Tymoteusz Puchacz: Mam w szufladzie sporo nowych utworów. Jak puszczam moim ziomalom, mówią „wow, to będzie sztos” (WYWIAD)

Zobacz również:Cieszmy się z małych rzeczy. Lech widowiskowo przeszedł Valmierę
puchacz-rap-e1585005527548.jpg

Niedługo minie rok odkąd w sieci pojawił się utwór „Kante”, a świat muzyki i futbolu dowiedział się, że za ksywką „Puszka” kryje się młody piłkarz Lecha Poznań z wielką zajawką na rap. Początkowo był to kawałek napisany do szuflady, bez snucia wielkich planów, raczej dla wąskiego grona znajomych, ale w wyniku spontanicznej akcji Foot Trucka i wytwórni SBM, rozszedł się viralem po internecie. Dziś ma już ponad półtora miliona wyświetleń na YouTube, a my pytamy Tymoteusza Puchacza – czy zamierza coś z tym fantem zrobić?

Kuba Polkowski: Tymek, zacznijmy jak na poważną rozmowę przystało, górnolotnie. Jak zmieniło się twoje życie po publikacji utworu „Kante” na kanale SBM Label?

Tymoteusz Puchacz: Na pewno więcej osób zaczęło mnie kojarzyć. Wtedy grałem jeszcze na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice i w pewnym momencie trochę mnie to nawet przytłoczyło, że ludzie częściej kojarzą mnie z tym kawałkiem, niż z grą w piłkę. Dochodziły do mnie słuchy z naszego środowiska, że być może to nie jest najlepsza droga dla piłkarza i że niepotrzebnie zajmuję się innymi rzeczami. Teraz na szczęście już się to trochę zmieniło. Sam nabrałem więcej dystansu. Ale szczerze? W czym niby miałoby to mi przeszkadzać? W trenowaniu? Nic z tych rzeczy. Poza tym, każdy kto mnie zna ten wie, że rap to moja pasja. Dziś patrzę na to w ten sposób – odwaliliśmy wspólnie naprawdę dobrą akcję i sam się nie spodziewałem, że tak fajnie to wyjdzie.

Ten kawałek bardzo szybko rozszedł się po środowisku piłkarskim. Widziałem nawet filmik z „chrztu” w Widzewie Łódź, na którym jeden z piłkarzy stanął na krześle i zaśpiewał właśnie „Kante”.

Mało tego, chrzest to jedno, ale ja pamiętam, jak przyjechaliśmy do Bełchatowa na mecz z Rakowem Częstochowa, przechodzę obok szatni gospodarzy, a oni słuchają sobie mojego kawałka przed meczem. Czaisz to? W pierwszej lidze, zaraz po publikacji, było zresztą podobnie. I to był dobry omen. Zawsze jak słyszałem, że ktoś puszcza „Kante” przed meczem, to zazwyczaj wygrywaliśmy takie spotkania.

Nie wiem czy sprawdzałeś, ale dzisiaj „Kante” ma już ponad półtora miliona wyświetleń na YouTube.

No, to jest hit… Sam słucham różnych wykonawców, których lubię i szanuję, patrzę na ich wyświetlenia i widzę, że mają mniej, niż ten mój śmieszny kawałeczek, a przecież oni miażdżą go pod każdym względem. Rozeszło się to bardzo szeroko. Sporo wiary sprawdzało ten numer i co ciekawe, cały czas dużo osób go słucha.

Nawet Janek-rapowanie ze swoją nową płytą nie wykręcił jeszcze takich liczb na żadnym ze swoich utworów.

Serio? Ale cała płyta „Uśmiech” jest bardzo dobra. Rozmawiałem zresztą jakiś czas temu z Jankiem, który miał grać koncert w Poznaniu, podczas trasy promującej nowy album, i mieliśmy nawet zrobić taką akcję, że zagrałbym z nim gościnnie „Kante” na scenie. Ależ to byłoby mocne! Niemniej, wiadomo, wszystkie koncerty zostały na razie odwołane ze względu na pandemię.

A któryś z raperów recenzował twój kawałek? Udzielali ci jakichś wskazówek, porad?

Nie, raczej propsowali, że fajnie wyszło, no i że sam kawałek wpada w ucho. Chociaż wiadomo, tekstowo szału nie było. To były moje początki. Teraz mam w szufladzie sporo nowych utworów, które jak puszczam moim ziomalom, to mówią „wow, to będzie sztos”. Nawinąłem ostatnio kilka kawałków Lankowi i Kuqsonowi z 2115, no i obaj zareagowali pozytywnie, mówili, żebym dograł może zwrotkę na ich płytach. No jest zajawka.

Z tego co pamiętam, przed publikacją „Kante” nie miałeś aż tylu znajomości w środowisku raperów. A tymczasem 3 miesiące później Bedoes i Lanek w kawałku „FPS” pozdrawiali cię tekstem „Puszka gola”.

Faktycznie, to wszystko potoczyło się dość szybko. Najpierw w studiu Nobocoto poznałem Menagoflexa, Janka i Nocnego. Później z kolei przyjechałem na zgrupowanie kadry do Warszawy i akurat Lanek z Bedoesem nagrywali płytę „Opowieści z Doliny Smoków”. Zgadaliśmy się i wyskoczyliśmy razem na kolację. Złapaliśmy dobry kontakt. Wiesz, to są normalne ziomki, żadna tam arystokracja. Zresztą oba te środowiska są do siebie podobne. Ta sama szyderka i poczucie humoru, co w piłkarskiej szatni. Później te kolejne znajomości zawiązywały się naturalnie. Na przykład Beteo jest ze Świebodzina i zna się z moim bardzo dobrym kumplem, Pieczarą, przez którego poznaliśmy się jakiś czas temu w Zielonej Górze.

Pamiętam, że twój muzyczny „debiut” na kanale SBM Label zbiegł się w czasie z pierwszym kawałkiem Maty, wrzuconym do sieci. Mieliście okazję aby się poznać? Bo widziałem, że obserwujecie się wzajemnie na Instagramie.

Z tym się wiąże taka historia, że pojechałem na SB FFestival do Warszawy, na którym akurat grał Mata. Po koncercie napisałem mu, że rozwalił system, bo jego występ był naprawdę znakomity, wielki szacunek. Wymieniliśmy później parę wiadomości, on zaczął mnie obserwować i tak już poszło. To pokazuje, że nawet przez głupiego Instagrama jesteś w stanie złapać kontakt.

Puchacz-e1585005883841.jpg
fot. Kevin C. Cox - FIFA/FIFA via Getty Images

Jesteś dobrym przykładem zjawiska, które obserwujemy już od jakiegoś czasu, że te dwa światy: piłki nożnej i rapu, coraz częściej się przenikają. Kiedyś cała kultura hiphopowa kojarzyła się bardziej z koszykówką czy deskorolką. Dziś coraz częściej widzimy raperów w towarzystwie piłkarzy.

Coś w tym jest. Zresztą taki trend było widać już na Zachodzie jakiś czas temu. Moim zdaniem wynika to z tego, że oba środowiska są do siebie bardzo podobne. Jest wiele wspólnych mianowników. Granie koncertów możesz porównać do grania meczów. Praca nad płytą i sam proces twórczy może przypominać trochę obóz przygotowawczy, gdzie pracujesz nad formą. Często pochodzimy też z tych samych bloków, osiedli, mamy podobne zainteresowania. Ewidentnie czuć tu nić porozumienia.

Jest też w Lechu Poznań młody zawodnik – Jakub Niewiadomski, który parę miesięcy temu także wrzucił swój kawałek do sieci. Była okazja, żeby z nim o tym pogadać?

Tak, przesłuchałem go, jak jeszcze Kuba nie trenował z pierwszym zespołem. Fajną ma nawijkę. Pamiętam, że w wakacje byliśmy u Skrzypy (Mateusza Skrzypczaka) w domu i on fristajlował pod różne bity, pokazywał mi swoje teksty i naprawdę mi się to podobało. Ale ostatnio chyba trochę odpuścił temat.

A ty zamierzasz coś jeszcze nagrać w najbliższym czasie?

Bardzo bym chciał, bo ciągle coś piszę, ale nie wiem stary… To chyba nie jest odpowiedni czas na takie rzeczy, mam tu na myśli etap mojej przygody z piłką. Z jednej strony chętnie bym to zrobił, zwłaszcza teraz, kiedy siedzę w domu i mam sporo wolnego czasu, ale z drugiej strony – ludzie mogą mi to później wypominać. Zaraz bym został podłapany, że nie skupiam się na piłce i zajmuję głupotami. Jak już będę miał odpowiednio mocną pozycję i osiągnę w piłce to, co chcę osiągnąć, to może wtedy. Na pewno chciałbym jeszcze spróbować swoich sił w rapie.

To na koniec powiedz nam jeszcze jakich 5 kawałków słuchasz aktualnie najczęściej?

Czekaj, od razu sprawdzę w ostatnio słuchanych. Chociaż od razu muszę ci powiedzieć, że u mnie to się bardzo dynamicznie zmienia, ale aktualnie takie moje TOP 5 to: Lil Uzi Vert – „I’m Sorry, Rich The Kid ft. DaBaby - Sick” i z polskiego podwórka: Jan-rapowanie – „Gap Year”, PRO8L3M – „Szansa na sukces” i ReTo/Borixon – „Milion w godzinę”.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Ta połowa duetu Foot Truck, która bardziej kocha wirtualny futbol. Piłkarski hipster, ekspert od lig, które nie mają ekspertów.