeś gigantyczny kontrakt!
Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ale także czuję większą odpowiedzialność.
W mocno osłabionym składzie postawiliście się dwóm potentatom w Los Angeles, zarówno Clippers, jak i Lakers. Jakie wnioski możecie z tego wyciągnąć?
Takie, że w optymalnym składzie możemy wygrać z każdym. Naprawdę! Musimy tylko trzymać się razem i znaleźć różne sposoby na wykorzystanie naszych atutów. W tej drużynie jest mnóstwo talentu. Próbujemy teraz wiele różnych rozwiązań w ataku, na pewno będziemy gotowi na play-offy. Tym bardziej, że znacznie poprawiliśmy się w defensywie. Sam dużo pracowałem latem, aby stać się lepszym obrońcą. Mamy wielkie oczekiwania. Naszym celem jest tytuł mistrzowski.
O Sixers dużo się pisze przez cały sezon, nie zawsze dobrze. W szatni nie brakuje osobowości, czy dogadujecie się jakoś?
Atmosfera jest najlepsza, od kiedy tutaj trafiłem. Myślę, że lepsza niż w innych zespołach, w których do tej pory występowałem. Każdego dnia z przyjemnością idę do pracy, a chyba właśnie o to chodzi? Faktycznie mamy dużo interesujących osobowości, ale wspólnie staramy się znaleźć sposób, aby to wszystko optymalnie funkcjonowało. Na parkiecie nadal jest jeszcze sporo do zrobienia. Możemy i powinniśmy grać lepiej. Uważam jednak, że mamy odpowiednie składniki, aby stworzyć świetny zespół. Rozmawialiśmy sporo na ten temat.
Prawdopodobnie rozpoczniecie play-offy na wyjeździe, poza pierwszą czwórką na Wschodzie. Skąd czerpiesz optymizm, że możecie sprawić niespodziankę i powalczyć o wielki finał NBA?
Jesteśmy mocni psychicznie. W tym sezonie często graliśmy bez czołowych zawodników, musieliśmy odrabiać straty kilkunastu punktów w trakcie meczu… Kilka razy nam się udało. Mamy zwartą grupę bardzo dobrych zawodników i chcemy wspólnie wygrywać.
Wolisz grać jako niski skrzydłowy czy silny skrzydłowy?
Obojętne. W Clippers najczęściej grałem na „trójce”, a w Sixers z kolei zaczynałem głównie na „czwórce”, ale teraz czuję się komfortowo na obu pozycjach. Koszykówka się zmieniła. Obecnie pozycje nie mają takiego znaczenia, jak kiedyś.
Wygląda na to, że Ben Simmons wreszcie powoli staje się pierwszoplanową postacią zespołu…
Trenowałem z Benem ubiegłego lata w Los Angeles. Ten chłopak uwielbia pracę na siłowni. Niedawno mówił, że odnalazł w sobie na nowo miłość do koszykówki, a dla młodego zawodnika to jest bardzo ważne. Wiem, że pracował nad rzutem i namawiamy go, aby częściej to wykorzystywał. On ma olbrzymi potencjał i jeszcze duże pole do dalszego rozwoju.
Rozmawiał w Los Angeles: Marcin Harasimowicz
