Wszystko poszło z dymem, czyli krótka historia... palenia

World No Tobacco Day Marked
Ian Waldie/Getty Images

Nie popieramy, nie zachęcamy, ale i nie udajemy, że tematu nie ma, skoro kultura popularna jest od lat przesiąknięta różnymi zapachami dymu.

Ani się spostrzegliśmy, a minęła dekada od nałożenia zakazu palenia w miejscach publicznych. Kto za małolata wracał do domu z imprez i od razu wieszał ciuchy na lince, żeby mama nie wyczuła, ten dobrze wie, o czym mówimy. Ale to nic - uwierzycie, że kiedyś zupełnie legalnie paliło się w samolotach, kinach czy... podczas prowadzenia telewizyjnego serwisu informacyjnego?

To nie science-fiction, choć o papierosach w kontekście wynalazków sci-fi pisaliśmy już na naszych łamach. Zobaczcie, jak przez lata zmieniało się społeczne podejście do palenia. Przez lata? Raczej przez wieki!

Szamański wynalazek

Palić zaczęto... 5000 lat temu przed naszą erą. Co prawda wdychano wówczas dym z kadzideł i ognisk, jakie ludzie składali rozmaitym bóstwom; miał on wprowadzać modlących się w stan duchowego oczyszczenia. Tradycję rozpoczęli szamani, później przeniosła się na zwykłych ludzi. Dym miał wówczas działanie narkotyczne i właśnie tak postrzegano cały ceremoniał. W książce Tobacco: A Study of Its Consumption in the United States historyk Jack Jacob pisał o południowoamerykańskich plemionach, które wierzyły, że wraz z dymem do nieba pójdą także ich modlitwy.

W nowożytności palono już tytoń, co więcej, wierzono, że ma właściwości lecznicze. Do ciekawego spostrzeżenia doszedł Krzysztof Kolumb, który po odkryciu w 1492 roku Ameryki zauważył, że miejscowi tubylcy palą tzw. fajkę pokoju. W następnym wieku tytoń sprowadzono już do Europy. Razem z... zakazami palenia, jakie w XVII wieku wprowadzali m.in. angielski król Jakub I, car Rosji Michał Fiodorowicz Romanow czy papież Urban VIII. Najostrzej było w Rosji - przy pierwszym przyłapaniu chłosta, przy drugim - obcięcie nosa, przy trzecim - kara śmierci.

Ale już w XX wieku palenie było zwyczajem absolutnie powszechnym. Na fronty obu wojen światowych żołnierzom - poza racjami żywnościowymi - rzucano także tytoń, który miał pomagać w niwelowaniu stresu. Wizerunek wojskowego z papierosem w ustach uchodził za symbol męskości. Dlatego palono powszechnie i wszędzie. Poza, uwaga, III Rzeszą. Tak, Adolf Hitler był zagorzałym przeciwnikiem nikotyny; legendy głoszą, że nawet jego żona, Ewa Braun, musiała chować się po zakamarkach bunkra, żeby zapalić. Tymczasem po drugiej stronie oceanu Eleonora Roosevelt została pierwszą Pierwszą Damą, która paliła publicznie. A za nią poszły inne kobiety, dla których papieros stał się nieodłącznym atrybutem i symbolem elegancji.

Apogeum popularności palenie przeżywało w latach 50. i 60. Jeśli oglądaliście film Good Night And Good Luck, to pewnie pamiętacie prezenterów telewizyjnych, którzy palili na żywo, podczas prowadzenia serwisów informacyjnych. A przecież to nie żadna prehistoria, a rzeczy, które działy się kilkadziesiąt lat temu, rzeczy, które być może pamiętają nawet wasi rodzice. Papierosy reklamowano na każdym kroku, kierowano je do kobiet, mężczyzn, młodych, starych. Wszystkich. Restrykcyjne zakazy zaczęto wprowadzać dopiero w latach 70., obecnie trudniej znaleźć przestrzeń, w której palić wolno, niż taką, gdzie jest to zakazane.

good-night.jpg
fot. kadr z filmu "Good Night And Good Luck"

A jak to wyglądało w popkulturze?

Tak jak papieros był atrybutem męskości dla żołnierzy, tak samo chętnie sięgano po niego w coraz popularniejszym kinie. W latach 30. i 40. podkreślał stereotypy: na ekranie paliły zarówno kobiety, które uwodziły mężczyzn, te, które podkreślały swoją niezależność, jak i typ, nazywany femme fatale; nikotyna jest zresztą do dziś domeną tych ostatnich. W przypadku mężczyzn chodziło już tylko i wyłącznie o kreowanie wizerunku macho. Humphrey Bogart, Marlon Brando, Clark Gable... Wszystkich częściej widywano przed kamerą z papierosem niż bez niego.

Dym kreował też klimat - w tym przodowali zwłaszcza twórcy starych kryminałów noir. Pewnie znacie ten schemat: czarno-biały film, pierwsza scena rozpoczyna się najazdem kamery na drzwi z napisem Prywatny detektyw, do których puka tajemnicza kobieta, po czym okazuje się, że w środku, w półmroku, siedzi skąpany w dymie mężczyzna... Ten schemat przewijał się przez właściwie wszystkie czarne kryminały. Później fajki były domenami twardzieli - jeśli pamiętacie Psy, to wiecie o czym mówimy.

Ale z drugiej strony papierosy symbolizowały też relaks, chwilę odpoczynku, odcięcie się od świata. Reżyserami, którzy chętnie opowiadali o swoim nałogu, byli Jim Jarmusch i David Lynch; i jeden, i drugi specjalizuje się w kreowaniu na ekranie osobnych światów złożonych z dziwaków i odszczepieńców. W latach 90. kultowy stał się Dym Wayne'a Wanga, w którym Harvey Keitel grał nierozstającego się z papierosem właściciela brooklyńskiego sklepu tytoniowego, zresztą sam Jarmusch realizował przez lata nowelowe Kawę i papierosy, odę ku opartemu na używkach slow life. Natomiast obaj panowie są raczej wyjątkami, bo dziś z papierosem - ani w realu, ani w świecie filmowym czy serialowym - pojawiać się raczej nie wypada. Przypomnijcie sobie tylko protesty, jakie widzowie kierowali w stronę twórców Stranger Things czy Orange Is The New Black; chodziło oczywiście o palących bohaterów. Swoją drogą dość ciekawy patent przyjął znany ze swojej niechęci do palenia Edward Norton. W Kochankach z Księżyca Wesa Andersona grany przez niego druh drużynowy regularnie chodzi z papierosem, ale... zgaszonym. Przyjrzyjcie się uważnie - nawet zaciąganie się jest u niego fejkowe.

Z drugiej strony trafiają się takie ananasy jak The Weeknd, który bezczelnie i nonszalancko zaciąga się papierosowym dymem w teledysku do Blinding Lights, chyba największego przeboju 2020 roku. Tu akurat jak na dłoni widać przyjętą konwencję - klip jest crossem kina buntowników i estetyki z lat 80. A skoro oldskulowy bunt, to i papieros. Dzisiaj pewnie wyglądałoby to inaczej.

E-rewolucja nadchodzi

Czasy się zmieniają, więc i papierosy pali się rzadziej, również w filmach i na kartach książek. Ciekawe, że twórcy kultury popularnej tak rzadko wyposażają swoich bohaterów w e-papierosy, czyli wyjątkowo powszechne obecnie produkty, które zdaniem wielu naukowców i ekspertów mogą być środkiem do całkowitego odstawienia palenia. Być może dzieje się tak dlatego, że jest to cały czas nowość na rynku. Na pewno jednak to się zmieni, zwłaszcza, że jak wynika z wielu badań międzynarodowych, w tym z raportu brytyjskiej Izby Gmin, e-papierosy są aż o 95 proc. potencjalnie mniej toksyczne od tradycyjnych fajek (tzw. podgrzewacze tytoniu o ok. 90 proc.)*. Naukowcy opracowali nawet tzw. skalę obniżania ryzyka (risk continuum), z której wynika, że to e-papieros jest potencjalnie mniej szkodliwy od np. podgrzewaczy tytoniu, a nawet od sproszkowanego tytoniu. Na szarym końcu tej skali są tradycyjne papierosy i cygara.

Choć e-rewolucja być może jeszcze nie nadeszła w kinie i telewizji, odbywa się już w świecie realnym. Tu miejsce papierosów z powodzeniem zastępują zamienniki elektroniczne: e-papierosy, choćby takie jak popularny VYPE, produkty podgrzewające tytoń, hybrydy czy nowość na polskim rynku - tytoń do żucia w saszetkach, znany pod nazwą EPOK. Być może to atrybuty, które nie podkreślą tak mocno cech charakteru postaci, jak robiły to papierosy, ale trudno nie zauważyć trendu wśród palaczy, przechodzących z fajek na ich potencjalnie mniej ryzykowne dla zdrowia zamienniki. A w ogóle to wiadomo, najlepiej nie palić.

artykuł sponsorowany

Źródła:

* House Of Commons, Science and Technology Committee E-cigarettes/ 7th Report of Session 2017-2019 https://publications.parliament.uk/pa/cm201719/cmselect/cmsctech/505/505.pdf

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.