Dziwna ksywa, introwertyczny rap, inspiracja Burialem. To będzie rok Mokebe

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Screenshot_5.png
Fot. Mokebe - Ledy na japie

Wyróżnia się na scenie nie tylko ciekawymi inspiracjami, ale i niesamowitym klimatem tracków. Kim jest tajemniczy Mokebe, którego singiel Mieliśmy kiedyś band wleciał do sieci?

Po pierwsze SBM Starter. To on umożliwił mu pokazanie umiejętności u boku m.in. Kinny’ego Zimmera i Nypla w 2021 roku. Wraz z tą akcją wysypał się worek licznych propsów. Za sobą miał co prawda już dwa nielegalne mixtape’y, ale musiał chwilę poczekać na nobilitację ze strony jednego z najciekawszych producentów w kraju. Chodzi o współpracę z 1988. Jej skutkiem była gościnka na Rulecie oraz zagrane w ramach tego projektu pierwsze koncerty przed większą publiką. Chociażby na popularnym Fest Festiwalu. Po tym znowu pojawiły się bardzo pozytywne głosy ze strony odbiorców, setki wspierających komentarzy i wreszcie – mimo braku większego szumu wokół – kontrakt z Sony. Wiele wskazuje więc, że na rapowej scenie działa newcomer, który ma szansę przebić się szerzej, wbrew popularnej ostatnio strategii kreowania i pompowania wizerunku kreślonego jak najgrubszą kreską. Bazując przede wszystkim na wciągającej muzyce, a nie komiksowo medialnej osobowości. Zatem jeśli jeszcze nie znacie Mokebe, warto się przyjrzeć jego twórczości.

Mokebe to nie trolling

No właśnie, ksywa. Miejmy to już za sobą. Mogłoby się wydawać, że jest zaprzeczeniem powyższych słów o wizerunku. Że przynależy do kolejnego atencyjnego rapera – śmieszka lub trolla, który wie, jak podbić sobie popularność w sieci. Okazuje się jednak pewnego rodzaju zmyłką.

Oczywiście na pewnym etapie ta ksywa pomoże artyście mimowolnie. Bo im częściej będzie wspominana, tym więcej sprowokuje żartów niewtajemniczonych. Przypomnijmy, Mokebe to nie tylko imię popularne w południowej i środkowej Afryce. W memosferze to przede wszystkim czarnoskóra postać z fantazji snutych przez słynnego youtube’owego prowokatora Testovirona. Według popularnego Testo, osoba o tym imieniu miała zemścić się pewnego razu w Gdyni na Polakach z uprzedzeniami. Mokebe zresztą przeniknęło do rodzimego młodzieżowego slangu, zwrot ten ma dziś dość nieprzyjemny posmak. Oznacza mężczyznę o czarnym kolorze skóry i dużym powodzeniu wśród Polek. Dlatego fanatycy kontrowersyjnego youtubera jeśli skuszą się, by sprawdzić, co kryje się za rzeczonym pseudonimem bohatera tego tekstu, albo rozczarują się, że jego muzyka nie jest comedy rapem, albo miło się zaskoczą. Zwłaszcza jeśli jarają się nokturnowym rapem zanurzonym w basie i postdubstepowych perkusjonaliach.

Sam zainteresowany z pewną irytacją odnosi się do funkcjonujących już gdzieniegdzie żartów dotyczących swojego pseudo. Bo wcale nie czyni nim hołdów popularnemu trollowi z YouTube’a. Jak wyjaśniał w rozmowie przeprowadzonej przez Dawida Sasa w Radio Luz, ksywkę zawdzięcza znajomym ze szkoły. Choć nie chciał ujawnić, czemu tak go nazywano, w jednym ze swoich tekstów odcina się od żartobliwych skojarzeń. W Arcytekturze – pierwszym utworze z ostatniego mixtape’u pod tym samym tytułem – nawija: Ja to Mokebe, a co w Gdyni nie wiem / nie ruszam ich typie, bo brzydzi mnie tarło. Jak sam tłumaczy w adnotacji do tego wersu na Geniusie: rozumie zbieżność ksywki z imieniem znanym z antyrasistowskiej przypowiastki Testovirona, choć jednocześnie dodaje, że taki żart przestaje śmieszyć wraz z jego powtarzalnością.

Zaczęło się w Łukowie

Kamil Smyk, bo tak naprawdę nazywa się raper, nie ma też afrykańskich korzeni. Przyszedł na świat w 1999 roku, pochodzi z Łukowa i tam też zaczął przygodę z muzyką. Nie tylko wspólnie z ziomkiem i dziś swoim menadżerem Poukie Samem stworzył w rodzinnym mieście domowe studio, ale i na własną rękę realizował w nim własne produkcje. Co czyni po dziś dzień – w końcu jest inżynierem dźwięku. Angażuje się jednak także w tworzenie wideo, koloruje swoje klipy i wymyśla do nich scenariusze. Jego wizualna wyobraźnia to jeden z atutów, które zresztą sam wymienia w bio. Nie dziwi zatem fakt, że jego inspiracje wykraczają daleko poza samą muzykę. Czym one są? Artysta wspomina m.in. o azjatyckim kinie.

Nie do końca pamiętam, kiedy i kto mi to kino pokazał, ale wciągnęło mnie od pierwszego seansu. Głównie chyba ze względu na egzotykę – zupełnie inne podejście do człowieka, inną estetykę czy nawet dobór i rolę muzyki – opowiada mi Kamil o fascynacji orientalnymi produkcjami. Urzeka go w nich także element oniryzmu. Albo po prostu to, że jest tak odmienne od polskiej codzienności. Z tego samego względu uwielbiam też filmy Jarmuscha i bardzo cenię Tarantino – dodaje.

Te zajawki widać w estetyce wizualnej, w jakiej osadza swoją twórczość. Zimne światło, LED-y, neony i charakterystyczne przepalone filtry przywodzące na myśl obrazki z Seulu czy Tokio ilustrują track Ledy na japie. Z kolei w wideo do Gas 2 widzimy już ujęcia z rzeczywistych ulic azjatyckich metropolii i ideogramy. Raper w wywiadzie dla rapowo.pl wymieniał nawet filmy Parka Chan-wooka czy Wonga Kar-wai jako źródło inspiracji. Czy w jego przypadku ma to wpływ także bezpośrednio na sam rap? Lubię kino o zwykłych ludziach, więc chętnie przemycam obserwacje socjologiczne do swoich numerów – mówi.

Rap jak Burial

Ale to, co może magnetyzować w twórczości Mokebe najbardziej – zwłaszcza fanów introwertycznej elektroniki z ostatnich dwóch dekad – to jego słabość do Buriala. Tę ewidentnie słychać. Zwłaszcza na ostatnim długogrającym albumie rapera Arcytektura. Świetne ucho do bitów i dopasowanie wokalu do nieco sennej, nocnej i mrocznej atmosfery sprawia, że chce się tego twórcy słuchać dla samego wajbu. I to właśnie mocno wyróżnia go pośród innych graczy z undergoundu. Jakiś nimb tajemnicy, duszny klimat, spójność audio-wizualna. Skąd w ogóle ta zajawka na Buriala u gracza, który miał ledwie kilka lat, gdy William Bevan wydawał swoje klasyczne dziś płyty?

Kilka ładnych lat temu zupełnie przypadkowo trafiłem na utwór „Archangel”, który do dziś pozostaje jednym z moich ulubionych, nie tylko z twórczości Buriala. Jest w mojej ścisłej topce numerów ever – mówi Mokebe. Zaintrygował mnie wyjątkowy klimat, nigdy wcześniej nie słyszałem czegoś takiego i fascynowało mnie, że nawet do końca nie wiedziałem, co czuję, jak tego słucham – przyznaje.

Tym tropem Kamil zaczął sprawdzać kolejne utwory londyńskiego producenta. – Zawsze najbardziej przemawia do mnie sztuka, która przenosi w inny świat. Nigdy Buriala nie potrafiłem zidentyfikować gatunkowo i kiedyś sobie pomyślałem, że Burial to muzyka do filmu, który nigdy nie powinien powstać – podsumowuje swoją zajawkę na tego artystę. Przy okazji Mokebe wspomina, że to właśnie także muzyce Bevana zawdzięcza przemycanie oniryzmu i symboliki do swojej twórczości.

Mokebe wypełni ciekawą niszę w polskim rapie?

Jeśli miałbym typować miejsce, jakie Kamil Smyk może zająć na rodzimej scenie, to kojarzy mi się z postacią, która kontynuuje ścieżki wydeptywane wcześniej przez Gedza czy Guziora. Jego maniera wokalna miejscami – przy bardziej ekstatycznych refrenach – przypomina także Szpaka, ale zdecydowanie słychać, że Mokebe podąża za anglosaskimi inspiracjami soundcloudowymi. Ciekawym zabiegiem jest łączenie na trackach różnych języków – angielskiego czy francuskiego. I choć w jego zwrotkach przydałoby się pewnie trochę więcej zapadających w pamięć wersów i mniej słownego ambientu, wszystko wskazuje na to, że raper jest zdeterminowany, aby jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. I wkrótce się przekonamy, jak pójdzie mu pod opieką majorsa. Bo choć Mokebe nie mógł zdradzić mi, o czym będzie jego nadchodzący album, zajawił, że możemy spodziewać się produkcji w pewnym sensie koncepcyjnej. Pewną zajwkę dostaliśmy w singlu Mieliśmy kiedyś band.

Na pewno duży wpływ na tego młodego twórcę miała przeprowadzka do Warszawy. Miejmy nadzieję, że to doświadczenie wyzwoliło w nim wiele twórczych instynktów oraz rozkmin. W dobie przesycenia atencyjnym, agresywnym i ekstrawertycznym rapem Mokebe może wypełnić dzięki temu ciekawą niszę na lokalnej scenie. I choć ta muza jest na lata, nie na lato – jak rapuje błyskotliwie w Gas na pierwszym mixtapie Weirdawg’s Palmolit – przymknięcie teraz oczu na tego gracza, byłoby dużą stratą. Jak mówił w przytaczanej już rozmowie z Radio Luz, w zanadrzu ma jeszcze karierę piłkarską. Nie da się jednak ukryć, że przedwczesna zamiana majka na korki nie jest na rękę polskiej scenie. Śledźmy jego najbliższe ruchy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.