Szwedzki raper zaprzyjaźnił się z marką Converse podczas tworzenia swojego własnego modelu One Star Plus, a nam udało się porozmawiać z nim podczas londyńskiego eventu One Star Hotel.
Nie zdziwicie się chyba tym, że spośród wszystkich pokoi w One Star Hotel to właśnie ten zaprojektowany przez Yung Leana był najdziwniejszy. Na wejściu uderzył nas ostry zapach: miks czegoś a’la oranżada i kwiatów. A potem pojawił się Jonathan i od razu zapytaliśmy go o to:
Faktycznie, to taki zapach dzikiej przyrody. Zobaczcie na sufit: wiszą tam tropikalne rośliny, bo chciałem, żeby wszyscy poczuli się tu jak w dżungli. Pod ścianą są butelki z Faygo, czyli ulubionym napojem Juggalosów (fani kultowej formacji Insane Clown Posse, którzy podczas koncertów oblewają się tanim napojem gazowanym Faygo - przyp. red.), tu są buty z mojej wspólnej kolekcji z Converse, to plakaty z 50 Centem i Akonem, a tutaj są stare kompakty moich ulubionych raperów i składów z Południa: Three 6 Mafia, Juicy J… Tymi rzeczami inspirowałem się najbardziej.
Parę lat temu byłeś jednym z dzieciaków Soundclouda, a teraz współpracujesz z tak wielkimi markami jak Converse. To duży przeskok?
W ogóle nie czuję się częścią mainstreamu. Robię masę rzeczy, czasem takich, o których nikt nie wie. Kiedy jestem zmęczony byciem Yung Leanem, biorę się za co innego. Poza tym cała ta ekipa nowych raperów - XXX, Smokepurrp - przyszła właśnie z Soundclouda. Ja po prostu zrobiłem to wcześniej. Każdy, kto chce pozostać undergroundowy, wciąż może nim być. A ja… Wiesz, muszę mieć za co zapłacić czynsz (śmiech).
�
Planowałeś wcześniej tak dużą zmianę w twojej muzyce, czy to spontan?
Wszystko idzie symultanicznie: dorastasz jako osoba, nabierasz życiowych doświadczeń i taka też jest twoja muzyka.
To dlaczego twój ostatni album Stranger jest bardziej minimalistyczny niż wszystko, co do tej pory nagrałeś?
Nie chcę zabrzmieć patriotycznie, ale to bardzo szwedzki materiał. W sensie: Szwedzi zawsze stawiają na minimalizm: masz ACNE, masz sklepy IKEA, masz muzykę typu Fever Ray i The Knife, to wszystko jest mocno minimalistyczne i po prostu przyszło do mnie naturalnie. Poza tym chciałem zrobić drobny krok w tył i skoncentrować się na wokalu w moich numerach. Ale nie czuję się bardziej szwedzki niż dotąd, skupiam się raczej na korzeniach własnej kultury.
Krytycy porównują cię do Joy Division - jakie to uczucie?
Wspaniałe! Jeden z najlepszych komplementów, jaki słyszałem. Czuję, że mam coś wspólnego z Ianem Curtisem i Joy Division, całą tą brytyjską scena z lat 80. - New Order, Happy Mondays. Oni wszyscy bardzo mnie inspirują ze względu na klimat. Wszyscy z mojej ekipy chcieliśmy jakoś łączyć rap i alternatywę, a oni robili to samo, tyle że zestawiali ze sobą alternatywę i pop. Pochodzili z fabrycznych obszarów Anglii, byli bardzo melancholijni, wrażliwi, zawsze czuli, że chcą się wyrwać i coś osiągnąć. Super się tego słucha, czuję w ich kawałkach cząstkę siebie.
Ten długi płaszcz, który masz na sobie to też rodzaj hołdu dla Joy Division?
Nie, ja w ogóle jestem trochę antymodowy, lubię nosić płaszcze mojej babci czy coś podobnego. Zresztą fajne są te dziadkowe rzeczy, trochę jak Nick Cave w latach 90. Chodzi o to, że dziś wszyscy chcą być oryginalni i koniec końców wyglądają podobnie, ja się od tego dystansuję i zakładam takie prawdziwie oldschoolowe rzeczy. Ale mam też swoje ikony stylu: Juicy J, Kylie Minogue, Gwen Stefani…
Kiedy czujesz, że twoja artystyczna wizja jest kompletna?
Nigdy. Zawsze chcę dodać coś już do gotowej płyty, artworku, klipu. Ale potem myślę sobie: a po co? Intuicja jest najważniejsza, a pierwsze rzeczy zawsze najlepsze. I zostaje tak, jak jest.
Sprawdźcie też nasze wywiady z innymi twarzami Converse Rated One Star: Leo Mandellą, Eweliną Gralak, Marcinem Grzenią, Young Igim i Włodim. Byliśmy też na oficjalnym londyńskim evencie Converse One Star Hotel - więcej w naszej relacji. A o nowej kolekcji Converse Rated One Star przeczytacie na stronie, facebooku i instagramie marki.
