Na razie liczby 18-letniego Eduardo Camavingi w Madrycie są znacznie bardziej imponujące, niż jego występy: w 34 minuty pomocnik dołożył od siebie bramkę i asystę. Takie wejście do Realu zwiastuje wielką przyszłość talentowi, za który Królewscy zapłacili 31 milionów euro. Do jednego z największych klubów świata wychowanek Rennes wszedł, jakby w ogóle nie czuł presji – wyluzowany, uśmiechnięty, korzystający z każdej okazji. Pokazał wielu starszym kolegom, jak powinno się wykorzystywać szmiany. Carlo Ancelotti przyznaje, że znał jego możliwości, ale zaskoczył go silną osobowością, jakby w ogóle nie chodziło o nastolatka. Camavinga, oto kandydat, aby na lata opanować środek pola Los Blancos.
Rzeczywiście jego wejście do klubu jest imponujące. Przyszedł last-minute w ostatnim dniu okna transferowego, aby niejako powetować nieudane negocjacje z paryżanami w sprawie Kyliana Mbappe. Miał być obietnicą na przyszłość i francuską pociechą, w końcu już jako 17-latek zdobywał bramki dla drużyny narodowej mistrzów świata. Dwa tygodnie wystarczyły, aby w Madrycie udowodnił swoją jakość oraz pewność siebie. W debiucie w 7 minut zdobył bramkę, a później w debiucie w Champions League na San Siro asystował na wagę zwycięstwa z Interem Mediolan. I to wszystko w 34 minuty.
„Tak, muszę przyznać, że Camavinga naprawdę mnie zaskoczył. Wszyscy wiemy, jakie ma możliwości, znaliśmy jego jakość, możliwości fizyczne i techniczne. Ale po tym wszystkim on pokazał nam na boisku swoją osobowość, swój charkater. I tego się nie spodziewałem. Nie sądziłem, że jest graczem o tak silnej osobowości, który zupełnie nie przejmuje się tym, co dzieje się na boisku, jest bardzo pewny swoich umiejętności” – zachwalał go menedżer Królewskich Carlo Ancelotti. Postawił na niego z miejsca, ale efekty były lepsze, niż można się było spodziewać.
Poza wszystkim czuć, że on doskonale bawi się tym momentem. I od samego początku wie, po co tu przyszedł. U 18-latka nie widać strachu, za to wielką wiarę we własne możliwości. Nowa fryzura, show na prezentacji, pocałunki herbu od pierwszego momentu, otwarta postawa względem znacznie bardziej doświadczonych zawodników, pewność w szatni, w końcu przelanie tego na murawę, bo bramkę zdobył po 7 minutach po wejściu jako rezerwowy, a asystę po 9 minutach od debiutu w Lidze Mistrzów. Chłopak urodzony w Angoli ma prawie 100 meczów rozegranych w Rennes (konkretnie to 88), ale to zupełnie inna para kaloszy niż wskoczenie do środka pola z Modriciem czy Casemiro.
To o tyle znamienne, że zapowiadany na światowej klasy talent Martin Odegaard odszedł do Arsenalu, bo brakowało mu gwarancji gry. Chciał czuć się pewniakiem, a nie ruszać do rywalizacji. Spodziewał się, że nie dostanie tylu minut, ilu by oczekiwał i nie zamierzał podejmować rękawicy tak jak inni. Patrząc na wejście Camavingi, widać różnicę charakterów. Oczywiście, że on rozpoczyna z łatką supertalentu, kosztował wiele i działa na wyobraźnię, więc może dostawać więcej szans, ale nadal – Eduardo wchodzi i wykorzystuje minuty, podczas gdy Martin wybrał drogę na skróty. A kto wie, czy już nie teraz Camavindze jest bliżej do składu niż chociażby Isco, Antonio Blanco czy Marco Asensio.
„Ancelotti z miejsca powiedział mi, że jest wiele przestrzeni na boisku, jaką wykorzystać, że powinienem być pomocnikiem box-to-box, więc go posłuchałem. Nauczyłem się atakować bramkę w Rennes, wiele dała mi współpraca z Mathieu Le Scornetem” – zaznaczył nastoletni pomocnik Realu. Wymieniony przez niego trener nie ma wątpliwości, dlaczego jego wejście do madryckiej drużyny były takie udane. „Poznałem Eduardo, gdy miał 10 lat, więc doskonale wiem, na co go stać. Kiedy masz wielką pewność siebie, twoje umiejętności się wyróżniają i uwypuklają o wiele bardziej. Zwłaszcza, kiedy czujesz nadchodzące wyzwanie. W wieku 18 lat już jest bardzo silnym graczem, który stara się robić różnicę poprzez otwierające podania czy drybling. I co najważniejsze, ma prawdziwą chęć nauki. Zdobędzie niesamowite doświadczenia, pracując z Modriciem, Kroosem czy Casemiro” – uważa Le Scornet, aktualnie asystent w Strasbourgu.
Biorąc pod uwagę, że Luka Modrić ma już 36 lat, na horyzoncie należy poszukiwać następców niedawnego zdobywcy Złotej Piłki. Jego rajd i zewniak z ostatniego ligowego spotkania pokazują, że nadal ma się dobrze i Chorwat jeszcze nie zamierza kończyć kariery, lecz trudno będzie mu dźwignąć wymagania gry co trzy dni na najwyższym poziomie. Dlatego właśnie Królewscy inwestują w przyszłość i takie postaci jak Eduardo Camavinga. Jego wejście do Valdebebas pozwala myśleć, że 30 mln będzie kolejną promocją i majstersztykiem transferowym, lecz to dopiero pierwsza prosta. Jedno, co jest pewne: tego dzieciaka od samego startu nie przerasta skala wyzwania, bo panoszy się po boisku, jakby chodziło o rozgrywki szkolne, a nie początki w Realu Madryt.
