Liverpool wygląda ostatnio jak grupa cyrkowa: co trzy dni czuje presję tłumu, bawi się, a potem zabiera zabawki i jedzie dalej. Ten zespół nie ma limitów. Wygrana z Manchesterem United (4:0) obudziła Mohameda Salaha, ale dużo ciekawszą sprawą jest to jak genialnie gra ostatnio Sadio Mane. Walka o Złotą Piłkę dopiero się rozkręca.
Przed chwilą sprawa była prosta: wypadł za burtę Lewandowski, to przebierzmy Benzemę w garnitur, dorzućmy mu statuetkę i puśćmy mema w świat. Wszystkie dyskusje o Złotej Piłce krążyły wokół Francuza. Facet regularnie wciela się w rolę kolekcjonera momentów: tu hat-trick z PSG, tam z Chelsea, za chwilę 92. minuta meczu z Sevillą i gol na 3:2. Jeszcze przed weekendem można było powiedzieć: z kim on ma tę Złotą Piłkę przegrać? No to teraz już wiemy. Sadio Mane przyspiesza w takim tempie, że jesienią możemy się mile zaskoczyć.
Organizatorzy ostatnio powiedzieli wprost: od teraz nagroda będzie przyznawana tylko za sezon, bez brania pod uwagę tych wszystkich rocznych ram. Spychamy więc na boczny tor mundial w Katarze, koncentrując się na tym, co tu i teraz. Mane ma ogromny bonus w postaci Pucharu Narodów Afryki. Ludzie z całego świata przekierowali swoją uwagę, gdy miesiąc później znowu ograł Salaha i dał Senegalowi awans na mistrzostwa świata. To są emocje i obrazki nie do przecenienia. Mane ma również na koncie Puchar Ligi, jeśli chcemy się bawić w trofea, ale to oczywiście dodatek. Najważniejsza jest jego forma — w takim gazie on naprawdę może w maju zakręcić Ligą Mistrzów.
Po meczu z Manchesterem United operatorzy kamery nie skupili się na nim w pierwszej kolejności. Ważniejszy był Salah, bo strzelił dwa gole. Chwilę potem oglądaliśmy obrazki cieszącego się Luisa Diaza. Dopiero w trzeciej kolejności przyszła pora na Mane, chociaż gdyby przyjrzeć się wszystkim czterem bramkom dla The Reds, to przy trzech miał ogromny udział. Fantastyczne podanie przy trafieniu na 2:0 jest jak posiadanie szóstego zmysłu. Moment, w którym Senegalczyk z pierwszej piłki przerzuca piłkę nad obroną Manchesteru United, to jest błysk z serii: oprawić w ramkę i powiesić na ścianie.
Mane dopiero co był bohaterem półfinału Pucharu Anglii, gdzie strzelił dwa gole. Miał też trafienie w poprzednim ligowym meczu z City. Teraz dewastuje United, a goli w tym roku ma w sumie 10. Dzisiaj szybko można wyprzeć z pamięci fakt, że styczeń rozpoczynał z 13 godzinami strzeleckiej posuchy. Nigdy w karierze nie miał takiego dołka. Zaraz potem był jednak mecz z Chelsea, bramka w 8. minucie i potem już poszło. Nagle znaleźliśmy się w kwietniu: już po Pucharze Narodów Afryki, który miał mu zabrać siły. I też po eliminacjach na mundial, przedstawianych jako te, które w razie wpadki mogłyby odbić się na jego morale.
Wiemy doskonale jaką presję dźwiga na barkach Senegalczyk, gdy gra dla swojego narodu. Ubite ulice Dakaru widzą w nim boga, wymagają niemożliwego, a on cały czas staje na wysokości zadania. Na Pucharu Narodów Afryki do Kamerunu zabrał ze sobą prywatnego fizjoterapeutę. Jose Luis Rodriguez często zresztą pomieszkuje w jego domu w Formby. Mane w wywiadach wyśmiewa graczy skupionych na błyskotkach i kolejnych samochodach. Jest w stu procentach skoncentrowany na tym, co ważne. A potem oglądamy takie akcje jak w środowy wieczór na Anfield.
Takie mecze pokazują, że to już dawno nie jest jedynie rozhuśtany skrzydłowy bazujący na szybkości. Mane świetnie odnajduje się na szpicy. Doskonale wie, kiedy zbiegać głębiej i wyciągać obrońców jak przy bramce na 1:0. Pięknie gra dla zespołu, ale kiedy trzeba, potrafi też zatroszczyć się o siebie. Ktoś policzył, że ma w Premier League już tyle samo goli, co Ryan Giggs, tylko że zrobił to 374 mecze wcześniej. To są niesamowite liczby, a do tego cały czas musimy brać pod uwagę to, że Liverpool gra jeszcze o trzy trofea.
Nic dziwnego, że nagle przestano mówić o nowej umówię Salaha, bo przecież kontrakt Mane też kończy się w 2023 roku. Ewentualna Złota Piłka, pierwsza dla piłkarza z Afryki od czasów George’a Weaha, jeszcze bardziej podbije cenę i utrudni negocjacje.
Wymarzony scenariusz? Benzema spotyka się z Mane w finale Ligi Mistrzów i tam rostrzygają sprawę.
Komentarze 0