
Miniserial dokumentalny Kokainowi kowboje: Królowie Miami to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego lata na Netfliksie. Produkcja zadebiutuje na platformie z początkiem sierpnia. Zanim to nastąpi - proponujemy powrót do klasyki.
- Problem związany z ówczesną dostępnością kokainy w USA został dokładnie nakreślony w innym filmie Netfliksa - wypuszczonym na początku tego roku Crack: Kokaina, korupcja i konspiracja. Twórcy dokumentu analizowali, jak i za czyją zgodą doszło do przemytu narkotyku na tak szeroką skalę, że biedniejsze ulice Nowego Jorku wyglądały dokładnie tak, jak opisali je w The Message Grandmaster Flash i The Fourious Five. Teraz z kolei platforma wyemituje serial dokumentalny będący kontynuacją filmu Billy’ego Corbena z 2006 roku. Kokainowi kowboje to historia dwóch kolumbijskich baronów narkotykowych, którzy słoneczne Miami uczynili jednym z najniebezpieczniejszych miast w USA - pisaliśmy w zapowiedzi Cocaine Cowboys: The Kings of Miami. Na rozgrzewkę przed tą premierą - gatunkowa retrospektywa...
Midnight Express (1978)
reż. Alan Parker
Żeby żaden świętoszkowaty obrońca prawa i sprawiedliwości nie zarzucił nam, że promujemy negatywne podstawy i dajemy czytelnikom know-how, jak zostać dobrze prosperującym dilerem (niby po co mielibyśmy to robić, skoro lata temu Biggie ogarnął to genialnie), zaczniemy z grubej rury. Niewiele jest bowiem filmów, które konsekwencje przemytu narkotyków obrazują równie dobitnie jak Midnight Express. Oparta na faktach historia 20-letniego Amerykanina, który zostaje złapany na tureckiej granicy z dwoma kilogramami haszyszu, mogłaby spokojnie służyć jako reklama społeczna puszczana na lotniskach w krajach produkujących największe ilości kokainy, heroiny i wszelkich innych nielegalnych substancji, tak chętnie spożywanych przez całą planetę. Losy skazanego na 34 lata odsiadki Billy’ego Hayesa pełne są bowiem bólu, łez i upokorzeń, które nie warte są nawet największych, prędko zdobywanych fortun jakie stały się udziałem co bardziej fartownych szmuglerów czy dilerów.
Pain in Full (2002)
reż. Charles Stone III
Podobnie jak większość amerykańskich produkcji hiphopowo-kinematograficznych, ten film w kwestiach scenariuszowych, narracyjnych czy aktorskich pozostawia niekiedy trochę do życzenia. To, że jego tytuł zaczerpnięto z klasycznego numeru Erica B i Rakima, grają w nim Cam’ron, Noreaga czy Doug E. Fresh, a całość wyprodukował Jay-Z, Dame Dash i Azie Frazer sprawia jednak, że musiał on trafić na tę listę. Szczególnie, że ostatni z panów, którzy wyłożyli na niego kasę jest legendarnym dilerem z Harlemu. I to na jego losach - obok biografii partnerów Frazera w biznesie, Richa Portera i Alpo Martineza - oparto ten krótki wyimek z historii nowojorskich przestępczych imperiów, które urosły w siłę na przełomie lat 70. i 80. wraz z nadejściem nowej fali taniejącej z dnia na dzień południowoamerykańskiej kokainy. I choć rzeczony drug lord porzucił prędko niecne interesy na rzecz… rapu, to jego kryminalne losy wciąż pozostają dalece bardziej fascynujące.
Spun (2002)
reż. Jonas Åkerlund
O ile większość filmów widniejących na tej liście opowiada o handlu heroiną, kokainą bądź marihuaną, o tyle debiutancki pełny metraż reżysera niezapomnianego klipu do Smack My Bitch Up The Prodigy kręci się wokół rynku metamafetaminy. I słowo kręci jest tu jak najbardziej na miejscu, bo te trzy dni z życia Rossa - młodego ćpunka z wiecznym deficytem kasy i brakiem skrupułów, by na swoje hobby dorobić sobie małym handelkiem obwoźnym - wirują niczym torba nielegalnej substancji spuszczana w kiblu podczas policyjnego nalotu. 72 godziny z życia barwnej czeredy, którą sportretował Jonas Åkerlund, wyzbyte są nawet minuty snu, a w ciągłym byciu na biegu wspiera bohaterów co rusz (a dokładnie 23 razy) rzeczona meta. Tytułowy Spun bowiem to właśnie narkotykowy ciąg, w którym tkwią trashowi herosi tego obrazu upadku. I choć film ten - podobnie jak opowiedziane w równie lekkim tonie przypadki z życia dilerów widziane w takich tytułach jak Go, Porachunki czy Dope - niepozbawiony jest elementów czarnego humoru, to w przypadku metamfetaminy naprawdę nie ma nic do śmiania.
Kokainowi kowboje (2006)
reż. Billy Corben
Kiedy w latach 70. przyjechałem do Miami, wszyscy szmuglowali tu trawkę, a kiedy Kolumbijczycy zorientowali się, jakim El Dorado może być dla nich to miasto, większość przerzuciła się na kokainę - mówi najpotężniejszy amerykański kontrahent kartelu z Medellín, Jon Roberts w dokumencie przedstawiającym historię, która zainspirowała tak klasyczne pozycje jak Scarface czy Miami Vice. I choć dokumentów przedstawiających mechanizmy światowego rynku narkotyków powstało - szczególnie w ostatnich latach i dobie serwisów streamingowych - co niemiara, to niewiele z nich równie celnie umieszcza je w historycznym, społecznym i ekonomicznym kontekście przyrodzonych im czasów; czasów, w których jedna z największych metropolii stanu Floryda była najniebezpieczniejszym miejscem na świecie, czego dobitny obraz malują występujący w tym filmie policjanci, prawnicy, dziennikarze i kryminaliści.
New Jack City (1991)
reż. Mario Van Peebles
O ile rola Człowieka z blizną w historii hip-hopu jest świetnie udokumentowana i opisana, o tyle jeden z pierwszych filmów - aktora, modela, scenarzysty, reżysera i… doktora literatury - Maria Van Peeblesa jest często w dziejach rapu pomijany. New Jack City natomiast w wersach Nasa, Kanye Westa, Future’a czy Denzela Curry'ego pojawia się nie tylko dlatego, że wystąpili w nim Ice-T, Flavor Flav czy Fab 5 Freddy, ale również z powodu towaru, o którym opowiada - czyli cracku. To właśnie zanieczyszczoną, palną kokainą - zbierającą żniwo na kolorowych dzielnicach Ameryki lat 70. i 80. - handluje Nino Brown, główny bohater 90sowej, wypożyczalnianej produkcji, w którego rolę wcielił się - przeżywający wówczas swoje najlepsze lata pracy twórczej - Wesley Snipes. I choć ten film jest bardziej kultowy niż dobry (więcej stylu ma Belly, a Król Nowego Jorku to wyższa półka) - ze względu na liczbę follow-upów zawartych w zwrotkach naszych ulubionych MC's postanowiliśmy na liście umieścić właśnie ten tytuł.
Blow (2001)
reż. Ted Demme
Historia złotego dziecka narkotykowego biznesu lat 70., przemytnika związanego z kartelem z Medellín i bon vivanta kojarzonego przez większość ówczesnej bohemy USA - Georga Junga, przewijała się w kilku naszych zestawieniach. Rzeczonej, luźnej ekranizacji książki o jakże pociągającym tytule - Blow: How a Small Town Boy Made $100 Million with the Medellín Cocaine Cartel and Lost It All, nie sposób jednak pominąć również i w tym krótkim przewodniczku po celuloidowych losach dilerów. Nie dość bowiem, że biografię tego - prędko pnącego się po szczeblach kryminalnej kariery - małomiasteczkowego chłopaka warto poznać ze względu na historyczny kontekst czasów w których działał, jest ona również świetnym przykładem tego, jak często zawodny bywa system resocjalizacji. Stary frazes mówiący o tym, że marihuana jest jedynie początkiem, El Americano zrozumiał dopiero wtedy, gdy za przemyt trawki trafił do więzienia. Tam poznał przyszłych kontrahentów - ludzi, którzy pozwolili mu zbudować jego kokainowe imperium.
Maria łaski pełna (2004)
reż. Joshua Marston
Ten - wyprodukowany przez HBO - niskobudżetowy dramat bardziej niż sensacyjny jest obyczajowy. Jego biblijny tytuł i - przywodzący na myśl komunię- świetny plakat może zmylić każdego, kto szuka w tej przypowieści wiary, miłości i nadziei. Losy mułów - przemycających kokainę z Kolumbii do Stanów we własnych żołądkach - pozbawione są bowiem jakiejkolwiek właściwie biblijnej łaski, a historia - marzącej o lepszym życiu - ubogiej, przyszłej matki Maríi Álvarez jest dobitnym przykładem tego, jak bezwzględny jest światowy rynek narkotyków. I choć po tym wstrząsającym seansie trudno wykrztusić z siebie choćby słowo, nam przyszedł po nim do głowy ten cytat z Mesa - Psa byś przytulił, lecz człowieka nie. Myślę o tym i jest mi głupio, głupio i źle, bo choć wielu naszych znajomych zostało wegetarianami czy weganami ze względu na cierpienia zwierząt, to nie znamy właściwie nikogo, kto dragi odrzucił z powodów etycznych. I tego, jak wysoki jest ludzki koszt tegoż towaru.
American Gangster (2007)
reż. Ridley Scott
Wydawać się mogło, że czas wielkich, gangsterskich eposów w Hollywood bezpowrotnie minął, a tu Ridley Scott sfilmował autorską wizję biografii Franka Lucasa - człowieka, który stał ponad mafią, a jednocześnie zbudował narkotykowe imperium, jakiego mogła mu pozazdrościć każda organizacja przestępcza na terenie Stanów Zjednoczonych. Wykorzystując stary jak świat pomysł bogacenia się na wojennej tragedii, ten książę Harlemu sprowadzał heroinę prosto z Azji, pakując ją do… trumien amerykańskich żołnierzy poległych w Wietnamie. I tu wjeżdża numer Roc Boys (And The Winner Is) Jay’a Z, który stworzył soundtrack do tego epickiego obrazu. American Gangster trafił do żelaznego kanonu gangsterskiej kinematografii m.in. właśnie ze względu na kawałki Hovy czy współczesne ujęcie historii z przełomu lat 60. i 70.
Prorok (2009)
reż. Jacques Audiard
Film ten pojawił się w zestawieniu naszych ulubionych tytułów, rozgrywających się w więzieniach. I choć spora jego część dzieje się na zimnych posadzkach cel i spacerniaków - intrygę napędza chęć zarobku, a nie pragnienie wolności. Sposobem na zdobycie kasy dla różnej maści - korsykańskich i arabskich, osiedlowych - biznesmenów jest brązowe złoto północnej Afryki, czyli haszysz. Właśnie tą używką handluje Malik El Djebena, 19-letni Algierczyk, który zjeżdżając pod celę nie miał z początku pojęcia, że to dopiero początek jego kryminalnej kariery. Bezkompromisowy sznyt opowieści Jacquesa Audiarda (syna reżysera klasycznych kryminałów z Jean-Paulem Belmondo) sprawił, że Prorok to nie dość, że jeden z najlepszych filmów o handlu narkotykami czy kiwaniu wyroków, ale również jeden z najmocniejszych obrazów kinematograficznych lat dwutysięcznych.
Człowiek z blizną (1983)
reż. Brian de Palma
You need people like me. So you can point your fuckin' finger and say: he's the bad guy - w klasycznej scenie z tego filmu mówi tytułowy bohater; mroczny przykład beneficjenta amerykańskiego snu, narkotykowy bonzo i wzór wszelkich cnót dla pokolenia 90sowych raperów, Tony Montana. I choć od premiery Scarface’a minęło prawie 40 lat - wciąż pozostaje on najbarwniejszym, najbrutalniejszym i najbardziej bezkompromisowym obrazem życia dilera w historii światowego kina; zrealizowanym w spektakularnej skali, hollywoodzkim oddźwiękiem kokainowej rewolucji, która w latach 80. miała miejsce na amerykańskich ulicach, przejściach granicznych; w spelunach i salonach. Wszędzie, gdzie koks się sypał, crack - palił, a pieniądze ze sprzedaży tych specyfików sprawiały, że maszynki do liczenia kasy szybko się przegrzewały. Żeby wymienić wszystkie odwołania do tej - krótkiej acz wyczerpującej - biografii kubańskiego emigranta, który z przysłowiowego zera stał się szybko pierwszoplanowym (anty)bohaterem - trzeba by oddzielnego tekstu. Powstanie on z pewnością na okrągłą rocznicę premiery.