Czekaliśmy długo, wreszcie jest. Telegazeta, czyli dziennik pisany na ekranach telewizorów. Zespół redakcyjny z Woronicza przygotowuje – oprócz zestawu agencyjnych wiadomości – także rozmaite dane. O pogodzie, rozkładach jazdy, przepisach kulinarnych, adresach. Słowem – praktyczne informacje potrzebne w codziennym życiu. W ten sposób o protointernecie opowiadał lektor Jerzy Rosołowski w materiale warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych z końca lat 80.
Artykuł pierwotnie ukazał się w maju 2022 roku
Tekst nadawany z programem telewizyjnym niby nie powinien mieć racji bytu, a jednak korzystają z niego szerokie rzesze osób. Co więcej – jeszcze jesienią 2021 roku Lego wykorzystało oldschoolowy nośnik do reklamowania zestawów dla dorosłych. Ale faktycznie ma miejsce przedłużanie nieuniknionej agonii i wtyczka zostanie w końcu wyciągnięta. Jak w BBC, gdzie z teletekstu zrezygnowano przed dekadą czy u Słowaków, którzy wyłączyli go dwa lata temu. Będzie to kres niezwykłego zjawiska, które wykroczyło daleko poza pierwotne założenia twórców.
W latach 60. XX wieku inżynierowie z Wysp otrzymali zadanie transmisji – podczas nocnej przerwy w ramówce – planszy obszernej jak strona z The Times. Poważniejsze ambicje obejmowały system dla widzów niesłyszących, jak również dotarcie z drukiem do miejsc odciętych od dystrybucji prasy. Zakładano, że teletekst pozwoli dostarczyć informację, gdy zawiodą inne metody. Taka sytuacja miała miejsce we wrześniu 2001 roku po tym, jak sieć załamywała się pod naporem zapytań o atak terrorystyczny w Nowym Jorku. Pomysłodawcy projektu, który wyewoluował w Ceefax, czyli brytyjską telegazetę, nie mieli jednak prawa przypuszczać, że ich narzędzie posłuży do przesyłania grypsów, stawiania horoskopów i publikacji erotycznych anonsów.
Michał Wiraszko (Muchy): Ojciec kupił Sony Trinitron. Pewnie w '94. Była tam funkcja teletekstu, na punkcie którego wszyscy zgodnie oszaleliśmy. Wiesz – zobaczyć wtedy taką grafikę na ekranie telewizora to był sztos. Moje główne wspomnienia łączą się ze stronami 201 i w górę, czyli ze sportem, gdzie nadal zaglądam z sentymentu. Wszyscy się ze mnie śmieją, że zamiast sprawdzać Ekstraklasę w necie, nadal używam do tego telegazety, ale mam taki odruch bezwarunkowy. Była jeszcze oczywiście „Łączka Telezajączka” i zagadki, które rozwiązywało się chyba przyciskiem gwiazdki? Obowiązkową pozycję stanowił także totolotek ojca, 651. To jest coś, co pamiętam do dziś; jak rewolucyjną funkcję „freeze”, która pozwalała „zamrozić" strony. Wcześniej one samoistnie płynęły. Co jeszcze? Bardzo ważna rzecz – mój brachol wziął udział w telegazetowym konkursie MTV, związanym z „Zabójczą bronią 3”. Pytanie dotyczyło prawdopodobnie roli Mela Gibsona w „Hamlecie”. Brat zupełnie oszalał, jak zobaczył wyniki w międzynarodowej telegazecie. Dostał zajebisty pakiet gadżetów filmowych; wśród nich – kurtkę baseballówkę, jaką nosił Gibson.
Flashscore
Dla całego pokolenia – głównie młodych chłopaków, którzy dorastali w najntisach serwis stał się oknem na futbolowy świat; nierzadko również katalizatorem bukmacherskiego bakcyla. Wyprzedzał erę aplikacji z wynikami w czasie rzeczywistym, gdy samo zorientowanie się w rezultatach bywało problematyczne i wiązało się z lagiem, wynikającym z druku. Pozostawało Studio S-13 i łączenie na żywo ze stadionami albo sekcja sportowa dostępna od ręki za pomocą pilota.
W 1998 roku zagrałem za pięć złotych kupon, który zamykał mi mecz Lens-Cannes. Sympatyczny student politechniki miał do zgarnięcia pięćdziesiąt złotych; gwarancję udanego weekendu. Włączyłem telegazetę. Czasem obraz nie był kompletny, literki i cyfry nie chciały „wskoczyć”. Patrzę, Lens-Cannes :4. Załamałem się, bo wiadomo, że wysoka porażka gospodarzy, aż tu nagle wszystko się załadowało i pyk – 5:4 dla Lens. Tańcom nie było końca; wodospady piwa i ogólnej euforii – wspominał Przemek Rudzki, dziennikarz sportowy. I nie był w tym odosobniony.
PDW
Teletekst – niezależnie od obszaru tematycznego – sprzyjał rozwojowi społeczności, stymulowanemu często przez drobny handel. Wymieniano więc za jego pośrednictwem merch; proporczyki i szale, zdjęcia i piłkarskie karty, nawiązując równocześnie międzymiastowe znajomości. We wspomnieniach wraca też Rock-fan, gdzie prowadzona była lista przebojów; młode zespoły dawały znać o swoim istnieniu, a słuchacze korespondowali ze sobą i wymieniali nagraniami.
Ale to nie jest jeszcze szczyt ekstrawagancji w wykorzystaniu anachronicznej technologii jako platformy komunikacyjnej. Takiemu zjawisku Daria Różańska z naTemat poświęciła obszerny materiał „Nie mów w sądzie, że gruby miał czarny samochód”. Tak więźniowie grypsują przez telegazetę. O ile wcześniej osadzeni uczyli się języka migowego, wsłuchiwali w okrzyki zza murów czy próbowali sztuczek podczas widzeń – teletekst stał się dla nich patentem na wymianę informacji ze światem zewnętrznym. Z ogłoszeń nadawanych SMS-ami dowiadywali się, co słychać w domu. Albo w półświatku. Jeśli oczywiście udało im się dorwać do pilota, którego posiadanie w celi zostało zakazane w związku z tym, że poważni mafiozi uzyskiwali tak wiedzę o przebiegu procesu czy postępach w uciszaniu świadków. Różańska wymienia choćby sprawę Ryszarda Niemczyka – Rzeźnika, skazanego za zabójstwo Pershinga. Przywołuje przy tym wypowiedź płk Luizy Sałapy – rzeczniczki Służby Więziennej, która już dziesięć lat temu mówiła: zaradziliśmy takim praktykom w ten sposób, że we wszystkich zakładach karnych w całej Polsce z sal telewizyjnych zabrano piloty; bez pilota nie uruchomi się teletekstu. W tym samym artykule wypowiada się jednak doświadczony klawisz, który twierdzi, że pilot bywa udostępniany więźniom i nie wraca już do magazynu, tylko zostaje przez nich rozkładany na części i składany, gdy zajdzie potrzeba.
Tinder
Szukasz kobiety swojego życia? Poznajmy się! Podpisano: ciepła, sympatyczna kaliszanka po pięćdziesiątce. Witam. Czarnowłosa kobieta – Monika, lat dwadzieścia pięć, mieszkająca w Opolu, 160 cm, 55 kg. Poznam mężczyznę, cel towarzyski. Cześć, jestem Paweł. Mam trzydzieści trzy lata. Zapoznam dziewczynę. Mam gospodarstwo rolne. Zbyszek, rozwodnik, pięćdziesiąt pięć lat, poszukuję szczupłej partnerki do związku, potem ślub. Pani zamieszka u mnie. Witam! Jestem rolnikiem, lat trzydzieści. Szukam dziewczyny do stałego związku z okolic Ciechanowa. Z perspektywy wielkomiejskiego życia towarzyskiego i pękającego w szwach Tindera może to zakrawać na realizm magiczny, ale telegazeta skutecznie pełni funkcję apki randkowej. I chociaż – przeżywający właśnie renesans – chłopski rozum nakazywałby sprowadzać nadawców ogłoszeń matrymonialnych i użytkowników Dwóch Serc do mieszkańców mniejszych miejscowości w wieku przedemerytalnym bądź emerytalnym, przy ich dominacji nie brakuje wcale trzydziestokilkuletnich singli i singielek.
Czy ktoś tu jeszcze pamięta wspomnianą Łączkę Telezajączka?! Nostalgia za tym kącikiem dla dzieci, gdzie rozwiązywało się szarady albo szukało korespondencyjnych przyjaciół jest nadal żywa. Prawdopodobnie większości z ówczesnych dzieciaków, które kultywują tę tęsknotę wydaje się, że telegazeta jest już melodią przeszłości, ale nic z tych rzeczy. Serwis ma podobno półtora miliona użytkowników miesięcznie. I redakcję, która w starym stylu przygotowuje teksty za pomocą specjalnego narzędzia, żeby treści mieściły się na maksymalnie dwóch stronach: Program obsługi teletekstu to po prostu prosty program graficzny, w którym mamy do dyspozycji sześć kolorów, plus barwę białą i czarną. Na podstawie małych pikseli możemy tworzyć grafiki teletekstowe. To program podobny do Painta. Każda grafika powstaje z malutkich kwadracików.
Jakie będą dalsze losy osobliwego serwisu? Odpowiedź brzmi: nie wiem, choć się domyślam. A zamiast wdawać się w dyskusje o przyszłości, lepiej od razu zajrzeć na stronę pod złowróżbnym indeksem 666, gdzie ezoteryczną pomocą służą wróżka Tatia i jasnowidz Krzysztof. Ten drugi nawet w sprawach kryminalnych.
Komentarze 0