Michaela Jordana uważa się za najlepszego koszykarza w historii. Dla kibiców NBA jest postacią kultową, którą mogliby oglądać godzinami. „MJ” rywalizował z przerwami do 2003 roku. Po latach podobną sportową ścieżką chcieli podążać jego synowie. Ich kariery skończyły się jednak dosyć wcześnie.
NBA pamięta wiele rodzinnych duetów. Mychal i Klay Thompson, Dell i Stephen Curry, Arvydas i Domantas Sabonis czy Tim Hardaway senior i junior – lista podobnych par jest długa. W każdym przypadku jest tak, że albo ojciec, albo syn osiągają znacznie większe sukcesy niż druga strona. Kilka przykładów występów rodzin w NBA przedstawialiśmy na newonce.sport w 2021 roku.
Obecnie fani LeBrona Jamesa (przez niektórych uważanych za podobną legendę co Jordan) czekają z niecierpliwością na wejście do NBA jego najstarszego syna. Bronny James obecnie gra w liceum. Najwcześniej do najlepszej ligi świata będzie mógł zawitać w 2024 roku. Mówi się, że LeBron chciałbym spędzić z nim rok w jednym klubie. Byłby to precedens, bo jeszcze nigdy ojciec z synem nie grali w jednym zespole.
Na podobną szansę nie miał co liczyć Jordan. Choć dwóch synów próbowało iść w ślady wielkiego ojca, to ostatecznie doszli do wniosku, że większe spełnienie dostarczy im biznes.
PIERWORODNY
Jordan od 2013 jest żonaty z Yvette Prieto, z którą ma dwie córki bliźniaczki. Wcześniej przez wiele lat był związany z Juanitą Vanoy, z którą doczekał się dwóch synów – Jeffreya i Marcusa – oraz córki Jasmine, która dziś jest żoną byłego koszykarza NBA, Rakeema Christmasa. Skupimy się jednak na męskich potomkach, którzy podobnie jak tysiące osób chcieli być jak Mike.
Zacznijmy od pierworodnego. Urodzonemu w 1988 roku Jeffreyowi towarzyszyła największa uwaga. Gdzie się nie pojawił, tam były też media. Ojciec posłał go do renomowanego liceum Loyola Academy, gdzie w 2007 roku trzy z jego spotkań były transmitowane w ogólnokrajowej stacji ESPN. Pomimo występu w Jordan Brand Classic, imprezie dla czołowych talentów, nie był rozchwytywany. Miał oferty z kilku uczelni, lecz bez gwarancji sportowego stypendium.
- Sposobem, w jaki sobie z tym radziłem od czasów liceum, było po prostu odkładanie tego na bok. Odkąd zacząłem grać w koszykówkę za każdym razem miałem problemy z oczekiwaniami i ludźmi myślącymi, że powinienem być kimś, kim nie jestem – mówił Jeffrey Jordan w wywiadzie dla NBC w 2007 roku.
Ostatecznie trafił na University of Illinois, gdzie dopiero po dwóch latach otrzymał sportowe stypendium. Po sezonie 2008/2009 zrezygnował z dalszej gry, bo jak sam mówił, chciał zająć się życiem "po koszykówce". Odbył staż w centrali firmy Nike, lecz po tym najpierw wrócił na sezon do starej uczelni, a później na dwa lata przeniósł się do University of Cenral Florida, gdzie grał już młodszy brat. Przez cztery sezony wystąpił w 107 spotkaniach, lecz tylko pięć z nich rozpoczął w startowej piątce. Statystyki nie powalają. Mierzący 185 centymetrów średnio rzucał po 1,6 pkt, notując po 1,2 asysty na mecz.
Jeffrey skończył z karierą koszykarską po NCAA. Tuż po studiach przeprowadził się do Portland, gdzie mieści się siedziba Nike. Przez kilka miesięcy programu dla młodych pracowników poznawał firmę z wielu stron. Z czasem pozostał przy dziale cyfrowych innowacji marki Jordan. „Moim zadaniem jest zasadniczo odpowiedzieć na pytanie: „Jak możemy wykorzystać fajne, nowe, ekscytujące cyfrowe trendy do opowiadania historii naszej marki?” – opowiadał w 2020 roku Jeffrey Jordan w rozmowie z „Forbesem”. Od dwóch lat zarządza (wraz ze wspólnikiem) Jordan Avakian Group, która zajmuje się współpracą z raczkującymi startupami.
MIŁOŚNIK BUTÓW
Na koszykówkę początkowo postawił również drugi z synów, Marcus. W rozmowie z programem „Today” wspominał o dzieciństwie, w którym co rusz rywalizował z ojcem i bratem. Walka nie raz wymykała się spod kontroli, bo MJ, nawet wobec pociech nie okazywał litości, jeśli chodzi o rywalizację koszykarską. W takich sytuacjach rolę rozjemcy pełniła matka, a zarazem pierwsza żona Michaela.
Patrząc przez pryzmat występów w liceum można powiedzieć, że Marcus miał więcej talentu niż brat. Przez dwa lata obaj grali w Loyola Academy, ale gdy starszy udał się na studia, młodszy zmienił szkołę średnią na Whitney Young High School, gdzie poprowadził zespół do mistrzostwa stanu Illinois. Umieszczono go na sześćdziesiątym miejscu w klasyfikacji najlepszych obrońców swojego rocznika. Nie miał problemów ze stypendium sportowym, więc od razu powędrował do University of Central Florida.
Młodszy z braci wbił się do zespołu z impetem. Niestety w negatywnym znaczeniu. Podczas pierwszego roku gry pewnego dnia tweetował o imprezowaniu w Las Vegas, na które wydał pięćdziesiąt tysięcy dolarów. „Zasłynął” także tym, że w jednym ze spotkań wystąpił w butach Nike (oddając hołd tacie), choć drużyna miała umowę sponsorską z Adidasem. UCF straciło przez to szansę na dalszy lukratywny kontrakt z niemiecką marką.
Marcus miał czasem przebłyski dobrej gry. Zdarzało mu się być bohaterem spotkań, doprowadzając zespół do zwycięstwa. W ogólnym rozrachunku nikt nie brał jego szans na profesjonalną grę poważnie. On sam również. W trakcie studiów zrozumiał, że przyszłości musi szukać w biznesie. Po trzecim sezonie występów dla UCF Knights zrezygnował z gry w koszykówkę, lecz pozostał na uczelni, kończąc studia z zakresu zarządzania hotelarstwem i turystyką. Bilans mierzącego 191 centymetrów wzrostu rzucającego obrońcy w NCAA to 97 spotkań (77 w wyjściowym składzie), podczas których zdobywał po 12,7 punktów, 2,7 asyst i 2,9 zbiórek na mecz.
Po skończeniu z grą, młodszy z rodzeństwa pozostał przy zamiłowaniu do butów. W 2016 roku założył butik „Trophy Room”, w którym sprzedaje obuwie i ciuchy firmy Jordan oraz inne nawiązujące do dziedzictwa Michaela. Początkowo posiadał fizyczny punkt w Disney Worldzie w Orlando, lecz od trzech lat firma działa tylko w Internecie.
POMOCNY OJCIEC
- Jest to świetne nie tylko dla małych dzieci, które nigdy nie widziały mojego taty grającego, ale także dla tych, które podążały za nim, ale tak naprawdę nie rozumiały, co dzieje się za kulisami – mówił CBS Sports Marcus Jordan po premierze serialu „The Last Dance”.
Siostra Jasmine, choć w koszykówkę nie grała, to również wspominała, że dokument pozwolił jej lepiej zrozumieć historię taty, której przez lata nie znała za dobrze. Obaj bracia opowiadali wielokrotnie o dzieciństwie, w którym nie brakowało rywalizacji. Nie udało im się nawiązać do sportowego dziedzictwa ojca, lecz dobrze odnaleźli się w biznesie. Wedle informacji portalu dunkorthree.com obecny majątek Jeffreya wycenia się na 55 milionów dolarów, a Marcusa na dwa miliony.
Trzeba podkreślić fakt, że wejście w prawdziwą dorosłość (po studiach) mieli ułatwione za sprawą powiązań ojca. Dziś jednak działają na własną rękę. Obaj nie są nadzwyczaj aktywni w portalach społecznościowych. Udało im się odciąć od mediów, szukających sensacji w historii o synach legendy. Podkreślają rolę matki, która głównie zajmowała się ich wychowywaniem oraz ojca, który, choć nie dawał „forów” na boisku, to poza nim służy do dziś wielką pomocą.